Siasia - 2013-08-30 01:03:58

Hm. Nie wiem w sumie, od czego zacząć. Może od tego, że dałam sobie spokój z zakonem. Na początku liceum postanowiłam sobie, że będę taka , jak inni (ale nie w zły kontekście, co to to nie; Bóg nigdy nie stracił dla mnie żadnego znaczenia) - nie będę się niczym wyróżniać i po prostu wkomponuję się w grupę rówieśników. Z jakim skutkiem? ano takim, że przez całą 1 klasę miałam etykietkę świętej, teraz już trochę przycichło, ale to już inna bajka, nie o tym mowa. Gdy rozpoczęłam szkołę średnią, myśli o zakonie czasami dawały się we znaki, by potem umilknąć całkowicie na rzecz Głosu, wzywającego do kogoś innego. Kiedyś myślałam, że to zwykła fascynacja Panem z Niemiec, który jeździ po całym świecie i odwiedza nasze liceum dwa razy w roku i ma z nami warsztaty, podczas których ogólnie motywuje nas do pięknie przeżytego życia, pełnego pasji, zainteresowań i miłości. Załapałam z nim kontakt, jest dla mnie kimś ważnym, inspiracją. Pomyślałam sobie, że tak bardzo chciałabym robić w życiu to, co on - też mówić ludziom z różnych zakątków świata, że są wspaniali i że mogą osiągnąć wszystko itd. Tylko pojawiają się pytania : Jak mam robić coś takiego, skoro sama nie czuję się w pełni szczęśliwa, ograniczona, zakompleksiona? Mam wrażenie, że wszyscy ludzie, którzy właśnie tym się zajmują, są mówcami motywacyjnymi, przeżyli jakieś WIELKIE BUM, które całkowicie zmieniło ich życie. Ja czegoś takiego nie doświadczyłam. Nie, przepraszam - na jednych z rekolekcjach przekonałam się, że Bóg jest Żywą Osobą i tak jest do dziś, ale nie było jakiegoś punktu zwrotnego podczas tej mojej ziemskiej egzystencji, które całkowicie zmieniłoby moje patrzenie na świat, wypełniło moje serce miłością do ludzi i do siebie, czegoś takiego, co by mnie uzdrowiło wewnętrznie. Wiecie, co mam na myśli ?  A nie chciałabym być hipokrytką. Pytanie numer 2 : Jak mam tego wszystkiego dokonać ?  Moim marzeniem jest, by zaraz po maturze (czyli za rok) wybrać się na wolontariat za granicę z jakieś organizacji i ok, tylko jak sprawić, by takie coś stało się zarówno moją pracą, jak i realizowaniem powołania, życiowego celu ?  Nie mam pojęcia, jakie kroki podjąć. Czasami mam wrażenie, że ludzie, którzy robią, to, co ja chcę, po prostu mieli szczęście... nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić.

Wirydiana - 2013-08-30 07:24:36

Rozumiem Siasia, że chcesz robić coś wielkiego w świecie tak? Po pierwsze musisz znaleźć takową organizację, która by Cię zainteresowała i nawiązać z nią kontakt...to już jakiś początek...warto też jak sama o tym wspominasz uporządkować swoje wnętrze, szczęśliwi ludzie znają swoją wartość....gdy nie będziesz jej znała ciągle coś Ci będzie przeszkadzać w byciu szczęśliwym...A czy będziesz miała szczęście w dużej mierze zależy od Ciebie tylko trzeba namacalnie działać i oczywiście w tym wszystkim nie zapominać o Bogu, bo z nim dużo łatwiej...Ściaskam

siostrzyczka - 2013-08-30 13:59:28

Siasia... dobrze wiesz i wiesz że ja wiem jeszcze lepiej ;) że dopóki nie poukładasz wszystkiego w sobie, nie będziesz w stanie iść z tym do innych... to będzie dla ciebie tylko ucieczka... łatwo jest zignorować swoje problemy i ruszyć ratować świat, tylko po to, by zagłuszyć to, co w tobie woła o pomoc... cele są bardzo szczytne, to wspaniałe, gdy ktoś ma takie ambicje... ale inaczej wyglądają one gdy znajdują się w sferze naszych marzeń, a inaczej, gdy stają się rzeczywistością... obie wiemy, że gdybyś znalazła się z taką misją gdzieś w świecie, przerosłoby cię to, nawet z samych tylko względów organizacyjnych i formalnych... może kiedyś faktycznie przyjdzie taki czas, kiedy będziesz na to gotowa, może rzeczywiście jest to twoje powołanie, może rzeczywiście kiedyś tak będziesz wykorzystywać swoje życie... ale nie teraz... poza tym... jasne, być może te osoby, w których życiu wydarzył się wielki BUM, mieli szczęście... ale oprócz szczęścia kosztowało ich to ogrom pracy, by tego bum nie zmarnować, by wykorzystać go na całe swoje przyszłe życie... bez względu na to czy taki bum wydarzy się u ciebie, czy nie, nie zwalnia cię to z obowiązku ciężkiej pracy, bo nic nigdy nie przychodzi samo, a nawet jeśli przychodzi, to samo równie szybko odchodzi... weź się za siebie, zacznij wierzyć w swoje możliwości, przestań twierdzić że "nie możesz", to co raz rozpoczniesz, ciągnij do końca choćby nie wiem co... a może w przyszłości uda ci się zrealizować nawet tak ambitne plany... to nie zależy od szczęścia... to zależy od ciebie!...

badania słuchu lublin, protetyka słuchu przegrywanie kaset vhs poznań