Siasia - 2013-09-21 23:09:48

Chciałabym Wam się zapytać, co sprawia, że wierzycie w Boga? Co przekonuje Was, by jednak ciągle, bez względu na wszystko przy Nim trwać ?

ministrantka - 2013-09-22 01:15:22

Ciekawe pytanie i trudne. Myślę, że jest wiele takich powodów, ale najważniejsze są te chwile, gdy szczególnie doświadczyłam Jego obecności, miłości, mocy. Gdy mam jakieś wątpliwości, wracam do tych chwil pamięcią i sercem. Wtedy uświadamiam sobie, że Bóg jest obecny w moim życiu ze swoją miłością. I to mi daje kopa do trwania przy Nim. I jeszcze coś. Pomaga budowanie z Nim bliskości, więzi tak na co dzień, w prostych sprawach. Takie jakby "zżycie się" z Bogiem w zwykłej codzienności (ględzienie Mu o różnych sprawach, wydarzeniach, radościach i smutkach, sakramenty, akty strzeliste) pomaga mojej wierze przetrwać również w tych trudnych chwilach. Nie twierdzę oczywiście, że zawsze się udaje ;) Ale już wiem co mi osobiście może pomagać i staram się z tego korzystać.

Beatrice - 2013-09-22 13:24:13

Dlaczego wierzę hmmm? Dosyć trudne pytanie, ale spróbuję odpowiedzieć. Wierzę ponieważ poznałam wielu ludzi, w których widziałam Chrytusa, którzy świadczyli o nim i żyli Jego słowem. Wierzę, ponieważ Bóg był zawsze przy mnie wtedy, gdy wszyscy mnie opuścili. A przede wszystkim wierzę dlatego, ze wiem, że On mnie kocha i dał dwoje życie za mnie :D

Rita - 2013-09-22 20:10:52

Odpowiem przewrotnie: wierzę, bo... to wyniosłam z domu.
I nie chodzi o to, że moja rodzina jest mega pobożna (bo nie jest), ale z domu wyniosłam nawyk chodzenia do kościoła co niedzielę. Czy mi się chce, czy nie chce, czy mi po drodze, czy nie- kościół musi być w niedzielę ,,zaliczony". Kiedyś tego wymagali ode mnie rodzice, którzy sami nie zawsze dopełniali tego obowiązku. Dzisiaj nikt mnie już nie kontroluje, czy byłam w kościółku czy nie. A jednak jestem tam co niedziela. A czasem nawet częściej.
Kiedyś wiara to była dla mnie wieczna sinusoida. Teraz jest constans ;-) On po prostu jest, i ja to wiem- a nie czuję. Dla mnie ,,czucie" Boga to tylko krótkotrwałe momenty- codzienność nie zawsze dostarcza mi spektakularnych dowodów na Jego wielkość. Po prostu każdego dnia widzę, że troszczy się o mnie przez zwykłe rzeczy- pozwala mi się obudzić, wstać, żyć- często bez refleksji nad tym, że przecież mogłam się nie obudzić, czyli że ten dzień jest kolejnym prezentem i kolejną szansą.
Oczywiście, nie ma tak, że nie mam wątpliwości, czy On rzeczywiście jest. Czasem pytam: ,,Boże, jesteś tam w ogóle?" i zwykle odpowiada mi... milczeniem ;) I wtedy zaczynają się próby układania życia po mojemu, które kończą się mało szczęśliwie, i wtedy po raz kolejny myślę, że jednak trzeba było zaufać Temu, który ogarnia rzeczywistość ;)
I jeszcze tak myślę, że takim ,,wskaźnikiem" Boga są ludzie, których spotykam- i ci, od których otrzymałam wiele dobra, i ci, którzy byliby gotowi mnie utopić w łyżce wody ;) słowem wszyscy, bo tak sobie myślę, że każdy człowiek nosi w sobie oblicze Boga- bez względu na wyznawaną religię, pochodzenie, światopogląd.
I chyba na tym skończę, bo zaraz skończy się to jakaś herezją ;)

canadapleasure