Ta_malutka97 - 2014-10-29 13:14:43

Witajcie! Jestem siedemnastoletnią licealistką, mieszkam w okolicach Krakowa. Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam chęć podzielenia się z Wami swoją historią, choć tak naprawdę nie jest ona nawet ciekawa... Cóż, mam nadzieję tylko, że nie zanudzę nikogo na śmierć. :D

Pierwszy raz poczułam "to" jeszcze przed pierwszą Komunią Św. Wspominam ten wspaniały okres dzieciństwa, kiedy wszystko wydawało się takie proste i piękne. A tym "czymś" było pragnienie doskonalszego życia. Wtedy jeszcze oczywiście nie miałam o nim bladego pojęcia. W wieku ośmiu lat nie znałam nawet Boga. Pamiętam jedynie tę niewysłowioną radość serca oraz łzy po przyjęciu Jezusa do serca, gdy przyszło mi na myśl, że nieodwracalnie tracę niewinność.

Dzieciństwo jednak rządzi się własnymi prawami. Później nadszedł okres buntu, w którym to najpierw przychodziłam do kościoła po obrazki, a następnie podpisy do książeczki. Podczas przygotowań do bierzmowania kpiłam z Boga, kapłanów, starszych pań odprawiających różaniec, ale uczestniczyłam - trwałam. Miałam w swym życiu wiele burzliwych okresów, trudna sytuacja rodzinna sprawiała, że pragnęłam bliskości Naszego niebiańskiego Ojca, lecz bałam się Go i uciekałam przed Nim. Myśli o zakonie przewijały się niezmiernie rzadko, a jak już, to śmiałam się z samej siebie, że coś tak absurdalnego mogło mi wpaść do głowy.

I tak aż do bierzmowania, nigdy nie zapomnę tego dnia. Był to 14.06.12r. Duch Święty przeniknął mnie całą na wskroś. Moje serce utonęło w Nim, zostało wyzwolone. O tak, poczułam cudowną wolność! Ogromny ciężar gdzieś spadł, nic już nie było takie samo! Miesiąc później przyśnił mi się najbardziej niezwykły sen mojego życia... Kroczyłam w nim z Jezusem. Był On cały skatowany, ludzie wytykali Go palcami, a ja czułam, że dostępuję ogromnego zaszczytu. Widziałam swój dom z oddali, zbliżały się Święta Wielkanocne, więc czekało na mnie mnóstwo obowiązków. Chciałam zawrócić. Uznałam to za znak, ale po jakimś czasie zapomniałam o tym zupełnie.

Jedno z moich największych nawróceń nastąpiło kolejnej Wielkanocy. Patrzyłam wtedy na pewien program o ludziach, którzy cudem uniknęli śmierci. Za oknem padał śnieg. Nagle doznałam tak wielkiego poruszenia, że łzy same napłynęły mi do oczu. Nawet nie jestem w stanie tego dokładnie opisać, wiem, że tamtej niezwykłej niedzieli, spotkałam w głębi swego serca spotkałam Boga żywego. Spłynęła na grzeszną mnie uzdrowicielska miłość, choć w niczym sobie na to nie zasłużyłam. Płakałam i krzyczałam równocześnie: "Jezu, jak mogłam Cię nie kochać?!?" Tym razem naprawdę zapragnęłam odmiany wewnętrznej. Nie było już chwili, w której nie uciekałabym się do Pana myślami, zmieniłam się w stosunku do innych, stałam się uczynna, oferowałam zagubionym pomocną dłoń. Tak właściwie jest do dziś, z małymi przerywnikami, gdy to coś znów, odciąga mnie od tego najważniejszego, a ja błądzę w ciemnej nocy. Dobry Pasterz zawsze mnie odnajduje i przygarnia na nowo.

Wiosną tamtego roku ponownie usłyszałam głos Boga, byłam już świadoma, że jest to wezwanie i pozwoliłam, by powołanie rozkwitło w moim sercu. Kiedy jednak nabrało realnych rozmiarów, gdy napisałam do dwóch zgromadzeń, zaczęłam się bać i wymigiwać: "No weź, gdzie ty do zakonu? Nie poradzisz sobie tam, przecież pragniesz zostać w przyszłości żoną i matką!" - Choć nigdy tego do końca tak nie pragnęłam, takie podszepty krążyły mi po uszach.

Po tym nadeszły trzy nieszczęśliwe zakochania z rzędu. Teraz myślę, że coś w tym musiało być, jakgdyby Bóg chciał mnie zapytać: "Powiedziałem przecież: Ty pójdź za mną, dlaczego uciekasz?" Przez okres miłostek oddaliłam się od Stwórcy, byłam wpatrzona tylko w to, co wokół mnie i myślałam bardzo egoistycznie. "Czemu mnie to spotyka?", "Dlaczego to zawsze ja mam pod górkę?". "Ja", "ja" i ciągle tylko "ja". Rzecz jasna było mi z tym źle. W międzyczasie niemal wpadłam w anoreksję, lecz Bóg znów mnie uratował, Jego miłość nie zna granic!

Tego roku postanowiłam spełnić swoje marzenie i wstąpić do parafialnego KSM - u. Choć na początku odczuwałam tam ataki złego ducha, nie ugięłam się. Wiem jednak, że zło niestety nigdy nie śpi. Mimo wszystko, jestem w tej małej wspólnocie prawdziwie szczęśliwa.

Co do powołania, bo o tym mowa, u mnie przypomina ono przypływy i odpływy. Teraz ma miejsce pierwsza faza. ;) Chodzę cała rozanielona, ponieważ wiem i wreszcie zaakceptowałam to, do czego Bóg mnie stworzył. Nie ma niczego wspanialszego! Gdy ostatnio byłam w Łagiewnikach, gdy tylko przekroczyłam próg kaplicy, poczułam poruszenie serca, tak oto utwierdziłam się w przekonaniu, że właśnie tam Jezus przygotował dla mnie miejsce. W Zgromadzeniu Matki Bożej Miłosierdzia... :heart: św. Faustyna od zawsze kierowała moim życiem, jest mi najbliższa spośród świętych. Pragnę jak ona sławić największy przymiot Boga. Spotkałam za murami Jej zakonu najukochańsze siostry pod słońcem! Przed jedną się otworzyłam, a ta dała mi więcej, niż mogłam poprosić. To nie tak, że rozważam do nich wrócić... Ja wiem, że tam wrócę! Już na stałe, jeżeli Bóg pozwoli. Nawet, gdybym postanowiła zaszyć się na krańcu świata, Pan znajdzie mnie wszędzie i przyprowadzi, ponieważ jest królem mojego serca! :love: Powiedzenie komuś takiemu "nie" przekracza ludzkie możliwości.

Tylko pragnienie wstąpienia do zakonu daje mi tyle szczęścia, uskrzydla mnie każdego dnia. To wszystko i tak jest kropelką w porównaniu z tym co czuję. Wiem, że wielu Was przeżywa to samo, choć zdarzają się wątpliwości. Odwagi Kochani! Najlepsze co można dla siebie zrobić, to otworzyć serce na działanie Boga!
Modlę się gorąco w intencji powołań i pozdrawiam Was wszystkich!

P.S - przepraszam, że zrobiłam z tego opowiadanie, mam już chyba taki nawyk pisarski... :D Podziwiam tym, którym udało się przebrnąć do końca. :D

terestynkaa - 2014-10-29 15:40:14

Pięknie piszesz o swoim powołaniu :)
Dziękuję się za podzielenie się cząstką siebie :)

Wirydiana - 2014-10-29 20:04:51

Też dałam radę dotrzeć do końca :) mamy trochę wspólnego...dzięki za podzielenie się z nami swoim życie...

promemoria - 2014-11-13 23:32:45

o kurcze! Czadowa historia:) Niech Ci Pan błogosławi!

worldhotels-in.com https://www.worldhotels-in.com