Kasia K - 2009-05-29 23:04:23

Czy odczuwaliście kiedyś tęsknotę za Jezusem?
Ja jak byłam mała i nie mogłam przystąpić do Komunii św.,to miałam łzy w oczach :p,oczywiście nie chodziłam wtedy tak często do spowiedzi. Później mi przeszło,a od szkoły średniej,gdy bardziej zbliżyłam się do Jezusa, zaczęłam często chodzić do spowiedzi i do Komunii św., i teraz, gdy zgrzeszę a jestem na Eucharystii to czuję taką tęsknotę, to takie silne pragnienie,by znów być blisko Niego i przyjmować Go do serca.Szczegolnie odczułam to, po powrocie zza granicy,gdzie przez kawał czasu nie mogłam być na Mszy,a po powrocie trafiłam na adorację Najśw.Sakramentu :heart:,bo był 1wszy piątek mies.
Macie coś takiego? ;)

Promyczek dla Nieba:) - 2009-05-29 23:34:34

piękne świadectwo... :)
Ja też miałam taką tęsknotę za Jezusem, gdy duszę moją plamił grzech a bałam się iść do spowiedzi... przez ponad pół roku nie byłam wówczas u Komunii, ale gdy się odważyłam na spowiedź. Bóg dał mi siłę do walki z tym co we mnie słabe. Przetrwałam i wyszłam z opresji.. Cieszę się,że juz nie muszę tak tęsknić... Dzięki Ci za to Panie!

Kasia K - 2009-05-30 00:15:03

Dzięki Promyczku:-) 
Często tak jest,że im dłużej odkładamy spowiedź, tym trudniej jest do niej przystąpić,większy strach itd.,poprostu szatan robi wszystko,żeby odciągnąć od Pana Boga. Zauważyłam,że jeśli spowiadam się co np.miesiąc- jest ok.,ale jeśli odkładam spowiedź,to później niby na Mszy jest ta ogromna tęsknota,ale do spowiedzi już tak nie ciągnie,jest coraz trudniej i trzeba wtedy na prawdę się przełamać, bo szatan wykorzystuje chwile naszej słabości.

klaretynka - 2009-05-30 11:51:12

Podpisuję sie pod tym co napisałyście...
Sama tego wielokrotnie doświadczałam...
Pozdrawiam

Akurat - 2009-06-02 21:20:04

Ja też bardzo często odczuwam wielką tęsknotę za Jezusem...Kiedy jestem blisko Niego, odczuwam Jego dotyk na codziennej modlitwie- Jestem szczęśliwa, promieniuję radością:)Jezus mi daję siłę i nadzieję do życia. Ale bardzo często zły miesza mi z życiu i wtedy upadam. Dlaczego tak jest, że zawsze COŚ lub KTOŚ stoi na przeszkodzie do prawdziwego szczęścia?

szukajaca Boga - 2009-06-02 21:26:23

Po to abysmy mogli sie "ćwiczyć", walczyc o to szczęscie i móc je docenić...Zresztą Bóg najlepiej to wie :)

Kasia K - 2009-06-03 21:32:28

W Bogu wszystko ma sens :-). Nie zawsze odczuwamy Bożą obecność,miłość,ale Bóg patrzy na nas ciągle tak samo,z taką samą miłością,niezależnie od naszych uczuć. Bóg chce kształtować naszą wiarę,dlatego nie będzie ciągle karmił nas "mlekiem",wszystko ładnie pięknie...,ale właśnie czasem będzie się jakby "ukrywał",byśmy trwali mocno w wierze.

siostrzyczka - 2009-06-04 12:51:21

też zawsze staram się o tym myśleć... bo w przeciwnym razie byłoby ciężko pogodzić się z tą tęsknotą... ale wiem jakie to potem wspaniałe uczucie kiedy po odczuciu takiego braku doświadczy się potem Jego obecności, to to rekompensuje wszystklie wcześniejsze trudności... warto czekać...

Rita - 2009-07-06 21:26:16

ostatnio przez pewien czas nie przystępowałam do Komunii, ale i nie mogłam się przełamać, żeby pójść do spowiedzi... I przyglądając się ludziom, którzy podchodzili i przyjmowali Pana Jezusa zrobiło mi się jakoś tak smutno... ta msza święta była dla mnie taka... "niepełna", czegoś mi w niej brakowało... a właściwie to Kogoś...  I kiedy wczoraj wyspowiadałam się, poczułam radość: Panie Jezu, nareszcie do mnie przyjdziesz :) I wszystkie pieśni w kościele były takie jakby ułożone pod ten mój radosny nastrój ;) I warto było poczekać na takie spotkanie :)

Służebnica Pana - 2009-07-06 22:17:38

ja ostatnio też nie przyjmuję kumunii świętej i też odczuwam, że msza św. nie jest taka pełna, ale mam problem z przełamaniem się by pójść do spowiedzi, mój spowiednik odszedł z mojej parafii i trudno jest mi otworzyć się na nowego księdza. Chcę, a jednocześnie boję się. Ale muszę w końcu się przełamać choć będzie ciężko. ale wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia! :)

Akurat - 2009-07-06 22:28:44

Zgadzam sie ja też bardzo często odczuwam wielką tęsknotę za Jezusem. Jak to ja jestem bardzo zabiegana wszędzie mnie pełno i wszędzie chciałabym być. Ciaglę biegam i nie raz przez te zabieganie zapominam o Bożym swiecie. Często brakuje mi zatrzymania się, ciszy i trwania z Nim.

Akurat - 2009-07-06 23:44:46

Wystarczy tylko przy Nim być. On nas kocha pomino naszych upadków i nigdy nas nie upuszcza.Nie raz wydaje nam się, że Jezus nas opuśćił bo nic do nas nie mówi.Jezus jest jak dezodorat nie widzisz lecz czujesz. On na prawdę przychodzi i mówi tylko trzeba Go troszkę posłuchać i wsłuchać się w Jego głos.

Szukająca - 2009-07-13 13:08:50

Ja czasami bym się chciała tak po prostu przytulić... :)
A tego złego, jakbym tylko dorwała w swoje ręce, to bym mu pokazała, gdzie jego miejsce. Nie uważacie, że on jest niekulturalny, wprasza nam się, jak my go nie chcemy. Wkurza mnie tylko :P.

szukajaca Boga - 2009-07-13 13:52:26

hmm :D Szatan przychodzi zawsze ale zostaje za naszym przyzwoleniem. Ja raczej dziękuje Bogu za pokusy chociaz nie zawsze im sie opieram. \gdyby nie zly ja moglibysmy sie wykazac wiernością Panu?
Ja chciałabym być w Bogu i chciałabym aby On był we mnie...

Akurat - 2009-07-27 00:35:41

Wszędzie tam gdzie jest dobro musi wkrasc się ten zły:( Ja tego bardzo mocno doświadczam w moim życiu .Różnie bywał ale zawsze Bóg był u mnie na pierwszym miejscu. Zawsze miała swoje watości i przekonania do których dąże i z którymi trwam na dobre i na zle ( moi przyjaciele juz się o tym przekonali-ich wiara jest obojętna na Boga) Jestem takim pozytywnym świrem Bożym jak to ktoś ostatnio ujął:) Hmm.... zawsze kiedy ma się wydarzyć coś dobrego w miom życiu albo gdy nadchodzi jakiś dezydujący moment, wybór-ten zły zawsze musi namieszać mi w głowie:(

Szukająca - 2009-07-27 11:01:56

Bo właśnie w takich momentach najbardziej szatan świruje koło nas.

Nikola - 2009-09-25 21:05:45

Tęsknota za Panem, to dla mnie najtrudniejsza próba. Wiem, że On ze mną jest, choć Go nie czuję i nie mogę w pewien sposób z Nim być i tedy właśnie przychodzą pokusy, by zwątpić, zostawić Boga i w ogóle dać sobie spokój "bo On mnie olewa". Same te myśli, które wtedy mnie atakują są bolesne, a tu na dodatek brakuje mi Mistrza. Często w takich chwilach krzyczę do Niego, by mnie usłyszał, stoję tupię nogą i płaczę jak rozkapryszone dziecko, gdy mama nie chce wziąć go na ręce.
A jak wy sobie radzicie w takich chwilach?

Amelia - 2009-09-25 21:48:37

Wiecie co? Dziękuję, że jesteście!! :*:* Akurat wybieram się do spowiedzi, tzn, póki co, intensywnie o niej myślę;] Ale myślę też, że na myśleniu nie poprzestanę:) Wiem, że On jest na wyciągnięcie ręki, a nawet trudno mi się do Niego odezwać. Ech... Odnów mnie, Panie!
Kumpel powiedział mi ostatnio: "Nie przejmuj się, jutro będzie lepiej". Trzymam się więc tego:) Pozdrawiam Was wszystkich, Aniołki!

siostrzyczka - 2009-09-26 18:00:03

ja tez często tak mam że czuję się jak takie rozkapryszone dziecko krzyczące w sklepie do mamy "ja chcę tego lizaka"... tylko że "ja chcę Boga"... ale zazwyczja kończy się to tak że jestem taka rozdarta, krzyczę do Boga, nagle przypominają mi się wszystkie framgmenty z Pisma Świętego mówiące, że On będzie nade mną czuwał wytykam Mu to wszystko, wypominam, mówię że przecież mi się należy, że skoro wybrałam tą drogę powołania to jak powiedziała kiedyś nasz biskup mam prawo żądać od Boga pomocy i wsparcia... i kiedy tak już kotłują się we mnie te wszytskie emocje nagle wszytsko we mnie cichnie i dochodzę do wniosku że ja nie chcę tak naprawdę nic od Niego żądać... że ja pragnę być tak jak On: upaść pokornie i prosić... i wtedy zawsze nagle uświadamiam sobie jak On mnie kocha, skoro ja tak wiele rzeczy Mu zarzucam, krzyczę Mu w twarz,a on milczy i pokornie cierpliwie słucha... uzmysławiam sobie jaki On jest wspaniały... a wtedy do serca wraca taki ogromny pokój.... :heart:

Kasia K - 2009-09-26 22:55:13

Ja przez dłuższy czas nie odczuwałam obecności,bliskości Pana Boga,nawet po rekolekcjach, nie wiedziałam co się ze mną dzieje,co jest nie tak,że nie jest jak kiedyś,że nie czuję Jego młości. Pewna Siostra powiedziała mi,że to normalne,bo Bóg kształtuje wiarę,i nie będzie mnie ciągle karmił takim "mlekiem"- wszystko ładnie,pięknie...,ale ukrywa się,bym Go szukała,by moja wiara dojrzewała... Wtedy,gdy Go nie czujemy,gdy wydaje nam się,że jest daleko- On jest najbliżej nas i dlatego w takim stanie (bo wtedy przeważnie nie ma się chęci na rozmowę z Nim)powinniśmy się modlić.Mimo tego,że nam wydaje się,że Go nie ma i słabnie nasza chęć na modlitwę,Jezus jest bardzo blisko,tylko być może doświadcza nas,sprawdza naszą wiarę.

sanderka1000 - 2009-09-27 14:44:24

Będąc w takim stanie zawsze mam w głowie fragment Ewangelii kiedy to przez Maria Magdaleną stoi zmartwychwstały Jezus i pyta się jej co się stało, a ona odpowiada, że "Zabrano mego Pana i nie wiem gdzie Go położono". Rozmawiała z Jezusem, jednak myślała, że Go straciła, zgubiła.
Tak samo jest z każdym z nas: uważamy, że Jezus gdzieś się zgubił pośród naszej codzienności jednak On ciągle jest obok i czuwa niezależnie od tego, czo Go poznajemy, czy też nie.

odPasterza - 2009-10-25 08:30:10

Tak odnośnie tęsknoty...
Pewnie większość z was wie ,że byłam w Nazarecie i kiedy odeszłam to po jakimś czasie poczułam wielką pustkę,teraz wiem ,że była ona w kształcie Boga...
Jednak przez kilka mies doświadczałam takiej obojętności ze strony Jezusa ,że nie raz płakałam za Nim... choć nie łzami... Było strasznie ,przestałam sie modlić,pomijając krótkie akty strzeliste pt"Jezu tęsknie..."Ale bez skutku.Ta tęsknota nie pozwalała mi normalnie funkcjonować.I tak strasznie mi brakowało Jego obecności ,naszej relacji tak jak kiedyś...I wiecie co w tym wszystkim jest zadziwiające? To ,że pozwoliłam sama sobie myśleć o tym ,ze może jeszcze nie jest straconym Nazaret....To On wrócił.....................................................

sanderka1000 - 2009-10-25 14:49:26

Takie może małe doświadczenie, które zdobyłam na wczorajszym dniu skupienia w Wieżycy, gdzie byłam z moją wspólnotą:

Ostatnio przeżywam straszną tęsknotę za Panem pomimo tego, że często z Nim rozmawiam. Wczoraj zrobiliśmy sobie adorację jednak okazało się, że musimy ją gwałtowanie skończyć. Z jednaj strony byłam niezadowolona, bo czułam, że potrzebowałam tej adoracji, ale z drugiej strony było mi to na rękę, bo zbytnio nie mogłam się skupić. Pod wieczór kontynuowaliśmy tą adorację i z początku jakoś tak było "obojętnie", znowu dużo rozproszeń itp. Ale na koniec adoracji odmówiliśmy sobie nieszpory. Właśnie wtedy zaszła jakaś przemiana i strasznie mocno poczułam to, że Jezus rzeczywiście stoi przede mną. Ja osobiście mam coś takiego, że czuję jak ktoś np. stoi za mną itp. i tak samo czułam to, że On tam autentycznie stoi, a ja wymawiam te słowa zawarte w psalmach wprost do Niego.

To było niesamowite uczucie i taki dowód na to, że pomimo iż nie czuję Jego obecności teraz to nadejdzie w końcu taki czas, że odczuję w pełni Jego obecność :)

Rita - 2009-12-13 14:55:42

Chciałabym jeszcze coś napisać odnośnie tego tematu...
Teraz, w okresie adwentu, jakoś tak szczególny sposób czekam na Jezusa, który przychodzi na świat jako małe Dziecko... I to oczekiwanie przepełnione jest tęsknotą za Nim, ale w tej tęsknocie jest też dużo radości- jest to czekanie z radością na niezwykłe spotkanie- Jezus rodzi się dla mnie, by po raz kolejny narodzić się w moim sercu i czuję, że jest to szczególny czas w moim życiu...

naszepowolanie.pun.pl