Me@ - 2010-01-10 22:38:06

No tam, pytanie tyczy się przyjaźni szeroko rozumianej.
Ale pytanie w sondzie wolałam już zadać, bo patrząc na to co się dzieje na barce i tak po chwili zejdziemy na temat przyjaźni Duchownego z Kobietą.

Ale co wy sądzicie o przyjaźni kobiety z mężczyzną, czy taka w ogóle jest możliwa ?
A jak jest z przyjaźnią po między kobietami ?



Sorry nie wiedziałam co w sądzie wpisać w "opcje" i takie głupoty wpisałam ...
Wystarczy że na to pierwsze odpowiecie :)

Szukająca - 2010-01-11 07:19:35

Powiedźmy, że przyglądałam się dwóm przyjaźniom między kobietą, a mężczyzną. W oby dwóch 'parach' zrodziło się 'coś więcej'. Jedna para przestała się przyjaźnić (po 16lat), a druga para (po 19lat) nadal się przyjaźnią, ale chłopak wstąpił do Franciszkanów :). Myślę, że to naturalne, kiedy powstają jakieś uczucia, bo przecież jak się przyjaźnimy to się kochamy- jest coś takiego, jak miłość platoniczna, nie? Podałam wiek 'par', bo myślę, że to też ma znaczenie. Normalne, że inaczej myśli o tych sprawach szesnastolatek i dziewiętnastolatek, i jeszcze inaczej trzydziestolatek( to samo kobiety). Z wiekiem człowiek zaczyna trochę myśleć, a nie latać tylko za swoimi uczuciami. To na pewno gra rolę kiedy dziewczyna przyjaźni się z księdzem. Słyszałam, że dziewczyny lubią się podkochiwać w starszym mężczyznach. A więc taka dziewczyna patrząc tylko na swoje uczucia może zrobić coś głupiego. Oczywiście są wyjątki, kiedy kobieta zachowuje się gorzej od nastolatki. Najważniejsze w tym wszystkim jest mieć głowę na karku, żeby powiedzieć STOP jak jest coś nie tak. Z resztą uczucie nie jest złe, tylko czyny...

boza_tancerka - 2010-01-11 10:15:42

ja doświadczyłam takiej przyjaźni, ale była to przyjaźń na tamten czas potrzebna, potem tego ojca przenieśli, ja wstąpiłam do zakonu i nadal jesteśmy sobie bliscy, ale nie tak jak kiedyś, po prostu tak miało być, wtedy było to dla nas dobre. Widuję niestety przyjaźnie księży i kobiet przeradzające się w romans, myślę, że jeśli mówimy o prawdziwej definicji przyjaźni, czyli nie partykularnej, wtedy jest to zdrowe i nic złego się nie stanie.

Rita - 2010-01-11 11:57:24

Dobry temat.
Ale po kolei.
Przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa, chociaż często zdarza się tak, że w pewnym momencie któraś ze stron pragnie innej relacji... Jeśli obydwie strony mają takie pragnienie, to zaczyna rozwija się prawdziwa miłość i silny, trwały związek.  Sprawy komplikują się, gdy jedna osoba ,,coś więcej". Często jest tak, że w takim momencie przyjaźń rozpada się...

Przyjaźń między kapłanem a kobietą jest możliwa, ale trzeba być ostrożnym. Księża to też ludzie i... Zresztą, pewnie każdy z nas słyszał o tym, że jakiś ksiądz zrzucił sutannę dla kobiety. Co nie oznacza jednak, że wszyscy tak robią. Jeśli taka przyjaźń oparta jest na zaufaniu i wzajemnej modlitwie, to jest to piękne braterstwo dusz.  Poza tym, każdy z nas ma rozum i wolną wolę- kierowanie się jedynie emocjami to nie najlepszy pomysł, Uważam, że kiedy jedna ze stron czuje że jest blisko przekroczenia pewnej granicy, powinna się wycofać- myślę czasem lepiej jest uciec.
Zresztą, nie byłam nigdy w jakichś większych relacjach z księżmi, więc to tylko takie moje zdanie...

I zrodziło się we mnie takie pytanie (może trochę nie do tematu, ale... ;) )...
Mówi się o tym, ze najpierw jest ta przyjaźń, potem może się przerodzić w coś więcej... A odwrotnie? Najpierw zakochanie, zauroczenie, a później przyjaźń? Wiem, że przyjaźń to też miłość, ale wiecie, o co mi chodzi... O tworzenie związków między kobietą a mężczyzną (tak ogólnie, nie chodzi mi o relacje ksiądz-kobieta) Czy przyjaźń może być takim substytutem takiej poważniejszej relacji?

(Mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodzi bo jakoś tak mętne to moje tłumaczenie... :) )

Szukająca - 2010-01-11 14:45:08

Może chyba tak być, że to zauroczenie będzie takim środkiem napędowym, ale po czasie gaśnie, wtedy zaczyna się myśleć i przyjaźń jak najbardziej może z tego wyjść :D.

Me@ - 2010-01-11 15:15:17

Macie racje :):)
W sumie to chociaż Wy potraficie z pełną kultura o tym dyskutować :)
Przyjaźń pomiędzy przeciwnymi płciami jest trudna, ale wydaje mi się że warta wysiłku :)

Co do pytania :)
Oczywiście może być tak, ze spodoba Ci się np. chłopak i będziesz dość długo nim zauroczona, ale nie daj Boże nie wyjdzie, nie będziecie razem, ale jest wielka szansa na przyjaźń :) I wydaje mi się że wtedy przyjaźń pełną, bez obaw :)

Elcia - 2010-01-11 17:50:16

Przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest jak najbardziej możliwa, tylko nie zapominajmy, że dzieli nas ta granica.
Być przyjacielem to być pomocą dla drugiego człowieka. Więc na pytanie czy między księdzem a kobietą może zaistnieć przyjaźń? Mówię jak najbardziej tak ;) Mam przyjaciela, którego poznałam jako kleryka zaprzyjaźniliśmy się. Jest od roku księdzem i wyjechał na misje. Mam też duży kontakt z innymi księżmi i wiem że maja przyjaciółki. Pamiętajmy tylko, że łączy nas przyjaźń a wszystko będzie dobrze.

Veronika - 2010-01-11 20:15:25

Ja się powtórzę ;) Przyjaźń między kapłanem a kobietą jest możliwa.
Sama mam przyjaciela,którego poznałam jako kleryka 3 roku,a od roku prawie jest kapłanem oraz drugiego,którego poznałam kiedy był na 1 roku,aktualnie jest na 4. Najważniejsze w takiej przyjaźni jest zaufanie do siebie nawzajem,że jest to tylko i wyłącznie czysta przyjaźń oraz wzajemna modlitwa za siebie. ;)

Rita - 2010-01-16 18:05:50

Z pewnością przyjaźń z facetem to trochę co innego niż z kobietą- ale jest to bardzo ciekawe doświadczenie i rzeczywiście, warto włożyć w nią trochę wysiłku, bo często jest tak, że jest silniejsza niż przyjaźń między kobietami, sama miałam "przyjaciółki", ale porozchodziłyśmy się i ta przyjaźń gdzieś sie ulotniła... A z niektórymi chłopakami (mimo, że też się porozchodziliśmy po świecie) do dziś utrzymuję kontakt, wiem, że mogę liczyć na pomoc z ich strony, gdyby coś się działo

Modlitwa to podstawa- staram pamiętać się o ludziach, którym coś zawdzięczam, którzy pojawili się, gdy wszyscy inni "przyjaciele" zniknęli, którzy są se mną w różnych momentach mojego życia... Wierzę że Bóg specjalnie "przysyła" mi daną osobę, bym dzięki niej coś zrozumiała, abym się czegoś od niej nauczyła...

Ostatnio natknęłam się na myśl kardynała Stefana Wyszyńskiego:
Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi.

Trochę się zastanawiam nad tym zdaniem i jakoś nie mogę go przełknąć... O ile pierwsza część jest oczywista, o tyle druga dała mi do myślenia i zaczęłam się zastanawiać, jakie ja budzę uczucia w innych... I wydaje mi sie, że jednak nie zawsze mogę brać odpowiedzialność za to, jakie uczucia budzę w innych...

olala - 2010-01-24 11:02:15

Temat z Barki widzę :D
Moim zdaniem przyjaźń między chłopakiem, a dziewczyną jakaś jest, ale prędzej czy później przerodzi się w coś większego...
A przyjaźń z kapłanem... hm.. wydaję mi się, że z tym trzeba niezwykle uważać... Chłop zawsze będzie chłopem chyba, że zmieni płeć.

Rita - 2010-01-24 16:15:23

olala napisał:

Chłop zawsze będzie chłopem chyba, że zmieni płeć.

I wtedy już nie będzie chłopem ;)

Rzeczywiście, często jest tak, ze taka przyjaźń może byc początkiem czegoś głębszego...
I jeśli druga osoba czuje to samo to pięknie... Ale jeśli nie to jest to prawdziwa próba przyjaźni...

Szukająca - 2010-01-31 11:57:48

Rita napisał:

olala napisał:

Chłop zawsze będzie chłopem chyba, że zmieni płeć.

I wtedy już nie będzie chłopem ;)

Rzeczywiście, często jest tak, ze taka przyjaźń może byc początkiem czegoś głębszego...
I jeśli druga osoba czuje to samo to pięknie... Ale jeśli nie to jest to prawdziwa próba przyjaźni...

Ale jeżeli "te" uczucia zaczynają towarzyszyć w przyjaźni z kapłanem, to już chyba nie jest tak kolorowo i pięknie.

Me@ - 2010-01-31 18:52:03

Hmmmm ....
U mnie w parafii jest diakon, którego poznałam z trzy/cztery lata temu. Na pielgrzymkach rozmawialiśmy, gdzieś tam paręnaście dłuższych e-maili wymieniliśmy i tyle. I kiedy przyszedł do parafii, po prawie miesiącu praktyki podszedł do mnie po mszy i porozmawialiśmy chwilę, stwierdzając że muszę przybyć na jego święcenia. Wczoraj spotkałam go na naszym lodowisku, i jak przedstawił mnie swojego koledze jako przyjaciółkę, nie wiedziałam co mam powiedzieć. A tym bardziej jak się zachować.
Teraz, wiem że nie muszę się bać tego samego określenia względem niego. Ale muszę dużo się modlić.
Ale jak to stwierdził jeden z wykładowców PWT, ks. Liszka " Modlitwa, niszczy życie duchowe człowieka " - masakra :)

Veronika - 2010-02-01 23:13:37

Hm..Wiele z was odbiera posty i  przyjaźń w temacie na tym,że może nie daj Boże z tego wyniknąć jakieś nieszczęście w postaci zakochania etc. Ale przecież przyjaźń jest jednym z ludzkich odruchów,kapłan jest kapłanem,ale również człowiekiem zwyczajnym,ludzkim,który potrzebuje także rozmowy,czy zwykłego pójścia "na piwo",więc moim zdaniem nie warto szukać dziury tam,gdzie jej nie ma i nie wyszukiwać tylko tych momentów,kiedy przyjaźń przerodzi się w uczucie,bo takich przypadków to za wiele nie ma,jeśli ktoś jest rozsądny. ;) Koniec. ;)

Szukająca - 2010-02-02 08:39:48

Veronika zgadzam się w 100%- jeśli ktoś jest rozsądny! :)
Też się zastanawiałam nad tym:
" Modlitwa, niszczy życie duchowe człowieka " ?

Śliwka - 2010-02-03 22:53:19

a poza tym przecież nie jest tak, że każdy się każdemu podoba ;) tak zwyczajnie... ;)

a ja zdanie z modlitwą rozumiem jako takie mocno prowokacyjne ;) tzn, że modlitwa- nasze spotkanie z ogiem często niszczy nasze życie duchowe- albo może nasze o nim wyobrażenie, albo po prostu to co budujemy sobie w nim... ale niszczy po to, żeby budować... to podobne do tego co ja kiedyś słyszałam, że modlitwa może być czymś bardzo niebezpicznym... właśnie tak to rozumiem... że Bog po prostu potrafi wywrócić życie do góry nogami włącznie z naszym często ułożonym , " wystuiwowanym", " ugrzecznionym" zyciem duchowym... bo wejście z Bogiem w racje to nie jest wcale taka " wygodna" i zawsze " przyjemna" sprawa...

Me@ - 2010-02-10 12:16:54

Co do słów księdza Liszki, jest on dość specyficznym człowiekiem. Więc jego "filozofia" jest warta nowego programu " śmiechu warte" ...
Czy ja wiem, czy robimy z igły widły ... Może i tak. Ale wydaje mi się, ze przyjaźń między kapłanem a kobietą, jest w szczególności narażona na pokusy. A jedną z pokus jest zakochanie się ...

sanderka1000 - 2010-02-10 22:58:48

Veronika napisał:

kapłan jest kapłanem,ale również człowiekiem zwyczajnym,ludzkim,który potrzebuje także rozmowy,czy zwykłego pójścia "na piwo"

Osobiście bardzo często doświadczam tej 'ludzkości' kapłana. Zdarzają się takie sytuacje, kiedy idziemy razem na pizzę, do herbaciarni czy gdzieś tam na spacer. Jednak wiemy, że możemy sobie na to pozwolić, ponieważ każdy z nas ma swój umiar, wie jak ma się zachować i co do niego należy.
Nic takiej relacji nie grozi, jeżeli każdy z nas zna swoje miejsce i wie, co robi.

Veronika - 2010-02-10 23:06:02

No i właśnie o to kaman ;) Ja mam wielu znajomych wśród kleryków,księży i podobne sytuację jak koleżanka powyżej :)
Zakochanie,zakochaniem,ale no już bez przesady chyba każdy zna swój umiar i wie do jakiego stopnia jest to przyjaźń,a jeśli jest w sytuacji,która może przerodzić się w zakochanie to wtedy najzwyczajniej w świecie się usuwa z pola widzenia. Ja myślę,że dobrze było o tym wspomnieć,ale teraz ciągle wydaje mi się,że zataczamy jakieś błędne koło..
Bo skoro 1) Mam przyjaciela księdza 2)mam go nie od miesiąca,a od kilku lat to chyba mogę go nazwać przyjacielem i zachować się jak przyjaciel przez zwyczajne gesty-ja np.gdy ten owy przyjaciel mnie przytuli jak swoją własną siostrę w sytuacji,gdy naprawdę czuję się źle lub porozmawia ze mną czuje się umocniona i szczęśliwa. 3)Mam świadomość modlitwy i tego,że jest On zakochany w Jezusie,a nie [tfuu!] On we mnie albo ja w Nim. 4)Mam najpiękniejszą przyjaźń jaka może się zdarzyć i ją pielęgnuję. I mam też wtedy tą świadomość,że zarówno z prywatnym jak i z duchowym problemem mogę iść do owej osoby jako do człowieka lub co najpiękniejsze do kapłana

Me@ - 2010-02-11 08:13:27

Wiecie co ....
Mam wrażenie, że stawiacie wszystko w jednym świetle ... hulaj dusza diabła nie ma ... a gów** prawda !
Kapłani, siostry zakonne jednak częściej mają odczynienia z pokusami ze strony złego ... ale dla was to chyba jest coś chorego. Bo uważacie, że nic nikomu nie grozi, ok ! macie trochę racji.
Ale spróbujcie zaprzyjaźnić się z kapłanem, nie modląc się za niego. Nie wierzę, aby po parunastu miesiącach nic w nim nie zaczęło się rodzić ! Chyba ze wiele czasu spędziłam z wujkiem ( rektorem ) w seminarium, i za wiele widziałam. Ale też często same rekolekcje, a na których jest kapłan i jego przyjaciółka ( chodź to dziwnie brzmi ) nie widziałyście nigdy reakcji pozostałych dziewczyn ? albo i lepiej, bo swojej po pewnym czasie ??

Veronika - 2010-02-11 17:13:12

Me@ napisał:

Wiecie co ....
Mam wrażenie, że stawiacie wszystko w jednym świetle ... hulaj dusza diabła nie ma ... a gów** prawda !
Kapłani, siostry zakonne jednak częściej mają odczynienia z pokusami ze strony złego ... ale dla was to chyba jest coś chorego. Bo uważacie, że nic nikomu nie grozi, ok ! macie trochę racji.Ale spróbujcie zaprzyjaźnić się z kapłanem, nie modląc się za niego.

Nikt w takim świetle tego nie stawia. Znaczy ja przynajmniej. Jasne,że to właśnie osoby duchowne są narażone na pokusy,dlatego nigdy nie pozwoliłabym na sytuację dwuznaczną.Zresztą to chyba nie dla mnie. Zresztą powtórzę się,ale np. sutanna chyba jednak do czegoś zobowiązuje,czy habit. ;) O modlitwie to ja mówię od początku i owszem zgadzam się całkowicie z tym,że trzeba się modlić za siebie.
Ale naprawdę wydaje mi się,że nie można za każdym swoim ruchem zastanawiać się czy tak powinno być i czy ,aby na pewno zrobiłam dobrze,bo można popaść w skrajność.

Me@ napisał:

Ale też często same rekolekcje, a na których jest kapłan i jego przyjaciółka ( chodź to dziwnie brzmi ) nie widziałyście nigdy reakcji pozostałych dziewczyn ? albo i lepiej, bo swojej po pewnym czasie ??

Na to pytanie nie odpowiem,bo nie byłam nigdy ze znajomymi księżmi,klerykami etc na rekolekcjach.
Nie mniej uważam,że w tym wypadku masz rację,co do reakcji dziewczyn w owej sytuacji
Ewentualnie z siostrą zakonną bywam na rekolekcjach,która jest bliska mi,ale to chyba się nie liczy. :P

sanderka1000 - 2010-02-11 17:29:33

Podzielam w 100% Veronikę ;)

Me@ - 2010-02-11 17:52:26

Chodziło mi o to, ze niektóre dziewczyny uważają ze pokus w ogóle nie ma ...
Ja miałam okazje być z przyjacielem na rekolekcjach, trwały tydzień czasu. Ale już trzeciego dnia chciałam wracać do domu, bo dziwnie się tam czułam. Po mimo ze mówiłam do niego przez "ksiądz" to niektórym nie podobało się że np. koło mnie usiadł na obiedzie, czy dlatego ze mnie wziął jako przykład na kazaniu, mówiąc ze się znamy dłużej i że chce pokazać coś na naszym przykładzie ... masakra !

Veronika - 2010-02-11 22:05:23

No widzisz Ty masz właśnie takie doświadczenia z rekolekcji.
Ja jedynie jaki mogę przykład podać to pielgrzymka. Z moim bliskim przyjacielem kapłanem właściwie wtedy widzimy się tylko i wyłącznie na Mszach,gdzie łączą się wszystkie grupy,bo idziemy w dwóch różnych grupach i przez moment myślałam,aby to zmienić,ale chyba uważam,że tak jest lepiej. A drugi mój(mogę to teraz po 3 latach z odpowiedzialnością całą powiedzieć) przyjaciel idzie w naszej grupie,bo właściwie dzięki temu się poznaliśmy ;) Ale tam to raczej spędzamy czas wszyscy razem,no oczywiście są chwile,gdy chcemy porozmawiać sami,ale to wtedy można po prostu iść za tablicą kończącą grupę lub na postoju usiąść w gąszczu trawy z dala od ludzi np. ;) Nie doświadczyłam nigdy  takie czegoś właśnie jak Ty,że znamy się dłużej to podam na przykładzie..Z jednej strony to na pewno jest miłe w pewnym sensie,choć z drugiej strony-dziewczyny,których się nie zna i odwrotnie.Różne poglądy wtedy mogą na to być.

sanderka1000 - 2010-02-19 15:52:36

Co do tego środowiska 'oglądającego' i otaczającego taką przyjaźń: we własnej wspólnocie doświadczałam i doświadczam tego, że inni się dziwnie patrzą i zwą 'VIPami' - "bo ty z nim więcej przebywasz", "bo on tobie na pewno odpisze, a mi nie", "weź ty się go spytaj bo on cie lubi".

Wiadomo, że taka osoba narażona jest na pokusy, z resztą każdy z nas jest na nie narażony - ale ja jeszcze raz powtarzam: jeżeli jest się w pełni świadomym tego, co się robi i tego, na co można sobie pozwolić to sądzę, że ta relacja będzie 'zdrowa' i każdą pokusę będzie można pokonać.

sanderka1000 - 2010-03-23 21:24:41

http://www.piosik.net/index.php?option= … &Itemid=11

Warto poczytać ;) Chwilami takie dziwne, ale dużo fajnych zdań napisane ;)

Gaudia - 2010-05-05 12:50:10

Rita napisała:

Ostatnio natknęłam się na myśl kardynała Stefana Wyszyńskiego:
Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi.

Wydaje mi sie, że jednak nie zawsze mogę brać odpowiedzialność za to, jakie uczucia budzę w innych...

Myślę, że kardynał Wyszyński miał na myśli sytuacje, w których świadomie budzimy w kimś jakieś uczucia, np. pożądanie, zazdrość, gniew. Chyba nie muszę podawać żadnych przykładów na dowód, bo każdy wie, że są ludzie specjalnie prowokujący u innych te uczucia. I właśnie za to jesteśmy odpowiedzialni. Ale jeśli np. ubieramy się skromnie, tak samo zachowujemy się, a mimo to w kimś budzi się pożądanie - za to już nie odpowiadamy, choć jeśli to zauważymy - najlepiej jest się wtedy odsunąć od tej osoby na jakiś czas. Chodzi o to, aby starać się zauważać reakcje innych na nas i jeśli zauważymy coś niepokojącego - próbować zrobić coś, co mogłoby to zmienić :)
Uważam, że przy czytaniu takich tekstów potrzeba dużo rozwagi, rozeznania i modlitwy, aby nie przyjąć tego jako jakieś herezje, które nie są możliwe do zrealizowania w codziennym życiu :) Choć nie chcę, aby to zabrzmiało jakbym pozjadała wszystkie rozumy. Też mam czasem wątpliwości co do różnych słów świętych lub doktorów Kościoła. Ale wtedy po prostu zamiast unosić się gniewem, który często się we mnie rodzi, pytać: "Jak to?! Urwał/a się z księżyca?! Tego nie da się wprowadzić w życie!" lepiej uklęknąć przed Najświętszym Sakramentem, prosić o uwolnienie od swoich ludzkich przemyśleń i o Światło Ducha Świętego, którego On nam na pewno udzieli :)

Boży_wariat - 2010-05-05 18:11:45

Gaudia przepięknie to ujęłaś :) nic dodać nic ująć :)

nisia - 2010-05-18 20:30:36

Po mojemu:

1. Przyjaźń jest możliwa, ale ostrożność jest KONIECZNA!
2. Ostrożność jest konieczna, bo może się zrodzić pokusa, a nie MIŁOŚĆ ( kobieta<->mężczyzna). Pan Bóg, na taką miłość między osobami duchownymi nie dozwala. Może to być miłość: ojciec i córka duchowna.
3. Wiem, jaka piękna potrafi być przyjaźń, gdy się ją pielęgnuje (modlitwa nade wszystko!) i wiem, jak bardzo można się upodlić będąc zapatrzonym w siebie, dbając o siebie i swoje 'zachcianki'. WIEM!

Bóg czuwa ! :)

blue sky - 2010-10-21 16:22:37

Witajcie! Dawno już tu nikt nie zaglądał i może już nikt tego nie czyta, niemniej jednak chciałabym napisać parę słów.Mianowicie,tak sobie myślę,że w życiu,tym naszym świeckim,przyjażń między kobietą,a mężczyzną na dłuższą metę nie jest możliwa.Z czasem któraś z osób zaczyna oczekiwać czegoś więcej,lub też pojawiają się myśli.pragnienia,których być nie powinno.Jeśli natomiast chodzi o księży,czy ojców,to myślę i mam nadzieję ,iż to oni są bardziej powściągliwi i dlatego młode dziewczęta z różnego rodzaju wspólnot,a także i my dorosłe kobiety nie mamy odwagi niszczyć ich powołania.Powinnyśmy się za nich modlić,o ich wytrwałość i Boże błogosławieństwo,bo tylko tyle możemy im dać.Szczerze podziwiam(i tu kilka słów do Sanderki) deklarację tej dziewczyny i jeśli naprawdę jest tak jak pisze ,to gratuluję.Dla mnie ,jako parafianki tego samego Sanktuarium i dla mojej małej (2+1)rodzinki ojciec (...)jest przede wszystkim ''pięknym człowiekiem'',którego uwielbiają dzieci,potrafi swym prostym ludzkim  kazaniem dotrzeć do serc i dusz ich rodziców.Można by,jeszcze wiele napisać,ale odważyłam się na tylko tyle.Modlę się za wszystkich naszych ojców,a także za ich przyjażnie.Wszystkim,kobietom,oraz dziewczętom życzę,aby taka przyjażń,jeśli jest,była naprawdę czysta!!! POWODZENIA.

Emilia - 2010-10-21 16:55:55

Jak jest "prawdziwy" Duchowny, to czemu nie... :D
Ja mam Kierownika Duchowego, ale poza konfesjonałem i Caritasem, nieraz idę do Niego i gadamy na własne tematy... Raz o powołaniu, raz o jakiś uroczystościach co w parafii się szykują... Po prostu luźna rozmowa. :)
Jak Kapłan jest porządny to przyjaźń jest dobra, ale oczywiście Ty też musisz mieć tą świadomość, że to Kapłan... ;) Żeby ta przyjaźń nie zaszła dalej... Bo to się dla was źle skończy. :P

blue sky - 2010-10-22 11:40:16

Witam ponownie.Ogólnie uważam ,że osoby duchowne mają ciężkie życie w naszym społeczeństwie.Poglądy,także i moich rówieśników na temat księży są powiedziała bym głęboko niesprawiedliwe.Czytałam wiele artykułów i historii(często wyssanych z palca)o miłości,która nie powinna się zdarzyć.Dlatego właśnie natknęłam się na to,myślę dość uczciwe i normalne forum.Uwierzcie mi,ludzie potrafią wypisywać takie bzdury,które mnie jako katolika często obrażają.Nie twierdzę,że nie ma problemu,ale nie jesteśmy od  osądzania czyjegoś życia.Oglądam program"Religia Tv''i tam niedawno Szymon Hołownia powiedział,że najgorszą rzeczą,jaką możemy zrobić księdzu,to skazać go na samotność.Mówił,co prawda,o małych parafiach,gdzieś na wsi,gdzie jest tylko on sam,ewentualnie proboszcz lub wikary.Ma to wynikać właśnie z tego,naszego podejścia.Ja sama zostałam tak wychowana,że ksiądz,to ktoś nietykalny,ktoś inny z kim dzisiaj nie umię lub boję się porozmawiać.Zwykłe pójście do kancelarii,zamówienie mszy  jest dla mnie nie lada wyczynem.Kończąc już ,chcę napisać iż wyjście z duchownym do restauracji,nie jest niczym złym i chciałabym,aby nasze społeczeństwo nie wyobcowywało księży,bo to przecież też są ludzie.

salli - 2011-04-05 18:32:54

hmm... dobry temat wpadłam na niego przypatkiem, ale także się wypowiem.
Moim zdaniem przyjazń miedzy ksiedzem a kobieto jest możliwa, poniewarz mam też takiego Ksiedza-przyjaciela. Poznałam go gdy był jeszcze w seminarium, chyba na 3 roku. To było przypatkowe, uczył mnie grać na gitarze. No ale było tak, że przy nauce dużo rozmawialiśmy na rózne tematy. Miałam wtedy krysys wiary i problemów masa była też. Dużo mi pomógł wtedy, zaledwiem uczył mnie 2-3 miesiące. Od tamtej pory dalej się przyjażnimy. Gdy mam problem do niego sie zwracam i na odwród. Jest teraz wikariuszem od pprawie roku i ma  kawek od mnie (jakies 45 min samochodem do mnie) ale przyjechał kiedy potrzebowałam pomocy. Piszemy sobie sms, dzwonimy i jak widac można przyjaznic się z księdzem.



A co do kumplowania przyjacielskiego z chłopakiem, meszczyzno mozna. Mam od 4 lat przyjaciela takiego i sie dogadujemy zawsze. Pomaga mi ze wszystkim i ja mu tez. Więc mozna sie przyjaznic ze wszystkimi nie patrząc na wiek, płeć, czy sutanne.

dzidziuś - 2011-04-05 19:15:22

Fajna musi być taka przyjaźń z księdzem, bo uważam, że jest możliwa, ale trzeba ją szczególnie pielęgnować. Ze świeckim chłopakiem wydaje mi się łatwiejsza, bo trudniej przekroczyć chyba tą granicę przyjaźni.

salli - 2011-04-05 20:35:41

ja dziekuje ciągle Bogu za niego i prosze aby mi sie nic z nią nie stało

salli - 2011-04-06 14:17:13

wiem tak było z moja kupelo zakochała sie w kleryku który był na 4 roku, naszczeście to już stara historia. Powiem tylko że ten kleryk tylko z nia rozmawiał, tak jak ze mno czy z innymi dziewczynami.

nisia - 2011-04-06 16:21:43

Trzeba uważać, by kapłan nie poświęcał więcej czasu mi, niż Bogu (smsy, telefony, spotkania- to zajmuje sporo czasu), może to stać się świętokradztwem- bowiem kapłan jest 'poświęcony Bogu'.
Lepiej w porę się ogarnąć i zachwycić się Jezusem, a nie Jego sługą.

salli - 2011-04-08 17:11:52

Nigdy tak nie myślalm że zabire zadużo czasu. Dzieki że to napisałaś:*. Nie piszemy dużo że sobo raz bądz2 razy na tydizen bo Adam jest zabiegany- TO JAK TAK MYSLE, wiec żdko do niego pisze, acahyba wcześniej było cześciej, ale był jeszcze klerykiem. A co do czasu sama niechce mu zajmowac duzo czasu, bo jest wikariusze, wiec ma obowiąski pewnie jakies. Dziękuje :*

nisia - 2011-04-08 19:30:51

salli napisał:

Nigdy tak nie myślalm że zabire zadużo czasu. Dzieki że to napisałaś:*. Nie piszemy dużo że sobo raz bądz2 razy na tydizen bo Adam jest zabiegany- TO JAK TAK MYSLE, wiec żdko do niego pisze, acahyba wcześniej było cześciej, ale był jeszcze klerykiem. A co do czasu sama niechce mu zajmowac duzo czasu, bo jest wikariusze, wiec ma obowiąski pewnie jakies. Dziękuje :*

Sali! Po pierwsze- czytaj to co napisałaś i poprawiaj chociaż literówki (jeśli błędy tak trudno, bądź nie znasz pisowni..), przez szacunek dla tych, którzy to będą czytać. Jeżeli poznałaś go, gdy był jeszcze z seminarium, to rzeczywiście trudno wymagać mówienia na 'ksiądz', ale w innych znajomościach z duchownymi pamiętaj o tym. (to także pomoc dla nich- przypomnienie KIM SĄ, i że nie są byle kim, a KAPŁANAMI Jezusa Chrystusa ;))
Jeżeli piszesz, że 'pewnie ma jakieś obowiązki', to chyba muszę Cie nieco uświadomić. Ma obowiązki, i to nie 'jakieś', ale bardzo ważne i powierzone mu zostały różne zadania, musi zatem być za nie odpowiedzialny. Jeżeli Ty nie wiesz, czy on ma obowiązki, czy nie i jakie to cóż to za przyjaźń? Przyjaźń z kapłanem powinna polegać głównie (jeśli w ogóle ma już miejsce), na modlitwie za siebie nawzajem- za swoje obowiązki, funkcje, zadania, za wytrwałość w stanie do jakiego Bóg nas powołał. Także, jeśli to możliwe, to pomoc, zależnie od potrzeb (ale to już niekoniecznie i raczej w bardzo dojrzałej przyjaźni). Trudno o niej mówić w Twojej sytuacji. Tym jest miłość bliźniego - modlitwą i pomocą drugiemu, także obecnością.

PAX!

salli - 2011-04-08 20:21:26

Nisia mam dyslekcje, trudno mi poprostu tak pisać bezbłednie jak byś sobie tego życzysz. Mam szacunek dla wszystkich, dlatego moim zdaniem nie ważne w jaki sposób to jest napisane tylko co zawiera poszczególny post. Jak poznalam go to był chyba na 3 roku, więc nie mowie do niego "proszę księdza"-głupio mi by było, poniewasz wiem że niechciałby tego. Mam dużo znajomych wśród księży i kleryków. Nie którzy mówią mi żeby moic do nich po imieniu, ale nie zawsze tak się da. Wiem kim są i nie trzeba mi o tym przypominać, poniewasz nie ważne jak się do nich zwracasz ważne żeby okazac im szcunek- tak jak karzdemu człowiekowi. Wiem że ma obowiązki, dlatego nie rozmawiamy tak czesto. Nie lubię jak ktoś mnie ocenia pochopnie. Wiem co to jest przyjaśń, wiem na czym polega. Moim zdaniem przyjaśń miedzy kobieto, a kapłanem nie powinna polegać wyłącznie na modlitwie, chodz modlenie sie za siebię nawzajem jest konieczne. Przyjaśń z kapłanem powinna sie opierac na szczerej rozmowie. Bóg nie tylko powołuje nas na ksieży, zakonice, męży czy żony, ale także na dobrego przyjaciela, który nam pomożę. I tu mi się nasówa moj ulubiny aforyzm o przyjaśni "Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać". Ja rozumiem go tak że przyjaciel powinien pomagać-jeżeli to prawdziwy przyjaciel. Przyjaciel wie kiedy potrzebna jest pomoc. "Trudno o niej mówić w Twojej sytuacji."- jakiej syutułacji mowisz? Ja wiem w jakiej sytułacji się znajduje, wiem że kiedyś sie pozbieram, ale takie słowa jak twoje znów prze znie idę w dól, cofam sie. Bo myśle sobię żę coś innego myślisz niż ja pisżąć tamten post. " Tym jest miłość bliźniego - modlitwą i pomocą drugiemu, także obecnością."- właśnie obecnośccią dlatego wystarczy mi dobre słowo od Nieg, gdy mi jest smutno, pomaga mi. Nie mósi przyjeżdzać, wystarczy że napisze mi sms i lepij mi na sercu. Ale tak modle sie o niego czesto, takżę dziekuje Bogu za jego obecność.

A tak odbijąjąc od tematu to moje pseudo piszę sie SALLI, nie lubie jak ktoś go zmienia(nawet jedno literke), poniewasz to moi przyjaciele tak mnie nazywają, z powodu jakiegoś.
Pozdrawiam :)

nisia - 2011-04-08 21:32:02

W Twojej sytuacji- skoro piszesz, że 'pewnie ma jakieś obowiązki', jeśli nie znasz codzienności swojego przyjaciela, to trudno mówić o przyjaźni. Mimo wszystko zalecam ostrożność, bo jesteś bardzo pochłonięta tymi księżowskimi znajomościami. Skup się na Bogu, a nie na Jego sługach.
I MODLITWA PRZEDE WSZYSTKIM! Nigdy jej nie zastępuj 'dobrym słowem, smsem, obecnością'. Bo Bóg jest Bogiem zazdrosnym ;]

pax

salli - 2011-04-08 21:53:06

wiem jakie ma obowiąski ale nie zawsze wiem co w danym momecie robi. Skupiam sie na Bogu jak nigdy przetem On jest przedewskimw karzej rzeczy któro robie. Prosze Cie mów do mnie takich rzeczy bo włacza mi sie takie coś jak kiedyś, ze boje się coś powiedzieć, bo może zabolic Ciebie, tak jak twoje słowa mnie bolą. Nie jestem pochłonieta. Ty masz chba jakąś opsesje na tym pukcie. Może miałaś jakiegoś ksiedza-przyjaciela? Może dlatego dajesz mi wskażówki. Dziękuje za zalecenia, ale mi są raczej nie potrzebne, bo wiem co to przyjaśń i jak sie powinnam zachowywać. Strasznie mnie to boli ze tak piszesz, naPRAWDE. Aż mi  sie płakac zachciało po słowach " to trudno mówić o przyjaźni." Znam go długo wiem że jest jedym z najleprzych przyjaciół jakich miała. Codzienie Bogu dziekuje za niego. Prosze nie rób mi uwag pod takim ...
Brak mi słów. Rozumiem, jesteś starsza, może bardziej doświaczona, ale mnie ranisz.Nie wiem kiedy wejde na forum. Pozadrawiam wszystkich pa:*

nick - 2011-04-08 21:59:47

Dziewczęta :D  proszę o spokój  i podanie sobie rąk na zgodę ;P


PS:  a tak tylko napisze ,  PAX czyli  Pokój  , jak to piszemy to sami też stosujmy się do tego

pozdrawiam:)

Lusi - 2011-04-08 22:01:52

Wybaczcie że dorzucę swoje dwa grosze może nie w temacie ale jako spostrzeżenia... Forum jest miejsce gdzie wyrażamy swoje opinie i odczucia ale nie OCENIAMY. Nikt nie jest idealny i też nikt nie ma prawa po kilku wypowiedziach stwarzać portret psychologiczny i  publicznie go przedstawiać... coś nie tak... ( a tak nawiasem mówiąc bardzo pięknie słowo "pax"- pokój komponuje sie z treścią wypowiedzi dość kąśliwej- gratuluję wyczucia ) Mój post nie ma na celu bronienie nikogo tylko zwrócenie uwagi na podstawowe normy budowania wypowiedzi ale i relacji miedzyludzkich...

A teraz coś w temacie- przyjaźń to wielki skarb i nie sposób jej zmierzyć czy zdefiniować, to że na codzień nie ma się kontaktu z daną osobą nie świadczy o tym że przyjaźń wygasa- to coś wiele większego. Możemy nie wiedzieć co ta druga osoba robi ale w sposób sobie właściwy darzyć ją Miłością .
Zgadza sie modlitwa to cenny dar - najcenniejszy bo co możemy dać drugiemu człowiekowi jeśli nie najpiękniejszy prezent modlitwę i ofiarę Komunii Świętej...

salli - 2011-04-09 10:22:27

Wiec weszłam nie wytrzymałam zbyt długo :( . Chce Cię przeprosić Nisia. Możę masz trochę racji w tym co piszesz, ale nie raz piszesz za dużo i to może ranic ludzi. Mnie zraniło i to bardzo. Popłakał sie ale pomyślałam, modliłam się żeby Bóg dał mi rozwiązanie na ten problem, dał mi dlatego tu jestem i Cie przepraszam. Bóg kazał wybaczać, najwet najgorsze rany które zadali je ludzie. Wiem że ja nie jestem bez winny, ale ja jestem wybuchowo- próbuje się uczyć zeby czsam "ugryść sie za język", ale to jest trudne. Wiec dlatego przepraszam Cie za to. Proszę cie na przyszłośc nie oceniaj mnie, bo tego nie lubie. A do tego te forum nie jest do oceniania. Nie chce żeby był jaki kolwiek koflikt miedzy nami. Wiem że zaistał, chodz nie powinnien, ale cóż był i nie cofniemy czasu. Musimy z tym żyć, ale nie nie odzywając sie tylko wyjaśniając to co było- zebyśmy sie dogadali.

nisia - 2011-04-09 11:10:56

Drogie Siostry (w wierze) !
Hmm...poczytałam te Wasze pełne miłości bliźniego wypowiedzi i bardzo za nie dziękuje.

Niemniej jednak- trochę siedzę w tym i w wielu innych tematach związanych z 'otwieraniem furtki szatanowi' i NIGDY, powtarzam NIGDY nie będę pochwalać takich zachowań. Piszę ostro, w trosce o Zbawienie Salli czy innych czytających (życie na tym świecie to nie jest zabawa, JEDNO JEST, i nie można bezmyślnie go układać, będzie trudniej, ale nie GORZEJ, warto mieć przyjaciół, ale niekoniecznie poświęconych Bogu na służbę i to bądź co bądź- mężczyznę). Jezus też był konkretny, mówił: 'przyszedłem rzucić ogień na Ziemię' ! (ludzie nie lubią ostrych słów, dlatego na Jezusa przeklinali, pluli na niego, aż w końcu ukrzyżowali, bo był niewygodny, nie inaczej są niewygodne dla Was moje słowa, które piszę tu w Jego Imię) Po czym zawsze gdzieś tam w pobliżu Jezus dodaje: nie lękajcie się ( ja dodaję 'pax', innym razem 'z modlitwą', a jeszcze innym: 'trzymaj się'). Jezus mówi także: ‘Głupcze’, co dosłownie tłumaczy się "Idioto". Widzimy-Jezus jest dobry, ale wymaga. Jezus jest dobry, ale zwraca uwagę na to, co NAJWAŻNIEJSZE. Po ludzku odczytujemy to jako obrażanie, ale to jest TROSKA. Nie mylcie swoich wrażeń ('mam wrażenie', 'wydaje mi się') z intencjami rozmówcy (w tym wypadku- moimi). Bycie miłym dla tego, kto wybiera drogę która może (nie musi) prowadzić do grzechu jest złem z mojej strony. Nie mogę czynić zła, w imię jakiegoś większego dobra (bo Wam się wydaje, że jak będę miła i spokojnie do tego podejdę, pogłaszczę za to wszystko, to będzie dobrze). Dlaczego? Bo jak nie istnieje mniejsze zło, tak i nie istnieje większe dobro. ZŁO jest złem. DOBRO jest dobrem.
Wiem, że to dość trudne co piszę, ale rzeczywiście daje ŻYCIE- prawdziwe, w radości i jedności z Panem naszym Bogiem!
Salli- cieszę się, że dostrzegłaś już (post wyżej na to wskazuje), że nie jest moją intencją kłótnia. Poza tym, nie uważam żeby był tu jakikolwiek konflikt, raczej zwykła dyskusja.
I nigdy nie oceniam, raczej zwracam uwagę na to co istotne, co może mieć jakieś konsekwencje, niekoniecznie pozytywne. Bóg osądzi.
Łzy są oczyszczeniem, czasem trzeba.
Przepraszam, za zamieszanie, ale zimny prysznic jest lepszą metodą (szczególnie dla ludzi, którzy planują poświęcić swoje życie Bogu), niż głaskanie.
PAX! :) Z modlitwą…

salli - 2011-04-09 12:25:28

lepiej moim zdaniem czegoś nie powiedzieć niz to ma zabolić. Tak moim zdaniem to jest to konflikt, poniewasz obraziłaś mnie.

Lusi - 2011-04-09 12:44:10

To jest sprawa między wami dziewczyny. Zgadza się zła nigdy nie można pochwalać czy też ubierać w piękne słowa byle tylko "jakoś" wyglądało. Potrzeba wiele pokory by umieć przyjmować Boże nauczanie, czego każdy z nas całe życie się uczy. W Przyjaźni pomiędzy kobietą i księdzem potrzebna jest szczególna "ostrożność"- bo szatan lubi mieszać. Ja zawsze wychodzę z założenia lepiej dmuchać na zimne i  zachować zdrowy dystans. Jednocześnie z takich moich obserwacji w środowisku w którym ja żyję to jeśli ktoś zaczyna pytać czy taka przyjaźń jest możliwa najczęściej już zaczął w to wątpić lub gdzieś się pogubił....

Nisiu... przepraszam jeśli Cię uraziłam - nie miałam takiego zamiaru, ale czasem warto spojrzeć z różnych perspektyw i nie wyciągać pochopnych wniosków bo można kogoś zranić ... zimny prysznic się czasem przydaje aczkolwiek  nawet krytykę można wyrażać spokojniej.

Kolejna myśl: całe to małe zamieszanie może też być dobrą lekcją dla nas wszystkich. Jak każdy wie życie zakonne to nie jest bajka to jest życie ze wszystkimi tego konsekwencjami. Pokora i posłuszeństwo są jak najbardziej w cenie i trzeba sie tego uczyć - najlepiej jeszcze żyjąc "w świecie". Trzeba umieć przyjmować krytykę i znosić codzienne doświadczenia, także umieć przyznać się do własnych błędów. Nie tyczy się to tylko życia zakonnego ale każdej drogi. Ja ciągle się tego uczę z różnym skutkiem.

nisia - 2011-04-09 13:01:59

Jeśli czujesz się obrażona to przepraszam, ale już chyba w poprzednim poście wytłumaczyłam dosyć klarownie o co chodzi- o zbawienie.

A ja obrażona, czy coś tam się nie czuję. Na Jezusa nawet pluli- jak On mógł się czuć, póki na mnie nie plują to będę głosić Jezusa Chrystusa. Tak jak Duch święty mi poleca. Rozeznania już były- 'co Pan chce bym czyniła'. To nie jest jakaś moja pogadanka, 'kazanie', ale IMPULS Ducha Świętego.

PAX

Lusi - 2011-04-09 13:10:26

No ok nie mówię przecież że głoszenie Ewangelii jest czymś złym, albo że Ty robisz to w zły sposób. I spokojnie ja Cię wcale nie "opluwam" - trochę przeginasz z nadinterpretacją. Robienie z siebie męczennicy to jeszcze nie ten moment... Odważne  mówienie o Dobrej Nowinie wiąże się z umiejętnością znoszenia prześladowań ale we właściwym znaczeniu tutaj to chyba nieadekwatne do sytuacji...  Ale skończmy te dywagacje bo to nie ten temat...

salli - 2011-04-09 13:55:44

Mam nadzieje że mnie rozumiesz. O co mi chodziło :)

nisia - 2011-04-09 14:25:43

Lusi napisał:

No ok nie mówię przecież że głoszenie Ewangelii jest czymś złym, albo że Ty robisz to w zły sposób. I spokojnie ja Cię wcale nie "opluwam" - trochę przeginasz z nadinterpretacją. Robienie z siebie męczennicy to jeszcze nie ten moment... Odważne  mówienie o Dobrej Nowinie wiąże się z umiejętnością znoszenia prześladowań ale we właściwym znaczeniu tutaj to chyba nieadekwatne do sytuacji...  Ale skończmy te dywagacje bo to nie ten temat...

Napisałam, że na Jezusa 'nawet' pluli. Zatem na mnie nikt nie pluje, choć kiedyś jeden z bezdomnych, z którymi czasem siedzę na ulicy uderzył mnie. Ale to było dobre uderzenie. Chyba więcej zrozumiałam przez nie- uderzenie człowieka, który NIC nie ma. Tylko swoich 'braci', mnie, i Boga. To nie interpretacja, a raczej zwrócenie uwagi na sprawy istotne, więc rozważaj co piszę, a nie wciąż dajesz 'kontrargumenty', które nijak się mają do tematu, i do sprawy. Poza tym, nie wiem czy załagodziłaś 'konflikt', i czy ktoś o to prosił. Czasem nie warto być nadgorliwym ;)

Hmm, miałam się pożegnać z tym i z paroma innymi forami, co niebawem uczynię.
Salli- modlę się za Ciebie, jeśli czymś rzeczywiście Cię uderzyłam i nie dało to 'owoców' (to możesz rozeznać w czasie) to możesz pisać na gg, czy nawet tu na pw.

Pozdrawiam, pax

Lusi - 2011-04-09 14:38:16

Kontekst w jakim użyłaś sformułowania "na Jezusa nawet pluli" był jednoznaczny. Już nie mam zamiaru wdawać się w potyczki słowne bo coś widzę że chyba nie do końca się rozumiemy. Może ja błędnie odczytuję Twoje wypowiedzi i nadaję im inny wydźwięk niż jest Twoje zamierzenie. Dla dobra ogółu już się nie będę wtrącać-bo może faktycznie zamiast załagodzić jeszcze bardziej podgrzewam. Wybaczcie mi moją nadgorliwość.

Ania - 2011-04-09 16:48:10

Kochane, wszystkie jesteście wyjątkowe, wszystkie wiele tu wnosicie. Dobrze, że jesteście i za to Wam dziękuję!
Uśmiechnijmy się do siebie, podajmy sobie ręce i funkcjonujmy w zgodzie, jesteśmy w końcu wspólnotą :)

Tak się teraz zastanawiam nad przyjaźnią między kapłanem a kobietą... Przyjaźń to szczyt miłości. Pan Jezus tak nas pokochał, że stał się naszym przyjacielem, nie na odwrót. I zastanawiam się jak to ma się do kapłaństwa... Zastanawiam się nad tym i nie doszłam do żadnego jasnego wniosku. Myślę, że zależy to również od tego, co kto uważa za przyjaźń. Ja swoją definicję już podałam i nie wiem czy nie zostaje tu przekroczona pewna granica, a już na pewno trzeba uważać, by jej nie przekroczyć. Przyjaciel to taka widzialna wersja Anioła Stróża, to sejf, który otwiera mnie na świat, który pomaga mi wzrastać, dojrzewać. Nasunęło mi się teraz na myśl, że ta przyjaźń w przypadku kobiet i duchownych często trochę od tego odbiega, jest trochę jednostronna. Kobiety często (nie mówię o nikim z Was, to są moje własne obserwacje, jako, że mam znajomych zwłaszcza wśród kleryków) poszukują w przyjaźni z duchownymi pewnego bezpieczeństwa i opiera to się właśnie na tym, że kapłan jest podporą kobiety, bezpiecznym facetem, bo przecież teoretycznie nie powinien widzieć w niej potencjalnej partnerki, jest nawet partią nieco egzotyczną, koloratka, sutanna, budzi zaufanie. Wszystko oscyluje wokół konfliktowego słowa PRZYJAŹŃ, myślę, że dla każdego jest ona czymś innym, jednak ja bardzo ostrożnie przypinam komuś etykietkę przyjaciel. Nie wiem czy przyjaźń między kobietą a księdzem jest możliwa, pewnie wszystko zależy od ludzi i ich intencji. Często jest tak, że w takich przyjaźniach następuje pewne uzależnienie. Rodzi się pytanie, czy osoba, która pozwala, by ktoś się od niej uzależnił jest przyjacielem?
Może trochę nie w temacie, ale mnie osobiście bardzo irytują flirty młodych dziewczyn z kapłanami, czy klerykami. Często czują się niewinne, przecież to tylko głęboki dekolt, przecież to tylko zalotne spojrzenie i porywająca rozmowa, ale nie myślą o tej drugiej osobie, przecież nie wiedzą jak zadziała to na tego chłopaka po dwudziestce w sutannie, czy nie pociągną go do grzechu. Także w takich znajomościach z facetami pod koloratką trzeba, moim zdaniem, po prostu zachować zdrowy rozum. Jasne, że można się kumplować i świetnie bawić :) ale granic naruszać nie wolno i w tym chyba tkwi sedno :).

Rita - 2011-04-09 22:38:15

Dziękuję Aniu za powrót do właściwego tematu wątku...

salli - 2011-04-10 19:25:39

wie jak mowiłam jest możliwa tylko trzeba wiedzieć jak ją rozwijac, tak przez modlitwe i szczero rozmowe:)

zagubiona - 2011-10-29 20:37:21

od 3 lat przyjaźnie sie z ksiedzem - poznalam go gdy przyszedl na prafie moze dziwne to ale od samego poczatku wiedzialam ze jest to bardzo wyjatkowa osba i tak jest !
na poczatku trudno mi bylo oo tak z nim rozmawiac o moich klopotach - ktore w tym czasie mialm ...
to on sam zaproponowal ze zawsze moge sie do nigo zwrocic ... miedzy nami zawiazal sie porozumienia takiego innrgo niz zwykle - czasem rozumeilismy sie bez slow (np. jak bylam na Pieszej Pilgrzymce w 3 dniu przezywalam kryzys - i on poprostu zadzwonil co slychac u nas a ja nic ze dobrze a on na to ja wiem ze cos nie tak prosze powiedz i zaczelismy rozmawiac i pomoglo)
wydawalo by sie ze przyjaz miedzy ksiedzem a kobieta jest nie mozliwa ale ja uwazam ze jest mozliwa poprstu trzeba miec zaufanie oparte na wzajemnej modlitwie wiedziec keidy sie wycofac i nie liczyc ze ksiadz bedzie zawsze do dyspozycji ...
oczywiscie zawsze moge sie do niego zwrocic ale wiem kiedy on ma wazne rzeczy do zaltwienia kiedy jest zajety nigdy nie na ciskam jak na przyjaciolke ktora jest osoba swiecka :)
wiem ze moge na niego liczyc ale bez przesady :D
kazdego dnia dziekuje ze mogalam poznac kogos takiego jak On bo jest wspaniala osoba na ktora moge zawsze liczy ktora zawsze pomoze czy doradzi ...
przyjazn to anjwspanialszy dar jak jaki posiadamy to szczyt milosci ... wiec wykorzystujmy ten dar w wodpowiedni spob :D
rozmowa z zaufana osba jest czymys wyjatkowym a rozmowa z Panem Bogiem o tej osobie jest czyms anjwpanilszym ... dziekujemy za wszystkich przyjaciol jakich mamy - czy to siieckich czy ksiezy czy siostry zakonne ...



PS bardzo przepraszam ze tekst jest tak chaotyczny ale pislam co przyszlo mi do glowy ...

sanderka1000 - 2011-10-29 23:18:45

Zgadzam się w 100% z zagubioną! No, może w 99%, bo jestem zdania, że nawet jeżeli moim przyjacielem/przyjaciółką jest osoba świecka to też nie mogę na nią naciskać "słuchaj, ja właśnie teraz muszę z Tobą pogadać", jeżeli wiem, że naprawdę jest zajęta ;)

pea - 2011-10-30 02:28:44

Tak sobie myślę - jak rozumiecie przyjaźń?
Mi jeden ojciec mówił ostatnio coś o tym, że jesteśmy przyjaciółmi, uśmiechnęłam się, ale szczerze mówiąc potraktowałam to z jakąś rezerwą, trochę jako wzniosłe słowa. Jakby zastanowić się, znamy się od paru lat i niejedno przeszliśmy, zarówno kryzysów, poważnych problemów, jak i takich zwyklejszych spraw, masa rozmów, sporo godzin w aucie podczas długich podróży - fajnie się gada jak się tak jedzie we dwójkę i jeszcze w nocy, wiele wypitych kaw i wspólnych obiadów, on wie, że może do mnie zwrócić się kiedy potrzebuje mojej pomocy i nierzadko z tego korzysta, ja też czasem coś od niego chcę i proszę i dostaję, ale mimo tego wszystkiego dla mnie przyjaźń jest jednak zdecydowanie czymś więcej.
Kilka osób bez wahania mogę nazwać swoimi przyjaciółmi, ale to osoby świeckie.
Wśród księży bliżej mojego rozumienia "przyjaciela" jest taki jeden, do którego mogę zwrócić się zawsze i z każdą sprawą, choć oczywiście nie zawsze od razu odpowie, ale zwykle pomoże. I nie obawiam się, że będę przeszkadzać czy coś, bo jeśli tak będzie, to po prostu mi powie, że jest zajęty albo skontaktuje się ze mną później. Ale to akurat na pewno przyjaźń nie jest, bo to jest taka bardziej jednostronna relacja, choć też nieraz prosił mnie o pomoc i ją uzyskał, ale jednak jego bardziej określiłabym jako "ojca", niż "przyjaciela".
Dlatego interesuje mnie jak rozumiecie przyjaźń, bo może czegoś w tym nie czaję? :)
I jeszcze jedno, czy "korzystacie" z kapłaństwa takich księży-przyjaciół? Bo ja jeśli chodzi o tych opisanych, niespecjalnie, no może nieraz proszę o modlitwę. Czasem pytam o coś, o jakieś sprawy religijne albo o ich przeżywanie kapłaństwa itp. Pewnie gdybym zdecydowała się w końcu na spowiedź, to też mogłaby odbyć się u któregoś z nich, ale na razie nie ma tematu, po prostu nie rozmawiamy o tym. A jak jest u was?

Wirydiana - 2011-10-30 07:33:16

Ja też mam wśród Księży dobrego znajomego, raczej nie mogę go nazwać Przyjacielem, bo dla mnie przyjaźń to też coś więcej, ale dużo rozmawiamy, jeździmy razem w góry na wakacje (oczywiście nie sami:) ), pomagamy sobie nawzajem, dużo o sobie wiemy...i co do Twojego pytania pea nigdy nie byłam u niego u spowiedzi. i nigdy nie pójdę. A znamy się jakoś 12 lat. pozdrawiam :)

sanderka1000 - 2011-10-30 09:17:46

Co w Waszym mniemaniu jest tym 'więcej'? Bo chyba nie rozumiem :)
Jeżeli chodzi o korzystanie z ich posługi kapłańskiej: do spowiedzi chodzę raczej do mniej znajomych kapłanów, do Komunii też staram się iść do innych, jednak nie zawsze jest to możliwe. Wiem, może to głupie, ale już tak mam.

Wirydiana - 2011-10-30 10:58:38

Wg mnie Coś więcej tzn. wiedzieć o sobie więcej niż wie przeciętny znajomy, być dla kogoś wsparciem. Spędzanie każdej chwili z przyjacielem jest bezcenna i cudowna, nie można jej się doczekać, do przyjaciela ma się bezgraniczne zaufanie, kocha go się jak brata lub siostrę. Tak ja to rozumiem, nie rozumiem przyjaźni zniewalającej. Tzn. że to mój przyjaciel, nikogo innego, tylko mój, musi mieć zawsze dla mnie czas, bo to przecież przyjaciel. Taka postawa to nie przyjaźń tylko czysty egoizm. Przyjaciel nie zawsze musi być "obecny" by był przyjacielem. Przyjaźń to świadomość, że jest ktoś kto jest dla nas bardzo ważny i dla którego my też nie jesteśmy obojętni.  A z Księdzem o którym pisałam łączy nas po prostu dobra znajomość, bez tych wszystkich kolorytów przyjaźni.

weraikon - 2011-10-30 18:59:59

"Mi jeden ojciec mówił ostatnio coś o tym, że jesteśmy przyjaciółmi, uśmiechnęłam się, ale szczerze mówiąc potraktowałam to z jakąś rezerwą, trochę jako wzniosłe słowa." Pea


Też bym podobnie zareagowała. Ja dowiedziałam się od pewnego ojca, że jestem jego ulubioną dziewczyną i tu zaczęłam być bardziej ostrożna - nie chciałabym by zostało zagrożone jego kapłaństwo.

zagubiona - 2011-10-30 20:29:19

jak pisałam znam sie z moim przyjacielm 3 lat - dla neiktorych to bardzo malo bo co mozna sie dowiedziec o sobie przez ten czas a dla  nie ktorych to calkiem sporo:) dla mnie to jest w sam raz abym mogla kogos poznac ...  tak wlansie jest ...
dużo rozmawiamy, jeździmy razem w góry (oczywiście nie sami:) ) na rowery czasem chodzimy na spcery czy pijemy wspolnie herbate, pomagamy sobie nawzajem, dużo o sobie wiemy - bardzo duzo gdyz z nikim innym jak z nim nei rozmawiam tak szczerze i otwarcie  jak z nim - nie tylko dlatego ze jest ksiedzem ale przede wszytskim ze wiem ze mnie nie skrytykuje tylko pomorze wygrnac z jakiegos problemu lub doradzi ....
dziwne - dla nie ktorych bardzo ... ale dla mnei to naturalna rzecz gdy np on dzwon i pyta sie jak minal dzien co porabiam czy np moge wpasc bo ma sprwe ...
jak pislam rozumiemy sie bez slow bo gdy no zlamalam noge wcale nie prosiam zeby przyjechal do szpitala a on zaraz jak sie dowiedzil przyjechal - penwnie ktos powie ze z czystej bezinteresownisci co sie dzieje ale to bylo inne niz tylko chec pomocy ...'
wiem ze gdy mam dola moge sie do niego zwrocic czy poprosic o modlitwe gdy jest mi ciezko:)


a to wiecej - dla mnie to przyjaz jest czyms wyjatkowym i nie potrzebuje czegos "wiedej" bo to wystracza to spelnie swoje zadanie i wedlug mnie tak powinna wygladac przyjaz jaka laczy ludzi :)
i nadal twierdze ze to co laczy mnei z nim to jest przyjaz i nie opiera sie tylko na moich staraniach ale obustronnie :D

zagubiona - 2011-10-31 20:00:11

między nami jest roznieca jakis 11 lat :)
moze jest to dosc duza roanica ale tak naprawde zadna :D

Emilia - 2011-10-31 21:08:38

Wiek jest najmniej ważny. ;)

*nadia* - 2011-11-02 19:39:28

Mieć przyjaciela w osobie kapłana to naprawdę wspaniała sprawa. Każdego dnia dziękuję Bogu za to że postawił go na mojej drodze. Już nie jeden raz pomógł mi podnieść się z wielu upadków, ale przede wszystkim „zaszczepił we mnie od nowa wielką miłość do Boga”. Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć.
Co zaś tyczy się jego posługi kapłańskiej to oczywiście korzystam z niej ponieważ ksiądz ten jest też moim stałym spowiednikiem. I wierzcie to, że się u niego spowiadam, nie przeszkadza w żadnym stopniu w takich codziennych relacjach i w żaden sposób ich nie zmienia. A jeśli już to tylko na lepsze. :)
Jeśli chodzi o różnicę wieku to wynosi ona 21 lat.

Hebronka - 2011-11-02 21:21:54

Fajnie się czyta Wasze posty (tym bardziej, że ja osobiście nie jestem zwolenniczką bliższych kontaktów wierni-ksiądz). Chyba przez to moje konserwatywne podejście nie chodzę np do spowiedzi do kapłanów, którzy mogą mnie w jakiś sposób kojarzyć (mało tego, wstydzę się przyjmować od nich Komunię).

Emilia - 2011-11-02 21:57:56

U mnie trochę więcej, można to nazwać przyjaźnią ,ale oficjalnie to mój Kierownik duchowy: różnica 38 lat.
Drugi Ksiądz różnica 25 lat. :) W Nim też zawsze znajduję oparcie. :)

wojtula - 2012-01-31 21:59:17

Polecam książkę "Serce Kapłana", naprawdę super książka - pomaga zrozumieć zachowanie księży między innymi, że oni są szkoleni w Seminarium, a co za tym idzie takie wyizolowanie w relacjach damsko - męskich.
Jak to pisał JPII - " Kobieta jest inspiracją dla kapłana".

Vinga - 2012-04-09 23:19:15

Witam,
Nie wiem, czy wątek jeszcze działa, ale spróbuję się podzielić swoimi doświadczeniami.
Mam trzech znajomych księży, z których na pewno dwóch mogłabym nazwać "przyjaciółmi". Jeden jest moim dobrym przyjacielem już od czasów liceum, kiedy nawet nie było mowy, że pójdzie do seminarium, więc nasze relacje w zasadzie nie zmieniły się. Jak było, tak jest dalej, choć zrozumiałe jest, że obecnie ma to nieco inny wymiar.
Drugi kumpel, to przyjaciel z czasó,w studenckich... Kiedyś był nawet podobno czas, że bardzo się jemu podobałam i w opinii naszych przyjaciół mieliśmy być parą ;) Potem studia się skończyły, ja, podobnie jak większość osób z naszej paczki podjęłam pracę, a on jeszcze szukał swojej drogi w życiu. Cel, którego szukał, znalazł w seminarium... Teraz mamy nieco luźniejsze relacje... przyjaźń, może nie do końca tak bym to nazwała, ale wiem, że w razie potrzeby zawsze mogę na niego liczyc.
No i wreszcie trzecia osoba, o której chciałam napisać, i którą bez wahania mogę nazwać ''przyjacielem". Poznaliśmy się standardowo - na pielgrzymce. Jakoś tak znaleźliśmy wiele wspólnych tematów i kontakt się utrzymał. Potem byłam u niego na święceniach, on u mnie przy okazji innych uroczystości :), odwiedzamy się też wzajemnie, poznał moją rodzinę, itp. Relacje mamy bardzo fajne - wiem, że mogę mu zaufać i odwrotnie. Jesteśmy dla siebie "duchową podporą" i naprawdę cieszymy się, że mieliśmy możliwość kiedyś się poznać.
Nic z rzeczy typu "ewentualne zauroczenie" a tym bardziej coś więcej. Jeżeli, chociażby w żartach, rozmowa zmierza do jakiegoś "niebezpiecznego" tematu, to na wszelki wypadek jedno drugiego pilnuje :). Tą przyjażń traktuję jako jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu i mam nadzieję, że nie stanie się nic, co ten stan mogłoby zmienić.
Dla informacji podam tylko, że nie jestem żadną smarkulą - mam 32 lata, on 28. Różnica wieku w tym wypadku banalna :)
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów :)

Me@ - 2013-01-05 22:20:18

Nie wiem czy po dwóch latach zmieniło się moje podejście, czy nadal mam je takie samo...
Ale mam wspaniałego przyjaciela kapłana... i każdego dnia mogę być wdzięczna za to, ze go poznałam. Że mogę na niego liczyć... Fakt, modlitwa i modlitwa - to podstawa zdrowej relacji ( tego nadal jestem pewna...), ale mimo 8lat, które nas dzielą świetnie się dogadujemy ... i to jest najważniejsze :)

warsztat samochodowy lublin bogucin serwis iveco https://www.thermoszamka.pl/