szukajaca Boga - 2010-01-17 20:32:33

Chciałabym zwrócić waszą uwagę na ten problem-nie ukrywam,że sama jestem w takiej sytuacji i niewyobrażalne skutki wywołuje takie poczucie"odrzucenia" w psychice danej osoby ale jeśli i ktoś przezywa podobny problem, chciałabym się podzielić swoimi przemyśleniami na ten temat.
Często kiedy jest mi źle zwracam się do Boga, myślę o Nim i ostatnio zaświtała mi taka myśl : Może przez ludzi zostałam odrzucona, jestem niechciana ale Bóg mnie chce! Jaka to radość wielka, że Pan Bóg mnie powołał do życia, że pozwolił mi żyć, rozwijać się mimo wszystko... Nikt mi nie odbierze tego prawa, prawa do życia bo jestem dzieckiem Bożym i mam prawo chodzić, jeść, podziwiać piękno świata i odpoczywać po ciężkim dniu...
To wszystko wiąże się z godnością człowieka o której tak wiele mówił Jan Paweł II...
Bóg jest w każdym człowieku-każdy człowiek ma w sobie godność dziecka Bożego...ja tego doświadczam namacalnie. Czego i wam życzę...

Kasia K - 2010-01-17 20:55:07

I tak trzymaj szukająca Boga! :D To wspaniałe,że nawet gdy ludzie nas przekreślą- Bóg nigdy,że u Niego zawsze mamy szansę zacząć od nowa.To wielka łaska dana każdemu z nas :)

Szukająca - 2010-01-18 07:59:26

Miałam problem, kiedy się dowiedziałam, że jestem "wpadką" tzn. moja Mama dowiedziała się dopiero po 2miesiącach, że jest w ciąży, a więc to jednoznaczne, że nie byłam planowana. Nie zadręczałam się tym za bardzo, ale podświadomie gdzieś to mnie gryzło. Wszystko zrozumiałam z czasem, kiedy poszłam na pielgrzymkę pod hasłem "Chrońmy życie". Tam zrozumiałam, że Pan Bóg bardzo mnie pragnie i dla Niego jestem wielkim skarbem. Dziękuję Panu za rodziców, ponieważ nie usunęli ciąży, zmieniali pieluchy, wstawali w nocy, nauczyli mówić "Ojcze nasz...", troszczą się, abym chodziła zadbana i najedzona. To wszystko dobro, które mi dali, a nie każde dziecko je ma, a to tylko takie podstawowe niezbędne sprawy. Dali początek nowemu Dziecku Bożemu.

Marzenak - 2010-01-18 09:41:39

Ja myślę Szukająca,że Twoja mamusia gdy tylko dowiedziała sie,ze nosi Cię pod sercem to bardzo Cię pokochała.
Jesteś dobrym człowiekiem a dobroć bierze się z miłosci nam danej.
Uświadomiłaś mi,że warto częściej dziękować Bogu za naszych rodzicow,za ich trud w wychowniu i troskę o nas

boza_tancerka - 2010-01-18 10:37:04

Dawno, dawno temu byłam na skupieniu prowadzonym przez ojca Karmelitę o ojcostwie Boga i tam była mowa o tworzeniu przez siebie obrazu Boga Ojca, że jakiego ojca ziemskiego doświadczamy takiemo odbieramy Boga. Nie chciało mi się w to wierzyć, gdyż byłam przekonana, że mając złą relację z tatą idę do Boga jako mojego najlepszego ojca, potem jednak zauważyłam, że ojciec karmelita miał rację, było we mnie pełno zranień i przekładały się one na ,moją modlitwę, zawsze modliłam się za innych bo moje sprawy były za głupie dla Boga, żeby Go nimi absorbować, nie płakałam przed nim, nie gniewałam się, wszystko identycznie jak przed tatą, to otworzyło mi oczy, jaki wpływ na nasze życie ma to co wyniesiemy z domu.

Ela G. - 2010-01-18 11:13:22

ja tez jestem wpadka i gdyby nie dziadkowie to moze i by mnie nie bylo. matka pracowala a oni mnie wychowywali.

BeataW - 2010-01-18 14:34:17

ja z kolei byłam niechcianym dzieckiem w sensie takim, że rodzice chcieli mieć chłopca.. urodziłam się wcześniakiem o 2 miesiace szybciej, cudem, mając ledwo 1kg wagi.. ale moich rodziców to nie cieszyło. Byli względem mnie zawsze chłodni, karali mnie za byle co, a ja bardzo przez to wtedy zamknęłam się na ludzi i bałam się kolejnych zranień.. Dopiero Fundament ĆD wiele mi ukazał.. To, że jestem Jego umiłowanym dzieckiem, że On mnie kocha z całego serca, dla Niego jestem ważna, piękna i bardzo Mu zależało, bym mogła żyć, bo przecież cudem przetrwałam poród.. Nieprawdopodobne to dla mnie :) a co do modlitwy i stosunku do Boga przez problemy z relacją z tatą, to podpisuję się pod sytuację bożej tancerki. kiedyś miałam idealnie tak samo, na szczęscie teraz wiele rzeczy już przepracowałam, a Jezus uzdrowił :)

szukajaca Boga - 2010-01-18 20:33:18

Tak-ja również przechodziłam proces oczyszczenia właśnie na bazie ćwiczeń duchowych-to bardzo pomaga.
Myślę, że takich osób jest na prawdę bardzo duzo, co nie jest faktem zadowalającym ale pomimo wszystko jest Jezus-lekarz dusz-może nas uzdrowić tak jak wielu ludzi w Ewangelii, doświadczamy Go codziennie...
czasem myślę sobie że gdybym spotkała Jezusa na pewno by mnie uzdrowił ale przecież On jest :)

Jest również wielką tragedią człowieka, jeśli nie potrafi przyjąć potomstwa-dzieci, nie staje na wysokości zadania i krzywdzi dziecko... O jak bardzo potrzeba im modlitwy...

Jezus tez cierpiał odrzucenie i samotność. Jeśli dane nam jest przezywać coś podobnego, to wg mnie to wielki zaszczyt że możemy doświadczać tego, co On, dzięki temu upodabniamy się do Niego :)

Estera - 2010-12-14 21:46:58

A ja w tym temacie opowiem historię sprzed kilkudziesięciu lat, którą ostatnio usłyszałam.
Pewna kobieta urodziła dziecko - dziewczynkę, bez rąk i bez nóg. Nie zostawiła jej jednak na pastwę losu, przyjęła i wychowała.
I oto jak zaskakująco potoczyły się koleje losu: w czasie wojny panował wielki głód, tymczasem ta niepełnosprawna córka utrzymywała całą rodzinę, ponieważ bogatsi ludzie/Niemcy w zamian za żywność kupowali malowane przez nią obrazy [kiedy malowała, pędzel trzymała w ustach].
Z najgorszego zła Bóg jest w stanie wyprowadzić dobro :)

sanderka1000 - 2010-12-14 22:17:05

To i ja dodam coś od siebie :)

Ze mną to w sumie było tak, że nie znałam Boga. Moi rodzice chodzili do kościoła od święta i od święta też mnie tam prowadzili. Była to dla mnie totalna abstrakcja. Do tego problemy z tatą, mama jeszcze dolewała oliwy do ognia wytykając mu wszystkie błędy, a on wkurzał się coraz bardziej i niezłe akcje się działy. Z początku bardzo zwracałam na to uwagę - interweniowałam w kłótnie, co trochę łagodziło sytuacje, przeżywałam ogromnie. Z biegiem czasu przestałam się tym przejmować. Gdy tata wracał najczęściej późnymi wieczorami do domu ja udawałam, że już śpię...

Kiedy poznałam kościół bliżej, zaczęłam chodzić na spotkania formacyjne pod wpływem znajomych osób zaczęłam zauważać jak mój ojciec się zmienia. Wszystko się uspokajało, nie było już takich akcji jak wcześniej. Cieszyłam się ogromnie z tego. Wtedy też pierwszy raz powiedziałam komuś o tym, co się dzieje w moim domu, a moim braku wiary itp. Po prostu pierwszy raz odbyłam taką rozmowę o mnie. I już od samego początku była to rozmowa z kapłanem.

Wiadomo, że nie mogło być super przez cały czas. Nadeszła chwila upadki, pogubiłam się do tego stopnia, że żyć mi się nie chciało i miałam zamiar unicestwić samą siebie. I właśnie wtedy On dotknął mnie najbardziej. Czułam po prostu Jego dłonie na sobie, On tak bardzo mnie chronił i wciąż powtarzał, że jeżeli nie mam dla kogo żyć to niech  żyję dla Niego. Wpajał mi, że jestem Mu potrzebna, że ludzie są nieważni, ale najważniejsze jest to, że to On mnie tu przysłał i tylko On może mnie stąd zabrać. Od tamtej pory moje problemy z samooceną zmalały. Wiadomo, myśli powracają, to normalne, ale jest mi się z nimi łatwiej uporać kiedy wiem, że On tak bardzo mi ufa. Chwilami jednak wolałabym żeby nie miał do mnie takiego zaufania, bo i ja Mu ufać nie potrafię, a to trochę nie fair.

Dobra, znowu się rozpisałam. Ale po prostu lubię wracać do przeszłości i chwalić Go za to, co czyni. Bo są to czyny niesamowite i za każdym razem wywołują u mnie szybsze bicie serducha <33

Chwała Panu!

szukajaca Boga - 2010-12-15 11:24:39

sanderka1000 napisał:

Od tamtej pory moje problemy z samooceną zmalały. Wiadomo, myśli powracają, to normalne, ale jest mi się z nimi łatwiej uporać kiedy wiem, że On tak bardzo mi ufa.

No właśnie to też bardzo oddziałuje na dzieci - niska samoocena... Potem wkraczając w dorosłe życie dziewczyna szuka "taty" czy chłopak "mamy" w swoim partnerze i różnie się to kończy. Najważniejsza jest właśnie odwaga do WYGADANIA sie i rozmowy - wtedy można z siebie choć część tego ciężaru zrzucić... Oczywiście potrzebna jest jeszcze osoba, która nas wysłucha...

sanderka1000 - 2010-12-15 14:22:56

A, tak przy okazji to polecam piosenkę Testimonium - Obrońca ;) Bardzo podnosi na duchu :)

Boża owieczka - 2010-12-17 20:20:08

Ja byłam dzieckiem zaplanowanym,ale i tak zawisło nade mną widmo aborcji.Wtedy w naszym szpitalu była jedna położna i chcąc czy nie wszystkie ciężarne do niej trafiały,w tym moja mama.Ta położna miała tylko jedną radę dla wszystkich:trzeba usunąć,bo...i tu padały,wyssane z palca argumenty.Wyobrażam sobie co poczuła moja mama,gdy to usłyszała.Ale nie poddała się,uciekła z gabinetu,nie pozwoliła na badania.Po latach okazało się,że ta kobieta miała na sumieniu śmierć mnóstwa nienarodzonych dzieci,i tylko upór mojej mamy sprawił,że żyję.Uratowała mi życie jeszcze zanim się urodziłam.
Dziękuję Mamo,tak bardzo mi Cię brakuje.Do zobaczenia w Niebie,Mamo. :heart:

stomatolog warszawa piosenka o żółwiu kriopudełka kartonowe