- "Furta" http://www.naszepowolanie.pun.pl/index.php - Powołanie do zakonu http://www.naszepowolanie.pun.pl/viewforum.php?id=7 - Powołanie a rodzice... http://www.naszepowolanie.pun.pl/viewtopic.php?id=352 |
Siasia - 2010-06-18 19:02:23 |
Jak postępować w przypadku, gdy rodzice nie chcą, by ich córka wstąpiła do zakonu? A może chcielibyście podzielić się jakimiś własnymi doświadczeniami? Zapraszam :) |
Służebnica Pana - 2010-06-18 20:07:20 |
Moim zdaniem z rodzicami jest tak, że oni chcą dla dzieci jak najlepiej chcą żeby były szczęśliwe i trudno jest pogodzić się im z tym, że ich dziecko wybiera drogę zakonną. Bo jak to można być szczęśliwym będąc w zakonie? A rodzice moją inną przyszłość dla swojego dziecka typu dom rodzina. Początki gdy powie się im o tym, że chce się podjąć życie zakonne mogą być trudne, ale z czasem gdy zobaczą, że ich dziecko na prawde jest tam szczęśliwe godzą się z tą myślą. Choć nie we wszystkich przypadkach tak jest. Jeśli jest się z dość pobożnej rodziny to nawet taka wiadomość sprawia rodzicom radość ale to zależy od rodziców ; ) |
Rita - 2010-06-18 20:26:53 |
Rodzice zawsze chcą dobrze... na pewno jest to niemałym szokiem gdy dziecko przychodzi i mówi: ,,Mamo, tato, chcę iść do klasztoru". |
boza_tancerka - 2010-06-19 11:41:02 |
jeśli rodzice nie chcą i na dodatek nie lubią sióstr, jak w moim przypadku, to najlepiej zachować spokój, ja tak zrobiłam i rodzice widzą, że podchodzę do mojej decyzji sercem i rozumem, a nie emocjami,które wydawałyby im się niepewne. Nie akceptują mojej decyzji, ale nie zabraniają jakoś ostro, bo widzą, że jestem dorosła a ostatnio dostałam propozycję pracy w moim zawodzie, więc już całkowicie widzą, że dorosłam. |
siostrzyczka - 2010-06-19 16:42:16 |
ja miałam już dziesiątki takich rozmów z rodzicami, choć nigdy ich nie planowałam... Pierwsza miała miejsce w I klasie gimnazjum i ta była chyba najgorsza, bo wtedy rodzice w ogóle nie spodziewali się jakie mam plany... a ja mimo że przede mną było jeszcze tyle czasu, tyle rozeznawania, mimo że wszystko mogło się jeszcze setki razy zmienić nie potrafiłam ich okłamać i się przyznałam... Choć potem przychodziły chwile kiedy tego żałowałam... Teraz wiem że to dobrze że taka sytuacja wniknęła tak szybko... Teraz takie rozmowy mają miejsce często, ostatnia odbyła się jakieś 2 tygodnie temu... teraz moi rodzice już naprawdę się o mnie boją... widzą że to że na początku nie puszczali mnie na nic co jest związane z siostrami nic nie dało... widzą że mijają lata a moja decyzja się nie zmienia... wiedzą że w sumie został mi rok na decyzję... i dopiero teraz tak naprawdę zaczęło to wszystko do nich docierać... doszło do tego że w ostatniej rozmowie stwierdzili że oni mi będą płacić za studia zaoczne i wtedy będę mogła pozostały czas spędzać gdzie będę chciała i będę mogła non stop pracować w oratorium, wśród sióstr itp. mimo że minęło już tyle czasu ich stanowisko w sumie się nie zmieniło... tzn. stanowisko mojego taty zmieniło się in plus ale i tak gdy moja mama jest w pobliżu to nie potrafi wyrazić swojego zdania i zgadza się ze wszystkim co powie moja mama... wiem że za rok będę musiała się im sprzeciwić wstępując do Zgromadzenia... nie wiem ile czasu zajmie im pogodzenie się z tym... jak będą potem wyglądały nasze relacje... ale wiem że Bóg da mi na tyle siły by to znieść, przyjąć... "Wszystko mogę w tym który mnie umacnia"... Czasami ta decyzja jawi się jako wybór między miłością a MIŁOŚCIĄ... trzeba wybrać Tą większą... :) ale to o co trzeba walczyć daje potem większą radość i satysfakcję ;) |
dzidziuś - 2010-09-09 15:28:15 |
ja sama byłam tak jakby po stronie "rodziców" a mianowicie.. kiedy moja siostra wstępowała do klasztoru ja bardzo się temu sprzeciwiałam (czego naprawdę dziś żałuję). i własnie moze dlatego jestem w stanie zrozumieć ból rodziców.. oni wiadomo- wybrali sobie inną drogę niż Wy. razem z Mężem, rodziną... i po prostu oni nie rozumieją jak można odnaleźć radość kiedy jest się w klasztorze. Oni kiedy widzą swojego współmałżonka, szczęśliwe dzieci też chcą tego samego dla nas. wiem, że może to dziwnie zabrzmi co napiszę, ale jeśli ktoś wychodzi za mąż to nie znaczy, że nie kocha już Boga, przecież małżeństwa są też wspaniałym wzorem jak można kochać żonę/męża oraz Boga, ale oni poprostu kochają go inaczej niż ci wszyscy, którzy chcą /myślą o klasztorze i chcą w nim poświęcić swe życie tylko dla Niego :tak: + |
Effatha - 2010-09-09 19:31:27 |
Ja uważam, że rodzicom trzeba dać czas na oswojenie się z decyzją. Nie należy powiedziec im tuż przed samym wstapieniem, bo to dla nich szok... Moi rodzice wiedzieli o mojej decyzji 1,5 roku przed wstąpieniem. Trochę to im pomogło, wiedzieli na co sie zdecydowałam. Kiedy dostałam list, że zostałąm przyjęta do zgromadzenia, mama mi powiedziała, ze miała nadzieję, że mnie nie przyjmą i jest to moje zycie, więc mam je układac tak bym była szcześliwa. I tak jest do tej pory;) |
Marzenak - 2010-09-10 04:49:44 |
Trudno jest okreslic czy lepiej mowic rodzicom duzo wczesniej,czy przed wstapieniem. |
Rita - 2010-09-10 09:16:59 |
To akurat nie jest dziwne, potrzebni są i święci kapłani, zakonnicy i zakonnice, ale czasem jest tak że maja problem z akceptacją w środowisku w jakim zyja... I tu potrzebne są święte i katolickie małżeństwa, ktore przykładem swojego życia ukazują że w małżeństwie tez jest miejsce dla Pana Boga, że można Go odnaleźć w codziennym zabieganiu i zycie w małźeństwie to również słuzba. |
dzidziuś - 2010-09-10 13:45:27 |
tak tak ja też chciałam napisać, że w Kościele również muszą być małżeństwa, tylko miałam na myśli to, że oni mogą czasem pojmować inaczej "wiarę w Boga" (inaczej nie znaczy gorzej czy mniej). dla nich wiara może objawiać się w wierności swemu małżonkowi. |
Lusi - 2010-09-11 14:51:55 |
Wiadomo, rodzice pragną naszego szczęścia i czasem trudno jest im się pogodzić z tym, że dla ich dziecka SZCZĘŚCIEM jest inna droga niż życie rodzinne.Moi rodzice od dłuższego czasu wiedzą o tym, że istnieje możliwość, że moim powołaniem jest życie zakonne. Na początku było ciężko, był bunt, niedowierzanie, krytyka i szukanie argumentów że się nie nadaję, ale z biegiem czasu widzę że wszystko się zmienia. Mam wrażenie, że oni widząc jak ja się zmieniam, dorastam, jak dla mnie jest to ważne, powoli oswajają się z tą myślą. Patrzą już inaczej, można nawet powiedzieć bardziej poważnie. Nie wiem jak ostatecznie potoczą się moje losy, ale mam nadzieję, że rodzice w pełni zaakceptują mój wybór. Cieszę się, że im o tym powiedziałam:) |
Ania - 2010-09-11 16:01:51 |
ja jeszcze nie powiedziałam i wolę nie myśleć co wtedy będzie się działo :( |
Lusi - 2010-09-11 16:16:03 |
Dokładnie Cię rozumiem, przede mną też jeszcze długa droga i dość podobna sytuacja. Ja również podjęłam studia ale mimo wszystko chciałam żeby wiedzieli wcześniej. Teraz widzę że to była dobra decyzja:) |
dzidziuś - 2010-09-11 16:36:24 |
cieszę się dziewczyny, że wiecie czego chcecie i będę pamiętać o Was i Waszych rodzicach w modlitwie :) |
Emilia - 2010-09-13 14:34:50 |
U mnie to było tak, że jak rodzicom powiedziałam (po jakiś 4 miesiącach odczucia tej, jak to wtedy nazywałam, chęci - powiedziałam im zaraz po tym jak pogadałam z księdzem) to mnie wyśmiali... Przedtem moją wielką pobożność tłumaczyli: ,,przystojny ministrant pewnie". :D Tata jakiś czas ze mną nie rozmawiał, Mama nie chciała tego przyjąć... Ogólnie trochę mnie odrzucili... Ale już rok i 9 miesięcy mam to powołanie, nie ukrywam, że rodzinie się to nie podoba za bardzo, ale jest lepiej. Ale jak człowiek jest rzeczywiście powołany to otrzymuje od Boga takie łaski, że te problemy są naprawdę niczym. ;) |
lenka16 - 2011-01-21 08:49:54 |
Ja również czuję lekki strach przed tą rozmową z moją mamą. Ona bardzo często powtarzała mi, że żyje przede wszystkim dla mnie. Pamiętam, że rok temu odbyła się między nami taka wymiana zdań na temat zakonu. Zapytałam niby od niechcenia co by zrobiła gdybym chciała wstąpić do zakonu. Powiedziała wtedy:"A co miałabym zrobić? Miałabym walczyć z czymś co już odgórnie zostało ustalone? Miałabym walczyć z Bogiem?" |
sanderka1000 - 2011-01-21 09:15:36 |
lenko, czytając Twój post to głowy wpadł mi taki fragment "Ufaj Mu, a wszystko odmieni się na dobre" :) Nie wiem dlaczego taki i nie wiem dlaczego akurat wtedy, ale pomyślałam, że skoro już mi tak wpadło to się podzielę ;) |
Marzenak - 2011-01-21 10:56:15 |
Lenko,Twoja Mamusia to bardzo madra kobieta.Piekne,ale i dosadne slowa padly z Jej ust. |
lenka16 - 2011-01-21 13:02:05 |
Macie rację. Ufność, ufność i jeszcze raz ufność :) |
Służebnica Pana - 2011-01-22 16:23:13 |
Wiecie co... ja im bliżej jestem podjęcia decyzji tym bardziej nie wiem jak powiedzieć o tym rodzicom... to nie jest takie łatwe strasznie się boję bo nawet nie wiem co powiedzieć ufać owszem ufam ale boje się nie wiem jak im o tym powiem. Łatwo jest pisać udzielać porad itp ale jak przychodzi co do czego to wcale nie jest łatwo ech życie |
Marzenak - 2011-01-22 17:40:31 |
Olucha odwagi Pan jest z Toba |
siostrzyczka - 2011-01-22 19:25:59 |
służebnico, nie przejmuj się, On tak tym poprowadzi, że zdziwisz się jakie ma sposoby żeby rozwiązać ten problem... "nie martwcie się przedtem co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić ale Duch Święty." (Mk13,11) Zaufaj, a On zrobi co trzeba, a ty będziesz szczęśliwa że masz tą rozmowę już za sobą ;) |
sanderka1000 - 2011-01-22 21:41:43 |
Służebnico, najgorsze jest przełamanie tych pierwszych lodów. Jak zaczniesz to myślę, że już samo poleci ;) Ale musisz zrobić ten pierwszy, najważniejszy krok ;) Powodzenia życzę i będę pamiętać! :) |
dzidziuś - 2011-01-24 10:23:15 |
będę pamiętać w modlitwie! :) |
Służebnica Pana - 2011-01-26 18:20:51 |
Dziękuję Wam wszystkim za to wsparcie! |
siostrzyczka - 2011-01-26 22:08:49 |
moi rodzice co prawda od dawna wiedzą o moim powołaniu, ale nigdy się na nie nie zgadzali i dlatego wiedziałam że niedługo będę musiała uświadomić im że podjęłam ostateczną decyzję i miałam zamiar zrobić to właśnie po maturze tak jak ty służebnico... jednak wiedziałam że będzie mi ciężko się za to zabrać dlatego planowałam wysłać im list z takim pięknym opowiadaniem o powołaniu i w ten sposób sprowokować rozmowę o powołaniu... co prawda mimo że do matury jeszcze kilka miesięcy, u mnie wszystko potoczyło się jakoś samo (i o dziwo po 5 latach moi rodzice wreszcie moją decyzję zaakceptowali), więc nie wykorzystam tego sposobu, ale może tobie w jakiś sposób to opowiadanie pomoże... :) |
dzidziuś - 2011-01-27 14:28:31 |
siotrzyczko, ale piękne :) mam nadzieję, że Twoi rodzice zrozumieją Twoją decyzję. ja też kiedyś byłam przeciwna, a dziś uważam, że to jedna z lepszych rzeczy, która mnie spotkała :) |
Służebnica Pana - 2011-01-27 22:24:28 |
Piękne opowiadanie :) |
sanderka1000 - 2011-02-08 17:32:18 |
bEZ sLOGANU |
aga_myszka - 2011-02-15 15:48:36 |
Mi mama postawiła warunek, że mam najpierw skończyć studia, a co zrobię później, jej już nie obchodzi. Kiedy chciałam wstąpić bezpośrednio po maturze, niewiele brakowało, żeby mnie wyrzuciła z domu, próbowała mi zabronić chodzenia na mszę świętą... Moja mama nie jest osobą wierzącą i tak naprawdę jest mi z tym bardzo trudno. Jak mam mówić o tym, co przeżywam komuś, kto nie sam nie wierzy? Na domiar złego jestem jedynaczką, a mój tata nie żyje, więc jeśli rzeczywiście pójdę do zakonu, moja mama zostanie zupełnie sama... |
Ania - 2011-02-15 18:10:44 |
Agnieszko, Kochana, jeśli Cię powołał to i wykombinuje jak Cię zaciągnąć do zakonu:) |
sanderka1000 - 2011-03-11 15:17:20 |
Kolejny mądry tekst, tym razem obecnego wśród nas o.Michała ;) |
lenka16 - 2011-03-12 07:35:36 |
Za niedługo skończę 17 lat, o życiu zakonnym zaczęłam rozmyślać w wieku 14 lat i zastanawiam się kiedy nadejdzie najlepszy czas żeby powiadomić mamę. Ciągle odkładam to na później myśląc sobie, że przecież to jeszcze nic takiego, że to takie niewinne marzenia. Tylko dlaczego serce tak strasznie wyrywa się do Jezusa? Czemu czuję jakieś wielkie zniecierpliwienie w sobie? Kilka miesięcy temu krzyczałam : "Nie, nie, proszę zostaw mnie w spokoju" a teraz nie potrafię, bo czuję jakby mój duch unosił się kilkanaście cm nad ziemią.. Dziwne to wszystko :) |
Lusi - 2011-03-12 11:04:06 |
To wcale nie dziwne- to cudowne... To taki wasz czas narzeczeństwa z Jezusem. Warto dobrze to przeżyć. Serce się wyrywa bo chce przylgnąć do MIŁOŚCI. Pan Bóg ma swoje plany i ścieżki i sam pokieruje wszystkim powiesz mamie w najlepszym momencie to samo przyjdzie tylko trzeba ufać i słuchać podszeptów Ducha. Odwagi :)) |
lenka16 - 2011-03-12 12:31:03 |
Lusi, dziękuję :) |
sanderka1000 - 2011-03-12 13:58:14 |
Albo Narzeczony sam powie poprzez pewne sytuacje :D |
A-psik - 2011-05-15 20:25:14 |
Moja pierwsza rozmowa z mamą (a raczej badanie gruntu) wyglądała mniej więcej tak: |
siostrzyczka - 2011-05-16 07:07:06 |
co do powiedzenia w dniu wyjazdu... to trzeba to dobrze wyczuc... bo słyszalam np. o dziewczynie która wiedziala że rodzice nie pochwalają jej decyzji więc w dniu czyjegośtam wesela na którym była cała rodzina, w czasie kiedy wszyscy nie bawili po prostu wyszła, poszła do domu, spakowała się, zostawiła list i pojechała do Zgromadzenia... skończyło się to tak, że jej ojciec przyjechał do tego domu zakonnego z policją... więc jak widac może się to skończyc nieciekawie... ale to wszystko zależy od rodzicow... trzeba rozeznawac... :) |
anija87 - 2011-05-16 07:43:34 |
Dokładnie trzeba rozeznać kiedy powiedzieć rodzicom. Wiele słyszałam o tym, że dziewczyny pod nieobecność rodziców uciekają i wstępują. Ale ja jak bym coś takiego zrobiła- raczej bym już mojej rodziny na oczy nie zobaczyła... |
A-psik - 2011-05-16 07:58:13 |
Tyle, że ja nic o ucieczce nie pisałam i do niej nie zachęcałam (ani nie zachęcam). Moja kumpela również nie wyniosła się z domu "po angielsku". Na takie świństwo jednak mnie nie stać i chyba już za stara jestem na giganty (nawet jeśli za cel obiorę klasztorne mury). |
anija87 - 2011-05-16 08:05:41 |
Tak tak ja wiem, że o ucieczce nic nie pisałaś. Ja chciałam tylko powiedzieć, że są różne sposoby informowania rodziców o swojej decyzji :D |
sanderka1000 - 2011-05-16 12:16:34 |
A ja np. znam siostrę, która też uciekła z domu, zostawiła list i wstąpiła w dość młodym wieku. Jej rodzice byli na nią źli i z początku się w ogóle do niej nie odzywali, ale jakoś bardziej nie interweniowali. Później jednak wszystko się ułożyło i teraz są w normalnej relacji, po prostu się z tym pogodzili :) |
lenka16 - 2011-05-19 15:37:01 |
Moja rodzina coraz częściej żartuje sobie ze mnie, że będę siostrą zakonną. Ewentualnie używają określenia "pingwinem". ;) Raz przyjechała do nas z daleka ciocia z wujkiem (których praktycznie nie znam) i kiedy dowiedzieli się o tym, że dość blisko jestem z Kościołem i Bogiem to wręcz z cynizmem mówili: "Tak? To co? Może zakonnicą będziesz?". Nic nie odpowiedziałam ale w środku krzyczałam: "TAK!!!". Nie wiem czemu coraz częściej sobie ze mnie żartują. Może dlatego, że nie interesuje mnie to co większość moich znajomych. Na początku sama się z tych ich komentarzy śmiałam ale teraz już mnie to nie śmieszy. Ostatnio podczas Mszy Świętej kazanie miała siostra zakonna, która motywowała dziewczyny, które czują ten "cichy Głos" by się nie bały, tylko odpowiedziały. Nie dość, że walczyłam sama ze sobą, bo z jednej strony coś we mnie nie chciało do mnie dopuścić słów siostry, a z drugiej strony serce waliło mi jak młotem i każde słowo trafiało prosto do niego, to jeszcze kuzyn siedzący obok ciągle dawał mi kuksańce w bok i szczerzył się, co pewnie miało znaczyć: "Hahaha słuchaj słuchaj bo to do ciebie". Coraz częściej mam ochotę powiadomić chociażby mamę o tym, że to z czego się śmieje może się okazać prawdą... Nie wiem co robić... |
Ania - 2011-05-19 16:04:51 |
Lenko, ściskam Cię bardzo, bardzo gorąco i pamiętam w modlitwie. |
salli - 2011-05-19 18:42:41 |
Właśnie to jest takie dobre pytanie "Moje powołanie, a rodzice?". Zastanawiam się jak kiedykolwiek, komukolwiek o tym powiedzieć. Wiedzą jak narazie 4 osoby o mojej decyzji. Bałam się najbardziej powiedzieć to mojej przyjaciółce Dorocie. Ona to zniosła najgorzej. Wie że kiedyś wyjadę i boi się co dalej będzie z naszą przyjaźnią, bo jesteśmy ja siostry. Ale rodzice to już inna bajka. Śmieją się bo się nawróciłam i chodzę do kościoła nie ma codziennie, chodź by na 5 minut. Tam się wyciszam, robie się spokojniejsza. Kocham te miejsce. Ale rodzina nic nie rozumie. Nie wiedza co przeszłam na Alfie. Nawet nie chcą ze mną o tym gadać. A gdy chce z tato porozmawiać na temat , krok po kroku go wprowadzić o szybko zmienia temat. Nie lubi gadać o wierzę. Co mam zrobić? Pomóżcie! |
sanderka1000 - 2011-05-19 20:12:07 |
Heh, na moim biurku leży czasopismo naszych franciszkańskich kleryków "Nasze życie". Akurat kiedy przeglądałam ten temat mój tata wszedł do pokoju, spojrzał na gazetę, wziął ją do ręki po czym odłożył i zapytał: "A ty co, do klasztoru się wybierasz?" Jedyne na co mnie było stać było tylko głupie "No, jasne..." |
dzidziuś - 2011-05-20 12:27:31 |
Ja w zasadzie nie powiedziałam nikomu ze znajomych o powołaniu. Rodzina też nie wie oficjalnie, ale słyszę czasami teksty, że będę zakonnicą. Kiedyś moje koleżanki powiedziały, że ja i tak pójdę do zakonu i tak! Przeraziłam się tym trochę, bo skąd one mogą takie coś wiedzieć ?! Czasami jak się mnie ktoś pyta czy idę do zakonu, to ja właśnie odpowiadam ze śmiechem że nie, ale dziwnie się czuję, kiedy muszę trochę naginać fakty :D nie jestem chyba gotowa, aby o tym powiedzieć, mam jeszcze trochę czasu, chcę najpierw przedyskutować wszystko z Nim. :) |
lenka16 - 2011-05-20 12:38:06 |
Aniu, ja też Cię bardzo, bardzo gorąco ściskam :D |
Hebronka - 2011-05-20 13:30:01 |
Miałam tydzień temu na oazie takie śmieszne wydarzenie, mianowicie modlimy się i każdy mógł wypowiedzieć na głos swoją intencję, ja jako że nadal żyję wrażeniami z beatyfikacji wypowiedziałam swoją intencję - o nowe powołania zakonne i kapłańskie. W jednym z miasteczek, w którym byliśmy, był jeden kościół i pracował w nim 86letni ksiądz. Oprócz tego miał jeszcze 3 kościoły w pobliskich miasteczkach. Starszy kapłan jest sam i musi pełnić nadal swoją posługę, ale nie to jest najgorsze ... Don Albino nie ma pewności, że jeśli umrze, będzie miał go kto zastąpić ... |
A-psik - 2011-05-22 13:39:56 |
Myślę, że właśnie to najbardziej przeraża naszych bliskich. Ta świadomość, że nie będą mieli wpływu na dokonany przez nas wybór i stąd reagują agresją lub ironicznymi docinkami. |
annanen - 2011-08-10 15:09:46 |
hhm może faktycznie nie będą mieli wpływu. Tyle, że ja przez całe swoje życie nie potrafiłam postawić się rodzicom z jakimś moim konkretnym dążeniem ;[, moje plany zawsze musiły być zaakceptowane, więc jak chcę wyjechać na rekolekcje do sióstr to zamykaja mnie w domu i nawet mysz się nie wyślizgnie;[. Bardzo mnie radzice kochają, choć rozmawiam z nimi o powołaniu od 4 lat to nie widzę poprawy w ich stosunku do moich zamiarów, płaczą, krzyczą, wyciągają jakies argumenty o niewolniczej pracy i braku zrozumienia. |
szukajaca Boga - 2011-08-10 16:35:56 |
Przepraszam Cie ale to zdanie wzajemnie sie wyklucza... Nie wiem czy napisałas to dosłownie, że Cię zamykają...? |
lenka16 - 2011-08-31 05:31:10 |
Od dawna proszę Jezusa żeby wskazał mi zakon, w którym mam do końca swoich dni wypalać się dla Niego z miłości i od pewnego czasu zaczyna towarzyszyć mi dosyć silne przekonanie, że najlepiej odnajdę się za klauzurą. Dawniej, kiedy naszła mnie taka myśl to szybko ją odganiałam ale teraz, po dłuższym czasie, kiedy oswoiłam się z tym cichym zaproszeniem klauzura przestała mnie przerażać. Powiem więcej... zaczęła mnie przyciągać. Od kiedy zobaczyłam kilka zdjęć właśnie z zakonów klauzurowych to nawet ciężko jest mi szukać dla siebie jakiegoś czynnego zgromadzenia bo czuję, że nie tędy droga. |
sanderka1000 - 2011-08-31 07:04:45 |
Co do tego zajmowania na starość - słyszałam, że jest tak, że jeżeli naprawdę nie ma się kto rodzicami zająć, a jest taka potrzeba to zgromadzenie wypuszcza taką siostrę do domu, aby mogła zaopiekować się swoimi rodzicami. Oczywiście zostaje tam tyle, na ile zajdzie taka potrzeba. |
Aśka - 2016-01-02 11:08:36 |
Ja również, jak sporo osób, chcę o tym powiedzieć rodzicom dopiero po maturze :) |
sanderka1000 - 2016-01-03 07:57:40 |
Moi rodzice nie byli zadowoleni jak im powiedziałam (może też dlatego, że powiedziałam tydzień przed wstąpieniem :)), ale z czasem jak zaczęli poznawać mój nowy dom i siostry to zaczęli się też przekonywać. Oczywiście w dalszym ciągu mają nadzieję, że zmienię decyzję, ale w sumie to ich rozumiem ;) Jednak cieszę się z tego, że z czasem ich zdanie się zmieniło ;) |
Aśka - 2016-01-03 17:49:49 |
O raany, tydzień przed wstąpieniem, to musi być szok dla rodziców :D |
sanderka1000 - 2016-01-06 10:01:46 |
No, był ;) Chociaż myślałam, że nie będą aż tak zaskoczeni, bo co chwilę powtarzali, że pewnie pójdę do klasztoru... ;) A tu psikus :) |