Tereska - 2008-10-05 10:36:34

Czy macie też tak, że jak ktoś się pyta co będziesz robił po szkole mówisz, że nie wiesz, mimo, że wiesz doskonale, tylko nie chcesz się przyznać bo wiesz, że cię wyśmieją. Jak to jest u was powiedzieliście swoim znajomym o waszym powołaniu? Jak na to zareagowali? Czy w ogóle warto powiedzieć?

Caritas - 2008-10-05 13:37:48

ja nie ukrywam tego, że chcę iść do zakonu i spotykam się z różnymi reakcjami...
uważam, że dla Boga warto to (kolokwialnie rzecz ujmując) "olać", bo decyduje (tzn. dojrzewam do decyzji) dla Niego, a nie dla świata, a wstępując tak naprawdę tego świata się wyrzekam...
pozdrawiam :)

boza_tancerka - 2008-10-05 16:58:37

Gdy wstępowałam do zakonu był to szok dla wszystkich gdyż ukrywałam to, teraz po powrocie, gdy rodzina wywierała presję bym już nie wracała i zerwała kontakty z siostrami miałam taki etap, że bardzo próbowałam wszystkich przekonać, że w zakonie jest super, teraz już tak nie robię, nie akceptują tego to nie, ja czuję, że jest to moja droga i wiem, że jest ona trudna, są wzloty i upadki, zmęczenie i siła, ale gdy wszystkie czynności kieruje się ku Bogu, na Jego większą chwałę, to nawet dyżur pokorny jest piękny.

Rita - 2008-10-05 16:59:52

Ja mówię że po szkole idę na studia a potem to nie wiem :D Zgodnie z prawdą zresztą, chyba że życie tak się zakręci że wyjdzie coś innego. Nie wiem co będzie. Nie wiem nawet czy to zakon a jeśli tak to który.
Jest więcej pytań niż odpowiedzi, chociaż moje otoczenie jest już pewne że ja do zakonu idę :) - szkoda tylko że powiedziało mi to wprost tylko kilka najbliższych przyjaciół- tak po prostu, szczerze: ,,A wiesz, ty to byś się do zakonu nadawała..." albo ,, Moja mama mówi że ty to na pewno do zakonu pójdziesz. I ja też tak myślę.". Przeważnie reaguję uśmiechem i mówię że nigdy nic nie wiadomo i temat się zamyka, choć co pewien czas powraca.
Uspokaja mnie fakt że moi rodzice na razie nic nie mówią na temat mojego jeżdżenia do sióstr, rekolekcji itp. Z zakonnicami mam taki bliższy kontakt już tak od 8 lat i moi rodzice również je znają często zdarzało się że tata nas gdzieś razem podwoził czy po prostu kiedy gdzieś jechaliśmy to robił za kierowcę :) Ja myślę że oni trochę coś się domyślają ale nigdy nie było na ten temat oficjalnej głośnej rozmowy, czasem jakieś napomknienia czy żarty ale tak na poważnie to nie...

Ale co tam się martwię- wszystko w Jego rękach :)

Caritas - 2008-10-05 17:18:43

ja moich rodziców już teraz przygotowuje... tata twierdzi, że mam iść na studia, ja mówię, że pójdę jeżeli mnie skierują za kilka lat, że nie ma mowy, żebym szła na studia zaraz po szkole... i będę o to walczyć!

siostrzyczka - 2008-10-05 17:28:05

ja na początku to ukrywałam przed całym światem... a potem zbyt dużo osób mnie o to pytało czy chcę zostać siostrą zakonną i w końcu zaczęłam mówić że tak... w tej chwili wiedzą o tym w sumie wszyscy... choć ja o tym nie mówię tak normalnie, tylko w przypadku kiedy ktoś o to pyta, to informacje przekazywane są z ust do ust a i bardzo dużo osób same się domyśla... często jest to odbierane negatywnie szczególnie np. w szkole... ale z drugiej strony to też bardzo pomocne, bo dzięki temu mogę liczyć na ogromne wsparcie np. ze strony sióstr czy księży.... najtrudniejsze było dla mnie kiedy dowiedzieli się o tym moi rodzice (a było to zaraz na samym początku)... szczególnie, że to nie ja im o tym powiedziałam, a dowiedzieli się z listu od jednej siostry do mnie, który przechwycili... potem próbowali robić wszystko żeby zmienić moje zdanie... ale teraz od tego momentu minęły już prawie trzy lata i przez ten okres zdążyli się przyzwyczaić... nie można powiedzieć że to akceptują ale tolerują... ale ogólnie nie żałuję że sprawa moich planów na przyszłość jest znana przez ludzi z mojego środowiska... to czasami trudne, ale chyba bez sensu jest samego siebie oszukiwać...

Caritas - 2008-10-05 17:33:36

ja mam to szczęście, że przebywam z reguły w środowiskach, gdzie większość ludzi mnie rozumie...

siostrzyczka - 2008-10-05 17:36:19

ja niby jestem w salezjańskiej szkole, moi znajomi to głównie ludzie z oratorium, SPE i innych wspólnot, resztę poznaję na różnego rodzaju rekolekcjach... ale mimo wszystko mało ludzi to rozumie... jak większość sióstr mnie nie rozumie to trudno się dziwić że reszta też nie :P

Tereska - 2008-10-06 13:59:32

No u mnie też tak jest Rita. Raz nawet jak miałam gdzieś z 9 może 10 lat to taka siostrzyczka mi powiedziała, że dla mnie to już tylko zakon, że nawet nie mam się co zastanawiać... :D I to tak dużo osób mówi a ja się wypierałam kiedyś teraz to ucichło wiec mam trochę spokoju :D ....

Jezusowa duszyczka - 2008-10-06 14:33:02

Ja po prostu mówię: zobaczymy... Nie chcę, żeby ludzie wiedzieli, bynajmniej jeszcze nie teraz... A jak ktoś mnie pyta, czy idę do zakonu, odpowiadam, że nie... :)

Caritas - 2008-10-06 21:35:34

ja jakoś nie potrafię się tego zaprzeć... po prostu nie przechodzi mi przez gardło odpowiedź "nie"...

Rita - 2008-10-06 21:57:55

A najlepsze jest to że kiedy pytam osobę dlaczego sądzisz, że mam zamiar wstąpić to mówi mi, że nie ma jakiegoś konkretnego argumentu, po prostu to ,,czuje". Wiele osób mi mówi, że to po prostu widać, tylko ja nie wiem w czym to ma się niby przejawiać. W tym, że chodzę do kościoła? Że się ubieram na czarno? (naprawdę coś takiego słyszałam, że ubieram się na czarno to pewnie do zakonu idę :D z tego wynika że ponad 50% młodzieży powinna iść do zakonów :p )
Kiedyś odwiedzając Siostrę w czasie rozmowy powiedziała do mnie takie słowa: ,,Wiesz... Trzeba się na coś decydować, albo na biało, albo na czarno..." (biało- czyli chodziło jej o ślub i życie w małżeństwie a czarne- o życie zakonne). Wynikło to z luźnej rozmowy, zupełnie nie na temat bo rozmawiałyśmy o czymś zupełnie innym i naprawdę mnie zaskoczyła wtedy... Ja wtedy odpowiedziałam, żeby dała mi tylko maturę zdać i magistra zrobić to się zobaczy i wtedy pogadamy :D

Caritas - 2008-10-06 22:12:25

ja też chodzę na czarno... (przeważnie jeszcze biały kołnierzyk wystający spod sweterka i koniecznie spódnice, bo jak założę spodnie to się potwornie męczę... :)) i tylko mi się przypomina piosenka, której tekst gdzieś już wklejałam "Biało-czarne, biało-czarne, biało-czarne i przede mną i za mną, obok mnie, ja też kiedyś będę tak wyglądać, jakież wielkie będzie szczęście me..." :):)

Jezusowa duszyczka - 2008-10-07 14:43:19

Hmm... W moim przypadku to nie jest wyparcie się. Jezus mi podpowiada komu mogę powiedzieć :)
Ja mieszkam na wsi, i tu działa taki system :peace: , że jak powiem komuś nieodpowiedniemu, to na drugi dzień będą wiedzieli wszyscy :) w sumie to nawet mój proboszcz nie wie, ale po nim widać, że się domyśla, bo często wpada na takie "fajne pomysły": a to żebym prowadziła różaniec z dziećmi,  a to poprowadzić spotkanie z młodzieżą, która ma w następnym roku bierzmowanie, itd., itp. :D
Ale jak mnie mama kiedyś zapytała, czy ja chcę być zakonnicą, to nie dałam rady zaprzeczyć...
Kiedyś mi Siostra powiedziała, że jest taki etap w powołaniu i on decyduje o jego wielkości. Chodzi o etap "milczenia"- chodzi tu o to, że zachowujemy tajemnicę powołania dla siebie. I choćby się baaaaaardzo chciało o tym mówić każdemu, to nie powinniśmy. Niech to powołanie rozwija się w nas, a nie na ustach innych ludzi :)

Rita - 2008-10-07 16:10:53

Jezusowa duszyczka napisał:

Ja mieszkam na wsi, i tu działa taki system :peace: , że jak powiem komuś nieodpowiedniemu, to na drugi dzień będą wiedzieli wszyscy

Chyba wiem, co masz na myśli :D

A jeszcze tak coś odnośnie rodziców- ja myślę, że oni przeczuwają, jeśli dziecko chce iść do zakonu. Kiedyś mój tata był u naszej dalszej rodziny i podczas pewnej rozmowy kuzynka powiedziała mi coś takiego, że wtedy rozmowa toczyła się też tak trochę i o mnie i tata stwierdził, że on by się wcale nie zdziwił, gdybym poszła do zakonu. Wtedy mnie to trochę zdenerwowała i postanowiłam wyjaśnić z nim tą sprawę, czy rzeczywiście tak powiedział i na jakiej podstawie. Oczywiście tata wszystkiego się wyparł i rozmowa odeszła w zapomnienie.

Caritas- a ja nie wiem czy przeżyłabym rozstanie z dżinsami ;) spódnicę mam tylko jedną i to zakładam ją raz na rok albo i rzadziej :p ale jak będzie trzeba to zostawię spodnie i... założę sukienkę ;)

boza_tancerka - 2008-10-07 19:36:30

Ja po wystąpieniu z zakonu częściej chodzę w spódnicach, ale nie ubieram się na brąz jak przez ostatnie 2 lata, tylko bardzo kolorowo i modnie, ale to tak po prostu, ciuchy nie są dla mnie ważne, kupuję to co mi się podoba.

siostrzyczka - 2008-10-09 13:00:48

ja tam ubieram się na czarno ponieważ po prostu to lubię... a ludzie też to w jakiś dziwny sposób często odczytują... a  co do tego okresu milczenia o którym mówisz Jezusowa Duszyczko to ja bardzo chciałam w ten sposób to poprowadzić... ale niestety się nie dało... ja nigdy w życiu nikomu nie powiedziałam wprost, że chcę zostać siostrą zakonną tak po prostu... ja zawsze tylko odpowiadam na pytanie a ludzie sami się domyślają i mnie o to pytają... a zawsze kiedy próbuję się dowiedzieć skąd takie podejrzenia to nie potrafią tego wytłumaczyć...

Jezusowa duszyczka - 2008-10-09 18:48:58

Ja wiem, że to jest ciężkie, bo są takie momenty, że chciałoby się wyjść na ulicę i krzyczeć ile się ma sił, że to Jezus jest moim Oblubieńcem :D
Ojciec Jerzy mi mówił, żebym się nie ubierała na czarno, żebym nie robiła z domu klasztoru... I tu ma rację.
Chociaż nie powiem, że nie "kuszą" mnie czarne ubrania :D ale mama za nic w świecie nie chce mi pozwolić na czarną długą spódnicę :)

siostrzyczka - 2008-10-09 20:30:56

ja tam nigdy nie lubiłam kolorowych ubrań (tzn. gdzieś tak od 3 klasy podstawówki) dlatego wszystkie ciuchy w mojej szafie są tylko szare, granatowe, beżowe, białe albo w większości właśnie czarne... moi rodzice nigdy nie robili więc z tego problemu... zawsze kiedy nawet dostawałam od kogoś w prezencie coś kolorowego to normalne było, że moja mama brała to dla siebie bo było dla niej oczywiste że nie będę w tym chodzić... chociaż jak zaczęłam od czasu do czasu zakładać spódnicę to się zdziwili :P

Rita - 2009-01-03 21:01:04

A mnie ludzie bardzo często biorą za siostrę... Nie wiem, skąd im się to bierze, może się zlewam kolorystycznie :D Ostatnio chodziliśmy po kolędzie- dwie siostry i schola, i tata jednej z dziewczynek uparcie twierdził że było 3 siostry: dwie sobie chodziły, a trzecia grała. Wychodzi na to że ja byłam ta trzecia, bo akurat miałyśmy jedną gitarę, na której grałam właśnie ja- dziecko glanowe :D

siostrzyczka - 2009-01-07 17:50:42

ja kiedy poszłam w tym nowym roku szkolnym do liceum, do nowej klasy, to pierwszego dnia dowiedziałam się sama o sobie od połowy klasy, że jestem zakonnicą bezhabitową, więc bez komentarza... ;)

Jezusowa duszyczka - 2009-01-07 19:13:15

Wiecie co? Ostatnio nasza siostra organistka poprosiła mnie, żebym została chwilkę po Mszy.
I ludzie się rozeszli, a ona tak: nie będę z tego robiła takiej niedostępnej tajemnicy, skoro to jest taka tajemnica, że wszycy wiedzą o twoich zamiarach życia klasztornego..
a ja wystawiłam takie oczy i mnie zatkało... i stałam jak wryta, bo ludzie, przecież ja nikomu nie mówiłam o tym z naszej parafii, a mama przecież nie chodzi od domu do domu i mówi: moja córka chce iść do klsztoru...
Duża robota jest tutaj tych "starszych pań"...
heloł, poddaję się...
:peace:

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-08 12:20:52

Justyś...nie ukrywaj tego.... starsze panie często plotkują(ale to akurat jest prawda:) Świadczysz życiem,że kochasz Boga i to widać- mogę potwierdzić:) Nie masz się czego wstydzić :P

Ja miałam taka sytuację jak szłam do bierzmowania:
Ksiądz którego wówczas nie znałam(teraz znam bardzo dobrze) powiedział mi kilka słów które widzę,że jak tak dalej pójdzie się spełnią. Szłam podpisać kartkę do bierzmowania po różańcu, a, że miałam sporo tych podpisów to ks.Marek jak mi podpisywał powiedział przy wszystkich moich koleżankach: "Ja Ci to mówię! Czeka Cię świetlana przyszłość. Wstąpisz do zakonu...Ja Ci to mówię"... Trochę mnie zatkało... spytałam Go;"czy ksiądz jest jasnowidzem, czy prorokiem?". A On na to jeszcze raz powtórzył:"Czeka Cię świetlana przyszłość!"... Muszę przyznać,że trochę mi było głupio i byłam zakłopotana, a koleżanki potem gadały między sobą.... a ja mówiłam im"on jest głupi"...ale teraz sądzę inaczej :D Teraz dużo osób mi to mówi, ale jak się staram to ani nie potwierdzam ani nie zaprzeczam :P

siostrzyczka - 2009-01-08 12:53:38

ja kiedyś uczestniczyłam w modlitwie wstawienniczej i księdz który się nade mną modlił po prostu nuie mógł TEGO wiedzieć, a ja przed tą modlitwą prosiłam Boga, żeby dodał mi w niej siły do realizacji powołania... i ten ksiądz w pewnym momencie powiedział (ma dar poznania), że widzi wokół mnie druchny, które przygotowują mnie na zaślubiny z Oblubieńcem, a tym jedynym Oblubieńcem ma być Jezus... To było takie niesamowite usłyszeć coś takiego w momencie, kiedy akurat tego potrzebowałam... to działanie charyzmatów Ducha Świętego, ale taka świadomość... to było takie dziwne, trudne, ale z drugiej strony tak nieskończenie piękne... ;)

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-08 13:00:28

Bog naprawdę jest wspaniały...to musiało być niesamowite przeżycie..... ja miewam różne sny dotyczące ZMBM ze mną w roli głównej...mam nadzieją,że się spełnią :) ...ale mówią,że sny sprawdzają się odwrotnie :(

siostrzyczka - 2009-01-08 16:59:16

ja snów tez mam wiele dotyczących salezjanek, ale niektóre już się spełniły i to wcale nie odwrotnie więc trzeba myśleć pozytywnie :) ale jednak taki zewnętrzny znak był naprawdę niesamowitym przeżyciem...

Tereska - 2009-01-09 15:24:42

A mi sie zakon jeszcze chyba nigdy nie snil choc ciagle o tym mysle wiec niewiem

Caritas - 2009-01-10 16:28:56

mi się kiedyś śniło moje przyjęcie do aspiratu czy postulatu jakiegoś misyjnego (afrykańskiego) zgromadzenia. :D i się okazało, że następnego dnia werbista miał w mojej rodzinnej parafii prymicję :D

tydzień temu w sobotę był u mnie ksiądz po kolędzie, taki starszy, który mnie w ogóle nie zna i nie kojarzy (z rodzinnej parafii, w której rzadko kiedy się pokazuję i rzadko kiedy się do niej przyznaję...), po rozmowie z mamą-pielęgniarką o służbie zdrowia zauważył mnie i się pyta co robię, czy studiuję, ja mówię, że w liceum jeszcze jestem, a mój tatuś wspaniałomyślnie wystrzelił, że właśnie wróciłam od sióstr, no to ksiądz się pyta od jakich, no to ja, że od Nazaretanek z Łukowa, a ten się pyta "No to może do zakonu pójdzie?", i jak tu nie zaprzeczyć?? :)

Nomines - 2009-01-10 16:32:26

Ja tak miałem w zeszłym roku i też ojciec wypalił, że wróciłem z seminarium. ale w tym roku zabroniłem cokolwiek mówić, bo powiedziałem, że więcej się nie pokaże w rodzinnej parafii :D Zadziałało :P

siostrzyczka - 2009-01-10 17:56:05

ja tam miałam odwrotną sytuację trochę, jak ksiądz (który mnie ledwo zna, bo ja w mojej parafii jestem raz na pół roku, albo rzadziej) 2 lata temu po kolędzie przyszedł i powiedział moim rodzicom, że skoro ja chcę iść do zakonu, to powinni mnie częściej na różne rekolekcje puszczać i że nie muszą się o mnie martwić , bo jeśli Bóg mnie powołał to będzie mnie strzec...

Tereska - 2009-01-10 17:57:14

Ja tez zabronilam mowic mamie i modlilam sie zeby ksiadz na koledzie nie zapytal co chce robic po szkole bo nie chcialam klamac. i sie udalo bo o to akurat nie pytal.

Jezusowa duszyczka - 2009-01-10 18:21:44

Ja nie nawidzę po prostu jak ktoś mnie pyta: a co po liceum? pewnie studia...
A mój ksiąd jest taki:
jak ktoś przy nim mówi(czytaj: starsze panie): Justynka, a może ty do zakonu pójdziesz, to on odpowiada: eeeeeee, Justyna? Niiiiiieeeeee. Znajdziemy jej jakiegoś kawalera... :zdziwiony: :P

Tereska - 2009-01-10 18:31:29

hehe to fajny ksiadz musi byc...:D

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-10 18:36:50

A księża z mojego otoczenia w większości już się pytają: no to kiedy wstepujesz?
A mój katecheta ostatnio powiedział mi,że mi to nie jest potrzebny kurs przedmałżeński tylko opinia katechety :P

siostrzyczka - 2009-01-10 18:38:47

tez nienawidzę pytania co po liceum... ale podobało mi się jak mój kolega z tego wybrnął w zeszłym roku kiedy szedł do nowicjatu... zapytałam go kiedyś(zaraz po maturze jego niedługo) co będzie treaz robił, powiedział takim oczywistym tonem że na studia idzie... a potem zapyatała na jakie a mi  "salezjańskie, bo wiesz do nowicjatu wstępuję"... po takim początku rozmowy tego bym się po nim nie spodziewała... cóż nie skłamał,a nie wszyscy zapytają na jaki kierunek się wybiera :)

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-10 20:01:43

Ciekawe rozwiązanie jak się nie chce kłamać:D

Jezusowa duszyczka - 2009-01-10 20:12:27

Jak mnie ktoś pyta co po liceum, to mówię, że się jeszcze zobaczy... i taki niewinny uśmieszek ;) :D

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-10 20:29:31

Ty i niewinność :P

Jezusowa duszyczka - 2009-01-10 20:31:37

O Ty... własna Siostra... :P

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-10 20:38:41

Kto się czubi ten się lubi :P
A kto Ci powie prawdę jak nie rodzeństwo :D

Jezusowa duszyczka - 2009-01-10 20:42:42

Nie mogę... Jak ja z Tobą wytrzymam później.... :P
A co do tematu:
nawet takie ludzkie zachowanie utweirdza w powołaniu....

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-10 20:52:48

A ja z Tobą ?! :P Racja jak moderatorzy Siostrzyczko pilnujmy tematu :D

Pan moim światłem - 2009-01-11 10:16:51

Ja powiedziałam mamie że chce wstąpić po zakonu już jakiś czas temu, ale ona ciągle uważa że to są tylko żarty. Z koleżankami jest trudniej. Jedna z nich jak widzi zakonnice od razu zaczyna się z nich wyśmiewać i sądzi że jestem za fajna żeby iść do zakonu. Mojej drugiej przyjaciółce jeszcze nie mówiłam.

Ale to jeszcze nic w porównaniu do księdza katechety. On gdy widzi moje wypracowania zaczyna krzyczeć i rwać sobie włosy z głowy , więc zastanawiam się czy mu powiedzieć.

Teraz czeka mnie jeszcze jedna , chyba najtrudniejsza rozmowa.Chcę powiedzieć o moich planach tacie. I tego się panicznie boję.

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-11 12:08:02

Pan moim światłem!
Jesteśmy z Tobą... nie bój się rozmowy z tatą. Wiedz,że Bóg pokieruje tą rozmową....
Dla rodziców to zawsze jest szok!
Moją mamę uświadamiam o ty,że chcę wstąpić od gimnazjum... Na początku było to mówione trochę z żartem. Moja mama uważa,że się nie nadaję,bo jestem za leniwa- i może ma rację. Ale wiem,że z Bogiem mogę wszystko...On dodaje mi powera :P

Służebnica Pana - 2009-01-11 19:17:21

Pan Ci pomoże w tej rozmowie z tatą. Nawet jesli się zdenerwuje i bedzie zły przejdzie Mu jak będzie widział, że jesteś szczęśliwa, bo rodzice naogół chcą naszego szczęścia i nie są w stanie sobie wyobrazić, że nasze szczęście to trwanie przy Panu, oddanie się Mu całkowicie

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-12 12:09:57

Służebnica Pana napisał:

Pan Ci pomoże w tej rozmowie z tatą. Nawet jesli się zdenerwuje i bedzie zły przejdzie Mu jak będzie widział, że jesteś szczęśliwa, bo rodzice naogół chcą naszego szczęścia i nie są w stanie sobie wyobrazić, że nasze szczęście to trwanie przy Panu, oddanie się Mu całkowicie

Zgadzam się w 100 %.... rodzice w takich sytuacjach często patrzą na to co się stanie z nimi po tym jak córka czy syn wstąpi.... chcieli mieć wnuki, a tu nic tego nie zapowiada. Trzeba ich zrozumieć! Ale po dłuższym czasie jak widzą,że dziecko jest szczęśliwe i spełnione to cieszą się wraz z nim. Bo oni chcą naszego szczęścia.

Nomines - 2009-01-12 12:28:02

Ja szczerze mówiąc, miałem i mam większe oparcie w ojcu, on bardziej mnie rozumie, i jakoś o powołaniu lepiej mi się rozmawia z ojcem, on stawia pewnie sprawy jasno, mówi co mu sie podoba, a co nie, a mama w bawełnę obwija.

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-12 14:09:27

Ojciec jest rzeczowy i konkretny.... jak to mężczyźni :P A mamy często chciałby by nas ugłaskać :D

Służebnica Pana - 2009-01-12 15:13:41

Mama potrafi już dziecku cale życie zaplanować, a często wychodzi inaczej niż tego chce. a tata jest neutralny na wszystko. troszczy się bardzo ale nie planuje nam całego życia.

siostrzyczka - 2009-01-12 21:20:34

jak moi rodzice dowiedzieli się "przechwytując: list od jednej siostry to obydwoje byli równie załamani i zarazem wkurzeni... nie jestem w stanie powiedzieć że reakcja któregoś z nich była łagodniejsza...

Caritas - 2009-01-12 21:43:11

miałam dzisiaj kolejną ciekawą sytuację, tzn. rozmowę, ale opowiedzenie tego wymaga dłuższego wstępu (a nie jestem zbyt dobra w opowiadaniu...) ...

Moja pani od rosyjskiego już w zeszłym roku mnie rozszyfrowała... Wtedy to była taka sytuacja, że na zastępstwie, które mieliśmy całą klasą, więc mieliśmy godzinę wolną. Ja wyjęłam książkę, i zaczęłam czytać, a że siedziałam w pierwszej ławce, to p. J. zapytała mnie co czytam, na co odpowiedziałam jej, że książkę o mojej patronce z bierzmowania, bł. Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, no to zaczęła pytać kim ona była, więc powiedziałam, że to założycielka Nazaretanek... Ona coś, czy znam te siostry, no to mówię, że znam, że jeżdżę do nich czasami, a ona w pewnym momencie się zapytała czy myślę iść w tym kierunku, no i tak zostałam rozszyfrowana...

Ciąg dalszy nastąpił w maju, kiedy mieliśmy szkolny wyjazd do Warszawy, do Romy na "Upiora w operze"... Jechali chętni z całej szkoły, i spora grupka nauczycieli, między innymi wyżej wymieniona p. J. oraz ks. dyrektor (chodzę do katolickiej szkoły)... Przed teatrem mieliśmy rozdawane bilety, i jak powiedzieli, że są 3 koło siebie, to zgłosiłyśmy się z dwiema koleżankami...  W ciemno podzieliłyśmy się miejscami, dziewczyny poszły na salę, ja musiałam jeszcze iść do toalety... Jak doszłam na salę zorientowałam się, że między dziewczynami, a ks. dyrektorem jest jedno wolne miejsce, które będę musiała zająć... i tak się stało... Jak przyszłam, p. J. mnie "przedstawiła", i od razu zmieniła temat, co za siostry siedzą tam z tyłu... Ks. dyrektor, że to chyba niepokalanki, a ja do niej (głupia!!!), że jak byliśmy w listopadzie na "Kotach" w tym samym teatrze, to były nazaretanki... Ona dosyć głośno: "A to te Twoje ukochane..."... trochę mnie zdołował ten tekst, ks. dyrektor się zorientował, że to pewnie ja położyłam taką książeczkę z modlitwami nazaretańskimi w kaplicy szkolnej... Później w przerwie rozmawiałam z koleżankami, on przechodził obok i spojrzał na medalik (noszę medalik z Najświętszą Rodziną...)...

No i w końcu dzisiaj... przed lekcją pp poszłam do sklepiku, a jak wracałam p. J. stała na schodach... jak przechodziłam koło niej, to się uśmiechnęła i zaczęła pytać jaką mamy teraz lekcje, ile jeszcze dzisiaj godzin itp. a nagle "A twoje decyzje dotyczące wyboru drogi są nadal aktualne?"... Zastrzeliła mnie tym pytaniem... Tutaj takie zwykłe pytania, ile macie lekcji, tratatata, a to to tak z armaty...

eh... jak już ktoś coś zapamięta to nie ma zmiłuj... :P
ale powiedziała, że się za mnie modli, tak mi się miło zrobiło... :)

Służebnica Pana - 2009-01-12 22:11:21

Ja jeszcze nie mówiłam rodzicom o moim powołaniu o tym, że chcę iść do zakonu tzn wspominałam im coś na ten temat ale na razie nie chcę nic mówić. Wiedzą, że mam dobry kontakt z siostrami i pozwalają mi jeżdzić na rekolekcję. a z tą rozmową  poczekam, aż odnajdę zgromadzenie w którym chce mnie widzieć Pan i będę gotowa pójść za Nim. :)

siostrzyczka - 2009-01-13 10:13:21

mnie to kiedyś wmurowało w podłogę jak moja nauczycielka w gimnazjum(uczyła WOSu, WDŻu i historii) przed WDŻ podeszła do mnie i powiedziała że dobrze że mnie widzi bo chciałaby ze mną porozmawiać. i walnęła taki tekst że dzisiaj będziemy mieli lekcje o płodności kobiety i w związku z moimi wyborami życiowymi to jeśli nie chcę to nie musze w tej lekcji uczestniczyć i potem zaczęła mówić że u niej na studiach były siostry i żeby w takich zajęciach uczestniczyć to musiały prosić o zgodę siostrę przełożoną itp. i ona nie wiedziała czy ja te,ż tak nie muszę.... chciałam zapaść się pod ziemię i zniknąć... ale to taka dziwna kobieta jest... ona ma różne takie odpały. np. na początku tego roku dowiedziałam się że ona wszystkim opowiada że jedna z jej uczennić (czyli rzekomo ja) wstąpiła do nowicjatu... potem musiałam się tłumaczyć dwustu osobom w całej szkole że to nieprawda bo ona to wszystkim klasom rozpowiedziała i potem się wszyscy zdziwili co ja tutaj robię: przeciez miałam być w nowicjacie...

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-13 13:46:38

Ale śmieszna historia :P No to wyobrażam sobie twoją minę :D To ona pewnie potem zapadała się pod ziemię :P

Kila - 2009-01-13 17:34:00

witam... nie wiem czy pasuję do tego grona... ale cóż.... ja nie myśle o zakonie, ale Bóg jest dla mnie bardzo ważny... Często chodzę do kościoła. Wielu ludzi mówi mi, że zachowuje się jak zakonnica... niektórzy nawet się śmieją. Nie jest to miłe, zwłaszcza gdy robi to ktoś bliski... Czasami nie wiem co mam robić..., co odpowiedzieć...  Jednego jestem pewna. Nie mam zamiaru zmieniać się tylko dlatego, że ktoś mi coś powie...

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-13 17:50:35

I tak trzymaj Kilo! Nie mów,że nie pasujesz do tego grona,bo jest całkowicie odwrotnie. Rozpatrujemy tu różne drogi powołania. Każdy jest ważny i każdy wnosi coś nowego ... Jesteś blisko Boga i to jest ważne.

Tereska - 2009-01-13 18:07:59

Zgadzam sie z tym co napisal Promyczek dla Nieba. Kilo dobrze ze jestes przynajmiej nie bedzie monopolu na forum na jeden rodzaj powolania :D
A co do tego co pisala Siostrzyczka to serdecznie wspolczuje :D

Kila - 2009-01-17 12:59:06

Nie wiem do jakiego tematu to dokleić więc pisze tutaj... Mam problem... Wzięłam udział w Olimpiadzie Teologii Katolickiej i przeszłam do kolejnego etapu, który jest od razu po feriach (mam ferie od 16 lutego do 1 marca) tzn 4 marca... Wcześniej miałam zaplanowany wyjazd w góry na ostatnie 10 dni tych ferii... I nie mam pojęcia co mam zrobić... Muszę dać odpowiedź do poniedziałku czy jade.. A może powinnam sobie odpuścić ten wyjaz i całe ferie się uczyć??? Pomóżcie... Jestem bezradna... Czekam na jakąś rade....

Tereska - 2009-01-17 14:46:20

Musisz sama zdecydowac co wybierzerz my Ci tu raczej  za duzo nie pomozemy. Ja na twoiom miejscu tez bym miala maly klopot ale mysle ze wybralabym OTK..

siostrzyczka - 2009-01-18 13:53:58

mi się też wydaje że taką decyzję trzeba samemu podjąć, przemodlić... tutaj chyba nikt nie może na to nic poradzić bo takie rzeczy trzeba rozważyć w sobie... a co do tej nauczycielki, to jej to raczej nie zapadła się pod ziemię, bo wydawała się wogóle nie zauważać że coś jest nie w porządku... zresztą ona teraz nadal miewa takie odpały w stosunku do mnie... czasami aż się boję co ona mi powie jak znowu się z nią spotkam bo wszystkiego się można spodzieać ;)

Promyczek dla Nieba:) - 2009-01-18 15:55:16

Wiesz co...jak OTK to powinnaś temu poświęcić całe ferie...wiem co mówię bo 2 etap to nie przelewki. Sama brałam udział w tamtym roku i całe ferie musiałam poświęcić, aby dostać się do finału.... no i udało się. Ale potem finał też jest ciężki. Więc musisz patrzeć praktycznie i w przyszłość czy potem będziesz miała czas.
Jak boisz się nauczycielki, a zdecydujesz,że wolisz ferie to jedź na nie a do OTK podejdź z luzem :D

carla - 2009-02-15 13:45:20

Trochę się rozpisze więc proszę, nie zrażajcie się długością mojego postu:)
Minęło trochę czasu od ostatniej wypowiedzi a że spodobały mi się Wasze posty więc myślę że i mój tu podpasuje:) Jestem w pierwszej klasie liceum. Od paru miesięcy żyję z myślą wstąpienia do zakonu. Nie dzieliłam się nikim tym moim małym sekretem. Nie rozmawiałam o tym z rodzicami, czy z rodzeństwem. Czasem były momenty kiedy jedna Siostra felicjanka, która uczyła mnie religii w podstawówce i teraz uczy w liceum, mówiła coś mojej  mamie że ona to by mnie najlepiej widziała w zakonie:) Zwykle się uśmiechałam, ale nie komentowałam. Teraz, żyjąc ze świadomością, że Pan Bóg może powołał mnie do życia w zakonie, słysząc w moim otoczeniu wzmiankę o powołaniach przechodzą mnie pozytywne dreszcze. Ale ze mną to jest tak, że pochodze z wierzącej rodziny, nie byłam co prawda nigdy na żadncyh rekolekcjach u Sióstr, pomijając oczywiście rekolekcje parafialne, więc martwię się troche tym że sama od siebie nie szukam znaku od Boga. Codzień modlę się o właściwe rozpoznanie mojej zyciowej drogi. Chciałabym bardzo w takich rekolekcjach uczestniczyć ale nie wiem gdzie znależć jakies informacje o tym. W mojej małej miejscowości nie ma czegoś takiego.
Podobnie jak u Was na pytanie co chcę w życiu robić głupio się uśmiecham albo po prostu mówię że nie mam narazie żadnych planów. Tak jak wspomniałam w innym poście( w innym temacie) ostatnio miałam dziwną sytuację. Był u mnie w rodzinie ksiądz wikary z mojej parafii. I tak nagle podczas zwykłej rozmowy zwrócił się do mnie i mówi :" Jak masz zamiar iść do zakonu to tylko do Nazaretanek, bo to są wspaniałe Siostry z High Lifem". Zamurowało mnie;p Moi rodzice natomiast uśmiechnęli się i powiedzili że wszystko się może w życiu wydarzyć, i ze ja to mam charakterek, na co ksiądz odpowiedział "Więc od razu pójdzie na przełożoną":) Od tego momentu moja siostra mówi czasem do mnie "Nazaretanka". Nie martwię się więc tym, że moja rodzina źle zareaguje na to, że może kiedys powiem im że wstępuje do zakonu:) A jeśli chodzi o znajomych to narazie się nie obawiam, bo nikomu jeszcze nie powiedziałam.

Szukająca - 2009-02-15 15:49:25

Mam podobnie, ale ja jestem młodsza. Chodzę do 2klasy gim. U mnie jak się dowiedzieli, że chcę zmienić szkołę i iść do Sióstr Niepokalanek to zaczynają się głupie dowcipy. Ci co dopiero się dowiadują patrzą na mnie jak nawiedzoną, mówią, żebym to jeszcze przemyślała, że tam nie ma chłopaków. Ostatnio nauczyciel fizyki się dziwnie na mnie popatrzył jak się dowiedział, że chce zmienić szkołę. Zapytał się, a gdzie do liceum? Ja mówię, że też do Sióstr. Oczy mu się otworzyły i się śmiał pod nosem. Koleżanka zaraz wyjechała z tekstem, że może ja chcę być zakonnicą. Ja przemilczałam. :D Mojemu Tatusiowi powiedziałam, że w przyszłości chciałabym zostać siostrą zakonną, a On do mnie, że to bez sensu, że mu się marzy żebym miała swoją własną rodzinę. Mówił, że lepiej być osobą świecką, że tam jest jak w więzieni. Stałam na swoim. Mówił, że się tam nie nadaję itp. to ja odpowiedziałam, że dla tego mogę się zmienić cała! Chodziło Mu głownie o to, że ja nie lubię być podporządkowana. Jak na razie chcę być jak najbliżej Boga i robię małe kroki by zostać siostrą, ale jestem świadoma, że to może mi przejść itp. Chociaż wątpię :P
Mama powiedziała, że ja jestem uczuciowa i wrażliwa, że na pewno się zakocham. Ja odpowiedziałam, że to w niczym nie przeszkadza w byciu siostrą, że to i dobrze, że taka jestem. :D Nauczycielka jest przekonana, że mi się jeszcze zakon odwidzi :P. Pożyjemy zobaczymy...

siostrzyczka - 2009-02-15 18:39:19

wiecie co ja jestem  teraz w pierwszej klasie liceum, powołanie pojawiło się u mnie na początku pierwszej klasy gimnazjum... i wtedy byłam w szkole katolickiej, teraz nadal jestem (tyle tylko że teraz miałam już trochę inny powód by iść do takiej a nie innej szkoły niż wtedy ;)) i mimo że jest to środowisko w którym powołanie powinno być przyjęte w sposób dosyć otwarty to nie do końca tak było... o moim pragnieniu wstąpienia do zgromadzenia wszyscy dowiedzieli się bardzo szybko (powtarzam się chyba ale już straciłam rachubę o czym pisałam a o czym nie :)), to wcale nie byli do tego pozytywnie nastawieni... przez całe gimnazjum musiałam znosić z miesiąca na miesięc coraz bardziej złośliwe docinki ze strony dawnych "znajomych"... ale teraz poszłam do liceum i mimo że ludzie nadal nie potrafią zrozumieć mojego wyboru, to mają do tego zupełnie inny stosunek... przede wszystkim jest to chyba ciekawośc... oni dopytują się mnie dlaczego, czy nie chcę mieć chłopaka, jak wygląda formacja, co takim siostrom wolno, a czego nie, co muszą robić... tak jakby pełnię rolę kogoś kto niszczy wszelkie stereotypy... i tak jak patrzę z perspektywy pół roku w liceum to te liczne rozmowy wiele zmieniły w ich stosunku do mnie ale też do księży i sióstr... to trudne mieć wszędzie gdzie sie człowiek ruszy mieć przypiętą etykietę kogoś kto będzie w przyszłości siostrą zakonną, ale z drugiej strony przynosi to wspaniałe owoce, więc może warto... dla tych, którzy wokół nas żyją... no i również dla nas samych... bo kiedy możemy być przed ludźmi w 100% sobą, w sercu rodzi sie taki wielki pokój... po co się męczyć i udawać że mnie to nie dotyczy... teoretycznie wszystko może się jeszcze zmienić... mamy przed sobą jeszcze sporo czasu... ale przecież zawsze każde powołanie może się zmienić... czy to naprawdę jest wystarczający powód, by żyć w ukryciu i męczyć się dusząc w sobie swoje prawdziwe oblicze??

Promyczek dla Nieba:) - 2009-02-15 18:50:39

Ja jestem w trzeciej klasie liceum.. i bardzo się z tego cieszę,że matura już tak niedługo. A powód jest oczywisty- już we wrześniu mogę zrealizować swoje "marzenia" i Boży plan przygotowany dla mnie. I u mnie chyba nic się nie zmieni...chyba,że mnie nie przyjmą :P Ale ma cichą nadzieję,że Pan poprowadzi. Już się nie mogę doczekać jak się stanę jedną z Sióstr MB Miłosierdzia. A to już tak niedługo- najprawdopodobniej we wrześniu wstąpię. :D :D :D Mam nadzieję,że będzie to w pełni dojrzałą decyzja...bo myślę już o tym od 2 klasy gimnazjum i ,że to nie moje widzimisie tylko Jego wizja względem mnie :) Już w piątek jadę na rekolekcje z "moimi"siostrzyczkami :) I przejdę poważną rozmowę w tym kierunku... proszę o modlitwę,aby wszystko się dobrze potoczyło. Jak coś to zaproszę was na moje śluby :P

siostrzyczka - 2009-02-15 19:22:07

zanim ty będziesz miała śluby to my powoli też się będziemy stąd wykruszać i iść do "swoich" zgromadzeń ;)

carla - 2009-02-15 19:50:31

Napiszcie jak to jest że wiecie jakie wybrać Zgromadzenie? Słyszałam że najlepiej jest mieć takiego duchowego przewodnika jeśli chodzi o powołanie. Np. ksiądz z najbliższej parafii. Taka osoba potrafi doradzić i pokierować. Jak to jest u Was? :)

Promyczek dla Nieba:) - 2009-02-15 19:59:51

Tak najlepiej mieć kierownika duchowego...ale u mnie to było inaczej trochę... patrzyłam na znaki :)
Dzięki św.Faustynie się nawróciłam... i w tym roku zaczęłam poznawać to Zgromadzenie. A jak byłam w Krakowie- Łagiewnikach to czułam,że to moje miejsce na ziemi... To się po prostu czuje :) :) :)

carla - 2009-02-15 20:16:13

Ja chyba muszę porozmawiać z Siostrą Felicjanką która uczy mnie religii:) Ona już od dawna chce żebym poszła do zakonu :P A że jutro mam relgie wiec chyba warto spróbować.

Rita - 2009-02-15 20:32:56

Warto pogadać z kimś, co Ci leży na serduszku....

Dobra, koniec moralizowania :P
Ja zawsze byłam osobą skrytą- staram się, żeby ludzie nie wiedzieli o mnie za duzo. Wiem, z kim mogę szczerze pogadać i wiedzieć, że jutro nie będzie o tym wiedziało pół świata ;) Ale nigdy z nikim nie odważyłam się z kimkolwiek porozmawiać na temat tego, co dzieje się w moim sercu...  I chyba jeszcze troche czasu minie, zanim powiem...

carla - 2009-02-16 09:08:55

Ja w sumie też nie jestem zbyt śmiała. Ale od jakiegoś czasu staram się w sobie przemóc tę słabość. Bo przecież warto rozmawiać z innymi ludźmi. A jeśli chodzi o sprawy osobiste, takie które dzieją sie wyłącznie w naszym sercu to myślę ze fajnie jest sie od czasu do czasu komuś zaufanemu otworzyć :) Oprócz Jezusa-wiadomo:)

Promyczek dla Nieba:) - 2009-02-16 19:09:59

Ja coraz bardziej się ostatnio otwieram..ale głównie przed trzema osobami :) Ale dzięki wam też mogę się otworzyć :)

Tereska - 2009-02-16 20:42:39

Ja nie lubie sie otwierać i tak jest od zawsze nawet najblizsi mnie nie znają tak do końca i tak mi jest dobrze...

siostrzyczka - 2009-02-17 10:25:42

ja zawsze byłam bardzo skryta, ale nauczyłam się otwierać przed ludźmi kiedy różne osoby zaczęły do mnie przychodzić i czasami było tak że aż na siłę pchało mi się na usta jakieś moje własne doświadczenie i miałam świadomość że to może tej osobie pomóc w rozwiązaniu jego własnego problemu, a potem już straciłam ytakie opory i teraz nikt mi nie chce uwierzyć że ja kiedykolwiek byłam nieśmiała ;) a co do pomocy kierownika duchowego w rozeznawaniu powołania to ja miałam takiego przez pierwszy rok kroczenia drogą powołania  a potem on miał zmianę na inną parafię i kontakt nam się urwał... ale ten czas sp ędzony na rozmowach z nim bardzo wiele mi dał... wydaje mi się że jest to co.ś bardzo przydatnego przynajmniej  na początku kiedy człowiek jest najbardziej zagubiony... obecnie mam taką znajomą siostrę z którą kontakt utrzymuję też od praktycznie pierwszych dni kiedy usłyszałam głos Boga, ale ona mieszka w częstochowie a to trochę daleko więc cały czas jest to kontakt tylko mailowy... w zeszłym roku na rekolekcjach po raz pierwszy się z nią spotkałam po ponad dwóch latach korespondemncji przez internet... niesamowite przeżycie, strasznie się tego bałam, nie miałam nawet pojęcia jak wygląda ile ma lat itd. a miałam świadomość że wie o mnie praktycznie wszystko... ale po tym spotkaniu nasza relacja jeszce się poprawiła i jeszcze łatwiej było mi jej pisać o tym co dzieje się w moim życiu, a i ona po obserwacji mnie przez 3 dni miała lepsze wyobrażenie z kim przez te 3 lata rozmawia i przez to potrafi teraz lepiej doradzi ć... ale też tak patrząc z perspektywy czasu to lepiej jest jeśli ktoś taki pojawia się w naszym życiu tak dorywczo, wtedy kiedy akurat jest taka potrzeba, a nie tak jak wczesniej miałam z tym księdzem że przyjeżdżał do mnie raz w miesiącu (doprowadziło to raz nawet do takiej sytuacji że tak bardzo potrzebowałam rozmowy z nim że pojechałam do niego do wrocławia na wagary ale to już inna historia ;))... przynajmniej takie jest moje odczucie...

carla - 2009-02-19 20:16:00

Ja uważam że lepiej mieć duchowego przewodnika:) taka osoba potrafi nam lepiej doradzić, itp. Ale w sumie ja tak nie mam więc może dlatego bym chciała :P

Szukająca - 2009-02-19 20:26:30

Tak, taka osoba jest ważna. Mi jej troche brakuje...

Rita - 2009-04-06 21:18:30

Ach te Pingwiny- wszystko muszą skomentować na swoją korzyść :D

W niedzielę idę sobie do kościoła, ale przystanęłam pogadać ze znajomą siostrą. Co jej się pierwsze rzuciło w oczy? ,,O, jaki ty masz fajny płaszczyk... Taki zakonny..."  :D

Vera - 2009-04-07 16:07:30

Ja jeszcze do niedawna sama byłam przerażona tym że mogę zostać zakonnicą więc nie tylko innym tego nie mówiłam ale też sama się tego wypierałam .Teraz gdy już pogodziłam się z wolą Pana zaczynam trochę o tym rozmawiać , ostatnio moje kolezanki z klasy rozmawiały który szpital wybiorą jaki oddział i niespodziewanie padło Weronika to chyba do zakonu pójdzie chociaż wcale o tym im nie mówiłam ,więc już nie ukrywam tylko potwierdziłam.Ale wciąż boje się powiedzieć o tym moim rodzicom chociaż mój kierownik duchowy radzi mi żebym się nie spieszyła bo jeżeli spodziewam się problemów z rodzicami to lepiej umocnić się w powołaniu , odnaleść swoje zgromadzenie i wtedy poinformować rodziców o swoich planach .

Tereska - 2009-04-07 19:19:37

hehe mi w szkole tez ostatnio tak wypalili bo mowili ktora pewno pierwsza wyjdzie za mąż a jak doszlo do mnie to ze ja pewno do zakonu pojde ale jakos sie wymigalam od odpowiedzi i udalo sie zmienic temat...:D

Służebnica Pana - 2009-04-07 19:26:25

Twój kierownik ma rację z tym by poczekać, umocnić powołanie odnaleźć swoje zgromadzenie i dopiero powiedzieć o tym rodzicom. Ja sama tak robię, choć już dużo osób wie o tym, że chcę iść do zakonu i mam w nich wsparcie pomimo tego, że rodzice wiedzą o tym, że jeżdzę na rekolekcje do sióstr i mam kontakt z siostrami nie mówie o swoim powołaniu z tym chcę poczekać i myślę, że to jest najlepsze rozwiązanie.

Promyczek dla Nieba:) - 2009-04-08 09:41:34

Dziękujemy za piękne świadectwo :)

O...MBM :) Miło mi..ja też pragnę tam wstąpić :) I wybieram się na "przyjdź i zobacz" jeśli mnie s.Sara dopuści :P Mam nadzieję,że podzielisz się z nami coś niecoś tymi dniami w wątku Siostrzyczek :P I na pewno złapę Cię na gg :)

Twoje świadectwo dało mi wiele do myślenia :D

Rita - 2009-04-28 17:12:19

Opowiem Wam fajną historyjkę z dzisiejszego dnia :D
W szkole stoimy w grupce koło wychowawczyni, rozmawiamy o technicznych aspektach dni otwartych naszej szkoły :D i tak się zbierałyśmy już, idziemy do ławek, a to wychowawczyni łapie mnie za rękaw i z tajemniczą miną mówi, że musimy kiedyś porozmawiać, znaleźć godzinkę i umówić sie na "randkę ". Przewertowałam w myślach na szybko czym znowu podpadłam, ale chyba niczym, więc pytam się o co chodzi. A tu mi kobieta wyjeżdza z tekstem, że musimy pogadać- ma w rodzinie 3 siostry zakonne, i ona mnie pokieruje właściwie, skoro chcę "tam iść", bo inaczej mnie "zniszczą" i jeszcze coś, jakieś trudne słowo, ale o podobnym znaczeniu.  :D
Prawie zawału dostałam, nigdy sie nie wyróżniałam na tle klasy (przynajmniej mi sie tak wydaje), podchodzę do większości ludzi z rezerwą, a nieliczni wiedzą, co robię poza szkołą nie wspominając już o tym, że nie opowiadam na lewo i prawo o moich dylematach czy wątpliwościach...
Nie wiem, skąd moja wychowawczyni wpadła na to... Przecież nie mam wypisane na czole "Chcę iść do zakonu"... :D Fakt, kobieta jest bardzo religijna, ale strasznie mnie to męczy, skad ona wie...

Rita - 2009-04-28 19:58:32

Fakt, takie małe zderzenie z betonową ścianą :P

Służebnica Pana - 2009-04-28 20:09:30

ciekawa historia :)
porozmawiaj z nią może Ci pomoże skoro ma siostry zakonne w rodzinie :)

Promyczek dla Nieba:) - 2009-04-28 21:31:49

Ja też tak ostatnio miałam z dwiema osobami :P
Moja babka od historii kazała mojej koleżance aby mi przekazała żebym nie myślała dłużej tylko po maturze od razu wstąpiła do zakonu :) A ja jej nic przecież nie mówiłam....
No i wczoraj byłam umówiona na rozmowę z pewną siostrą... i nie wiedziałam jak zacząć na co ona :to kiedy chcesz wstąpić???? No ułatwiła mi zadanie :P

Szukająca - 2009-04-28 21:46:04

Hoho. Ciekawie :). Może jakoś po cichu o Tobie rozmawiali (bardzo nieładnie) i wiadomość doszła do Twojej Pani Wychowawczyni. W sumie fajnie z Jej strony, że chce pomóc- pogadać.

Służebnica Pana - 2009-04-29 08:11:07

Owieczko - u mnie jest podobnie, :D  On  sam wystarczy ;)

Rita - 2009-04-29 16:59:30

Ja nie wiem, skąd ludzie takie rzeczy wiedzą :P Naprawdę, nigdy nie obnosiłam się ze swoim zamiarem, nikomu o tym nie mówiłam, a tu taka niespodzianka :D Podobno rozmawiała z moim tatą na mój temat, ale ten się wszystkiego wyparł, więc ktoś tu coś kręci :P

Promyczek dla Nieba:) - 2009-04-29 17:59:09

Hmm..Rita widzisz nie jesteś sama :P Ja też nic nie mówiłam tym dwóm osobom ;/

Meredith - 2009-04-29 19:34:08

Czyli nie jestem sama. Tez miałam taką sytuację, kiedy ksiądz podczas mszy świętej o powołania zakonne i kapłańskie z naszej parafii przez całą mszę sie na mnie patrzył jak w obrazek... :D
Ale to jeden z wielu przykładów na ten temat. Kiedyś zaczepiłam taką siostrę franciszkankę na ulicy (jak to ja :D), a Ona mi później powiedziała, że to po oczach widać, że myśle o wstapieniu do zakonu. A ja Jej nic nie mówiłam... :D

Służebnica Pana - 2009-04-29 19:53:57

ja też próbuje zaczepić siostrę od dłuższego czasu bo są akurat siostry tam gdzie chodzę do szkoły ale jakoś nie mam odwagi :)

Miałam podobną sytuację tylko jak byłam na naukach przedmałżeńskich  to ksiądz mówi, że Bóg powołuje do wszystkiego do życia w rodzinie w zakonie i patrzy się na mnie :D

Służebnica Pana - 2009-04-29 20:25:28

to ja jak powiedziałam, że może poszukam sobie chłopaka, a ksiądz na to: wiesz co przemilcze to :D
i ostatnio mówił o mnie księdzu rekolekcjoniście, że jestem kandydatką do zakonu :)

boza_tancerka - 2009-04-29 20:41:10

ja mam tak, że ludzie często mi mówią, ze mam dobro w oczach- faktem jest, że można nie zapamiętac mojego imienia ale oczy pamiętają wszyscy bo podobno aż zaglądają w duszę- ale serio nigdzie nie zaglądam:-), są siostry które już kiedys mi mówiły że chyba będę siostrą, ale są też ludzie ktorzy poznając mnie bliżej widzą że jestem osobą skorą do śmiechu i wesołą mówią że nie widzą mnie jako siostry i żebym miała wrócic- po tym widac jak stereotypowo patrzy świat, na szczęscie nie jest ważne dla mnie co mówią ludzie.

Szukająca - 2009-04-29 22:25:07

Jestem ciekawa Twojego prawdziwego imienia, bo jakoś nie wiem. :shy: A jak takie trudne do zapamiętania, to może ciekawe. Mój bratanek ma Kasjan. Urodził się w dzień pogrzebu Jana Pawła II, jak większość dawała imie Karol itp. to oni dali Kasjan: Ka- pierwsze litery Kasjan; s-spójnik; jan- Jan Paweł II. Wyszło jakoś tak. Później wszyscy na to wpadli, ze te imię można tak podzielić :D.

siostrzyczka - 2009-04-30 13:16:45

ja też powiedziałam na początku tylko dwóm osobom a potem nagle wiedziel;i już wszyscy chociaż wiem że one nikomu tego nie wygadały... na początku mi to nie przeszkadzało ale kiedy zaczęli o tym mówić moi nauczyciele, albo kiedy zadzwonili do mnie z "Rozmów w toku" mówiąc że będą nagrywali program o dziewczynach młodych które chcą isć do zakonu i bardzo chcieliby żebym tam wystąpiła to zaczęłam dochodzić do wniosku że zaszło to chyba trochę za dlaeko i jest coś nie w porządku skoro wiedzą o tym WSZYSCY... ludzie często nuie wiedzą nawet jak mam na imię a już wiedzą że chcę zostać siostrą zakonną... dlatego jak teraz poszłam do liceum to staram się trochę bardziej traktować to na dystans żeby wszyscy dookoła o tym nie tr ąbili... obecnie u mnie w wszkole wie o tym niewiele osób... i niech tak pozostanie ;) przynajmniej nie muszę się tłumaczyć różnym osobom, które niekoniecznie muszą to wiedzieć...

Tereska - 2009-04-30 15:20:35

no u mnie naszczęscie w szkole narazie nikt niewie tylko nie którzy podejrzewaja choc dzis to bym sie wygadała przez przypadek..
a co do tych rozmów w toku to leciało to juz wogole czy narazie jest w planach...

Vera - 2009-05-01 13:29:42

Wiesz, na pewno był już jeden taki program ale chyba przygotowują nowy bo dostałam maila z zapytaniem czy zgodze się na udział ale w mojej sytuacji telewizja to nie najlepszy sposób by informować o swoim powołaniu.

boza_tancerka - 2009-05-01 18:14:27

ja też dostała,m znów e-maila z propozycją udziału w programie i znów się nie zgodziłam, już wystarczy mi to co widziałam ostatnim razem jak robili program tego typu, ta zaproszona dziewica konsekrowana i ta bardzo emocjonalna dziewczyna, która na podstawowe pytania siostry Urszulanki nie potrafiła odpowiedziec wykrzywiają obraz osób powołanych i tylko powodują to, że się je jeszcze bardziej szufladkuje.

Promyczek dla Nieba:) - 2009-05-01 18:19:21

Zgadzam się w 100% z Tobą boża tancerko :) Ale ta Urszulanka znała się an rzeczy..widać że tamta dziewczyna nie miała powołania....

Rita - 2009-05-01 19:16:56

oglądałam fragment tego programu i również zapamiętałam tą dziewczynę, miałam wrażenie, że uciekła do klasztoru przed życiem i chyba miała jakieś problemy rodzinne (ale nie jestem pewna, być może pamięć mnie zawodzi...), może chciała od nich uciec...? Hm, nie mnie to osądzać, ale spodobała mi się postawa siostry urszulanki, która mówiła szczerze, co myślała, nie słodząc, tylko przedstawiając konkretne fakty.

boza_tancerka - 2009-05-01 20:58:23

Siostra Urszulanka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ja pamiętam jak będąc jeszcze w postulacie słuchałyśmy konferencji Urszulanki i kobietach o menstruacji, popędzie seksualnym zakochaniu itp. więc jak tylko zobaczyłam Urszulankę w programie to zaraz wiedziałam,że będzie konkretna i dużo wniesie.

Promyczek dla Nieba:) - 2009-05-02 11:59:12

Znam tę Siostrę.. ona dużo robi dobrego w Zgromadzeniu i poza nim :)

Jagienka - 2009-05-22 17:43:19

Myślę, że im mniej sie o tym mówi tym lepiej. Uważam, że powołanie do życia zakonnego to taka ogromna tajemnica, która niewielu zrozumie. Zatem owszem powiedzieć, ale temu komu trzeba - kto pomoże, wesprze, pomoże rozeznać.

Meredith - 2009-05-22 19:37:14

Tak, to prawda. Moja koleżanka zwierzyła się, że myśli o życiu zakonnym innej koleżance i nie wyszło z tego nic dobrego... a wręcz przeciwnie... następnego dnia wiedziło już pół szkoły, a po 2 dniach to już chyba wszyscy... więc uważajmy na to, komu powiemy. Lepiej powiedzieć księdzu z parafii niż jakiejś tam "zaufanej" koleżance.

Akurat - 2009-05-24 22:27:59

Moje towarzystwo w którym na co dzień przebywam nie jest tak blisko związana z kościołem jak ja, i chyba przez to jestem dla nich inna.Bardzo często się z nimi kłóce bo mam inne poglady na świat ale i tak ich bardzo cenie oni zresztą mnie też. bardzo często myślę o życiu zakonnym, moje pragnienie  cały czas się rozwija i promieniuje gdzieś tam głęboko w sercu.Nie rozgłaszam tego nawet wśród przyjaciół że mam takie plany bo nigdy nie wiem jaka będzie ich reakcja.

Meredith - 2009-05-25 16:51:20

Akurat napisał:

Nie rozgłaszam tego nawet wśród przyjaciół że mam takie plany bo nigdy nie wiem jaka będzie ich reakcja.

Doskonale Cię rozumiem. Tylko, że ze mną jest tak, że nagle chciałabym wykrzyczec to całemu światu: KOCHAM JEZUSA! :D
:heart:

Szukająca - 2009-05-25 17:37:27

Ja bym chciała wykrzyczeć nie będąc zauważona, da się :P?

Promyczek dla Nieba:) - 2009-05-25 18:14:51

Ja coraz więcej osobom mówię otwarcie :)

szukajaca Boga - 2009-05-25 18:17:22

A ja... wczesniej mówiłam ale teraz...myślę, że zrobiłąbym tak-wyjechała bez pożegnania i żadnych uprzedzeń do zakonu...Bardzo teraz to osobiście przezywam-tak jakby wszystko miało "prysnąć" gdy komos o tym powiem

Szukająca - 2009-05-25 19:19:34

Ależ Wy szalone jesteście :*!

Meredith - 2009-05-25 20:11:11

No tak :D Duch Święty działa! :D

Kiedyś myślałam, że napiszę list, że wyjechałam do zakonu... tak bez pożegnania. Ale teraz powoli zmieniam zdanie, bo to przecież są moi rodzice, wychowywali mnie przez te wszystkie lata i powinni się dowiedzieć o tym ode mnie, a nie z jakiegoś listu. Więc gdybym miała wstąpić już niedługo zrobiłabym tak:
1. Spakowała swoje rzeczy pod nieobecność rodziców.
2. Powiedziała im o tym, że wstepuje i żeby nawet nie próbowali mnie przekonywac, żebym została, bo zdania nie zmienię.
3. Pożegnała się.
4. Zabrała rzeczy i odjechała :)
Pewnie z tego mojego planu nic nie wyjdzie XD Ale... dzisiaj bym tak zrobiła :)

Promyczek dla Nieba:) - 2009-05-25 20:43:52

Ciekawy plan :) Spryciulo :) Moja mamuśka już wie o moich planach :)

Rita - 2009-05-25 20:49:52

Szalone ;)
Ja w większości przypadków stawiam rodziców przed faktem dokonanym, czyli oni przeważnie dowiadują się o wszystkim ostatni ;) tak jak ostatnio, kiedy mimo szlabanu wstałam rano, ubrałam się, siadłam na rower i "oddaliłam się w bliżej nieokreślonym kierunku" :D dopiero na drugi dzień przy obiedzie zapytał mnie, gdzie ja właściwie byłam :P

Promyczek dla Nieba:) - 2009-05-25 21:06:17

Owca.. i przyjdzie na to czas :) Na razie nie masz co mówić bo widzę,żę nie masz pewności .... rozeznawaj ;)

Szukająca - 2009-05-25 21:45:11

Ja nie mam jakoś super relacji z Rodzicami, a więc też często dowiadują się czegoś ostatni, co nie znaczy, że tak powinno być. :)

Agnieszka - 2009-05-25 22:24:32

Wiecie co, miałam okazję przedwczoraj poznać takiego Bożego szaleńca... opowiem Wam innym razem, a tymczasem wracam do Ciszy Karmelu... :) jeszcze na parę dni.

Łucja - 2009-05-26 08:28:25

co do planów 'jak powiedzieć rodzicom' to choćby nam się wydawały idealne, będzie i tak jak Pan będzie chciał... co często rozmija się z naszymi planami i marzeniami...

Agnieszka - 2009-05-26 11:39:19

Wydaje mi się, że do samego powiedzenia o swojej decyzji naszym bliskim trzeba dojrzeć. Trzeba być już pewnym swego powołania, bo wielu być może będzie próbować nas od tego odciągać. Jeżeli chodzi o rodziców – oczywiście nie ma jednej reguły - trzeba ich znać, wiedzieć w jaki sposób to przekazać i kiedy. To zawsze indywidualne przypadki. Są rodzice, którzy potrafią zrozumieć nasze decyzje i je szanują, choć i tak będzie to dla nich trudne do przyjęcia. Są i tacy, którzy będą zabraniać i „wydziwiać”. Powinniśmy się przede wszystkim modlić za nich i zdecydowanie podążać drogą, do której powołuje nas Pan. Prędzej czy później wszyscy się z tym pogodzą, zrozumieją… będzie to dla nich normalne, później będzie to już rzeczywistością.. Będą szczęśliwi, gdy zobaczą jak bardzo ich dziecko, jedyny skarb życia, jest szczęśliwe.

A wracając do tego Bożego szaleńca ;-)
W sobotę w odwiedziny do jednej Siostry, która pochodzi ze Słowacji, przyjechała Mama wraz z dwoma dziewczynami- znajomymi siostry .
Chcę się skupić na jednej z tych właśnie dziewczyn. Na Słowacji wstąpiła do klauzurowego zakonu. Jednak po paru latach, będąc w nowicjacie opuściła wspólnotę, czegoś jej tam brakowało. Choć dalej czuła powołanie do zakonu kontemplacyjnego. Od swojej znajomej Siostry (tej, którą przyjechała odwiedzić) zawsze słyszała jak piękna jest wspólnota w Polsce (Siostra była w tym samym klasztorze na Słowacji, tam złożyła śluby wieczyste, jednak niedawno przeniosła się, za zgodą przełożonych do Polski)… i przyjechała tu, wyjazd wcale nie był planowany, tak przy okazji wolnego miejsca w samochodzie udało jej się „załapać”. Będąc już tu, w tym domu, w tej konkretnej wspólnocie, zdecydowała, że zostaje. Po prostu, od tak! Taka pewność, że to jest TO MIEJSCE. I jej Radość. Matka pozwoliła zostać. Będzie przyjęta do wspólnoty. Dopiero później dała znać Tacie, że zostaje w Polsce, że będzie tu w klasztorze ufając, że rodzice nie będą mieli jej tego za złe, że nie mówiła nic wcześniej… Dla mnie niesamowite. Niestety nie potrafię opisać wszystkiego, co się działo po kolei, ale wiem, że każda droga powołania jest inna. I dla niektórych osób, może wydawać się to złe rozwiązanie, wyjechać i postawić rodziców przed faktem dokonanym, z dala od rodzinnego domu, w obcym kraju, bez pożegnania; jednak pamiętajcie, że każdy jest inny, i Pan dla każdego ma inny plan. Jeszcze bardziej zachwyca mnie postawa jej ojca. Bardzo się ucieszył, że znalazła swój DOM, że jest szczęśliwa, i tylko powiedział, że szkoda, że nie powiedziała wcześniej, bo sam przywiózł by ją tutaj. To postawa ufności wobec najlepszego Boga, który troszczy się o Swoje dzieci. W niej zawsze znajdujemy radość, pomimo, że nieraz jest bardzo trudno.
Proszę o modlitwę za Kasię, ponieważ to dopiero początek jej rozeznawania. Uczy się j.polskiego,  czeka ją dużo pracy i wyrzeczeń… Gdybyście widzieli jej Radość…

Pozdrawiam w Panu! +

Vera - 2009-05-26 15:10:56

Wspaniała ufność Panu Bogu podziwiam ja tak bym nie potrafila ale każdy ma swoją drogę ,a możesz powiedzieć do ktorego zgromadzenia wstąpiła?

przegrywanie kaset vhs mokotów studio kopiowania