Boża owieczka - 2010-07-27 21:16:21

Odkąd pamiętam czułam,że Bóg chce mnie dla siebie.Przyglądałam się siostrom w habitach i marzyłam,że jak dorosnę też go założę.Zwierzyłam się koleżankom,one powtórzyły to ks.katechecie,ale on to zbagatelizował(w końcu byłam dopiero w 5-tej klasie SP).Potem odpychałam od siebie myśl o zakonie.W liceum chorowałam i bałam się,że to stanie na przeszkodzie powołaniu,które nie dawało o sobie zapomnieć.Szukałam zgromadzenia dla siebie,poznałam bliżej s.Sługi Jezusa(skrytki,czułam,że habit to nie dla mnie).Chciałam wstąpić do nich,ale na przeszkodzie stanęła choroba i śmierć mojej mamy.Targowałam się wtedy z Panem,mówiłam:uzdrów mamę,a ja pójdę do zakonu natychmiast.Po śmierci mamy powiedziałam Panu dość,zabrałeś mi mamę,nie zobaczysz mnie w zakonie!Ale to ON mnie przechytrzył.Dzięki temu,że przestałam szukać miejsca w zakonie,Jezus mógł wreszcie do mnie dotrzeć,dosłownie poprowadzić za rękę i wskazać czega ode mnie chce.Przeglądając różne strony w necie natrafiłam przypadkiem na artykuł o Annie Goliszek,która została Dziewicą Konsekrowaną i wtedy w duszy usłyszałam:Chcę abyś to była również ty!Minęło kilka miesięcy,a ja rozeznaję swoje powołanie i proszę Jezusa aby nadal prowadził mnie za rękę,jak dziecko,a gdyby tak jeszcze znalazł mi kierownika duchowego.Modlę się o to.

Marzenak - 2010-07-28 06:11:50

Owieczko jak cudownie,ze dajesz sie Panu prowadzic za reke,wsluchuj sie w Jego glos i zdaj sie calkowicie na Niego.
Bog wie co jest dla Ciebie najlepsze.
Pozdrawiam cieplo.

Ana - 2010-07-28 19:38:05

Owieczko, to piękne, że odnalazłaś swoje powołanie. Trwaj w Bogu, i trzymaj się mocno.

Rita - 2010-08-01 11:36:37

Piękna droga, chociaż trudna... Zresztą która z ścieżek jakimi prowadzi nas Bóg jest prosta...? :)

Będę się za Ciebie modlić, abyś nie ustawała w poszukiwaniu Tego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.

lenka16 - 2011-01-15 12:39:08

Pomyślałam, że chcę się podzielić z kimś tym co we mnie się działo i dzieje. Chyba mogę to tutaj umieścić. :)

Jako mała dziewczynka chodziłam z rodzicami do kościoła. Było to dawno temu. Później tata zaczął pić i uzależnił się od hazardu. Pamiętam jak razem z mamą odmawiałyśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego, żeby tata się nawrócił. Ale działo się coraz gorzej. Później okazało się, że mama ma chore serce. Ja byłam przy niej w szpitalu a tata ... tam gdzie zawsze, w kasynie lub w barze. Ogólnie miałam smutne dzieciństwo. Na szczęście nie byłam zła na Boga i nie robiłam mu wyrzutów. Po prostu miałam świadomość, że jeśli tak jest to nie bez powodu. Tak minęło przedszkole, szkoła podstawowa i poszłam do gimnazjum. Między mną a Jezusem nie było jakiejś szczególnej więzi. Pamiętam bardzo dobrze kolędę, kiedy ksiądz zapytał mnie czy należę do Ruchu Światło Życie. Później mama namawiała mnie, żebym poszła, zobaczyła. Odpowiedź: Nie pasuję tam. Rok później, na kolejnej kolędzie padło znowu to pytanie z ust księdza (nie wiem czy tego samego). Oczywiście znowu mama zaczęła mnie przekonywać. Zgodziłam się, ale pod warunkiem, że jak mi się nie spodoba to nie będę chodzić. ;) Poszłam i zostałam. Stopniowo zaczęłam zakochiwać się w Panu Bogu. Zaczęły się wyjazdy na rekolekcje. Jezus stał się moją ucieczką od problemów i smutku. Tata przestał chodzić do kościoła. Mama znalazła pracę i wzięła się w garść. Niestety bez Jezusa. Tak więc tylko ja zostałam z Jezusem.
W drugiej klasie gimnazjum zapomniałam o Bogu. Zaczął mnie pociągać ten świat. Skupiłam się na wyglądzie, na znajomych. Przestałam się modlić. Na Oazę chodziłam z przyzwyczajenia. Pamiętam ogromną pustkę w sercu. Wiem, że z każdym dniem bolało coraz bardziej. Czułam, że moja dusza jest zrozpaczona. Zaczęły się wakacje i pojechałam na kolejne rekolekcje. Tam tama pękła. Jezus wypełnił mnie po brzegi swoją miłością. Płakałam wiele i radowałam się na zmianę. Trzecia klasa gimnazjum była wspaniała. Trwałam przy Jezusie a On był ze mną. Mało interesował mnie ten świat.

Pewnego razu siedziałam w swoim pokoju i ... przyszło. Myśl o zakonie. Bardzo silna. Zbiło mnie to z tropu. Nie wiedziałam co się dzieje. Pamiętam ciepło w sercu, nagle na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przez długi czas byłam kompletnie zdezorientowana. Mijały tygodnie a ja czułam, że dzieje się coś dziwnego. Pilnowałam się bardzo żeby nie grzeszyć. Uciekałam od tłoku i hałasu.
Później w mojej głowie pojawiły się inne myśli: "Przestań o tym myśleć. To głupota. Gdzie ty i zakon? Jesteś grzesznikiem. Nie dorastasz zakonnicom do pięt. Weź się opanuj!". Przyznałam rację temu "głosowi" i chciałam zagłuszyć te "głupie" myśli. Oczywiście nie udało się. Coraz więcej czasu pochłaniała mnie modlitwa. Jak rakieta pędziłam do kościoła. ;) Raz nachodziła mnie ogromna radość na myśl o zakonie. Przychodziło to ciepło w sercu i pokój. Innym razem płakałam i krzyczałam : NIE NIE NIE ja! Czemu ja? Jezu czy Ty nie widzisz mojej nieudolności?! Na prawdę to był bardzo ciężki okres. Kiedyś babcia chciała iść ze mną do kościoła w tygodniu. Od rana czułam, że mi się nie chce. Planowałam już czym się wymigać. Po obiedzie biegłam do babci żeby ją pospieszyć bo autobus nam ucieknie. ;) Dopiero w autobusie uświadomiłam sobie, że właśnie jadę do kościoła i że nie mam na to ochoty. Kazanie o powołaniach. Modlitwa o powołania. Roześmiałam się z bezradności.
Minęło sporo czasu a ja nadal czuję to ciche wołanie. Teraz już się nie buntuję tylko czekam. Niech Jezus mnie prowadzi tam gdzie zechce. Powierzam Mu swoją drogę. :)

Ale długie. Przepraszam ;)

Marzenak - 2011-01-15 12:57:19

Piekne swiadectwo Lenko trwania przy Panu dziekuje Ci.
A co do powolania pielegnuj je w i badz soba.

dzidziuś - 2011-01-15 13:26:45

wspaniałe! a masz już "upatrzony" jakiś konkretyny zakon? :)

lenka16 - 2011-01-15 16:48:39

Szczerze, nie mam zielonego pojęcia gdzie co i jak :)
Nawet nie mam z kim o tym porozmawiać.
Powiedziałam mojej przyjaciółce, ale ona nie rozumie mnie w tych sprawach.
Wiem tylko ja i Jezus :)

Chiara - 2011-01-15 18:45:59

Więc łączy Cię z Jezusem nie tylko więź, ale i Wasza słodka tajemnica. ;) Pięknie- i niech tak będzie! Trzymaj się zawsze Jego, słuchaj Jego cichego głosu- pamiętaj, On nigdy nie krzyczy, a czasem wręcz szepcze, dlatego musimy bardzo uważnie wsłuchiwać się w to, co chce nam powiedzieć. :) Pozdrawiam Cię gorąco i modlę się za Ciebie. :)

Ania - 2011-01-15 20:35:06

piękne świadectwo!
dziękuję, po prostu.

lenka16 - 2011-01-16 17:31:07

Chiara napisał:

Więc łączy Cię z Jezusem nie tylko więź, ale i Wasza słodka tajemnica. ;) Pięknie- i niech tak będzie! Trzymaj się zawsze Jego, słuchaj Jego cichego głosu- pamiętaj, On nigdy nie krzyczy, a czasem wręcz szepcze, dlatego musimy bardzo uważnie wsłuchiwać się w to, co chce nam powiedzieć. :) Pozdrawiam Cię gorąco i modlę się za Ciebie. :)

Bardzo dziękuję Kochana :)

przegrywanie kaset vhs kraków leotti.pl hubba.pl osno-lubuskie.polskie-szamba-betonowe.pl hipoalergiczna karma dla psa