Boża owieczka - 2010-09-16 16:12:13

Chociaż minęły już 3 tyg.,nadal jestem w szoku.Pojechałam na Jasną Górę z pielgrzymką autokarową,chciałam przemyśleć parę spraw związanych z powołaniem,a tam w Domu Pielgrzyma spotkałam pewnego człowieka,z którym rozmawiałam o moim powołaniu.Jednak moja srebrna obrączka i postanowienie życia w czystości sprawiły,że na siłę postanowił pokazać mi czego się wyrzekam,i w chwili gdy na korytarzu zrobiło się pusto,rzucił się na mnie i chociaż był w wieku ok.60 lat,był bardzo silny.Nie wiem jakim cudem udało mi się uciec,nie chcę myśleć co by było gdyby udało mu się zaciągnąć mnie do pokoju.Nie mogę uwierzyć w to co się stało,w takim świętym miejscu,próbował mnie zgwałcić człowiek,który chwilę wcześniej rozmawiał z jednym z biskupów jak z przyjacielem.Nikt by mi nie uwierzył,a ja musiałam to z siebie wyrzucić.Raz już przemilczałam coś takiego(niestety gdy miałam 13 lat prubował mnie zgwałcić kolega ze szkoły)i przypłaciłam to depresją.Teraz nie będę milczeć.

Ana - 2010-09-16 17:18:17

To miałaś nie miłą przygodę. Wierzę Ci, bo ja jak Ty nigdy nie myślałam, że człowiek może być tak zły i perfidny. I nie chodzi tu tylko o wiarę. Całe szczęście, że udało się Tobie uciec. Pod opieką Boga jesteś, i on nie pozwoli Cię skrzywdzić, najwyraźniej będziesz miała jeszcze wiele cierpień.
Co do mówienia o czymś takim nie bójmy się mówić o takich rzeczach.

Rita - 2010-09-19 13:23:53

Dziękuję i za to świadectwo, za Twoją odwagę, by podzielić się prawda... Szczególnie że jest to prawda bolesna... To straszne, jakimi potworami potrafią okazać sie ludzie... Dzieki Bogu udało Ci sie uniknąć najgorszego, ale mimo to takie wydarzenie potrafi mocno nadwyrężyć wiarę w człowieczeństwo...

Będę pamiętać o Tobie w modlitwie ale nie zapomnę też o człowieku, który chciał zrobic Ci okropną krzywdę, aby zdał sobie sprawę z tego, co chciał zrobić.

Boża owieczka - 2010-09-20 15:26:31

Chciał mnie  skrzywdzić w imię Jezusa,powtarzał to ciągle.Mam nadzieję,że dotrze do niego jak daleko jest od Jezusa i,że już nigdy nikogo nie skrzywdzi.

Tak bardzo chcę sobie z tym poradzić i jak najszybciej zapomnieć...Nie wiem czy potrafię.

Lusi - 2010-09-20 21:36:37

To straszne.... Szatan nie śpi i ciągle uderza ... Ten człowiek potrzebuje modlitwy bo nie wygląda to tylko na zaburzenia seksualne, ale na coś większego... może nawet jakieś opętanie (ale nie chcę wyciągać pochopnych wniosków)

dzidziuś - 2010-09-23 20:09:00

będę pamiętać o Tobie w modlitwie. i również o tym mężczyźnie i innych, którzy potrzebują pomocy. Lusi, masz racje , że szatan  nie śpi i ciągle uderza. często jest też tak, że trafia na naszych najbliższych, którzy krzywdzą nas.. ale to już osobny temat.

Me@ - 2010-09-28 11:35:36

Sorry, ale jak zawsze nie czytałam wszystkich postów (chodź nie jest ich wiele)...

Ktoś powiedział mądre słowa " Rozmawiamy, rozmawiamy a na końcu ranimy ... ".
Często tak jest, że miło się rozmawia, jest jakaś wieź w tej rozmowie a na końcu jedna ze stron jest zraniona.
Nie chcę tu stawać po stornie Twojej Boża Owieczko, ani tego pana ...
Wielu ludzi, w szczególności którzy żyją sami a są w średnim wieku (bądź jak kto woli, seniorzy) małą swoje "odpały". Myślę, że druga część Twojego opowiadania być może jest trochę przesadzona... W takim kontekście że są to Twoje domysły, a nie stwierdzenia jak by na pewno było.
Spotkałam się z takim zdarzeniem, chodź obrączki nie noszę - a tą osobą był ksiądz.
Początek podobny ... miła rozmowa, aż coś widocznie mu nie pasowało, złapał mnie mocniej i powiedział że nie wiem co tracę ...
Też uciekłam, przy czym wcześniej uderzyłam go w twarz ... Ale po trzech dniach, poszłam do niego do konfesjonału i przynajmniej wiedziałam na czym stoję...
Nie mówię, że masz teraz go odszukać i rozmawiać - bo może Cię to wiele kosztować.

Ale warto przemyśleć, czy na pewno zaciągnął by Cię do pokoju by Cię zgwałcić ...

Rita - 2010-09-28 14:44:00

Me@, nigdy nic nie wiadomo... Wiem, że łatwo jest "gdybać" i pewności, jakie zamiary miał ten człowiek, jednak takie zachowanie (przynajmniej w moim odczuciu) dość jasno mogło wskazywać, że chce zrobić dziewczynie krzywdę.

Boża Owieczko, myślę, że warto poszukać pomocy u psychologa (np. http://www.spch.pl/ ), takie wydarzenia zostawiają w psychice głęboki ślad, szczególnie że miało miejsce dwukrotnie w Twoim życiu.

Me@ - 2010-09-28 17:50:42

Sorry ...
Pytanie co oznacza stwierdzenie "rzucił się na mnie" ?
Bo rzucić to ja się mogę witając kogoś, chcąc kogoś popchać z premedytacją itp.
Dla niektórych rzucenie się to nawet samo dotknięcie, bądź nawet lekkie pociągnięcie (chodź ciągnięcie a rzucanie to dwie inne półki)
Więc poproszę autorkę, o wyjaśnienie tego stwierdzenie - jeżeli to możliwe ...

Boża owieczka - 2010-09-28 22:11:43

Me@,rzucił się na mnie,znaczy,przyparł mnie gwałtownym ruchem ciała do ściany,zaczą lizać po twarzy dysząc i wsadził mi ręce pod ubranie.Napierając ciałem popychał mnie wzdłuż ściany w stronę drzwi pokoju.Dla mnie stało się oczywiste co chce zrobić!I to był człowiek żonaty,miał obrączkę i wspominał wcześniej coś o żonie.Sama widzisz,że to nie mogło być przypadkowe popchnięcie.

Opisałam to wszystko tutaj,bo nie chciałam tego dusić w sobie,nie chcę rozmyślać "co by było gdyby...",wiem że nigdy nie zdołam opisać tego dokładnie tak,aby każdy mógł to sobie wyobrazić,zwłaszcza,że próbuję wyrzucić to z pamięci.

Rito myślałam o tym,żeby pójść do psychologa,ale boję się,że zechce wracać do tych chwil w moim życiu o których nie chcę pamiętać.

Jezusowa duszyczka - 2010-09-29 00:08:57

Owieczko... Wiesz, tego się nie da zapomnieć... Może z czasem będziesz mniej o tym myśleć, ale nie zapomnisz... Bynajmniej ja nie zapomniałam...

Me@ - 2010-09-30 15:18:48

Myślę ze pomoc psychologa, będzie najlepsza ...
Bo ranę, możesz w bardzo szybki sposób załatać w kilkanaście dni czy parę tygodni. Ale znów coś się stanie, i ból będzie stokroć większy ...
Warto pogadać z psychologiem ( ale nie takim świeżo po studiach), który pomoże, a ból nie wróci z zdwojoną siłą ...

nisia - 2010-10-13 20:49:52

będę się modlić i za tego człowieka i za Ciebie+

Natala - 2010-10-28 00:21:55

Bardzo przykro mi to czytać; szczególnie dlatego, że stało się to na Jasnej Górze. Pojechałaś w sprawie która siedzi Ci w sercu - powołanie; a doświadczyłaś kolejnej rany. Oczywiście ona będzie się z czasem zabliźniać, aczkolwiek warto abyś poszukała pomocy. Moim skromnym zdaniem powinna być to osoba duchowna. Jeżeli znasz jakaś Siostrę - nie bój się, skieruj się do niej.. porozmawiaj z nią, przedstaw swoje odczucia.. Nie dość, że będziesz mogła się 'wyżalić', to takowa dobra duszyczka Ci pomoże. Rozmowa działa wiele. Dobrze jeżeli zahaczysz to temat powołania nad którym (mam nadzieję) dalej rozmyślasz. Pamiętaj, Pan Bóg jest z Tobą.. pokazał to nawet dwukrotnie w Twoim życiu. Ochronił Cię od takiej tragedii..


"Uwolnij me serce od strachu, wyprowadź mnie z tego ucisku." [ PS 25, 17]

Nie lękaj się :)

amonzi.pl