- "Furta" http://www.naszepowolanie.pun.pl/index.php - Pytania, wątpliwości, problemy http://www.naszepowolanie.pun.pl/viewforum.php?id=5 - Proszę pomóżcie... http://www.naszepowolanie.pun.pl/viewtopic.php?id=398 |
Czarna Róża - 2010-10-01 20:47:39 |
Mam na imię Julia, mam 18lat, obecnie chodzę do 3klasy technikum. Powołanie poczułam już dawno, ale też długo z nim walczyłam. Chłopak, seks. Chciałam żyć jak inni... Ale z biegiem lat dojrzałam. Od roku staram się zmienić swoje życie. Codzienna modlitwa, w miarę możliwości msza św., częsta spowiedź. I z każdym dniem uświadamiam sobie, że Bóg właśnie tego chce, chce żebym wstąpiła do zakonu. Ja też zaczęłam tego pragnąć, ale we względu na przeszłość nie chwaliłam się swoimi planami na przyszłość. Tym bardziej, że żyję w środowisku mało religijnym, a większość znajomych na słowo wiara parska śmiechem. |
dzidziuś - 2010-10-01 21:25:03 |
Witam Cię. Może ja nie jestem osobą bardzo kompetentną w takim temacie jak informacja rodzicow o wstąpieniu do zakonu, ale myślę, że powinnaś po prostu z nimi jak najszybciej porozmawiać. Tym bardziej, że mogą dowiedzieć sie od kogoś innego (a jak napisałaś- zapewne tak będzie). Nawet gdyby nie było tej sytuacji w Twojej szkole i tak musiałabyś im kiedyś powiedzieć. |
Emilia - 2010-10-02 12:36:15 |
Przede wszystkim: rezygnacja z siebie. Nie przejmuj się tym co będą mówić o Tobie... Wiem, że to nie łatwe. Też nie jestem w środowisku wierzącym. Najbardziej obrażają mnie teksty: ,,Znowu religia, znowu będą nam kłamać, że ktoś jest "u góry". Po prostu musisz "zamknąć" swoje uszy, żeby nie słyszeć oszczerstw i oczy ,,Aby nie chłonęły marności". Żyj z myślą: ,,tylko 2 lata i się skończy" , a nie ,,jeszcze 2 lata i się skończy". Powiedz o swoim powołaniu rodzicom, jak nie zrozumieją i będą Ci robić "wyrzuty", wysłuchaj ich i nadal trwaj przy Bogu. Jesteś pełnoletnia więc teraz w 100% Twoja przyszłość należy do Ciebie i Boga (głównie Boga), a nie rodziców czy znajomych. Mam ten sam problem co Ty, tyle, że ja mam 4 lata do wstąpienia (jestem w 3 kl. Gim.) - rodzice nie praktykujący, siostra, jej chłopak i jego rodzina też. Tylko moja Mama jako tako trzyma się Boga, czasem idzie ze mną do kościoła, jest leniwa, ale wierząca. Tata, siostra i jej chłopak mają ateistyczne poglądy. W gimnazjum wiadomo, że ogólne i to gimnazjum więc całe miasto prawie chodzi do tej szkoły, tak więc dużo osób wie o moim powołaniu i mam znajomych, którzy mnie wspierają i są wierzący (kolega z podstawówki też jest powołany), ale wiadomo, że wiele osób jest przeciwnych temu i gardzi mną. |
siostrzyczka - 2010-10-04 16:40:59 |
ja też miałam liczne problemy na początku (w 1 klasie gimnazjum) zarówno z moim środowiskiem rówieśniczym, jak i z rodzicami... wiele razy wydawało mi się że nie dam rady... ale Bóg wie co robi... On daje tyle siły, żeby przez to wszystko przebrnąć... ale na ogół daje nam tylko to absolutne minimum, abyśmy dali sobie radę, ale jednocześnie całą nadzieję musieli złożyć właśnie w Nim... w tej chwili już nie mam takich problemów jak na początku... moi rodzice co prawda zwolennikami mojego powołania nie są, ale od 18 urodzin (czyli jakiś 3 miesięcy) zmienili podejście i powiedzieli że sama podejmę decyzję, moi znajomi, ludzie ze szkoły nie robią z tego żądnego problemu, wręcz przeciwnie, ze względu na to że jestem taka "inna" ;) mają do mnie bardzo duże zaufanie i przychodzą do mnie z różnymi problemami, pytaniami itp. i nawet by im chyba do głowy nie przyszło żeby się ze mnie naśmiewać, moi nauczyciele też podchodzą do tego pozytywnie, np. pozwalają mi się na lekcjach zajmować rzeczami związanymi z aktywnością w parafii bo "to mi się bardziej w życiu przyda"... i teraz jak patrzę na to z perspektywy czasu, to jestem wdzięczna Bogu, że na początku zesłał takie przeróżne trudności... Bo wiem, że dzięki temu to moje powołanie stało się dojrzalsze, mocniejsze, nauczyłam się podchodzić do niego z inną odpowiedzialnością, zmobilizowało do pracy nad sobą itp.... gdyby wszystko było łatwe, proste i przyjemne na pewno nie przyniosłoby tyle owoców ile przyniosło... a teraz został mi niecały rok i z pokojem w sercu podchodzę do coraz bardziej zbliżającej się ostatecznej decyzji, co zrobić po maturze... i choć bardzo się boję, to jest we mnie taka wewnętrzna pewność, bo wiem, że to moje powołanie przetrwało próbę ognia i skoro nie odłączyła mnie ona od Miłości Bożej, to mam ufność że teraz ta Miłość również będzie trwać... są takie osoby, które patrzą na świat przez różowe okulary a potem wstępują do Zgromadzenia, czar pryska, pojawiają się trudności i nagle rezygnują, bo nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyli... dlatego lepiej przyzwyczajać się wcześniej... naprawdę to wszystko może potem się okazać Bożym błogosławieństwem :) życzę ci odczytywania wszystkiego w kontekście słów "wszystko jest łaską", bo wtedy wszystko staje się łatwiejsze... powodzenia! :) |
nisia - 2010-10-13 20:48:33 |
"Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci(...)nie może być moim uczniem". W tym fragmencie nie chodzi o zaprzeczenie miłości, ale wierność MIŁOSCI.Wszystko, co ma być przeszkodą w drodze do Boga, należy odsunąć na dalszy plan. Nawet rodziców, kiedy nie rozumieją Miłości. |
Czarna Róża - 2010-10-18 09:38:30 |
Dziękuję wszystkim serdecznie za odpowiedź. Musze Wam powiedzieć, że wszystko ułożyło się lepiej niż mogłam przepuszczać. Rodzice wiedzą. Przeżyli lekki szok ale bałam się gorszej reakcji. Może kiedy uświadomią sobie że to nie mój kaprys to będą się sprzeciwiać ale na razie jest ok:D W szkole tez się wszystko unormowało... tylko na religii katecheta marudzi że popełniam błąd bo się nie nadaje... ale to jego zdanie... mam nadzieję ze błędne... |
Chiara - 2010-10-18 22:42:12 |
Widzę, że moi poprzednicy napisali już chyba wystarczająco dużo, ale dopiszę jeszcze troszkę od siebie. ;) |
Natala - 2010-10-28 00:41:25 |
"Nie lękam się tego, co mogą mi zrobić ludzie, kiedy mówię prawdę. Boję się tego, co zrobiłby mi Bóg, gdybym skłamał." |
snoww - 2010-11-03 10:48:07 |
witam! ;-) |
Emilia - 2010-11-03 15:02:27 |
Po prostu z nimi porozmawiaj. :) |
Śliwka - 2010-11-03 15:08:11 |
a ja mam pytanie... czy "potrzebne" Ci teraz to, żeby oni wiedzieli, ze to nie fanaberia? wielu rodziców, rodziectwoe przekonują się o tym po kilku latach formacji, gdy widzą, że faktycznie nie był to jakiś bunt czy manifest czy też kolejny "wymysł" ich dziecka... moze po prostu potrzeba czasu? a moze potrzeba konkretnych czynów, a nie słów... gdy złożysz podanie, zaczniesz zbierać inne dokumenty , dostaniesz "ternim" i zaczniesz się pakować to będą jakieś konkretny, prawda? a może wcale nie musi być tak, żeby oni traktowali to jako coś poważnego? myślisz, że to jest najważniejsze? bez tego ani rusz? przecież nie musisz nikomu niczego udowadniać ( w dobrym tego słowa znaczeniu, a nie takim buntowniczym) ... |
Siasia - 2010-11-03 17:59:06 |
A ja myślę, że na razie nie powinnaś się tym na razie aż tak bardzo przejmować - rozeznawaj swoje powołanie, staraj się wypełniać swoje obowiązki i trwać przy modlitwie. Poza tym, jeśli Bóg faktycznie chce Ciebie w zakonie to będzie udzielał Ci wielu łask, które być może na pierwszy rzut oka nie będą bardzo widoczne, a po jakimś czasie dostrzegalne. I także z rodzicami Ci pomoże :) |
snoww - 2010-11-03 18:13:42 |
Dzięki za odpowiedzi, |
dzidziuś - 2010-11-03 20:42:25 |
Śliwko masz rację, że czasami decyzję wstąpienia do zakonu przez dzieci, rodzeństwo rozumie się dopiero po wstąpieniu. snoww, choć to jest trudne, ufaj i trwaj w swoim powołaniu! |
snoww - 2010-11-03 21:58:29 |
Tak, to bywa czasem naprawdę trudne - trwać w swoim powołaniu nawet gdy rodzina tego nie akceptuje, lub nie traktuje tego poważnie. Czasem ryczeć mi się chce jak jadę z tatą samochodem, a On dobrze wiedząc , że chce wstąpić do zakonu, pyta mnie czy jak pójdę na prawo to chce być adwokatem czy prokuratorem - On chyba już zaplanował mi przyszłość. A moje zdanie jakby sie nie liczyło... |
Siasia - 2010-11-04 19:29:23 |
Snoww, a może Twoim rodzice, nie to, że nie akceptują Twojego powołania, czy nie biorą go na serio... tylko... po prostu nie mogą się z tym pogodzić? Że ich córka nie planuje założyć rodziny, że nie będą kiedyś dziadkami rozpieszczającymi wnuki?... |
snoww - 2010-11-04 21:26:51 |
hmmm... faktycznie, też tak może być . Tylko dlaczego to musi być aż tak trudne?? fragment piosenki: "Panie, co oznacza, to czym mnie doświadczasz...?" |
dzidziuś - 2010-11-05 14:37:58 |
oj są i takie przypadki gdzie wszystkie dzieci wybierają taką drogę :D |
Siasia - 2010-11-05 15:23:39 |
Też ją uwielbiam :) Jest śliczna po prostu =) A z tymi doświadczeniami... Może Pan specjalnie je dopuszcza, bo to, byś była silniejsza przed wstąpieniem do Zgromadzenia? :) |
snoww - 2010-11-05 16:04:48 |
mhm, tez tak sobie to tłumaczę: że wszystko to po to żebym była silniejsza :) |