Ameria - 2011-01-21 22:01:41

Chciałam się z Wami podzielić moimi przeżyciami z jednego z najszczęśliwszych i najpiękniejszych dni mojego życia. A miały dzień ten miał miejsce podczas pielgrzymki z Żar do Rokitna w lipcu 2010r. A było to tak...

To był słoneczny i ciepły dzień (jak wszystkie dni pielgrzymki). Po dotarciu do celu naszej podróży tamtego dnia, czyli do miejscowości Kupieninio, poszliśmy do miejscowego kościoła. Pierwszą niespodzianką \, która nas spotkała, był nakaz ściągnięcia butów przed wejściem. A więc weszliśmy do kościoła stąpając bosymi stopami po zimnej posadzce i uklękliśmy w ławkach. Nastąpiła chwila wstępu: mogliśmy dokonać aktu Pełnego Zawierzenia się Bogu. Wyglądało to jak zwykłe ucałowanie Monstrancji i Kielicha, ale wszyscy czuliśmy, że to coś o wiele większego. To było całkowite oddanie się Bogu, poddanie się Jego woli, jaka by ona nie była. Wszyscy się baliśmy, na początku mało osób podeszło. Ksiądz wytrwale czekał. Patrzyliśmy po sobie myśląc "Czy jestem godzien? Czy powinienem? A jeśli Bóg zaplanował wziąć mnie szybko do siebie i..." Wszyscy bali się odpowiedzi. Ja sama najpierw bałam się podejść. "Idziesz?" spytała mnie koleżanka klęcząca obok. "Nie, chyba nie" odpowiedziałam bez namysłu. I to była ta chwila. Poczułam, że muszę tam iść. Nie ważne co się ze mną stanie, muszę to zrobić. Bóg tego ode mnie oczekuje. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do kapłana... I nagle poczułam taki przypływ radości, że nie mogłam tego utrzymać w sobie. Rozpłakałam się. Zresztą, wszyscy  po chwili zaczynali płakać. I cała ta niezwykła adoracja zamieniła się w coś pięknego. Śpiewaliśmy takie piosenki jak "Nie musisz mówić nic", "Tak mnie skrusz" i najważniejsza "Przyjaciela mam". Wszyscy z załzawionymi oczami i pięknymi uśmiechami na twarzach śpiewaliśmy i mocno trzymaliśmy się za ręce. A gdy zaczęliśmy śpiewać "W lekkim powiewie" już nie mogłam wytrzymać... Wybuchnęłam płaczem i opadłam na ławkę. Koleżanka ścisnęła mocno moją dłoń, a z moich oczu lały się łzy radości. "To jest droga, którą muszę podążać. Droga do Boga. Oddałam Mu się cała i teraz należę tylko do Niego. Jest moją największą miłością, a ja jestem Jego dzieckiem. To On kocha mnie najmocniej"

To był naprawdę piękny dzień... Nigdy go nie zaponę.. Bo należę do Boga...

sanderka1000 - 2011-01-22 00:32:14

Amerio, dziękuję za Twoje świadectwo <3

Marzenak - 2011-01-22 06:45:12

Amerio dziekuje

lenka16 - 2011-01-22 10:57:05

Poczułam ciepło w sercu jak przeczytałam Twoje świadectwo. :)
Jezus przyciąga jak magnes. Jak On cudownie działa.
Bardzo Ci dziękuję za podzielenie się kolejnym dowodem na to, iż Pan jest NAJUKOCHAŃSZY. :*

Kasia K - 2011-01-22 12:50:09

Amerio, dzięki za piękne świadectwo :D Trzymaj się zawsze Jezusa! :D
Niech Cię Pan błogosławi i niech Cię strzeże! :)

Ameria - 2011-01-22 14:26:53

Bardzo się cieszę, że moje świadectwo przyczyniło się do wywołania uśmiechu na waszych twarzach :D
Ojciec kocha nas wszystkich tak samo mocno. Starajmy się Go kochać tak samo! :)

dzidziuś - 2011-01-24 11:17:13

tak, zgadzam się piękne świadectwo! mi się też oczy zaszkliły jak to czytałam:) 3maj się! :*

Chiara - 2011-01-24 18:28:25

Pamiętam ten dzień, kochana. :) A w tym roku będzie powtórka... :angel: Pięknie, cieszę się, że to napisałaś i przypomniałaś mi, że dla takich chwil warto żyć. :)

Rita - 2011-07-25 16:01:21

Na początku roku akademickiego wybrałam się za namową znajomej na akademicką pielgrzymkę do lokalnego sanktuarium maryjnego. Jako że nie czuję klimatu pielgrzymkowego, moje nastawienie było z góry mało przychylne do całego tego wydarzenia. Ale głupio mi było odmówić, wiec się zgodziłam- dobra, pójdę, co mi szkodzi, to tylko jeden dzień, i tak nie mam nic lepszego do roboty.
Dopiero potem zrozumiałam, dlaczego miałam pójść.
Tydzień przed pielgrzymką miałam długą rozmowę z pewną osobą i po tej rozmowie znałam już intencję, z jaką idę do Matki. P prostu- mialam iść własnie w tym celu.
Idąc w stronę sanktuarium czuła się fatalnie, marzyłam o tym, żeby ten dzień już się skończył. Nie mogłam sie skupić na konferencji, piosenki w ogóle mi nie podchodziły... Słowem, beznadzieja. Dopiero tuz przed pierwszym postojem coś ruszyło, schola zaśpiewała jedną z piosenek, od której zaczął się dla mnie czas rozumienia tego, co śpiewam ;)
Po postoju ruszyliśmy dalej, przy rózańcu jakoś zaczęło się iść przyjemniej. Przypadkowo natknęłam się na kuzynkę i do końca pielgrzymki stworzylyśmy taki kwartecik ;)
Dotarliśmy na miejsce, odpoczynek, msza, wspólna zabawa... To wszystko bylo już dla mnie dużo bardziej do przetrawienia niż na samym początku.
Ale cuda zaczęły się dziać przy powrocie. Schola próbowała zachęcić do spiewania ale jakoś ten śpiew ogólnie ginął w gwarze rozmów. Idąc obok znajomej zaczęłysmy rozmawiać o róznych sprawach, i nagle ni z tego, ni z owego weszłyśmy w niesamowitą rozmowę. Chyba pierwszy raz w życiu rozmawiałam tak szczerze z kimkolwiek... Ta riozmowa otworzyła mi oczy na wiele spraw, na które wcześniej nie zwracałam uwagi.
Wola Boza- chyba wtedy te słowa zaczeły dla mnie znaczyc wolę Bożą a nie moją ;)
To mnie w znacznej mierze otworzyło również na drugiego człowieka, otworzyło w nowym, Bożym wymiarze... Od tamtego momentu inaczej patrzę na czlowieka, nie tylko jako osobę, ale również... Boga. Kazdy człowiek został stworzony na Jego obraz i podobieństwo... To jest dla mnie tak niepojęte, że aż trudno mi o tym pisać, mimo że upłynął juz prawie rok...

Obym zawsze pamiętała o tym i nie zatraciła tego patrzenia.

naszepowolanie.pun.pl