Gość
Ostatnio, po mszy czuję się źle...wypompowana, smutna i najchętniej gdzieś bym się zaszyła i płakała. W głowie pojawia mi się myśl: "Nie idź" a z drugiej strony pragnę tego spotkania, chociażby tak krótkiego i tak okrojonego. Zawsze to coś...nie mam już siły.
A-psik Kochana, głowa do góry!
Smutek, wypompowanie, chęć ucieczki to uczucia. One w Tobie są, ale NIE SĄ TOBĄ. Ty jesteś wolna i to od Ciebie zależy co z tymi uczuciami robisz. I działasz pięknie: idziesz mimo wszystko. To jest naprawdę piękne, bo wiarę w pewnym momencie należy oddzielić od uczuć. Uczucia są niestałe, ulotne, niepewne i wiara budowana na uczuciach, emocjach, będzie niestała, chwiejna. To, że nie ma uniesień, pięknych odczuć jest w pewnym sensie naturalne... Takie fajerwerki kiedyś się kończą. Co nie znaczy oczywiście, że nigdy już ich nie będzie! Będą i to nie raz . Ale chodzi o to, by nie uzależniać od nich wiary. Wspaniała jest Twoja postawa trwania, wielki szacunek. Ogarniam Cię modlitewną opieką, jeśli masz ochotę - pisz tutaj, na maila, pw. Dobrze, że jesteś!
PS: Spójrz na mój opis
"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."
ks. Jan Twardowski
Offline
Gość
Ja mam wątpliwości co do tego, że moja postawa jest godna szacunku...oddalam się od Niego i nawet (ostatnio) nie czuję Jego obecności. Paradoksalnie przed pójściem do kościoła czuję się rewelacyjnie, a w trakcie mszy nastrój obniża się z każdą minutą, aby dno osiągnąć w chwili Komunii Świętej. Siedzę w ławce i obserwuję tych, którzy do niej przystępują... i mam ochotę wyjść...i już nigdy nie wracać. To chore, wiem.
Te wszystkie emocje, nastrój, chęć wyjścia są. I co po za tym? Nic, one nie są Tobą. Masz ochotę wyjść, ale nie wychodzisz, masz ochotę nie wracać, ale wracasz. O to właśnie chodzi. A już na pewno nie jest to chore! Może poszukaj odpowiedzi dlaczego tak jest? Skąd to się bierze? Zachęcam do spowiedzi - bądź egoistką - wybierz sobie takiego super księdza, który Ci odpowiada i przed którym nie będziesz miała blokad. Lub - jeśli nie spowiedź - to rozmowa z jakimś Bożym Szaleńcem. A-psik, Kochana, ja myślę, że Ci nie trzeba prawić kazań, Ty wszystko tak naprawdę wiesz, silna z Ciebie Babka . Zapewniam o moim wsparciu modlitewnym. Przeczytaj sobie Pwt 8, 2-11. PAX!
"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."
ks. Jan Twardowski
Offline