"Furta"

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie


Jest to forum powołaniowe, którego celem jest wspólne dążenie do Pana Boga, szukanie Go, odkrywanie swego powołania..., a więc modlimy się za siebie :)

1.Używamy tylko jednego konta i nie tworzymy podobnych nicków ani avatarów.
2.Dbamy o język na forum. Nie używamy wulgaryzmów.
3.Szanujemy się wzajemnie. Nie obrażamy, nie oczerniamy, nie wyśmiewamy innych forumowiczów.
4.Używamy ogólnie przyjętych zasad kultury.
5.Wszelkie naruszenia regulaminu czy jakieś zaistniałe konflikty powinny być zgłoszone administracji.
6 Nie piszemy krótkich postów typu: "ok.", "acha", "super" itd.
7.Nie tworzymy nowych wątków, jeśli taki temat już istnieje, szukamy.
8.Kolor czerwony jest przeznaczony tylko dla administratorów i moderatorów forum.
9.Jeśli wklejamy coś z jakiegoś źródła, wklejamy też link lub piszemy skąd to wzięliśmy, żeby nie naruszać praw autorskich.
10. Dbamy o porządek na forum. Staramy się nie pisać posta pod postem, używamy funkcji "edytuj", wyjątkiem może być odświeżenie tematu.
11. W związku z przeprowadzanymi na forum porządkami, przynajmniej raz na rok trzeba napisać chociaż jeden post. Osoby nieaktywne będą usuwane z forum.

Rangi na forum są jedynie symboliczne, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.

#81 2011-12-08 09:24:10

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Pea, tego słowa naprawdę było bardzo dużo i nie jestem w stanie go powtórzyć. Nie jestem w stanie nawet ująć konkretnego momentu, który tak bardzo mnie dotknął, bo to wszystko razem było takie "wow".
Może tak: Bóg dał nam 10 przykazań. Przyszedł Jezus, lgnęły do Niego tłumy, ogromne tłumy, a niektórzy zarzucali Mu, że głosi jakieś herezje. A Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Słyszeliście, że powiedziano przodkom: „Nie zabijaj”; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar twój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj. Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz. Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż*. A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już w swoim sercu dopuścił się z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. Powiedziano też: «Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy». A Ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę, poza wypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa. Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: «Nie będziesz fałszywie przysięgał*, «lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi*. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi».
My często idąc do spowiedzi mówimy sobie: "no, ok, nikogo nie zabiłem/am, nikogo nie okradłem/am, wierności dochowywałem/am, więc w sumie to grzechu nie mam". A Pan Jezus mówi wyraźnie, że tu nie chodzi tylko o konkrety: zabójstwo, zdradę, kradzież, ale nawet jeśli się gniewasz, pożądliwie patrzysz, czy zazdrościsz innym czegoś podlegasz karze! Nie wiem dlaczego, ale jakoś mnie to tak bardzo dotknęło...

Pea, miałam dokładnie to samo. Nawet jeśli wymówiłam już kiedy ostatnio byłam u spowiedzi, nie mogłam ruszyć dalej. Coś mnie blokowało i pomimo, że bardzo chciałam, nie mogłam. Wypisałam swoje grzechy na kartce i po prostu je oddałam. I gdyby nie to to chyba do tej pory nie byłabym u spowiedzi.


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#82 2011-12-08 16:28:36

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Hmm czytam Wasze wypowiedzi i jest mi jakoś strasznie przykro,sama nie umiem tego ogarnąć.
Piszecie,że macie taką blokadę na spowiedź,ja też tak miałam przez jeden grzech...Matko,co ja się namęczyłam...Ile łez wylałam,bo nie mogłam,bo strach mnie paraliżował...Na samą myśl,że mam powiedzieć TEN grzech palił mnie okropny wstyd.
Bo tak to już jest,że diabeł na czas popełniania grzechu odbiera nam wstyd,żeby potem zwrócić go z nawiązką.
W końcu wyspowiadałam się na pielgrzymce do Częstochowy,kilka dni podchodów i poszłam...
Powiedziałam 'formułkę' iii zatkało mnie,nie mogłam po prostu nie mogłam...Okropne,jak teraz o tym pomyślę...Wypaliłam do księdza:
-Sorry,ale nic z tego nie będzie.Nie dam rady.
Ksiądz mnie do niczego nie zmuszał,próbował wybadać teren,ale ja się zamknęłam i koniec kropka...Powiedział,żeby dała sobie czas,żebym się nie zmuszała...Ale ja stwierdziłam,że muszę...Bo jeśli nie teraz to już nigdy nie dam rady.Jakoś przeżyłam,ale duchowo było jeszcze gorzej.Taka duchowa depresja.Wszyscy uważali,że powinnam unosić się nad ziemią,a ja już wolałam nie przystępować do Komunii.To jest coś okropnego,idzie się wykończyć...
Za 2 tygodnie pojechałam na Golgotę Młodych.Poszłam tam do spowiedzi,pierwszy raz poszłam do spowiedzi do Chrystusa,nie do kapłana.I co...Miałam iść pomodlić się przed Najświętszy Sakrament,poszłam i nawet 5min nie mogłam wysiedzieć...To jest takie straszne,kiedy coś tak bardzo od Niego odciąga i to wrażenie,że już nigdy nie będzie lepiej...Chciałam trwać,mówiłam,że się nie poddam,ale tak krótko wytrwałam...
Właśnie ksiądz na GM powiedział mi,że czasami dobrze jest się zmusić,a ja uważam,że nie...Zmuszę się,a potem jest jeszcze gorzej,to wymaga ogromnej siły,a ja jej nie mam.Ostatnio znowu założyłam krzyżyk,po jednym dniu go zdjęłam,bop strasznie mi przeszkadzał.Tak daleko jeszcze nigdy od Niego nie byłam.
W przyszłym tygodniu jadę na Kurs Filip.Oczywiście się boję,więc sprawdziłam co mniej więcej ma tam być.Najbardziej się boję,że może być modlitwa wstawiennicza,na samą myśl o tym mam ochotę gryśc,kopać i uciekać gdzie się da.Jadę tam ze znajomymi osobami i nie chcę odstawiac żadnej szopki,a wszystko wskazuje,że tak właśnie będzie...
Boję się,że wszyscy podpiszą te kartki,że przyjmują Jezusa jako swojego Zbawiciela,a ja,jako jedyna nie będę wstanie tego zrobic.
Boję się.

 

#83 2011-12-08 21:36:17

 Boża owieczka

Florystka

Zarejestrowany: 2010-07-12
Posty: 390
Punktów :   

Re: Duchowa niemoc?

Dagmara_992 napisał:

Nie wiem czy mogę to podciągnąć od ten temat,ale trochę mi się to łączy dlatego napiszę tu .Wiecie co,ja to czasem mam wrażenie,ze to Bóg się na nas uwziął. Czemu tak jest, że chociaż czegoś bardzo się chce nic nie da się z tym zrobić. Po prostu tak jakbyśmy nie mieli w ogóle na to wpływu. Przecież On może wszystko,gdyby chciał wyciągnął by z tego. A On po prostu pozwala w tym trwać,w takiej beznadziei... Nie ogarniam tego wszystkiego. I coraz częściej mam do Niego pretensję za to co się dzieje,albo za to co się nie dzieje...

Wyjęłaś te słowa chyba wprost z mojej głowy:D,ale tak poważnie to stale się łapię na takich myślach i im bardziej zastanawiam się dlaczego nie docierają moje modlitwy do Boga tym bardziej przestaję się modlić i oddalam się od Niego.Nawet dziś chciałam spędzić na modlitwie Godzinę Łaski,ale im bliżej była,tym większe wątpliwości mnie dopadały,dlaczego tylko w tej godzinie Bóg ma mnie wysłuchać?Czy w innej porze nie wysłuchuje modlitw?Doszłam do wniosku,że taka"promocja"łaski to ściema i,koniec końców obejrzałam w tej godzinie film.
Czuję,że to sprawka złego,ba,ja to teraz wiem,ale cóż z tego skoro nie potrafię przestać myśleć,że Bóg może i wysłucha modlitwy,ale zrobi po swojemu,pomimo,że ja w płaczu będę go błagać o zmiłowanie.

Offline

 

#84 2011-12-08 22:58:08

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Sanderko, dziękuję. A z tą kartką, świetny pomysł i świetnie, że miałaś takiego wyrozumiałego spowiednika.

Weroniko, też czegoś takiego wiele razy doświadczałam, że po spowiedzi było jeszcze gorzej, wtedy to już w ogóle odechciewa się. I zgadzam się z Tobą, że nie warto się zmuszać.
A jak zmusisz się, a jeszcze spowiednik dowali... w ogóle masakra... mi ostatnio (ostatnio, czyli w zeszłym roku) tak dowalił, niby słusznie, ale ten mój lęk przed spowiedzią, który zawsze był, po tym już przekroczył wszelkie dopuszczalne granice.

Weroniko, co do kursu, nie martw się. Przede wszystkim nie rób nic wbrew sobie, bo to nie ma sensu. Byłam na tym kursie już dawno, ale zdaje się, że modlitwa nie była obowiązkowa, no i kartek też nie było, widocznie każdy kurs wygląda trochę inaczej. Nigdy nie robiłam takich rzeczy wbrew sobie, tylko dlatego, żeby iść za tłumem, bo jaką to ma wartość? Takie wyznania mają sens dopiero kiedy jesteśmy do nich przekonani. Wyznać wiarę, bo wszyscy tak robią? Wolę zachować szacunek do siebie za to, że zachowałam się zgodnie z sumieniem. A jak ktoś będzie miał jakieś ale, jeśli będzie dziwnie patrzył, domyślał się o co Ci chodzi - to tylko i wyłącznie jego problem. To Twoje życie, Twoje decyzje, Twoja relacja z Bogiem. Może jest jaka jest, ale masz prawo być w tym prawdziwa. I nikomu nic do tego.

Dagmaro, Boża owieczko, do takiego samego przekonania doszłam już bardzo dawno i nawet nie walczę już specjalnie z nim. Powiem, że powoli mija, bardzo powoli, bo już prawie cztery lata to trwa. Wierzę jednak, że mnie nie potępia, że ja Go po prostu w ten sposób szukam i może powoli odnajduję...

Boża owieczko, przyznam, że też mam podobne odczucia co do "Godziny łaski", że przecież w każdej sekundzie Bóg może udzielać łask, więc może to nie była żadna pokusa. Pewnie, że modlitwa jest dobra, ale czy koniecznie o tej 12? Jeżeli pomodlisz się innego dnia, to myślę, że ta modlitwa będzie równie owocna, a nawet bardziej że tak powiem "bezinteresowna".

 

#85 2011-12-08 23:24:30

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Weroniko, z tego, co mi wiadomo, na Kursie jest modlitwa wstawiennicza, ale nie musisz do niej podchodzić.

Pea, gdybyś widziała jak ja walczyłam z tą kartką... O zgrozo! Kapłan, u którego wtedy byłam to jeden z najlepszych kapłanów jakich znam. Pozdrawiam! Kiedy wcześniej próbowałam iść do tej spowiedzi 2 razy podchodziłam bez kartki, ale nie wychodziło (było to u innego kapłana). Wcześniej napisałam mu sms'a, czy jak przyjdę i nie wyjdzie to będzie zły. Odpisał mi, że nie, jednak, gdy przyszłam i doszło do momentu wyznania grzechu, a ja nie mogłam tego zrobić ów kapłan "wjechał" na mnie, pytając po co w takim razie tu przyszłam itp. Chciało mi się ryczeć, jeszcze bardziej zaczęłam się trząść i już kompletnie zapomniałam o tym, że mam wyznać grzechy, a skupiłam się na tym, że na mnie nakrzyczał. Jednak to on podsunął mi pomysł z tą kartką, która później i tak trafiła w ręce innego kapłana.

Wiecie co, myślałam, że jestem z tymi problemami całkiem sama, że to są jakieś moje "widzimisię". Ale jak tak się dzielicie swoimi przeżyciami to pokazujecie, że nie jestem z tym wszystkim sama, że są ludzie, którzy też przezywają takie rzeczy i jest im trudno. I za to Wam niezmiernie dziękuję, naprawdę! To mnie też bardzo, bardzo mocno porusza...


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#86 2011-12-08 23:44:00

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Sanderko, z ust mi to wyjęłaś! Miałam dziś właśnie napisać, tylko jakoś mi umknęło, że byłam przekonana, że tylko ja tak świruję, myślałam już, że jakaś nienormalna jestem, wszyscy jakoś dają radę, nikt nie nawiewa w połowie spowiedzi, tylko ja jestem taka szurnięta. I też mi bardzo ulżyło kiedy napisałyście, że też tak macie i zrozumiałam, że nie jestem jakimś yeti. Dziękuję!!!!!

A z tym kapłanem co na Ciebie nakrzyczał to rzeczywiście musiało być bardzo trudne, współczuję... Jakoś w spowiedzi takie rzeczy bolą o wiele bardziej. Tym bardziej to było nie fair, że obiecał, że nie będzie się złościł. Dobrze, że chociaż dobry pomysł podsunął.

 

#87 2011-12-09 09:52:48

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

No dla mnie to był totalny szok. Tym bardziej, że on znał moją sytuacje, wiedział, że jest mi trudno i w ogóle się tego nie spodziewałam. Cóż, najwidoczniej tak miało być. Chociaż na jego miejscu pewnie też bym się wkurzyła...


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#88 2011-12-09 12:31:04

A-psik

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Oj peo, wielu nawiewa, ale głośno o tym nie mówi, bo my twardziele przecie jesteśmy

Osobiście, gdybym trafiła na takiego kapłana przy mojej pierwszej spowiedzi (po siedmioletnim niebycie w konfesjonale) to pewnikiem kolejne siedem zajęłoby mi przełamanie się do ponownej próby...troszkę wyczucia i empatii jednak fajnie by spowiednik miał (wszak sam (chyba) doświadcza owych lęków przed spowiedzią własną ).

 

#89 2011-12-09 20:12:32

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

pea napisał:

To Twoje życie, Twoje decyzje, Twoja relacja z Bogiem. Może jest jaka jest, ale masz prawo być w tym prawdziwa. I nikomu nic do tego.

Pea dziękuję Ci bardzo!
Właśnie teraz nabrałam jakieś dziwnej siły i ochoty do walki:D Może inaczej,zrobię po swojemu i nie będę mieć do siebie pretensji.Może jeszcze inaczej...Pretensje będę,kiedy nie podpiszę tej karteczki (jeśli ona będzie) znowu będę obwiniać siebie,że COŚ robię nie tak.Ale jaki sens ma jej podpisanie,kiedy ja się z tym nie zgadzam...Zresztą nie będę przesądzać,zobaczymy co się stanie na tym kursie:)

Co do modlitwy wstawienniczej...Napawa mnie ona nie tyle lękiem co niechęcią,wstrętem...Może mocna słowa,ale na samą myśl o niej dostaję paraliżu.Ja po prostu nie wezmę w niej udziału,nie zejdę do kaplicy i muszę uprzedzić znajomych,którzy koniecznie chcą mi pokazać pozytywy tej modlitwy.Nie ma takiej opcji.Może będę żałować,ale w życiu tam nie pójdę,to silniejsze ode mnie.


sanderka1000 napisał:

Wiecie co, myślałam, że jestem z tymi problemami całkiem sama, że to są jakieś moje "widzimisię". Ale jak tak się dzielicie swoimi przeżyciami to pokazujecie, że nie jestem z tym wszystkim sama, że są ludzie, którzy też przezywają takie rzeczy i jest im trudno. I za to Wam niezmiernie dziękuję, naprawdę! To mnie też bardzo, bardzo mocno porusza...

Nie jesteśmy same,taa...Ale pomyślcie ile osób na całym świecie jest w takiej sytuacji duchowej jak my,albo w jeszcze gorszej?Chcę wierzyć w to,że On ma swój plan,bardzo chcę w to Wierzyc,ale teraz jestem wstanie tylko Go nienawidziec.Wiem,mocne słowa.Ale nie umiem inaczej,tak czuję i już!Dlaczego on to robi,dlaczego każe nam tak cierpieć,jeżeli w ogóle jest,bo jak ja mam w niego nie wątpić,kiedy jest tak beznadziejnie,a on ma to w nosie! Dlaczego to robi...Jak mam w niego nie wątpic...Tyle razy chciałam do niego wrócic,ale on nie jest zainteresowany.Jeżeli Filip mi nie pomoże,to ja mówię 'dziękuję' nie rusze już w tej sprawie palcem.
Żeby nie było,że go nie ostrzegałam!


A-psik napisał:

troszkę wyczucia i empatii jednak fajnie by spowiednik miał (wszak sam (chyba) doświadcza owych lęków przed spowiedzią własną ).

Dokładnie,ale wiadomo,ksiądz też człowiek,mógł mieć cięży dzień,nie wiadomo dlaczego tak zareagował.Cóż...Nie zawsze wiemy na kogo trafimy,dlatego dobrze jest miec stałego spowiednika.

Nie mam siły w to wierzyć,ale coś każe mi to napisać:

Kogo Bóg darzy wielką miłością, w kim pokłada wielkie nadzieje, na tego zsyła wielkie cierpienie, doświadcza go nieszczęściem.

— Fiodor Dostojewski

 

#90 2011-12-09 21:35:24

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Sanderko, może faktycznie miał zły dzień, ale to jednak błąd w sztuce. Zgadzam się z A-psik, doświadczyłam kiedyś tego, o czym piszesz, poszłam do spowiedzi z duszą na ramieniu po prawie 1,5 roku i dostałam pytanie po co w ogóle przyszłam... tak mnie to dobiło, że zbieranie się do następnego podejścia zajęło kolejne 1,5 roku. Wtedy już lepiej trafiłam, w końcu wyspowiadałam się z tych trzech lat, ale streszczałam się, więc ze spowiedzią poszło szybko, ale później długo jeszcze rozmawialiśmy z księdzem. Po tym trochę łatwiej było, dawałam jakoś radę ze spowiedzią, a teraz znowu nie potrafię. Ale też muszę przyznać, że jeśli chodzi o relację z Bogiem dziś jest o wiele lepiej, niż te cztery lata temu, mimo wszystko, mimo problemów z modlitwą, z sakramentami. Powoli przekonuję się, że Bóg nie jest tak okrutny jak mi się wydawało. Ale nie rozumem, po prostu zaczynam przeczuwać o co chodzi.

Weroniko, masz rację, o to właśnie chodzi, by być otwartą na to co się wydarzy, nic sobie nie planować, pozwolić sobie nawet na komfort możliwości zmiany zdania, ale nie dlatego, że "idę za tłumem", że "muszę", choćby przymuszona przez opinie innych (domniemane zresztą!), ale dlatego, że "chcę". Na dłuższą metę warto postępować w zgodzie ze sobą, nie przejmując się reakcją innych. W życiu nie da się spełnić oczekiwań wszystkich ludzi, więc warto odpuścić sobie już teraz, a z doświadczenia powiem, że im bardziej będziesz prawdziwa, im bardziej będziesz sobą, tym bardziej będą Cię cenić i szanować. Obawiasz się, że będziesz się obwiniać, że coś robisz "nie tak". Ale jakie jest to "tak" i "nie tak"? Robić to co wszyscy czy wyrazić to co naprawdę jest w Tobie i jest Twoje?

I jeszcze jedno. Piszesz, że jesteś w stanie tylko nienawidzić Boga. Może to będzie kontrowersyjne co napiszę, ale myślę, że masz do tego pełne prawo, do takiego właśnie przeżywania tej relacji w tej chwili w ten sposób. A Bóg... mam przekonanie, że woli Cię taką prawdziwą, niż gdybyś udawała. I wcale nie obraża się. On jest "większy" i rozumie o wiele bardziej, niż my.

Ostatnio edytowany przez pea (2011-12-09 21:37:45)

 

#91 2011-12-09 22:41:48

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Weroniko, znam Twój ból związany z modlitwa wstawienniczą. W swoim życiu przeżyłam ją 2 razy i naprawdę nie chce więcej. Z tym, ze za pierwszym razem nie byłam zbytnio świadoma co to jest (w końcu to był pierwszy raz), a za drugim byłam do tego zmuszona.


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#92 2011-12-15 15:31:11

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Dziewczyny,jutro jadę na Kurs Filip i bardzo Was proszę o modlitwę,bo będzie ona zdecydowanie potrzebna...
Trzymajcie za mnie kciuki
Nie oczekuję cudu,ale mam nadzieję,że moja sytuacja chociaż odrobinę się zmieni.
Jak wrócę to postaram się wszystko opisać

 

#93 2011-12-15 21:08:23

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Będę pamiętać. Bądź otwarta i nie bój się, to czas dla Ciebie!!!

 

#94 2011-12-15 21:23:14

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Napisz jak było Szczególnie interesuje mnie jeden punkt programu. Chyba wiesz jaki?

A ja dalej walczę z sobą i swoimi lękami. Jak na razie to one wciąż wygrywają...


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#95 2011-12-19 16:20:35

Weronika

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Obiecałam,że napiszę...
A ja słowa dotrzymuję Chociaż trudno jest mi coś napisać,zebrać myśli,odnaleźć w tym sens...
W piątek było wszystko ładnie,pięknie,mili i życzliwi ludzie.Cudownie.Aż do czasu modlitwy wieczornej...
Nigdy w ten sposób się nie modliłam (rozłożone ręce,dziękowanie,proszenie i uwielbianie Boga,każdy mógł powiedzieć coś spontanicznie,a potem każdy mówił na głos lub w myślach za co np.chce uwielbiać Boga.Genialne było to,że ja słyszałam tylko swoje słowa,byłam na tym zupełnie skupiona inni mnie nie interesowali i nagle jedna dziewczyna przede mną upadła...Nie wnikam w to,czy był to spoczynek w Duchu Świętym czy omdlenie.Pamiętam tylko jak bardzo się przeraziłam i byłam w totalnym szoku.Myślę sobie:Co Ty wyprawiasz,modlić Ci się zachciało.Naturalnie przestałam się modlić,kurczowo trzymałam się krzesełka i skupiłam się tylko na tym,aby nie stracić równowagi,kiedy animatorzy mówi "Panie przyjdź do nas" ja mówiłam "nawet nie próbuj do mnie przychodzić"
Wytrwałam.W pokoju zadzwoniłam do koleżanki,chciałam żeby ktoś mnie uspokoił,rozśmieszył,niestety...nic nie pomagało.Zasypiając miałam nadzieję,że obudzę się w domu.Ale o śnie nie było mowy,okazało się,że dziewczyna,która jest ze mną w pokoju ma ten sam problem.Zaczęłyśmy rozmawiac i odkryłam w niej duchową siostrę bliźniaczkę Obie byłyśmy tak samo przerażone i zagubione.
Sobota,zaskakująco przyniosła spokój,otwartość i spowiedź po dłuższym okresie;) wiele też mi prowadzone katechezy uświadomiły,a w pamięci został plakat:
Przedstawiony był na nim smutny,siedzący pod parasolem ludzik.Parasol był czarny i miejsce nad którym się znajdował było ciemne.Z góry spadały na tego ludzika tysiące serduszek,ale przez ten parasol nie mogły się do niego dostać.Tym ludzikiem jest każdy z nas,kiedy zatraci się w grzechu,boża łaska nie może się do nas przedostać.
Miałam się nie rozpisywać
Kryzys nastąpił w momencie,kiedy dostaliśmy karteczki z modlitwą oddania swojego życia Chrystusowi,było tam miejsce na podpis,mieliśmy czas dla siebie,żeby to przemyśleć i przemodlić.Na początku byłam pewna,że to podpiszę,bylebym znalazła jakiś długopis,ale kiedy znalazłam się z tą kartką sam na sam...Nie mogłam jej podpisac,czułam,że to będzie oszustwo...To było straszne...Ogarnął mnie taki strach i panika...Byłam przerażona,wiedziałam,że jeśli tego nie podpiszę i wrócę do domu to stoczę się zupełnie,te rekolekcje to była ostatnia szansa jaką dałam Bogu...
Przy obiedzie siedziałam obok animatora i wypaliłam,że jestem przerażona,a on powiedział <szok> że to normalne,bo Bóg może nas przerażać,Jego ogrom,my jesteśmy przy Nim tacy mali,ale nie ma się czego bać,bo to nasz Ojciec i On nas nie skrzywdzi
Nadszedł czas modlitwy wstawienniczej,zamknęłam się w łazience i powiedziałam,że nie pójdę...Ale moja współlokatorka stanęła pod drzwiami i zaczęła się modlić...Nie mogłam nie wyjść.
Wiedziałam,że jeśli nie wyjdę to będę żałować.A wszystko na tych rekolekcjach było na zasadzie "jeżeli chcesz" nic na siłę...Przekonałam się co tak naprawdę znaczy mieć wolną wolę.
Poszłam,trzęsąc się ze strachu.Piszę wszystko w telegraficznym skrócie,a przynajmniej się staram
Zanim nastał czas modlitwy wstawienniczej uwielbialiśmy Boga,dziękowaliśmy Mu,była też modlitwa podczas której wybaczaliśmy tym osobom,które nas skrzywdziły.
I wiecie co,zupełnie przestałam się bać
Był moment,kiedy mogliśmy iść przed Najświętszy Sakrament i oddać Jezusowi swoje życie.Poszłam...Chociaż nie towarzyszyły temu żadne emocje...Wiele obaw,niepewności i przekonanie,że to bez sensu.Poszłam i oddałam Mu to...bo tego chciałam,chociaż wszystko krzyczało NIE to poszłam...Nie wiedziałam o co chodzi,ale chciałam,żeby On działał.
Zachwyciła mnie też modlitwa w językach...
Jeżeli chodzi o modlitwę wstawienniczą to bardzo podobało mi się w jaki sposób była przeprowadzona,wszystko nam wytłumaczono,nikt nie szukałam tam jakiegoś WOW,a osoby,które się modliły podchodziły do swej posługi z totalną pokora i miłością.
Usiadłam  na krześle,modliły się nade mną 3 osoby.Najpierw padło pytanie czy oddałam swoje życie Jezusowi,więc odpowiedziałam,że teoretycznie tak...Padło pytanie o magię,horoskopy,bo to może blokować mnie na działanie Boga...Było,ale dawno i nie prawda...Ale ok,rozpoczęła się modlitwa.Może kogoś zaskoczę,ale nie czułam nic,nic...Po prostu modliły się nade mną 3 osoby,wypowiadały słowa w różnych językach i tyle...Co najwyżej czułam ich ręce i ciepło na plecach,ale pewnie czułabym to bez modlitwy.W pewnym momencie zaczęłam się trząść,czułam jak mocniej kładą ręce na moich ramionach,a ja trzęsłam się dalej,czułam się normalnie,ale nie mogłam opanować dreszczy i wtedy animator ukucnął obok mnie i zapytał się:
"Miśku,ale dlaczego tak się trzęsiesz?"
Ja inteligentnie odpowiedziałam,że chyba ze strachu
Więc modlili się,żeby odszedł ode mnie ten strach i zniknął,ale ja dalej nie czułam nic po prostu siedziałam na krześle i wiecie co,jeden z modlących się nade mną przekazal mi słowo,które skierował do mnie Bóg,a brzmi ono tak:

,,Kocham Cię.Jestem Wszechmocny a Ty jesteś moją ukochaną córką."

Łzy stanęły mi w oczach,On osobiście zapewnił mnie o swej miłości...Jestem pogodzona z tym,że nie było żadnych fajerwerków,że dalej czułam tą pustkę,widocznie tak musi być.Skoro taka Jego wola,gdyby nie ta modlitw,gdyby nie to słowo,to ja popełniłabym chyba duchowe samobójstwo,tylko to trzyma mnie przy Nim,to zapewnienie,że mnie kocha...
Jest ciężko,jest bardzo ciężko...
Nie chodzi tu o to,że muszę włączyć z jakimś grzechem,etc.Jasne,to też,ale te wątpliwości...One mnie zabijają...Skoro nic nie poczułam,to nic nie ma...wszystko opiera się na emocjach...Jejku...Bardzo jest ciężko...Ale daję radę,bo to On teraz siedzi na tronie mojego życia!!
Ale bardzo was proszę o modlitwę,bardzo...
A i jeszcze jedno.Buduję swoją wiarę Modlę się,ale tak,jak mi to pasuje,w taki sposób,żeby mnie nie męczyło.Nie narzucam sobie nie wiadomo jakich postanowień,bo wiem,że ich nie dotrzymam.Bardzo lubię modlitwę brewiarzową,więc tak się modlę,również rozmawiam z Bogiem,tak jak robiliśmy to na kursie.I codziennie powierzam Mu się odnowa.

 

#96 2011-12-19 18:46:14

A-psik

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Ty dałaś Mu ostatnią szansę, ale nie On Tobie...ale z szacunkiem czeka na Ciebie...aż tymi malutkimi (drobnymi) kroczkami dotrzesz do Niego. Będę pamiętać o Tobie w modlitwie

 

#97 2011-12-19 21:43:45

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Weronika, super, że podzieliłaś się z nami swoimi przeżyciami! Dzięki!


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#98 2011-12-19 22:05:20

pea

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Dziękuję, Weroniko, piękne!

 

#99 2011-12-20 06:48:02

lenka16

Gość

Re: Duchowa niemoc?

Kurcze, z tym oddaniem życia Jezusowi to dosyć ciężko jest. Na jednych z  rekolekcji oazowych też mieliśmy taki punkt (to było dwa lata temu). W te wakacje znowu odnawialiśmy te "śluby" bo tak to wyglądało. Każdy podchodził przed ołtarz, klękał. Na ołtarzu był wystawiony Najświętszy sakrament.  Ksiądz podchodził do nas i dawał nam na rękę stułę, która była owinięta wkoło Najświętszego Sakramentu. Chce mi się płakać. Mówiłam, że postaram się zawsze przy Nim trwać, że chcę żeby On był jedynym Królem w moim życiu. A teraz co? Od czterech miesięcy jedna wielka pustka. Grzebię się w jakimś błocie. Po spowiedzi nie czuję ulgi. Wiem, że Bóg istnieje. Ostatnio mogłam Mu jedynie powiedzieć: Proszę, nie istniej. Tak byłoby łatwiej. Ale nie jest. Krok, krok, krok i upadek. Łzy i zdarte kolano. Podnoszę się, jednak nie tak jakbym chciała i kolejny krok i upadek.  Nigdy nie przechodziłam przez coś takiego. Całkowite osamotnienie. Dusza rzuca się we wszystkie strony żeby jakoś się pocieszyć ale nic nie przynosi radości. Jest ta cicha chęć modlitwy ale albo z niej rezygnuję albo klęczę i nie potrafię wydobyć z siebie nic poza żałosnym szlochem. Gdyby nie to, że kiedyś Bóg zsyłał na moją duszę wiele pociech i miłości... teraz nie podniosłabym się ani razu. Te wspomnienia trzymają mnie przy życiu. To jak z błyskiem w oku rozmawiałam z Nim przez godzinę wieczorem a zdawało mi się, że to pięć minut. To jak Namiot Spotkania przynosił radość. To jak ciągle widziałam siostry zakonne ze wszystkich stron. Zniknęła radość w oczach, tak samo siostry zakonne. Nawet gdybym chciała nie potrafiłabym teraz rozważać czegokolwiek na temat zakonu. Sama z siebie nie potrafię wywołać tych myśli, ciepła w sercu i ochoty by porzucić wszystko dla Niego. Najgorsze, że za tydzień Święta Bożego Narodzenia a On jakby umarł w moim sercu.

Ech, dobrze, że nie jestem z tym sama. Chociaż z drugiej strony to marne pocieszenie skoro Wy też przechodzicie katusze. Ale chyba warto... On nie może ciągle słodzić... Chyba warto...

 

#100 2011-12-20 14:54:00

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Duchowa niemoc?

Wiecie co, ostatnio stwierdziłam, że tak naprawdę wszytko zależy od naszego podejścia.

Zawsze denerwowało mnie to jak ktoś mi mówił "będzie dobrze", "nie martw się" itp. Pragnęłam rozmowy na temat moich duchowych ciemności, ale jak ktoś mi powiedział, że Pan mnie doświadcza i że jest bliżej mnie niż mi się wydaje to coś mnie trafiało. Wkurzało mnie to okropnie, że nikt nie potrafi mi jakoś porządnie pomóc tylko wciąż ta sama gadka. Ale zmieniłam podejście, powiedziałam sobie: tak, rzeczywiście Pan jest blisko mnie, a On to przecież nie dezodorant żebym Go czuła i to, że tak się we mnie dzieje jeszcze nic nie znaczy. Jak już też wcześniej pisałam: "Ducha nie gaście!" i to jest bardzo, bardzo ważne. Bo kiedy zagasimy w sobie te wszystkie wartości to później będziemy się tak człapać bez celu i dobijać się jeszcze bardziej.

Ostatnio edytowany przez sanderka1000 (2011-12-24 00:33:10)


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
kwizowo.pl pojemniki mapa