ehh cieszcie sie ze ksieza wam swinstw nie robia oj cieszcie sie bardzo i modlcie za nich
Offline
s. Maksymilla
Może żaden nigdy mi świństwa nie zrobił, ale znam takich, którzy kapłanami być nie powinni. Ale to, że jeden na iluś tam jest taki, a nie inni nie jest powodem, żeby zaraz przekreślać wszystkich.
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
nie mam na mysli jednego tylko przynajmniej kilku na ktorych sie natknelam w zyciu i na takich tylko no moze jeden dobry sie trafil
Offline
Gość
Ela G. napisał:
ehh cieszcie sie ze ksieza wam swinstw nie robia oj cieszcie sie bardzo i modlcie za nich
powtórzę to jeszcze raz, księża to ludzie (równie niedoskonali jak my) i na dodatek mężczyźni dla których nasza emocjonalność to jakiś "inny, niezrozumiały świat"...przykro mi, że jacyś księża Ciebie zranili, a musieli Ci nieźle zajść za skórę skoro stwierdzasz, że ze strony KAŻDEGO duchownego może Cię li tylko krzywda spotkać. Pomodlę się za Was, a w szczególności za Ciebie...
nie mam na mysli jednego tylko przynajmniej kilku na ktorych sie natknelam w zyciu i na takich tylko no moze jeden dobry sie trafil
a może zbyt wiele od nich wymagasz, a oni najzwyczajniej w świecie nie potrafią Twoim wymaganiom sprostać...jeśli u mnie występują jakieś problemy w relacjach z jakąś grupą, to zazwyczaj zaczynam analizować czy aby problemy nie wynikają z mojego nastawienia...taka tam wolna myśl.
*drobna edycja ze względu na post powyżej
Ostatnio edytowany przez A-psik (2011-12-25 14:34:38)
Za Króla! Za Ojczyznę! Za ile?
Veronika, ale co Ty z tym modleniem się i modleniem się ? Nawet modlitwa nie zastąpi szczerej rozmowy w 4 oczy.
I właśnie z powodu takich sytuacji jak tak opisana w tym wątku sądzę, że nigdy nie zaprzyjaźnię się z żadnym księdzem.
Offline
Bo najpierw trzeba stanąc z sobą twarzą w twarz i wiedziec czego się chce.
A jeśli się tego nie wie wtedy najlepiej prosic ducha świętego o pomoc.
Rozmowa oczywiście,ale nie można jej zacząc od tego,że ja powiem księdzu od razu tego,co czuję.
Offline
Gość
Hebronka napisał:
I właśnie z powodu takich sytuacji jak tak opisana w tym wątku sądzę, że nigdy nie zaprzyjaźnię się z żadnym księdzem.
Ej młoda, takie nie porozumienia (ba, ciche i te mniej ciche zakochania / zauroczenia) mogą wystąpić nie tylko w relacji z duchowieństwem...nie zrażaj się, a tak swoją drogą zawsze powtarzałam, iż wolę się przyjaźnić z żonatymi i zakonnikami, bo mam wtedy czystą (bez podtekstów relację)...chyba (po przeczytaniu wątku) muszę zweryfikować swój pogląd ;P
Gość
to juz ciagnie sie za mna niecaly rok.. ale dopiero teraz zdecydowałam sie poprosic kogos o rade, ciagle walcze z tym.. ehh.. zobacze jak to bedzie. pomyśle nad szczerą rozmową, choc jest to ogormnie trudne. dzieki za rady, jak by wam przyszło coś do głowy to piszcie. !
Za Króla! Za Ojczyznę! Za ile?
A-psik, nie do końca zrozumiałaś mój post. Albo ja niezrozumiale go napisałam. A chodzi przecież o to, żeby język giętki ...
Nie rozumiem przyjaźni z księżmi. Gdy jeszcze działałam w pewnej młodzieżowej grupie na porządku dziennym było to, że dziewczyny przychodziły do księdza na kawkę porozmawiać. To samo w sobie nie byłoby złe. Ale pojawienie się jakichś fochów, że: ksiądz nie ma czasu DLA MNIE/jakoś tak DZIWNIE SIĘ ZACHOWUJE/mówienie o nim per "Ty" ... no proszę Cię :-) Dla mnie ksiądz to osoba, która jest pośrednikiem między Bogiem a mną. Ktoś, kto wie nieco więcej i kto ma mnie prowadzić. Ma być autorytetem. A nie osobą, z którą mogę umówić się na ciasto. Ja to tak widzę. Trochę się off zrobił, ale chciałam tutaj to wyjaśnić.
I nie Młoda.
Offline
Gość
No dobra, stara Ja tam z kimś kto jest dla mnie autorytetem mogę ciacho wcinać i nic ze swego autorytetu w mych oczach nie straci (ba, może nawet zyskać dzięki temu, iż potrafi zejść ze swego piedestału do nas...maluczkich
Hebronka napisał:
pojawienie się jakichś fochów, że: ksiądz nie ma czasu DLA MNIE/jakoś tak DZIWNIE SIĘ ZACHOWUJE/mówienie o nim per "Ty" ... no proszę Cię :-)
Nie proś mnie To o czym piszesz to objawy niedojrzałości i zadać należy sobie pytanie czy to przyjaźń, czy aby nie raczej próba zawłaszczenia drugiej osoby. O znajomych duchownych i do nich samych zwracam się per ty i nie widzę w tym nic złego...może to właśnie jest różnica w naszym sposobie postrzegania tych osób. Dla mnie to zazwyczaj znajomi poznani na moich kolejnych szczeblach edukacji (zazwyczaj na podyplomówce) i jakoś nie wyobrażam sobie iść z którymkolwiek z nich na piwo i im "ojcować". Dla mnie Olek to Olek, a nie ojciec Aleksander, aczkolwiek gdyby zażyczył sobie aby tak go tytułować to luz...dla przyjaciół wszystko
s. Maksymilla
Nie no, zwracania się na "per Ty" to też zbytnio nie podzielam. Nie wyobrażam obie tego mimo wszystko, że z kapłanem, z którym spędzam czas w sumie codziennie, bo wymaga tego moja działalność w parafii (z resztą też codziennie jestem na Mszy, więc trudno, żebyśmy się nie widzieli) była na "ty". Raz tylko zdarzyła się sytuacja, kiedy mówiłam na niego "wujek", ale to odrębna historia
I dalej stoję za tym, żeby te relacja opierać głównie na Bogu, w sposób w jaki opisała to Dagmara. Modlitwy nigdy za mało, a może naprawdę pomóc.
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Gość
Akurat moi znajomi duchowni są z innych miast, więc na msze do nich nie chadzam...może dlatego nasze relacje nie wymagają tej oficjalnej otoczki
Gość
Nie przyjaźnię się z kapłanami, zakonnikami etc. Ale myślę, że osobie duchownej kobieta/dziewczyna nie powinna mówić o swoim uczuciu do niego.
Bo mężczyźni to specyficzne stworzenia. Jeśli będzie dojrzały i dowie się o takim uczuciu- wtedy najprawdopodobniej sam będzie unikał kontaktu, rozmów sam na sam, żeby nie stwarzać okazji do grzechu, i jeśli dziewczyna będzie dojrzała- to poradzi sobie, bo wie, że on już wybrał.
Gorzej jak facet jest niedojrzały. Bo wtedy zdarzają się najgorsze rzeczy- albo wykorzysta dziewczynę i będzie ją zwodził, albo zacznie się usilnie zastanawiać nad tą znajomością i w końcu tak zinterpretuje fakty, że on też zacznie czuć coś więcej do kobiety, lub będzie mu się wydawać, że ją kocha.
Nie wiem, czy moje zdanie jest słuszne, czy nie. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, nie wiem, co ja bym zrobiła, ale jak znam siebie to pewnie unikałabym kontaktu z takim księdzem. Wiem, że byłoby to bardzo bolesne, ale w innym wypadku mogłabym skrzywdzić się jeszcze bardziej.
A tak z zycia wzięte... Miałam koleżanke w podobnej sytuacji, ale na szczęście dziewczyna miała głowę na karku. W rozmowie stwierdziła, że bardzo chciałaby z nim być, ale wie, że on ma słuzyc Najwyższemu, on Mu przysięgał. Nie powiedziała mu o swoim uczuciu, unikała kontaktu i... minęło. Dzisiaj jest w szczęśliwym związku z fajnym chłopakiem.
s. Maksymilla
A-psik, nie wiem czy stwierdzenie "oficjalna otoczka" jest na miejscu. Jak dla mnie to bardziej z szacunku niż z rezygnacji z takiego oficjalnego twierdzenia.
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Gość
Nie wiem, czy owo stwierdzenie jest na miejscu czy też nie...to, że do kogoś mówię per ty nie świadczy o moim braku szacunku wobec niego. Są osoby do których mówię przez "pani, pan" i takie do których mówię przez ty...dla mnie to normalne, ale spoko mam świadomość, że niektórych może to szokować. Podkreślę, że nigdy nie przekroczyłam granicy przyzwoitości, a spotkania były zazwyczaj w większej grupie, żeby nie było iż sprowadzam kapłanów na złą drogę (na co, zresztą, by mi sumienie nie pozwoliło).
Aha, w sytuacjach oficjalnych, nie prywatnych, zwracam się używając stosownych tytułów...i pewnie znowu niestosowne sformułowanie użyłam
Ostatnio edytowany przez A-psik (2011-12-26 17:14:31)
s. Maksymilla
Nie chodzi o to, że mnie to szokuję, bo już nie raz widziałam i słyszałam jak niektórzy mówią do kapłanów normalnie na "ty". Wiec to żaden szok. Uważam tylko, że osobiście nie mogłabym tego robić i zbytnio tego nie popieram (oczywiście nie wykluczam jakichś tam stosunków rodzinnych itp.)
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Gość
sanderka1000 napisał:
Uważam tylko, że osobiście nie mogłabym tego robić i zbytnio tego nie popieram (oczywiście nie wykluczam jakichś tam stosunków rodzinnych itp.)
Kiedyś też tak miałam, ale mój Szef mnie tego oduczył... Co nie świadczy, że z każdym kapłanem jestem na ty...w sumie na palcach jednej ręki mogłabym ich policzyć
Gość
Mnie się wydaje, że przyjaźń między klerykiem a dziewczyną jest możliwa. Ale warunkiem jest to, że na początku mówią sobie, że TO TYLKO PRZYJAŹŃ, NIC WIĘCEJ... Bo jeśli tego nie zaznaczą, mogą pojawić się nieprzyjemne i wprawdzie niepotrzebne sytuacje... znam taki przypadek, i uwierzcie, nie było łatwo. Klerykowi nie jest trudno się zakochać. Poza tym musimy wziąć pod uwagę to, że oni są tylko facetami... Ale modlitwa w takich intencjach, a zresztą nie tylko takich, potrafi zdziałać cuda i to od ręki! Jeśli chcecie coś więcej wiedzieć, piszcie
wierzący - niepraktykujący
siostrzyczka131 napisał:
Mnie się wydaje, że przyjaźń między klerykiem a dziewczyną jest możliwa. Ale warunkiem jest to, że na początku mówią sobie, że TO TYLKO PRZYJAŹŃ, NIC WIĘCEJ... Bo jeśli tego nie zaznaczą, mogą pojawić się nieprzyjemne i wprawdzie niepotrzebne sytuacje...
Takie mowienie sobie, ze to tylko przyjazn i tak niewiele pomoze jak sie pojawia uczucia.
Jak dla mnie..ogolnie przyjezn miedzy chlopakiem i dziewczyna jest mozliwa tylko jezeli sie fizycznie nie pociagaja. W innych przypadkach pojawia sie bardzo cienka granica (podobnie jak między miloscia i nienawiscia)..lepiej byc po prostu znajomymi.
Offline
Gość
piotrek26lublin napisał:
siostrzyczka131 napisał:
Mnie się wydaje, że przyjaźń między klerykiem a dziewczyną jest możliwa. Ale warunkiem jest to, że na początku mówią sobie, że TO TYLKO PRZYJAŹŃ, NIC WIĘCEJ... Bo jeśli tego nie zaznaczą, mogą pojawić się nieprzyjemne i wprawdzie niepotrzebne sytuacje...
Takie mowienie sobie, ze to tylko przyjazn i tak niewiele pomoze jak sie pojawia uczucia.
Jak dla mnie..ogolnie przyjezn miedzy chlopakiem i dziewczyna jest mozliwa tylko jezeli sie fizycznie nie pociagaja. W innych przypadkach pojawia sie bardzo cienka granica (podobnie jak między miloscia i nienawiscia)..lepiej byc po prostu znajomymi.
tak jest, natomiast zalezy to od człowieka co z tym dalej zrobi, niestety niewiele osób potrafi zatrzymać ten proces...