Gość
Nie mogę... Jak ja z Tobą wytrzymam później....
A co do tematu:
nawet takie ludzkie zachowanie utweirdza w powołaniu....
Gość
A ja z Tobą ?! Racja jak moderatorzy Siostrzyczko pilnujmy tematu
Gość
Ja powiedziałam mamie że chce wstąpić po zakonu już jakiś czas temu, ale ona ciągle uważa że to są tylko żarty. Z koleżankami jest trudniej. Jedna z nich jak widzi zakonnice od razu zaczyna się z nich wyśmiewać i sądzi że jestem za fajna żeby iść do zakonu. Mojej drugiej przyjaciółce jeszcze nie mówiłam.
Ale to jeszcze nic w porównaniu do księdza katechety. On gdy widzi moje wypracowania zaczyna krzyczeć i rwać sobie włosy z głowy , więc zastanawiam się czy mu powiedzieć.
Teraz czeka mnie jeszcze jedna , chyba najtrudniejsza rozmowa.Chcę powiedzieć o moich planach tacie. I tego się panicznie boję.
Gość
Pan moim światłem!
Jesteśmy z Tobą... nie bój się rozmowy z tatą. Wiedz,że Bóg pokieruje tą rozmową....
Dla rodziców to zawsze jest szok!
Moją mamę uświadamiam o ty,że chcę wstąpić od gimnazjum... Na początku było to mówione trochę z żartem. Moja mama uważa,że się nie nadaję,bo jestem za leniwa- i może ma rację. Ale wiem,że z Bogiem mogę wszystko...On dodaje mi powera
Moderator!
Pan Ci pomoże w tej rozmowie z tatą. Nawet jesli się zdenerwuje i bedzie zły przejdzie Mu jak będzie widział, że jesteś szczęśliwa, bo rodzice naogół chcą naszego szczęścia i nie są w stanie sobie wyobrazić, że nasze szczęście to trwanie przy Panu, oddanie się Mu całkowicie
Offline
Gość
Służebnica Pana napisał:
Pan Ci pomoże w tej rozmowie z tatą. Nawet jesli się zdenerwuje i bedzie zły przejdzie Mu jak będzie widział, że jesteś szczęśliwa, bo rodzice naogół chcą naszego szczęścia i nie są w stanie sobie wyobrazić, że nasze szczęście to trwanie przy Panu, oddanie się Mu całkowicie
Zgadzam się w 100 %.... rodzice w takich sytuacjach często patrzą na to co się stanie z nimi po tym jak córka czy syn wstąpi.... chcieli mieć wnuki, a tu nic tego nie zapowiada. Trzeba ich zrozumieć! Ale po dłuższym czasie jak widzą,że dziecko jest szczęśliwe i spełnione to cieszą się wraz z nim. Bo oni chcą naszego szczęścia.
Gość
Ja szczerze mówiąc, miałem i mam większe oparcie w ojcu, on bardziej mnie rozumie, i jakoś o powołaniu lepiej mi się rozmawia z ojcem, on stawia pewnie sprawy jasno, mówi co mu sie podoba, a co nie, a mama w bawełnę obwija.
Gość
Ojciec jest rzeczowy i konkretny.... jak to mężczyźni A mamy często chciałby by nas ugłaskać
Moderator!
Mama potrafi już dziecku cale życie zaplanować, a często wychodzi inaczej niż tego chce. a tata jest neutralny na wszystko. troszczy się bardzo ale nie planuje nam całego życia.
Offline
Użytkownik
jak moi rodzice dowiedzieli się "przechwytując: list od jednej siostry to obydwoje byli równie załamani i zarazem wkurzeni... nie jestem w stanie powiedzieć że reakcja któregoś z nich była łagodniejsza...
Offline
Gość
miałam dzisiaj kolejną ciekawą sytuację, tzn. rozmowę, ale opowiedzenie tego wymaga dłuższego wstępu (a nie jestem zbyt dobra w opowiadaniu...) ...
Moja pani od rosyjskiego już w zeszłym roku mnie rozszyfrowała... Wtedy to była taka sytuacja, że na zastępstwie, które mieliśmy całą klasą, więc mieliśmy godzinę wolną. Ja wyjęłam książkę, i zaczęłam czytać, a że siedziałam w pierwszej ławce, to p. J. zapytała mnie co czytam, na co odpowiedziałam jej, że książkę o mojej patronce z bierzmowania, bł. Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, no to zaczęła pytać kim ona była, więc powiedziałam, że to założycielka Nazaretanek... Ona coś, czy znam te siostry, no to mówię, że znam, że jeżdżę do nich czasami, a ona w pewnym momencie się zapytała czy myślę iść w tym kierunku, no i tak zostałam rozszyfrowana...
Ciąg dalszy nastąpił w maju, kiedy mieliśmy szkolny wyjazd do Warszawy, do Romy na "Upiora w operze"... Jechali chętni z całej szkoły, i spora grupka nauczycieli, między innymi wyżej wymieniona p. J. oraz ks. dyrektor (chodzę do katolickiej szkoły)... Przed teatrem mieliśmy rozdawane bilety, i jak powiedzieli, że są 3 koło siebie, to zgłosiłyśmy się z dwiema koleżankami... W ciemno podzieliłyśmy się miejscami, dziewczyny poszły na salę, ja musiałam jeszcze iść do toalety... Jak doszłam na salę zorientowałam się, że między dziewczynami, a ks. dyrektorem jest jedno wolne miejsce, które będę musiała zająć... i tak się stało... Jak przyszłam, p. J. mnie "przedstawiła", i od razu zmieniła temat, co za siostry siedzą tam z tyłu... Ks. dyrektor, że to chyba niepokalanki, a ja do niej (głupia!!!), że jak byliśmy w listopadzie na "Kotach" w tym samym teatrze, to były nazaretanki... Ona dosyć głośno: "A to te Twoje ukochane..."... trochę mnie zdołował ten tekst, ks. dyrektor się zorientował, że to pewnie ja położyłam taką książeczkę z modlitwami nazaretańskimi w kaplicy szkolnej... Później w przerwie rozmawiałam z koleżankami, on przechodził obok i spojrzał na medalik (noszę medalik z Najświętszą Rodziną...)...
No i w końcu dzisiaj... przed lekcją pp poszłam do sklepiku, a jak wracałam p. J. stała na schodach... jak przechodziłam koło niej, to się uśmiechnęła i zaczęła pytać jaką mamy teraz lekcje, ile jeszcze dzisiaj godzin itp. a nagle "A twoje decyzje dotyczące wyboru drogi są nadal aktualne?"... Zastrzeliła mnie tym pytaniem... Tutaj takie zwykłe pytania, ile macie lekcji, tratatata, a to to tak z armaty...
eh... jak już ktoś coś zapamięta to nie ma zmiłuj...
ale powiedziała, że się za mnie modli, tak mi się miło zrobiło...
Moderator!
Ja jeszcze nie mówiłam rodzicom o moim powołaniu o tym, że chcę iść do zakonu tzn wspominałam im coś na ten temat ale na razie nie chcę nic mówić. Wiedzą, że mam dobry kontakt z siostrami i pozwalają mi jeżdzić na rekolekcję. a z tą rozmową poczekam, aż odnajdę zgromadzenie w którym chce mnie widzieć Pan i będę gotowa pójść za Nim.
Offline
Użytkownik
mnie to kiedyś wmurowało w podłogę jak moja nauczycielka w gimnazjum(uczyła WOSu, WDŻu i historii) przed WDŻ podeszła do mnie i powiedziała że dobrze że mnie widzi bo chciałaby ze mną porozmawiać. i walnęła taki tekst że dzisiaj będziemy mieli lekcje o płodności kobiety i w związku z moimi wyborami życiowymi to jeśli nie chcę to nie musze w tej lekcji uczestniczyć i potem zaczęła mówić że u niej na studiach były siostry i żeby w takich zajęciach uczestniczyć to musiały prosić o zgodę siostrę przełożoną itp. i ona nie wiedziała czy ja te,ż tak nie muszę.... chciałam zapaść się pod ziemię i zniknąć... ale to taka dziwna kobieta jest... ona ma różne takie odpały. np. na początku tego roku dowiedziałam się że ona wszystkim opowiada że jedna z jej uczennić (czyli rzekomo ja) wstąpiła do nowicjatu... potem musiałam się tłumaczyć dwustu osobom w całej szkole że to nieprawda bo ona to wszystkim klasom rozpowiedziała i potem się wszyscy zdziwili co ja tutaj robię: przeciez miałam być w nowicjacie...
Offline
Gość
Ale śmieszna historia No to wyobrażam sobie twoją minę
To ona pewnie potem zapadała się pod ziemię
Gość
witam... nie wiem czy pasuję do tego grona... ale cóż.... ja nie myśle o zakonie, ale Bóg jest dla mnie bardzo ważny... Często chodzę do kościoła. Wielu ludzi mówi mi, że zachowuje się jak zakonnica... niektórzy nawet się śmieją. Nie jest to miłe, zwłaszcza gdy robi to ktoś bliski... Czasami nie wiem co mam robić..., co odpowiedzieć... Jednego jestem pewna. Nie mam zamiaru zmieniać się tylko dlatego, że ktoś mi coś powie...
Gość
I tak trzymaj Kilo! Nie mów,że nie pasujesz do tego grona,bo jest całkowicie odwrotnie. Rozpatrujemy tu różne drogi powołania. Każdy jest ważny i każdy wnosi coś nowego ... Jesteś blisko Boga i to jest ważne.
Zgadzam sie z tym co napisal Promyczek dla Nieba. Kilo dobrze ze jestes przynajmiej nie bedzie monopolu na forum na jeden rodzaj powolania
A co do tego co pisala Siostrzyczka to serdecznie wspolczuje
Offline
Gość
Nie wiem do jakiego tematu to dokleić więc pisze tutaj... Mam problem... Wzięłam udział w Olimpiadzie Teologii Katolickiej i przeszłam do kolejnego etapu, który jest od razu po feriach (mam ferie od 16 lutego do 1 marca) tzn 4 marca... Wcześniej miałam zaplanowany wyjazd w góry na ostatnie 10 dni tych ferii... I nie mam pojęcia co mam zrobić... Muszę dać odpowiedź do poniedziałku czy jade.. A może powinnam sobie odpuścić ten wyjaz i całe ferie się uczyć??? Pomóżcie... Jestem bezradna... Czekam na jakąś rade....
Musisz sama zdecydowac co wybierzerz my Ci tu raczej za duzo nie pomozemy. Ja na twoiom miejscu tez bym miala maly klopot ale mysle ze wybralabym OTK..
Offline
Użytkownik
mi się też wydaje że taką decyzję trzeba samemu podjąć, przemodlić... tutaj chyba nikt nie może na to nic poradzić bo takie rzeczy trzeba rozważyć w sobie... a co do tej nauczycielki, to jej to raczej nie zapadła się pod ziemię, bo wydawała się wogóle nie zauważać że coś jest nie w porządku... zresztą ona teraz nadal miewa takie odpały w stosunku do mnie... czasami aż się boję co ona mi powie jak znowu się z nią spotkam bo wszystkiego się można spodzieać
Offline