Florystka
Odkąd pamiętam czułam,że Bóg chce mnie dla siebie.Przyglądałam się siostrom w habitach i marzyłam,że jak dorosnę też go założę.Zwierzyłam się koleżankom,one powtórzyły to ks.katechecie,ale on to zbagatelizował(w końcu byłam dopiero w 5-tej klasie SP).Potem odpychałam od siebie myśl o zakonie.W liceum chorowałam i bałam się,że to stanie na przeszkodzie powołaniu,które nie dawało o sobie zapomnieć.Szukałam zgromadzenia dla siebie,poznałam bliżej s.Sługi Jezusa(skrytki,czułam,że habit to nie dla mnie).Chciałam wstąpić do nich,ale na przeszkodzie stanęła choroba i śmierć mojej mamy.Targowałam się wtedy z Panem,mówiłam:uzdrów mamę,a ja pójdę do zakonu natychmiast.Po śmierci mamy powiedziałam Panu dość,zabrałeś mi mamę,nie zobaczysz mnie w zakonie!Ale to ON mnie przechytrzył.Dzięki temu,że przestałam szukać miejsca w zakonie,Jezus mógł wreszcie do mnie dotrzeć,dosłownie poprowadzić za rękę i wskazać czega ode mnie chce.Przeglądając różne strony w necie natrafiłam przypadkiem na artykuł o Annie Goliszek,która została Dziewicą Konsekrowaną i wtedy w duszy usłyszałam:Chcę abyś to była również ty!Minęło kilka miesięcy,a ja rozeznaję swoje powołanie i proszę Jezusa aby nadal prowadził mnie za rękę,jak dziecko,a gdyby tak jeszcze znalazł mi kierownika duchowego.Modlę się o to.
Offline
Owieczko jak cudownie,ze dajesz sie Panu prowadzic za reke,wsluchuj sie w Jego glos i zdaj sie calkowicie na Niego.
Bog wie co jest dla Ciebie najlepsze.
Pozdrawiam cieplo.
Offline
Wierna Miłości
Owieczko, to piękne, że odnalazłaś swoje powołanie. Trwaj w Bogu, i trzymaj się mocno.
Offline
Gość
Piękna droga, chociaż trudna... Zresztą która z ścieżek jakimi prowadzi nas Bóg jest prosta...?
Będę się za Ciebie modlić, abyś nie ustawała w poszukiwaniu Tego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.
Gość
Pomyślałam, że chcę się podzielić z kimś tym co we mnie się działo i dzieje. Chyba mogę to tutaj umieścić.
Jako mała dziewczynka chodziłam z rodzicami do kościoła. Było to dawno temu. Później tata zaczął pić i uzależnił się od hazardu. Pamiętam jak razem z mamą odmawiałyśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego, żeby tata się nawrócił. Ale działo się coraz gorzej. Później okazało się, że mama ma chore serce. Ja byłam przy niej w szpitalu a tata ... tam gdzie zawsze, w kasynie lub w barze. Ogólnie miałam smutne dzieciństwo. Na szczęście nie byłam zła na Boga i nie robiłam mu wyrzutów. Po prostu miałam świadomość, że jeśli tak jest to nie bez powodu. Tak minęło przedszkole, szkoła podstawowa i poszłam do gimnazjum. Między mną a Jezusem nie było jakiejś szczególnej więzi. Pamiętam bardzo dobrze kolędę, kiedy ksiądz zapytał mnie czy należę do Ruchu Światło Życie. Później mama namawiała mnie, żebym poszła, zobaczyła. Odpowiedź: Nie pasuję tam. Rok później, na kolejnej kolędzie padło znowu to pytanie z ust księdza (nie wiem czy tego samego). Oczywiście znowu mama zaczęła mnie przekonywać. Zgodziłam się, ale pod warunkiem, że jak mi się nie spodoba to nie będę chodzić. Poszłam i zostałam. Stopniowo zaczęłam zakochiwać się w Panu Bogu. Zaczęły się wyjazdy na rekolekcje. Jezus stał się moją ucieczką od problemów i smutku. Tata przestał chodzić do kościoła. Mama znalazła pracę i wzięła się w garść. Niestety bez Jezusa. Tak więc tylko ja zostałam z Jezusem.
W drugiej klasie gimnazjum zapomniałam o Bogu. Zaczął mnie pociągać ten świat. Skupiłam się na wyglądzie, na znajomych. Przestałam się modlić. Na Oazę chodziłam z przyzwyczajenia. Pamiętam ogromną pustkę w sercu. Wiem, że z każdym dniem bolało coraz bardziej. Czułam, że moja dusza jest zrozpaczona. Zaczęły się wakacje i pojechałam na kolejne rekolekcje. Tam tama pękła. Jezus wypełnił mnie po brzegi swoją miłością. Płakałam wiele i radowałam się na zmianę. Trzecia klasa gimnazjum była wspaniała. Trwałam przy Jezusie a On był ze mną. Mało interesował mnie ten świat.
Pewnego razu siedziałam w swoim pokoju i ... przyszło. Myśl o zakonie. Bardzo silna. Zbiło mnie to z tropu. Nie wiedziałam co się dzieje. Pamiętam ciepło w sercu, nagle na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przez długi czas byłam kompletnie zdezorientowana. Mijały tygodnie a ja czułam, że dzieje się coś dziwnego. Pilnowałam się bardzo żeby nie grzeszyć. Uciekałam od tłoku i hałasu.
Później w mojej głowie pojawiły się inne myśli: "Przestań o tym myśleć. To głupota. Gdzie ty i zakon? Jesteś grzesznikiem. Nie dorastasz zakonnicom do pięt. Weź się opanuj!". Przyznałam rację temu "głosowi" i chciałam zagłuszyć te "głupie" myśli. Oczywiście nie udało się. Coraz więcej czasu pochłaniała mnie modlitwa. Jak rakieta pędziłam do kościoła. Raz nachodziła mnie ogromna radość na myśl o zakonie. Przychodziło to ciepło w sercu i pokój. Innym razem płakałam i krzyczałam : NIE NIE NIE ja! Czemu ja? Jezu czy Ty nie widzisz mojej nieudolności?! Na prawdę to był bardzo ciężki okres. Kiedyś babcia chciała iść ze mną do kościoła w tygodniu. Od rana czułam, że mi się nie chce. Planowałam już czym się wymigać. Po obiedzie biegłam do babci żeby ją pospieszyć bo autobus nam ucieknie.
Dopiero w autobusie uświadomiłam sobie, że właśnie jadę do kościoła i że nie mam na to ochoty. Kazanie o powołaniach. Modlitwa o powołania. Roześmiałam się z bezradności.
Minęło sporo czasu a ja nadal czuję to ciche wołanie. Teraz już się nie buntuję tylko czekam. Niech Jezus mnie prowadzi tam gdzie zechce. Powierzam Mu swoją drogę.
Ale długie. Przepraszam
Piekne swiadectwo Lenko trwania przy Panu dziekuje Ci.
A co do powolania pielegnuj je w i badz soba.
Offline
Gość
wspaniałe! a masz już "upatrzony" jakiś konkretyny zakon?
Gość
Szczerze, nie mam zielonego pojęcia gdzie co i jak
Nawet nie mam z kim o tym porozmawiać.
Powiedziałam mojej przyjaciółce, ale ona nie rozumie mnie w tych sprawach.
Wiem tylko ja i Jezus
Gość
Więc łączy Cię z Jezusem nie tylko więź, ale i Wasza słodka tajemnica. Pięknie- i niech tak będzie! Trzymaj się zawsze Jego, słuchaj Jego cichego głosu- pamiętaj, On nigdy nie krzyczy, a czasem wręcz szepcze, dlatego musimy bardzo uważnie wsłuchiwać się w to, co chce nam powiedzieć.
Pozdrawiam Cię gorąco i modlę się za Ciebie.
Gość
Chiara napisał:
Więc łączy Cię z Jezusem nie tylko więź, ale i Wasza słodka tajemnica.
Pięknie- i niech tak będzie! Trzymaj się zawsze Jego, słuchaj Jego cichego głosu- pamiętaj, On nigdy nie krzyczy, a czasem wręcz szepcze, dlatego musimy bardzo uważnie wsłuchiwać się w to, co chce nam powiedzieć.
Pozdrawiam Cię gorąco i modlę się za Ciebie.
Bardzo dziękuję Kochana