Gość
Hmm pytanie może trochę zadane z premedytacją, bo w sumie ciągle gdzieś się to przewija. Czasem bywa tak, że czujemy powołanie zakonne, ale ze względu na wiek, zobowiązania, podjętą naukę musimy czekać. Jak przeżyć ten czas by go nie zmarnować? Podzielcie się swoim doświadczeniem? Może jeszcze jakieś spostrzeżenia związane z tematem ?
Moderator!
Ciekawe pytanie- jak żyć z powołaniem? Hmmm... Jeśli chodzi o moje osobiste rozeznanie to wyglądało tak, że na początku zastanawiałam się czy tego ode mnie chce Pan. Później czytałam o różnych zgromadzeniach i zaczęłam jeździć na rekolekcje do sióstr. Później szukałam zgromadzenia, poznałam ich dużo było mi ciężko ale w końcu znalazłam. Choć tak na prawdę rozeznan to dopiero podczas formacji czy dam radę itp. Powiem tyle da się z tym żyć teraz mam maturę a po maturze pragnę wstąpić
jeśli rozeznajesz to uczęszczaj na rekolekcje, utrzymuj kontakt z siostrami no i chodź dzielnie do szkoły
to jest zadanie, które teraz musisz spełnić
. Pozdrawiam:)
Offline
Zgadzam sie z Sluzebnica
jesli masz juz zgromadzenie do ktorego czujesz sie powolana to w miare swoich mozliwosci utrzymuj kontakt z siostrami,poprzez rekolekcje,indywidualne rozmowy.
I najwazniejsze powierz ten czas do wstapienia Bogu,On sam wleje w Twoje serce spokoj bys mogla powolaniem zyc i wykonywac swoje obowiazki
Offline
Gość
Czekam na wasze opinie, a później dorzucę coś od siebie. Co ja o tym sądzę... Jak ja żyję ... hmm czy z powołaniem... hmm...
Gość
Heh... Mi zostały 4 lata i po prostu "siedzę jak na igłach".
To pytanie co tutaj zadałaś to nieraz zadawałam jakiemuś Księdzu czy Siostrom Zakonnym.
A więc: ten czas należy poświecić: szkole, nauce, ale wiadomo, że nie da się tylko tego robić, gdy ma się rzeczywiste powołanie do zakonu. A więc: codzienna Msza Święta (lub w miarę możliwości), częstsze modlitwy (rano i wieczorem to podstawa), starać się czytać o wybranym Zgromadzeniu (jeśli już takie masz) i o jego Matce Założycielce, czytać Pismo Święte i książki religijne. Po prostu starać się trwać przy Bogu! Pozdrawiam!
Gość
Ja zaczęłam myśleć o klsztorze w I kl LO, ten czas do wstąpienia był dla mnie wiecznością (wtedy jeszcze Licea były czteroletnie). Sama mysl, że to jeszcze 3 lata czekania na spełnienie marzenia, było niełatwe... Teraz moge powiedzieć jedno - zdanie z dzisiejszego pierwszego czytania "Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem " Koh 3,1 Dlatego ODWAGI ! Pan Bóg wie kiedy i komu co dać
Jesli masz Zgromadzenie, do którego chcesz wstąpić utrzymuj z nim kontakt A przede wszystkim, zaufaj Panu!!!
Pozdrawiam
Użytkownik
ja zaczęłam to "siedzenie jak na szpilkach" w 1 klasie gim. i perspektywa 6 lat była naprawdę przerażająca, ale teraz gdy 5 lat już minęło widzę jakie wspaniałe owoce przynosi mi ten czas... staram się angażować w różne rzeczy przy parafii, jeździć do sióstr na rekolekcje... ale przedwczoraj, gdy wracałam do domu z jednych takich rekolekcji, gdy żegnałam się z jedną siostrą (byłą inspektorką - obecnie dyrektorką domu), to powiedziała mi, że w tej chwili mam się nie martwić podaniem itp. tylko modlić się, rozeznawać i przede wszystkim skupić się na maturze... i powiedziała że mam to potraktować jako bezpośrednie przygotowanie do aspirantatu, bo wierność swoim codziennym obowiązkom, jest podstawowym warunkiem, pod którym pozwala się dziewczynie pozostać w Zgromadzeniu... i to jest chyba najlepszy przepis... przygotowywać się do życia zakonnego poprzez wierność temu, do czego na codzień jesteśmy posłani...
Offline
Gość
Modlić się, pracować/uczyć i godziwie wypoczywać :-) (autor: mój kierownik duchowy:D)
Gość
Czas chyba na moje przemyślenia w tej kwestii. Trochę mi zajęło zanim do tego doszłam, bo ciągle zamykałam się na działanie Boże. Przejdźmy do konkretów. Bo łatwo powiedzieć tak: "no to teraz muszę jakoś przetrwać te x lat zanim wstąpię" a tak nie jest... Bo każdy czas jest nam po coś dany. Nie chodzi o to żeby teraz się zamknąć na świat i tylko odklepywać modlitwy, skupiać się na "rozeznawaniu" rozmyślać o wybranym klasztorze, żyć od rekolekcji do rekolekcji. To nie tak! Wiadomo jeżeli serce do czegoś się wyrywa to ciężko nad takimi emocjami zapanować. Jednak trzeba zachować zdrowy dystans żeby nie zwariować w tym wszystkim. To że żyje się w świecie to najlepsze pole do działania. Do życia zwyczajnego zgodnego z tym co teraz jest naszym udziałem : czy to szkoła, praca, studia, inne obowiązki, wiadomo w tym wszystkim potrzebna jest Boża siła którą czerpie się z modlitwy, Eucharystii itd. Wszystkie te najmniejsze nawet czynności wykonywać na chwałę Bożę. To jest prawdziwe życie swoim powołaniem. Ile dobra można uczynić żyjąc wśród świata.Jeszcze jedno to że na dzień dzisiejszy mówimy "TAK-to jest moje powołanie teraz tylko poczekać do wstąpienia " nie znaczy że to się nie zmieni. Chodzi mi o to że nie można się zamknąć na Boże działanie. Nie wiemy jaki jest plan Boga na nasze życie, może to co teraz zajmuje nasze serce ma nas poprowadzić do czegoś innego, pokazać że można się w różny sposób spełniać. Od razu tego nie rozumiałam ale teraz wiem że ten "czas przed wstąpieniem"(nie lubię tego określenia, ale nie znajduję lepszego) jest mi dany żebym go dobrze wykorzystała i pomnażała talenty jakie Bóg mi dał. Może to też ma mnie przygotować do czegoś innego więc dopóki nie złożę dokumentów to ciągle będę w trakcie rozeznawania:)
Gość
hmmm troszkę nie rozumiem... kłamczuch.... Jeśli chodzi o mnie to wszystko co pisze jest szczerą prawdą, Nie widzę powodu dla jakiego miałabym kogoś wprowadzać w błąd... Czas aspirantury to bezposrednie czekanie, ale oprócz tego to jest jeszcze czekanie ze względu np na trwającą edukację.
s. Maksymilla
MagdalenaR przepraszam, że to powiem, ale bardzo nie lubię takich sytuacji.
Jesteś nowa na forum, więc możesz nie wiedzieć pewnych rzeczy, więc od tego jest regulamin. Każdy tutaj dzieli się swoją wiedzą i swoim doświadczeniem. Jesteśmy tylko ludźmi i każdy ma prawo się mylić, ale nie oznacza to żeby zaraz kogoś obrażać i nazywać kłamczuchem. Poza tym - rangi na forum są przyznawane automatycznie i raczej nie są zgodne z rzeczywistością. Zwróć na to uwagę.
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Gość
Oczekując na wstapienie do zgromadzenia można dobrze rozwinąć się i przygotować do życia w zakonie. Po pierwsze to trzeba się goraco modlić , jak najczęśćiej być na mszy świętej i apostołować w swoim środowisku. Poza tym dobrze jest , aby nie opowiadać wszystkim że idzie się do zakonu, bo powołanie to sprawa między toba a Bogiem.Mozna równiesz w jakiś sposób przygotowac rodziców choć jest to bardzo trudne. To czas pokus im bliżej tym trudniej dlatego trzeba wzmocnić swoje trwanie przed Bogiem
Gość
No tak jeszcze nie dawno z premedytacją stawiałam to pytanie bardziej w kwestii teoretycznej, albo bynajmniej dalszej przyszłości- dłuższego czekania... Pan Bóg ma jednak dla każdego wyjątkowy plan... tak więc jeśli taka Jego wola to od września będę postulantką w zgromadzeniu sióstr szkolnych de Notre Dame
Gość
YEAH!!
Lusi ;D
Gość
wspaniale Lusi! ogarniam Cię modlitwą
Gość
Dziękuję za wasze słowa... wiele dla mnie znaczą patrząc na to że na razie nie mam z kim się dzielić tym szczęściem. Przychodzą już teraz momenty zwątpienia o słuszności tej decyzji ale zbyt wiele mnie to kosztowało by teraz skapitulować. Polecam się waszej modlitwie i ufam że będzie dobrze. BO jak by mogło być inaczej z JEZUSEM.
Gość
Dokładnie tak... ciekawe ile powołań po części dzięki temu forum się rozwinęło... dobrze że jest takie miejsce... A z tym spotkaniem to faktycznie byłoby wesoło
mam nadzieję że się też załapię