Wiem ze to forum dla rozeznajacych ale i dla tych ktorzy juz rozeznali.
W zwiazku z tym chcialam was zapytac czy idziecie do zakonu czy macie powolanie do malzenstwa?
Jak zakon to jaki? Kiedy wstepujecie?
Oczywiscie kto nie chce niech nie pisze ale mysle ze warto sie podzielic
Offline
Gość
Póki co... nazaret (zgromadzenie Siostr Najświętszej Rodziny z Nazaretu)a póki co jestem na 1 roku ...ale mysle ,ze sie przestraszyłam.... wiec jesli bóg pozwoli to we wrzesniu 2009(20 lat bede miec jak Faustyna w chwili wstapienia do zakonu:) swoja drogą moja patronka z bierzmowania:D)
Gość
Skarbie, to jeszcze powiedz mi, która prowincja? bo ja warszawska Nazaret to jest to
i jak Pan Bóg pozwoli, ludzie nie przeszkodzą i ja czegoś głupiego nie wymyślę to w 2010 już tam będę
Gość
ja nie będę pisać na razie kiedy, może już niedługo, ale nie chcę pisać
Gość
Krakowska!!! jakże inaczej:P zart taki ale Krakowska:D moze kiedyś sie spotkamy:D zwłaszcza ,ze sa rekolekcje dla nazaretanek z obu prowincji:D
Gość
Nie mam pojęcia, co chciałabym robić w życiu.
Tym bardziej nie wiem, gdzie jest moje miejsce... Tyle razy się nad tym zastanawiałam, pytałam Go.
Zastanawiałam się nad zakonem, kilka osób niezależnie od siebie mówiło mi, że tędy droga. Było kilka wydarzeń, które dały mi do myślenia. Ale boję się że to tylko moja nadinterpretacja faktów czy moje widzimisię . Ufam że wszystko wyjaśni się w odpowiednim czasie i ,,niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba"
Gość
trudne... wiem co mówie (doświadczałam tego) jedyne co moge powiedzieć to.... ufnosci i jeszcze raz ufności....
Gość
Ufności i modlitwy...bo sami nic nie możemy zrobić....
Gość
Jak tak o powołaniu, to może i ja dodam coś od siebie;)
Ja obecnie bardzo pragnę poświęcić życiu zakonnemu... Jeżeli Bóg pragnie tego samego, to we wrześniu 2010 zamieszkam w Krakowie:)
Na początku myślałam o zakonie kontemplacyjnym, ale po rekolekcjach w Łagiewnikach odkryłam, że Bóg tam mną pokierował nie bez powodu... Więc jeśli zakon, to Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia;)
Wiem, że rozeznawanie nie jest proste, ale Bóg wie, co robi... Przez 2,5 roku byłam w szczęśliwym związku, ale Bóg sprawił, że nasze drogi się rozeszły... Dziś wiem, że ten czas był mi dany nie na darmo... Moim powołaniem nie jest życie rodzinne(jak myślałam przez ten cały czas), ale życie zakonne... Dzięki temu chłopakowi zakochałam się w Bogu i wiem, że Pan poprzez niego był ze mną i umacniał mnie... To tak w wielkim skrócie o moim powołaniu;)
Chwała Panu!
Gość
Oj tak znamy się xD No faktycznie, muszę się poprawić- w 2011 zamieszkam w Krakowie jak dobrze pójdzie;)
Gość
To już nie mam wątpliwości kto dołączył do naszego forum....cieszę się bardzo.... więc chyba nietety nie spotkamy się w postulacie....ale na "przyjdź i zobacz" pewnie tak.... BUZIAKI:*
Al co do tego zakonu kontemplacyjnego to ZSMBM też ma taki w Świnicach Warckich...ale myślę,że dobrze o tym wiesz....
Ostatnio edytowany przez Promyczek dla Nieba:) (2008-12-20 10:15:23)
Użytkownik
trudno jest mówić o swoim powołaniu... z jednej strony to tak bardzo intymne i osobiste przeżycia... a z drugiej wciąż niezmiennie tak wielką tajemnicą... u mnie wszystko zaczęło się w 1 klasie gimnazjum... wcześniej nie miałam nic wspólnego z Kościołem, oprócz Bożego Narodzenia i Wielkanocy... ale Bóg tak pokierował moimi drogami, że trafiłam do szkoły salezjańskiej... i kiedyś na szkolnej Eucharystii była możliwość przystąpienia do Ruchu Czystych Serc... ja co prawda nie miałam pojęcia co to jest (bo jak siostra o tym opowiadała, to jak zwykle nie chciało mi się słuchać), ale wszyscy moi znajomi chcieli przystąpić do tej wspólnoty, więc nie chciałam od nich odstwać... i nagle okazało się że jest to równoznaczne z codzienną modlitwą, częstą Eucharystią, pokutą itp. ale było już za późno żeby zrezygnować... obiecałam sobie wtedy że wytrwam w tych postanowieniach przez tydzień... i kiedy minęło to 7 dni i cieszyłam się, że wreszice mogę dać sobie z tym spokój, ON przyszedł... nie potrafię wyrazić tego, co wtedy się ze mną stało... nie rozumiem tego... ale nie muszę... przyniosło to owoce i to jest najważniejsze... po raz pierwszy w moim życiu zaczęłam z Nim rozmawiać... choć może bardziej przyrównać to można do kłótni... to wszystko działo się tak nagle... w ciągu jednej nocy Bóg jakby chciał przemienić całe moje życie... ja nawet nie byłam pewna czy w Niego wierzę... a zarazem czułam, że chce, bym poświęciła Mu całe swoje życie... i to w Zgromadzeniu zakonnym... nie potrafiłam się z tym pogodzić... ale minęły dwa miesiące takiej niustającej walki, a ja zrozumiałam że już nie potrafię żyć bez TEJ miłości... wszystko obróciło się wtedy o 180 stopni... ja chciałam wszystko już... nie chciałam czekać, rozeznawać, chciałam tylko zaspokoić pragnienia, które był we mnie... zaczęłam szukac właściwego zgromadzenia... wiele godzin spędziłam na czytaniu o wszelkich wspólnotach zakonnych... gdy któraś wydawała mi się właściwa, zaczynałam pisać z jakąś siostrą z danego Zgromadzenia... ale po jakimś czasie wszystkie te wspólnoty wydawały się nie dla mnie... zaczęłam myśleć, że jestem jeszce za młoda, miałam w końcu tylko 13 lat, może trzeba jeszce zaczekać kilka lat... powoli uczyłam się w tym trwać, uczyłam sie tęsknić, czekać, być wierną... aż w końcu po roku od mojego pierwszego "tak", pojechałam na rekolekcje salezjańskie... mieszkaliśmy w nowicjacie ss.salezjanek... 2 metry od pokoju kaplica zakonna.... wszędzie dookoła szaro od habitów... a ja... czułam coś takiego jak nigdy wcześniej... nie wiedziałam co się ze mną dzieje... zakochałam się w tym miejscu... to było tylko w sumie 1,5 doby, ale ja doświadczyłam tam więcej niż przez ten cały rok... pomagałam w obowiązkach, bawiłam się ze wszystkimi i zarazem miałam czas na wiele godzin modlitwy w tej wspaniałej kaplicy... i to co mnie najbardziej zdumiewało: nawet kiedy byłam na modlitwach porannych i Mszy Świętej dla siostr, kiedy byłam tam jedyną osobą świecką w kaplicy, nie bałam się, czułam pokój... wielki pokój w sercu... i tylko cały czas miałam w świadomości myśl, że skoro jestem w szkole salezjańskie, należę do wspólnot salezjańskich, mam pod nosem dom salezjanek, to niemożliwe jest bym ja miała zostać właśnie jedną z nich... to byłoby zbyt proste... ale i ten niepokój został złagodzony... podczas rozmowy zapytałam się jednej nowicjuszki dlaczego wybrała akurat to Zgromadzenie, a ona odpowiedziała, że tylko z nim miała kontakt na codzień i dlatego wiedziała że albo Bóg powołuje ją tam albo do małżeństwa... i wtedy zrozumiałam, że to jest możliwe... że to, że żyję w tym na codzień wcale nic nie wyklucza... i kiedy już podjęłam decyzję, to czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie... potem po wyborze Zgromadzenia, wszystko stało się o wiele trudniejsze... bardziej jeszcze tęskniłam, bardziej bolał powrót do codzienności, musiałam pogodzić się z tym, że wszyscy dookoła widzą we mnie przyszłą siostrę, że muszę już ponoić konsekwencje swoich wyborów, których dokonam w przyszłości... ale wreszcie odnalazłam w swoim życiu cel, do którego dzisiaj mogę dążyć... i który sprawia że czuję, że mogę się realizować już teraz...bo co prawda do aspirantatu będę mogła wstąpić dopiero najwcześniej w sierpniu 2011 roku, ale tak naprawdę mogę żyć tym już dzisiaj i to jest piękne... wiem że się starsznie rozpisałam... ale bez względu na to jak wiele razy o tym mówię, zawsze towarzyszą mi przy tym takie emocje, tyle wspomnień, że nie potrafię tego skrócić... szczególnie że wczoraj wróciłam z rekolekcji z tego miejsca, gdzie odkryłam swoją drogę i to wszystko wraca do mnie ze zdwojoną siłą... mogłabym jeszcze wiele o tym pisać... ale to i tak pozostaje tylko cieniem rzeczywistości, którą daje Bóg... ale przecież słowa ludzkie są tak niedoskonałe, kiedy mają opisywac to, co boskie...
Offline
Gość
"O Boże! Mam spisać zetknięcia duszy mojej z Tobą.Mam pisać o Tobie niepojęty w Miłosierdziu"
"O Boże,czyż można spisać piórem to czym nieraz słów nie ma.Ale karzesz pisać- to mi wystarcza"
św.Faustyna Kowalska
Sami z siebie nic nie możemy... Bóg sam działa! Dzięki natchnieniu Ducha Świętego możemy podzielić się z innymi małą cząstką tego jak Pan w nas działa....
"Karzesz pisać to mi wystarcza..."....
Ostatnio edytowany przez Promyczek dla Nieba:) (2008-12-22 13:53:47)
Ja jak dobrze pojdzie to bede mogla wstapic w 2010 bo wtedy koncze szkole ale z dnia na dzien coraz bardziej chcialabym juz wstapic i coraz bardziej o tym mysle ale wy pewno tez tak macie...
Offline
Gość
ja im bardziej pragnę powroty, tym bardziej rozeznaję inne drogi, żebym wiedziała, że z mojej strony starałam się po ludzku dobrze rozeznawa a nie nastawiac się tylko na jedno. Ja już zasmakowałam tego życia, a nie chcę by to było tylko pragnienie tego stylu, ale prawdziwe podąząnie za wolą Bożą.
Gość
Dokładnie, bo nie można założyć sobie takich klapek na oczy i ślepo podążać np. tylko w stronę zakonu, trzeba też poznać trochę życie, rozeznać inne drogi aby dowiedzieć się, że czego się rezygnuje a co się zyskuje. Z perspektywy czasu widzę jak wiele w swoim życiu zrobiłam głupot (a pewne jeszcze niejedną zrobię ), ale żadnej chwili z mojego życia nie żałuję i nie zmieniłabym nic w moim życiu, bo wszystko ma swój cel
No ja tez proboje rozeznawac inne drogi ale im bardziej nad tym mysle tym bardziej widze ze to wlasnie to, ze to wlasnie ten zakon, ta droga. I nie ma tu zadnych klapek na oczach...
Offline
Moderator!
Ja również próbowałam, ale inaczej nie potrafię. Żyję normalnym życiem jak normalna nastolatka lecz niesamowicie silna siła ciągnie mnie do Pana. Myślę, że to nie jest założenie klapek na oczy, dalej szukam tej wlaściwej drogi ale myślę, że tą drogą jest właśnie życie zakonne.
Offline
Gość
Pisząc moją wypowiedź nie miałam na myśli tego, żeby da wam do zrozumienia, że macie klapki na oczach, pisałam moje własne odczucia, dotyczące mnie. Patrząc na inne podobne do moich przypadki widzę, że otrzymałam łaskę pokoju od Boga, nie rozpaczam, nie rozpamiętuję, po prostu jestem i wykorzystuję to na rozeznanie, co nie oznacza, że nie czuję, że mam wrócic. Widzę, że Bóg dużo mi dał i ja z mojej strony też chcę Mu dużo dac.
Moderator!
Rozumiem, wiem o co Ci chodziło. Pozwoliłam sobie użyć tego sformułowania:) Trzeba umieć prawdziwie rozeznać swoje powołanie, i być otwartym na wszystkie drogi powołania
Offline