A czy myslalyscie/mysleliscie a zyciu w malzenstwie byliscie z druga osoba tak bardziej na powaznie myslac o malzenstwie?
Offline
Gość
Wiesz co myśl o małżeństwie chyba towarzyszyła każdemu z nas.... jakiż to trudny wybór rozeznać czy to to czy jednak życie zakonne... A małe lub większe związki uczą...
Moderator!
Raczej nie myślałam o tym jak byłam z kimś, bo nie potrafię się w tym odnaleźć. Chcę być oddana wyłącznie mojemu Panu.
Offline
Gość
ja w moim życiu miałam okres odejścia od Kościoła, ale nie wiary i nawet wtedy gdy miałam chłopaków to miałam wewnętrzne przekonanie, że nie powinnam iś z nimi do łóżka ani by było to coś więcej, potem gdy wróciłam do Kościoła i miałam chłopaka też z mojej strony była to tylko przyjaźń w sercu czyłam, że nie jest to dla mnie.
Gość
w moim okresie odejścia od Kościoła miałam taki czas, że byłam zakochana - nieszczęśliwie, trwało to kilkanaście miesięcy, wiedziałam, że jestem bez szans, chociaż chciałam być blisko niego, on miał dziewczynę (teraz mają prawie dwuletnią córeczkę, a jest o rok starszy ode mnie), więc życzyłam im jak najlepiej, potem pojawiło się kolejne zauroczenie, które zgasło w kilka tygodni, tak samo po prostu... to było już jak wróciłam do Pana, ale jeszcze nie potrafiłam powiedzieć, że Go kocham (ani tym bardziej ani słowa o życiu zakonnym), bo tak naprawdę dopiero zaczynałam Go poznawać... Już wtedy myślałam, że życie rodzinne, małżeńskie nie jest dla mnie... Trwały przygotowania do bierzmowania, w pewnym momencie otworzyły mi się oczy, że może moją drogą będzie życie zakonne, i kilka tygodni później, dzięki koleżance ze szkoły trafiłam na rekolekcje do sióstr, gdzie zakochałam się... w Jezusie Chrystusie...
Gość
Ostatnio na ten temat rozmawiałam z koleżankami i szczerze mówiąc to żadna z nas nie wyobraża sobie faktu, że miałaby założyć rodzinę, mieć dzieci...
Nie raz i nie dwa zdarzało mi się myśleć o życiu w rodzinie, szczególnie, gdy urodził się mój brat (jest między nami spora różnica wieku i niekiedy śmieję się, że to takie moje dziecko )... Ale żeby tak całkiem poważnie to jakoś tak nigdy nie ciągnęło mnie w tę stronę, zawsze pojawiał się w sercu głos, że nie tędy droga...
Użytkownik
dla mnie bardzo cennym elelmentem rozeznawania, były momenty zakochaniaw chłopaku... wtedy jest inne, chyba bardziej racjonalne spojrzenie na powołanie... ale mimo wszystko jest coś we mnie w środku, co mnie przed tym powstrzymuje... jest jakaś taka świadomość, że nie ralizuję się w tym w pełni... kocham dzieci i kiedyś nie wyobrażałam sobie dorosłego życia bez wychowywania ich... nie wyobrażałam sobie życia, bez kogoś kto na każdym kroku będzie okazywał mi czułość i ciepło (takie troche wyidealizowane dziecięce pragnienia), ale potem powoli to wszystko zacynało tracić na wartości i teraz nawet kiedy próbuję odnajdować się w innej drodze, to nie do końca potrafię... cały czas czuję w środku, że moja droga jest inna... poza tym jest jeszce jedna rzecz... ostatnio rozmawiałam z kilkoma koleżankami z klasy o moim powołaniu, bo one nie potrafiły tego zrozumieć dlaczego ja chcę dokonać takiego irracjonalnego wyboru, a przede wszytskim dlaczego nie chcę żyć z chłopakiem, mężem (przeciez w małżeństwie też można kochać Boga), dlaczego nie chcę się zakochać... i w pewnym momencie dziewczyna, która dłużej mnie zna, powiedziała, że przeciez ja jestem zakochana: w Jezusie... i to jest chyba właśnie to... że z jednej strony nie można sobie zakładac klapek na oczy, uparcie ukierunkowywać się tylko w jedną stronę, ale z drugiej bez sensu jest też chyba na siłę próbowanie innej drogi... bo przeciez ja już jestem zakochana...
Offline
Gość
Cieszę się Waszymi głosami, także u mnie ważnym momentem rozeznawania powołania do małżeństwa są te momenty, w których odczuwam chęć zostania księdzem lub zakonnikiem ( a było ich trochę ). To również nie jest łatwe - ale mocą Bożą przecież idziemy naprzód
Użytkownik
to jest w powołaniu do małżeństwa wspaniałe, że można cieszyć się jego pełnią realizacją a zarazem być tak głęboko zakorzenionym w Bogu... ale to również bardzo trudne
Offline
Gość
U mnie było tak iz powolanie czułam od 9 r życia. Obecnie mam 21 lat.
Roznie to potem bywało, ale ta mysl stale mi toważyszyla. Od 15 r. życia jeździlam na rekol.
Glownie do siostr ze swej parafii do Czestochowy. czułam więź z nimi. podobał mi sie charyzmat, czułam ze to me miejsce. jednak rozeznawalam W czasie matury mialam wielkie pragn wstapic. Poczekalam zdałam ją wstapilam. jednak podczas formacji jakby zagluszylam ten glos..... odeszłam. nie moglam sama sobie z tym poradzic. minął rok. dalej czuje Boże wezwanie, ale teraz jak nigdy nie czuje gotowosci. Kiedys bylam bardziej odwazna silna, a teraz .... wszystko się zmienilo o 360stopni.
czekam na znaki od Pana co czynic. Poszłam na teologię. myslalam ze ona pozwoli mi jakby wypelnic swe powolanie.Nie tylko ja tak myslalam , sa ze mną w grupie 4 osoby ktore tez odeszły z zakonu.
dalej czekam i rozeznaję jak tylko moge choc czasem jestem pewna na 100 proc. drogi konsekr. ale nie nie mam juz tej odwagi, powiedzmy sparzylam sie i juz sie boję. Nawet nie wiem jakie zgrom. choc czuje teskonote do poprzedniego wrocic tam nie chcę. Więc zaczynam wszystko jakby od nowa.
Prosze was o modlitwę.
Bóg zapłac
Ps. Może dodam, bowiem myślalam troszkę nad tym co tutaj napisałam.
Zapomnialam napisać iż choć przyznam się myślalam o rodzinie, jakoś nie ciągnie mnie do związku.
od dziecka widzialam się w habicie, za młodu ''odprawialam Msze'' interesowałam sie zakonami itp.
bedąc na slubach dziewic konsekr. nawet pomyślalam o takim stanie.
sama nie wiem czy jest to przyzwyczajenie do tej mysli do takiego życia.Ponoc trzeba sprobowac tez ''inego zycia'' tylko do tego drugiego mnie nie ciągnie, hm moze jest to przywiazanie do mysli z dzieciństwa albo prawdziwe powołanie.
Bóg jedyny wie
Ostatnio edytowany przez beata (2009-01-13 13:07:21)
Gość
Piękne świadectwo Będę pamiętać w modlitwie...zachęcam do włączenia się do wzajemnej modlitwy....
piękne świadectwo
Offline
Moderator!
pięknie
Offline
Gość
cuuud
Gość
Ja jestem na rozdrożu z jednej strony czuję od dawna powołanie do życia zakonnego a z drugiej strony obawiam się tego.Teraz prowadzę normalne życie studiuję mam chłopaka ale cały czas czuję jakąś pustkę,że to nie to.Ostatnio moje myśli cały czas krążą wokoło sióstr klauzurowych ,czyżby to miała być moja droga ? ale to już mnie całkiem przeraża. Modlę się by Pan wskazał mi drogę może z czasem mój strach przed wstąpieniem do klasztoru ustąpi jeśli to ma być moim powołaniem.
Moderator!
Też się boję tego poowołania, ale tak samo jak się boję chcę tego a jak to będzie wszystko się okaże wszystko w rękach Boga
Offline
jak to mówił nasz kochany papież "Nie lękaj się"
Offline
Moderator!
tak "nie lękaj się otwórz drzwi Chrystusowi"
Offline
Nie lękajcie się
http://www.youtube.com/watch?v=gwPmDvUF … re=related
Offline
Moderator!
Trzeba tylko zaufać, a Pan Sam nas poprowadzi tam gdzie chce nas mieć
Offline