Moderator!
Dziękuję Wam za tak piękne świadectwa i pamiętam o Was w modlitwie
Pan działa niesamowicie ostatnio bardzo tego doświadczam i jestem bardzo ugruntowana w tym, że moją drogą jest życie zakonne, choć jednocześnie mam dużo wątpliwości, czy dam rade wytrwać w tym... ale tak bardzo tego pragnę i jestem przeszczęśliwa bo jeszcze tylko dwa lata mi zostały
A co do zgromadzenia- niech to będzie moją słodką tajemnicą- bo jeszcze nie wiadomo gdzie mnie pośle i może jeszcze dużo się zmienić
Pozdrawiam
Offline
Użytkownik
służebnico Pana podzielam twoje odczucia... to wspaniała myśl, że zostały już tylko dwa lata
tak cudownie jest patrzeć na różne rzeczy, które teraz się dzieją ze świadomością, że tak już będzie tylko raz: w przyszłym roku... a potem wreszcie od 1 września spełnienie wszystkich pragnień... jakie to jest piękne...
Offline
Gość
Tancerko, Służebnico i Siostrzyczko- pamietam o Was w modlitwie.
A ja napiszę coś innego- swojego czasu bardzo ,,szalałam" z tym rozeznawaniem, wszystko chciałam mieć już, tu i teraz podane na tacy. Jak Pan Bóg da, to w przyszłym roku zdam maturę. Ogarnęła mnie panika- i co dalej, przecież już trzeba wiedzieć co dalej, bo matura, bo to już teraz. I wczoraj przyszło opamiętanie w tym moim szaleństwie- nieważne, co będę w życiu robić, bo On i tak mnie kocha. A jak to mówią ,,jak kocha to poczeka"- choć to kwestia dyskusyjna (ale nie o tym chciałam pisać). Decyzja o wyborze drogi jest zbyt poważną decyzją by podejmować ja w stanie rozchwiania emocjonalnego, lęku czy presji. Dlatego postanowiłam przystopować, żeby nie popełnić tego błędu. Być może moje życie ułoży sie zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażam.
Każdy ma swój czas i cieszę się, że Wy już to czujecie. I życzę Wam, żebyście zawsze miał Pana przed oczami...
Moderator!
Oj tak dwa lata to już nic praktycznie cieszę się niesamowicie, że to już tylko 2 lata serce aż się rwie by byc tylko tam, a jednocześnie mam obawy ale "Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia"
Być tylko Jego tak na zawsze hmm...
czasami mam takie coś, że już bym chciała wstąpić ale to chyba normalne
Rito dziękuję za tak piękną wypowiedź i zgadzam się z nią w 100%
Ogarniam Was modlitwą+
Offline
Gość
Oj dobrze znam to uczucie, gdy serce się wyrywa do Tego, który nas pierwszy umiłował. Czasem jednak trzeba słuchać nie tylko głosu serca, ale i rozsądku. Tak też jest w moim przypadku. Zdałam maturę w tym roku i nadszedł czas wyboru, co dalej?! Mnóstwo wątpliwości pytań. Ostatecznie postanowiłam, że muszę wziąć odpowiedzialność za swoje wcześniejsze decyzje. 3 rok uczę się w szkole muzycznej (jestem organistką) i skoro już podjęłam się tego muszę doprowadzić to do końca(zostały mi jeszcze 4 lata). Nie mogę wszystkiego rzucić, chociaż najchętniej tak bym zrobiła. Wybrałam się więc na studia. Czuję, że w tym też jest jakiś Boży plan, bo w życiu nie ma przypadków (przypadek to to co przypada od Pana Boga). Od środy zaczęłam studia mieszkam w klasztorze, jestem tak blisko NIEGO. Nie myślałam, że będzie to dla mnie tak mocne doświadczenie. To coś niesamowitego, mogę w każdej chwili pójść do kaplicy i po prostu być razem z NIM. Teraz jestem w domu, cieszę się z tego, ale tęsknię... Najwidoczniej ten czas (studia) jest mi dany w jakimś konkretnym celu, więc przyjmuję to wszystko. "Panie nie moja wola, lecz Twoja niech się dzieje"
Gość
Tak w tym wszystkim niech się dzieje wola Boga!!!Pozdrawiam
Użytkownik
nie warto się spieszyć... przede wszytskim trzeba słuchać, bo On ma dla nas najlepszy plan i jeśli zagłuszymy Go własnymi pragnieniami to nic z tego nie wyjdzie... ja na początku goniłam do przodu, chciałam wszystko jak najszybciej, a teraz po tych czterech latach przez które kroczę tą drogą robi się coraz trudniej, jest coraz więcej wątpliwości... ale Bóg nieustannie na nie odpowiada i sprawia że nie cofam się ale popycha mnie wciąż do przodu... dlatego dzisiaj żyję z jedenj strony tak normalnie, uczę się najlepiej jak potrafię przygotowując się do matury, choć nie mam zamiaru iść na studia zaraz po niej. w zgromadzeniu do któego chcę iść jest powszechne że jeśli któraś siostra nie ma studiów to niemalże zawsze po złożeniu pierwszych ślubów na nie idzie... a z drugiej strony staram się żyć jak najbliżej tego czym będę żyć w przyszłości zarówno pod względem modlitwy jak i obowiązków... mam to wielkie szczęście, że teraz zmieniła się u mnie w mieście przełożona i na tyle dobrze się z nią dogaduję że praktycznie dzieli się ze mną obowiązkami swoimi, dzięki czemu praktycznie każdego dnia realizuję się w charyzmacie salezjańskim... i mimo że im jestem bliżej ostatecznej decyzji tym bardziej się boję to zarazem pragnienie i pewność wciąż rosną... dlatego jeśli tylko Bóg pozwoli, to spokojnie dotrwam do matury (bo cały ten okres czekania to również błogosławiony czas, który bardzo wielu rzeczy uczy i na pewno w przyszłości przyniesie wspaniałe zamierzone przez Niego owoce), a potem wstąpię do Zgromadzenia... na studia przyjdzie jeszcze czas... chyba że będzie chciał inaczej... a co do niedokończonych spraw to ja takich problemów nie mam, bo ja trwam w tej decyzji już długo i wszyscy patrzą na mnie przez pryzmat tego, że za dwa lata wstąpię, zarówno rodzina, przyjaciele, siostry, wspólnoty, nauczyciele, dlatego wszystko co robię ma określone granice czasowe do września 2010 i wszyscy o tym wiedzą... choć gdybym była na twoim miejscu Lusi, myślę że też bym tak zrobiła... trzeba być konsekwentym w swych wyborach i ponosić za nie odpowiedzialność...
Ostatnio edytowany przez siostrzyczka (2009-10-07 16:29:43)
Offline
Gość
Zaufaj Panu, a On ci wskaże właściwą drogę
W tym wszystkim najważniejsze jest pokorne oddanie się w ręce Boga - Najlepszego Ojca. Modlitwa i wsłuchanie w głos serca wiele moze pomóc.
A w miłości do Pana nie zapominajcie o nauce...
s. Maksymilla
Karola napisał:
A w miłości do Pana nie zapominajcie o nauce...
Pewnie, że nie! W końcu to też nasze powołanie - powołanie na dziś
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Gość
Muszę się z Wami podzielić moimi ostatnimi rozterkami. Wcześniej pisałam, jak się zaczęła moja "przygoda". Ostatnio im więcej chcę zbliżyć się do Boga i nie ukrywam upewnić, co do prawidłowości rozeznawania rozpętuje mi się chaos. Cały czas nachodzą mnie myśli, że nie wytrzymam w postanowieniach i wyrzeczeniach, powracają słowa nauczycielki mówiące, że szybko się wypalę, bo za bardzo się angażuję (nie mówiła tego o życiu zakonnym, ale ogólnie o moim życiu, uważa, że za bardzo się we wszystko wczuwam czego dotknę). Myślę, że może to zamieszanie ma jakiś sens i łatwiej byłoby założyć rodzinę i żyć tak zwyczajnie... Z drugiej strony kiedy jestem w kościele, lub po prostu z Bogiem, nie wyobrażam sobie nic innego jak bycie z Nim. Zastanawiam się, czy to nie tchórzostwo tak mnie mota, a w dodatku ostatnio na temat tchórzenia ks. nic nie wiedząc o moich rozmyślaniach wprowadził wątek podczas lekcji...
Macie może podobne doświadczenia, a może już je pokonałyście? Co o tym sądzicie?
Gość
Tak każdy w życiu przechodzi takie próby, ale w tym wszystkim czuwa Boża ręka.Po trudach do celu i tylko zaufać Bogu.Iść z dowagą, choć to nie jest łatwe. Trzeba nawet zaryzykować....
Moc w słabości się doskonali” 1 Kor 12,9 Pozdrawiam!
Nieraz mam wrażenie, ze ludzie traktują Boga jak biednego starego psa... Kiedy jest niepotrzebny, to siedzi w kojcu i spogląda tylko na nas, jak dobrze się bawimy i beztrosko o nim zapominamy. Kiedy już zacznie szczekać, to nagle budzi się w nas poczucie winy, ze go zaniedbaliśmy, więc szybko dajemy mu jedzenie, pójdziemy na spacer. I tu jest początek nowego kółka... To oczywiście nie tyczy się Ciebie Nikola, ale kiedy czytałam to co napisałaś, takie zrodziły mi się myśli.
Na rekolekcjach można spotkać, się z tym że dziewczyny opowiadają, jak to odnowiły swoją relację z Bogiem, jak to dobrze mieć takiego przyjaciela jak On. A po rekolekcjach znów jest "maryna" i błędne koło świata. Bo tam gdzie jest miło, przyjemnie i wydaje nam się że to stworzył Bóg -to ciągnie. Bo jest kolorowo i wtedy uważamy ze nie jesteśmy daltonistami. Kiedy wracamy do "swojego świata"- bo tam znów posyła nas Bóg, jest załamka. I znów wszyscy są daltonistami - bo nic już nie jest kolorowe.
Tyle, ze szary też jest kolorem - i często jest kolorem najpiękniejszej miłości !
Ostatnio edytowany przez Me@ (2009-10-10 20:53:59)
Offline
Gość
Me@ pięknie to napisałaś, dziękuję Ci za te słowa...
Moderator!
Me@ jak zawsze daje do myślenia
nic dodać nic ująć
Offline
Gość
Ten temat ucichł... Tym razem ja polecam się Waszej modlitwie, myślę, że nie zostawicie mnie samej tym bardziej, że teraz ta Wasza modlitwa bardzo jest mi potrzebna - 19 marca br. wstępuję do Zgr. Sióstr Miłosierdzia Św. Karola Boromeusza! Proszę o modlitwę w swojej intencji oraz pozostałych kandydatek
Pozdrawiam Was! +
Gość
Agnieszka, cieszę się, że masz odwagę odpowiedzieć Panu: TAK . Będę pamiętać o Tobie!
No Agnieszka,gratulacje , będę pamiętać w modlitwie
Offline
Gość
Pięknie, Agnieszko Będę pamiętać w modlitwie
Gość
Bardzo dziękuję Wam