Obserwowałam statystyki zakonne i znów notuje się spadek powołań do życia zakonnego.
Jak Wam się wydaje w czym tkwi problem?
Zapraszam do dyskusji
Offline
Gość
a mogłabyś podać namiary na te statystyki?? zapoznałabym się wpierw z nimi
www.piotrskarga.pl/ps,4803,2,0,1,I,informacje.html
tu są dane Krajowej Rady Duszpasterstwa Powołań
Offline
Hmmmmm....
A mi się wydaje, ze to jest taka zabawa Pana Boga !
Kiedy jest dobrze, zapominamy o tym jak było źle. A przecież Izraelici mając siedem lat głodu, nie zapomnieli o nich w momencie dobytku Więc Pan Bóg, bawi się z nami jak na huśtawce, aby pamiętać że ciągle trzeba się modlić o nowe powołania ( i liczne ) a nie w momencie przybytku, zostawiać to tym starszym siostrą na II piętrze za klauzurą ....
Offline
s. Maksymilla
Ja ostatnio czytałam, że jest więcej powołań do zakonów żeńskich poza Europą Informacje tutaj: http://zyciezakonne.pl/index.php?option … &Itemid=75
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Ale to jest prawda
Bo np. zgr. ss. Opatrznościanek, w Polsce ma chyba tylko jedną kandydatkę, a z Wietnamu czy z okolic ma 15 czy 16 ...
Offline
Gość
Dlaczego spada liczba powołań?
Moim zdaniem ludzi boją się podejmowania decyzji i starają się odwlec ją w czasie... A świat oczywiście wciąga, wręcz uzależnia...To wszystko gdzieś ginie w codzienności. Poza tym teraz od najmłodszych lat dzieciom bardzo często wpajane jest taki tekst: ,,musisz być kimś".
Życie zakonne oprócz tych pięknych, jasnych stron, ma również swoje wymagania... I pojawia się strach, czy człowiek sobie poradzi. Do tego dochodzi jeszcze lęk przed porażką czy pomyłką... bo ,,co będzie jak wrócę...? Tu było takie wielkie powołanie... Taka wielka miłość. I taka klęska?" (te słowa usłyszałam kiedyś od pewnej osoby)..
a ja powiem krótko, kryzysu powołań nie ma, bo Bóg daje powołania, a ON nie ma przechodzi kryzysów i nie przestaje powoływać. Jest tylko kryzys wiary,a co za tym kryzys odpowiedzi człowieka, o czym pisała Rita. pewnie i świadectwo życia zakonnego nie jest na tyle czytelne i ewangeliczne, skoro nie pociąga młodych!
Offline
Użytkownik
ludzie przyzwyczaili się że wsytskiego w życiu trzeba być pewnym, na wszytsko mieć niezbity dowód... w powołaniu się tak nie da... poza tym świat za bardzo przyzwyczaja ludzi do materializmu... coraz częściej ludzie po tylu latatch życia tym wszytskim wpadają wręcz uzależnienie od tego co "mają" i nie wyobrażają sobie zostawić tego dla wyższych celów... no i w końcu strach... znam bardzo wielu ludzi którzy byli przekoani o swoim powołaniu do życia zakonnego, a kiedy przychodziłó moment decyzji ze strachu rezygnowali... to efekt zbyt dużej ufności w swoje własne siły, a zbyt małej nadziei pokładanej w Panu... no i deficyt miłości... "Doskonała miłość usuwa lęk"... ale Bóg ma w tym jakiś cel... na pewno... kiedyś się dowiemy jaki
Offline
Gość
Zgadzam się z RITĄ I PROMYKIEM myślę że jest to także problem zanikania żywej wiary w rodzinach i parafiach, dziś Kościół to miejsce kojarzone ze starszymi paniami odmawiającymi różaniec, że dziś dla młodych Kościół to przykry obowiązek.Ale duża nadzieja tkwi w wspólnotach modlitewnych gdzie człowiek często tak naprawdę po raz pierwszy uczy się słuchać Boga i zapraszać Go do swojego życia. Prowadziłam jakiś czas temu spotkania grupy dziecięcej w naszej parafii-dzieci ze szkoły podstawowej i kilkoro z nich już mówiło o tym,że czują pragnienie życia zakonnego i kapłańskiego- może powiecie,że to dzieci ale ja pamiętam wyraz oczu, twarzy, to jak o tym mówiły, nie na forum ale "mnie na ucho" to płynęło z ich serc...ale droga którą wybiorą zależy także od tego jak potoczy się droga ich wiary...czy nie zakopią swojego skarbu...
Sądzę, że Bóg dotyka serc wielu młodych ludzi ale czy oni odpowiedzą na Jego wołanie?
Ostatnio edytowany przez Dziwna_Istota (2010-03-14 10:06:05)
Gość
Macie rację... Świat bardzo przywiązuje łatwiej jest żyć w świecie, gdzie nikt od ciebie niczego nie wymaga i masz wiele możliwości,można mieć wszystko na wyciągnięcie ręki. A jak wiadomo łatwiej dziś iść na łatwiznę niż wykrzesać z siebie odrobinę chęci do walki z własnymi słabościami, lękiem i egoizmem... No i oczywiście trzeba bezgranicznie zaufać Bogu... Kiedyś na rekolekcjach siostra, która prowadziła konferencję dla dziewcząt, powiedziała bardzo ładne zdanie: "Widzę, że chcesz dotknąć Jezusa tylko aby za piętkę, aby tylko Go dotknąć... Ale ty RZUĆ MU SIĘ CAŁA W RAMIONA!!" Wydaje mi się (nie wiem, może się mylę) ale wystarczy zaufać... I wiem, że może łatwo to powiedzieć: Zaufaj, ale sama też borykam się z lękiem, sama wchodzę w życie i nie wiem co dalej... Ale mam nadzieję, że Pan wskaże drogę i usunie lęk...
Gość
Przepraszam, że piszę w tym wątku, może nie powinnam tu o tym wspominać, ale wpadłam teraz na szokujący (dla mnie) artykuł: http://wiadomosci.onet.pl/1600880,2677,1,kioskart.html -to jest link do artykułu "Polacy biorą rozwód z Kościołem" po przeczytaniu tego artykułu nie ukrywam mojego zaskoczenia, ale też i nie dziwię się, że ludzie NIE odpowiadają na powołanie, skoro sami z nieprzymuszonej woli od Niego uciekają...
Gość
Mnie też zmroziło a zwłaszcza nagłówki postów z forum zamieszczone poniżej!!! Aż strach bierze ile w tym nienawiści
zgadzam się z wami. Media to silne oddziaływanie na psychikę człowieka. Nagłaśniają tylko to, co złe w kościele, naśmiewają się z wartości, które dla mnie np. są święte. Gdyby pokazywały piękno życia zakonnego, jak i jego dobra , które czyni pewnie byłoby inaczej. Jednak to tylko jeden z powodów zanikania wiary, a co za tym idzie spadku powołań. jestem przekonana, że powodem nr 1 jest brak autentycznych świadków wiary, czasami chyba trudno ukazać w naszym polskim społeczeństwie, że To JEZUS jest moim Zbawca, moją radością i wolnością.
Offline
Gość
Można postawić pytanie: I co teraz z tym fantem zrobić? Przecież jest jednak wielu młodych ludzi, którzy idą za Jezusem, nieustannie, mimo wichrów życiowych i burz... I też upadają, ale nadal przy Bogu trwają... Skoro więc jest nadal tyle nienawiści, to znaczy,że za mało się staramy?? Za mało się modlimy?? Osobiście jeżdżę na rekolekcje, staram się trzymać wartości Chrześcijańskich i nie bać się mówić o tym, ale wielokrotnie gdy jestem wyśmiewana w twarz za "moje poglądy" zaczynam wątpić czy to ma sens i czy trzeba tak otwarcie mówić o Bogu? a już nie wspominam o powołaniu, bo w tym wypadku, jest się już całkowicie na cenzurowanym...
Gość
Ostatnio słyszałam od Ojca SVD, który prowadził w mojej parafii rekolekcje, że musimy się modlić o powołania...a młodzi nie zawsze odpowiadają na powołanie, ponieważ słyszą tyle złych i przezwisk na osoby zakonne i konsekrowane, że zwyczajnie boją sie odpowiedzieć Bogu. Myslę ze coś w tym jest. Natomiast to czy świat pociaga, kusi....może i tak. Jednak nigdzie nie jest powiedziane, żeby nie spróbowac życia w zakonie. Chodzi o to, zeby za bardzo nie przejmować się ludźmi, oni zawsze będą gadać. W moim przypadku powiedzieli, że moi rodzice nie płacili składek do klasztoru i mnie wyżucili.....no mozna sie uśmiac Myślę ze dużo zależy od ludzi. My natomiast mamy sie modlić, zeby tych pwołan było więcej i o siłę dla powołanych.
Powiem jeszcze to, że występując z klasztoru wcale nie wykluczyłam i nie wykluczam powrotu do niego.
Gość
Effatha- tak, modlitwa jest najważniejsza, i nie tylko jak największą osób powołanych do wyłącznej służby Bogu, ale również za tych, którzy podążają tą drogą, o siłę dla nich...
Zgadzam się z Ritą, bo moim zdaniem powołań wcale nie brakuję - Bóg powołuje wiele osób, a co te osoby z tym powołaniem zrobią to zależy już tylko od nich... Niektóre z nich mogły by być dobrymi siostrami... ale boją się odpowiedzieć Bogu tak, martwią się, że nie poradzą sobie.... Problem może tkwić również rodzicach - przyznacie, że to dla nich musi być niezły cios... "Jak to, nasza mała, kochana córeczka nie będzie miała męża, nie będziemy mogli bawić, rozpieszczać ich wnucząt?", wtedy próbują oni na wszelkie możliwe sposoby "obrzydzić" życie zakonne... Wtedy przecież rozeznająca swoje powołanie dziewczyna może się po prostu poddać : "Może rodzice faktycznie mają rację i ja się faktycznie nie nadaję i lepiej dla mnie będzie, jak założę rodzinę?"
Offline
Użytkownik
myślę że wybór życia zakonnego wymaga przede wszystkim zawierzenia Bogu, oddania wszystkiego w jego ręce i pozwolenie by robił z nami co tylko zechce... a w dzisiejszym świecie rosną same "Zosie samosie" i nawet jeśli ktoś czuje powołanie i nawet zaczyna kroczyć tą drogą to szybko rezygnuje bo napotyka na sprawy z którymi sam nie potrafi sobie poradzić... a brakuje tej dziecięcej ufności by wszystko oddać Jemu...
Offline