"Furta"

Ogłoszenie


Jest to forum powołaniowe, którego celem jest wspólne dążenie do Pana Boga, szukanie Go, odkrywanie swego powołania..., a więc modlimy się za siebie :)

1.Używamy tylko jednego konta i nie tworzymy podobnych nicków ani avatarów.
2.Dbamy o język na forum. Nie używamy wulgaryzmów.
3.Szanujemy się wzajemnie. Nie obrażamy, nie oczerniamy, nie wyśmiewamy innych forumowiczów.
4.Używamy ogólnie przyjętych zasad kultury.
5.Wszelkie naruszenia regulaminu czy jakieś zaistniałe konflikty powinny być zgłoszone administracji.
6 Nie piszemy krótkich postów typu: "ok.", "acha", "super" itd.
7.Nie tworzymy nowych wątków, jeśli taki temat już istnieje, szukamy.
8.Kolor czerwony jest przeznaczony tylko dla administratorów i moderatorów forum.
9.Jeśli wklejamy coś z jakiegoś źródła, wklejamy też link lub piszemy skąd to wzięliśmy, żeby nie naruszać praw autorskich.
10. Dbamy o porządek na forum. Staramy się nie pisać posta pod postem, używamy funkcji "edytuj", wyjątkiem może być odświeżenie tematu.
11. W związku z przeprowadzanymi na forum porządkami, przynajmniej raz na rok trzeba napisać chociaż jeden post. Osoby nieaktywne będą usuwane z forum.

Rangi na forum są jedynie symboliczne, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.

#1 2010-09-24 21:44:39

 Ania

...

Zarejestrowany: 2010-08-16
Posty: 283
Punktów :   

Jak odnaleźć się w społeczeństwie?

Szczęść Boże, Kochani.

Niedawno pojawił się tu temat jak żyć z powołaniem, ale nie chciałam w nim off-top'ować moimi sprawami. Otóż... chcąc, nie chcąc obracam się w towarzystwie ateistycznym, a w większości są to osoby, że tak to ujmę, antykatolickie. jest to dla mnie sytuacja bardzo trudna. sama kiedyś też byłam zdeklarowaną ateistką, cóż, zbłądziłam, ale chwyciłam rękę podaną przez Pana i jestem w tym miejscu. z natury jestem bardzo nieufna (przykre doświadczenia, zbyt wiele osób mnie zraniło). ostatnio zaczęły się przygotowania do bierzmowania i wszyscy trzecioklasiści oczywiście wypełnili deklaracje. wszyscy, bez wyjątku, nawet Ci, których w kościele nie widziałam od kilku lat i otwarcie przyznają, że ten cały Bóg to jeden wielki kit. ale przecież potrzebny jest papierek do ślubu. pomijam tu już fakt co sądzę o takim podejściu do sakramentów, gdyż nie nad tym chciałam się tu rozwodzić. podejście tych wszystkich osób do np. pierwszych piątków niesamowicie mnie boli, zwyczajnie boli i zwykle po takim nabożeństwie wracam do domu bliska płaczu i przepraszam Pana za te ich wszystkie przekleństwa przed Najświętszym Sakramentem, za zachowanie w kościele, za to, co opowiadają o spowiedzi... to mnie zwyczajnie boli, bo te osoby obrażają i ranią kogoś, kogo kocham. w szkole często padają, łagodnie mówiąc, nieprzychylne opinie odnośnie Kościoła, przygotowań do bierzmowania, księży... wymyślanie grzechów na spowiedź, bo trzeba przecież jakieś 3 wymienić, żeby podpis dostać... to wszystko jest dla mnie bardzo przykre, ale siedzę cicho. po prostu zbyt boję się osób, ze strony których miałam już nieprzyjemności. bardzo źle czułam się (i nadal czuję) z taką postawą, wyspowiadałam się z tego i mój spowiednik powiedział mi, że dobrze jest już, że nie przytakuję...
niestety funkcjonuję w tym, a nie innym środowisku. czuję się w nim bardzo źle. jestem osobą bardzo nieufną, ‘ułożoną’, niektórzy mówią, że poważną jak na swój wiek. lubię się dobrze bawić w dobrym towarzystwie, ale dla mnie, sorry, impreza, na której każdy musi się upić tak, by nie móc dojść do domu o własnych siłach nie jest zabawą. mam co prawda dwie prawdziwe przyjaciółki (które też nie są jakoś szczególnie blisko Boga…) i wielu znajomych, ale brakuje mi towarzystwa osób podobnych do mnie. chcąc poznać osoby w moim wieku kochające Pana, zapisałam się na Oazę, która okazała się kompletną pomyłką, nie mającą nic wspólnego z Ruchem-Światło życie i przypomina bardziej kółko wycieczkowe i ‘kto nadąży za pomysłami nieodpowiedzialnego księdza, który ma ich 10000 na minutę’. niestety tam też spotkałam osoby nie wierzące w Pana Boga o bardzo negatywnej postawie… ksiądz jest przystojny, fajne wycieczki, to przyszły… dochodzę do wniosku, że moje przebywanie tam nie ma większego sensu i zamierzam w najbliższym czasie zrezygnować.
dodatkowo z mojej Parafii odszedł kilka tygodni temu ksiądz, u którego zawsze się spowiadałam, któremu zaufałam i nie bałam się z nim rozmawiać w konfesjonale. jest to wspaniały kapłan i życzę mu wszystkiego dobrego. przepraszam, że Was tu tak zasypuję tyloma szczegółami, ale nie mam z kim o tym porozmawiać… Boję się, że w tym wszystkim zagubię gdzieś siebie, a cała ta sytuacja jest dla mnie bardzo trudna…
Jak wy radzicie sobie w niekatolickim społeczeństwie? Czekam na Wasze rady, bo sama już chyba kapituluję. Z góry dziękuję. Szczęść Boże!


"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."

ks. Jan Twardowski

Offline

 

#2 2010-09-24 22:48:35

Lusi

Gość

Re: Jak odnaleźć się w społeczeństwie?

W różnych środowiskach przychodzi nam żyć... Katolik ma być takim światełkiem wśród mroku tego świata. Na pewno nie jest to rzecz prosta. Dokładnie rozumiem Twoją sytuację wprawdzie gimnazjum skończyłam 5 lat temu, ale wtedy wyglądało to tak samo. Może moja klasa była trochę mniej agresywna i też to że nie przygotowywałam się w tej samej parafii co oni, ale i tak doświadczyłam wiele z tego o czym piszesz. Było ciężko nawet bardzo gdy wokół ciągle słyszy się, że wiara to przeżytek i domena "mocherowych beretów". Jednak po 3 latach spędzonych w tym dość toksycznym towarzystwie, moja wiara się umocniła. Każdego dnia trzeba było na nowo podejmować walkę ze swoimi słabościami, żeby pokazać, że można żyć inaczej i być szczęśliwym. Największym dla mnie sukcesem było to, że po zakończeniu gimnazjum usłyszałam że bardzo mnie cenią za to jaka jestem. Umocniło mnie to w przekonaniu, że warto pokazywać życiem, że JEZUS jest TYM, który nadaje sens naszemu działaniu.

Bardzo bolesne jest gdy młodzież tak profanuje sakramenty, JEZUSA w Najświętszym sakramencie... czasem ciężko cokolwiek zrobić, potrzeba modlitwy i zadośćuczynienia za te zniewagi.  Rodzi się wyrzut i pytanie czy warto żeby do bierzmowania szła "masówka". Strasznie mnie to raziło i byłam do tego nastawiona całkowicie na "NIE". Nadal mam wątpliwości, ale doszło do mnie, że to sakrament- czyli dar łaski. Łaska Boża zaś jest tak nieograniczona, że zawsze działa. Może nic się nie zmieni od razu, może nawet patrząc po ludzku nigdy nie dostrzeżemy widzialnych znaków działania Ducha Świętego w takiej osobie, ale czy tak jest... Nie można ograniczać BOGA w naszym ludzkim myśleniu. W większości przypadków jest tak że "Bierzmowanie to uroczyste pożegnanie się z kościołem przy udziale biskupa" smutna ale prawdziwa rzeczywistość.
Aniu życzę ci wytrwałości, bo na pewno nie jest łatwo, ale czy ktoś kiedyś obiecywała, że będzie łatwo?! Potrzebna jest modlitwa i jeszcze raz modlitwa, bo czasem to jedyna rzecz jaką możemy zrobić dla drugiej osoby. 3maj się BOGA i nigdy GO nie puszczaj, a ON da ci siły by żyć:)

                   “Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę;
                    daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę
                    i daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego.” – F.C.Oetiger

Ostatnio edytowany przez Lusi (2010-09-24 22:50:10)

 

#3 2010-09-26 18:58:38

 Ania

...

Zarejestrowany: 2010-08-16
Posty: 283
Punktów :   

Re: Jak odnaleźć się w społeczeństwie?

Dziękuję Ci, Lusi, za dobre słowo. faktycznie, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. muszę to po prostu przetrwać. teraz wszystko wali mi się na głowę i chociaż to wszystko mnie na chwilę obecną przerasta, muszę, muszę wytrzymać, muszę się trzymać Chrystusa. chwyciłam, nie mogę puścić, chociaż wszyscy wokół starają się rozłączyć nasze dłonie. dziś tata powiedział mi, że nie podoba mu się czas, jaki spędzam w kościele, że przez to zawalę naukę, że przygotowania do bierzmowania są niepotrzebne, a księża są tacy, tacy i tacy. zabolało serducho, ale pomóc może tu tylko modlitwa.
strasznie się ostatnio miotam, nie mogę skupić się na modlitwie. czuję, że się od Niego oddalam i desperacko próbuję zatrzymać ten proces.
dobrze, że trafiłam kiedyś tu, do Was. inaczej teraz byłoby jeszcze trudniej.
staram się znaleźć nowego spowiednika, ale kandydatów chwilowo brak.

'Panie, daj mi łaskę wiernej modlitwy, abym nie opuścił Cię w godzinie krzyża...'

Dziękuję, że jesteście.

Ostatnio edytowany przez Ania (2010-09-26 19:03:22)


"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."

ks. Jan Twardowski

Offline

 

#4 2010-09-26 21:07:13

Lusi

Gość

Re: Jak odnaleźć się w społeczeństwie?

Wtedy gdy najtrudniej nam się skupić na modlitwie wtedy jest ona najbardziej owocna bo wymaga od nas wielkiego wysiłku. Ważne by nie zaprzestać modlitwy to ona daje siłę... Miałam taki moment, że też nie potrafiłam się skupić na modlitwie i co.... zrobiłam najgorszą rzecz jaką mogłam - stopniowo przestawałam się modlić.... a wtedy to dopiero wszystko zaczęło się walić. Wiec nawet wtedy gdy uważasz, że modlitwa jest mechaniczna, nie potrafisz się na niej skupić - módl się jeszcze gorliwiej choćby powtrzając tylko(albo aż ) imię jedynej MIŁOŚCI - JEZUS:)
Będę pamiętać w modlitwie o Tobie i tych wśród których żyjesz:)

Ostatnio edytowany przez Lusi (2010-09-28 17:13:34)

 

#5 2010-09-28 15:04:28

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Jak odnaleźć się w społeczeństwie?

Częściowo wiem co czujesz. Co roku spotykam się z osobami bierzmowanymi w moim kościele, ponieważ bywam tam codziennie, a bierzmowanie odbywa się co roku. I co roku boli mnie zachowanie "młodzieży". Tak jak Ty wychodziłam z kościoła mając łzy w oczach i przepraszając Boga za ich zachowanie. Ale uświadomiło mi to, że skoro mnie to boli to jak bardzo musi to boleć Jezusa? Ale pokazywało też jak wielką krzywdę wyrządzam Bogu grzesząc.

Co do tej wspólnoty: to, że w niej jesteś nie oznacza, że posiądziesz zaraz grono przyjaciół itp. Mówię to na moim przykładzie. Jestem we wspólnocie, ale tak naprawdę jestem sama. Kiedy o tym myślę zawsze przychodzi mi na myśl sytuacja kiedy Jezusa też opuścili Apostołowie i został sam z Ojcem. Też w tej sytuacji staram się polegać na Bogu, bo wiem, że On mnie nie zostawi i jest zawsze ze mną, mimo iż często mam inne wrażenie. Ogółem to nie zrozum mnie też źle - tu nie chodzi teraz o to, że nikt się do mnie nie odzywa każdy ma mnie w D. Wiadomo, pośmiejemy się razem, pogadamy o jakichś pierdołach, ale czasem są takie momenty w życiu człowieka kiedy chciałoby się porozmawiać na poważnie, o życiu, sprawach duchowych, realnie do kogoś przytulić, czy usłyszeć słowa otuchy. I właśnie w tej kwestii nie mam nikogo. Jeden z ojców pracujących u nas w parafii, którego nazywam duchowym tatusiem wyjechał do Niemiec i też teraz nie mamy jak pogadać (ewentualnie mail), a nasz obecny moderator (tamten też był naszym moderatorem) rozmawia tylko na tematy duchowe. Jak chce się z nim poruszyć temat życia itp. to twierdzi, że nie umie pomóc. Dla mnie to tylko męczarnia, bo siedzi we mnie bardzo wiele rzeczy, łzy mi same napływają niespodziewanie w wyniku kumulacji tego wszystkiego i chciałoby się komuś wygadać, ale nie ma takiej opcji. Mam tylko (a może aż) Jego i najczęściej Jemu to wszystko powierzam, jednak wiadomo, że człowiek chciałby czasem porozmawiać z człowiekiem...

A co do tych kryzysów: zawsze w takich momentach powtarzam sobie, że Pan nie zadaje większych ciężarów od tych, których nie mogłabym udźwignąć. I staram się w takich momentach Jemu zawierzyć. Mówię sobie "Panie, wiem co robisz. Chcę Ci tylko powiedzieć, że nie mam już sił, jednak ufam, że masz to pod kontrolą". Dążę też do tego żeby moja modlitwa nie była zwykłą gadaniną i narzekaniem. Chcę się za każdym razem przytulać do Niego. Trwać w Jego ramionach, w których znika wszelkie zło.

Sorry za ten chaos w mojej wypowiedzi, ale mogłabym tak pisać i pisać, ale nie umie obrać tego w elektorniczne literki.


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#6 2010-09-28 19:56:47

 Ania

...

Zarejestrowany: 2010-08-16
Posty: 283
Punktów :   

Re: Jak odnaleźć się w społeczeństwie?

dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi.

jeśli chodzi o 'oazę' to to jest sprawa dużo bardziej złożona. tutaj opisałam kilka spraw, a to tylko wierzchołek góry lodowej. ludzie są tam bardzo fajni, ale jest też kilka jednostek, które prezentują nieciekawą postawę (poza oazą) i one wpływają nieco negatywnie na całość. jeśli ktoś wchodzi do kościoła, nawet nie uklęknie, nie przeżegna się, po czym siada w ławce i rozpieczętowuje lizaka, który ląduje w jego buzi - to boli. każdy otrzymuję szansę od Pana Boga, każdego On kocha i nie mogę skreślać tych osób. super, jeśli Oaza jakoś je zmieni, ale niefajnie, że to raczej one wpływają na te osoby szukające innych wartości na spotkaniach.
zamierzam porozmawiać z naszym opiekunem - księdzem Neoprezbiterem, chociaż nieco się waham i zwyczajnie po ludzku boję się, nie wiem czy to, co mu powiem coś da... nie wiem też czy nie wyolbrzymiam wszystkiego (kilka bliższych mi osób też wolałoby, żeby pewne kwestie się zmieniły), może to tak powinno wyglądać. ale jeśli ksiądz zapytany na pierwszym spotkaniu, co to właściwie ta Oaza jest, odpowiada, że właściwie to nie wie, a po chwili wahania dodaje, że wie 'tak mniej więcej' to coś tu jest nie halo. myślę, że jeśli już nie ma być to duchowość Ruchu Światło-Życie, to miło byłoby zbudować coś, co odpowiadałoby wszystkim, co rozwijałoby nas duchowo. fajne są też jakieś wyjazdy, wypady na miasto, filmy.... ale trzeba byłoby to jakoś zaplanować. poza tym  pizza o 22.00, w moim mieście, gdzie roi się od nieciekawych typków, nie bardzo spodobała się moim rodzicom. obawiam się tylko, że takie jest tylko moje zdanie i nie wiem, czy jest sens się w to bawić.
myślę, że od początku roku szkolnego to wszystko się kumuluje - zabieganie, brak czasu, nauka, postawa znajomych, rodziców i strasznie muszę się starać, by nie zapomnieć kim jestem, by w tym całym mętliku nie zgubić siebie, by nie odpowiadać złem na zło, agresją na agresję, by zawsze znaleźć czas na modlitwę. myślę, że ten najgorszy moment, gdy powróciło pytanie w co ja właściwie wierzę i jaki to ma sens, mam już za sobą. bardzo Wam dziękuję za odpowiedzi, pomogłyście mi, podrzuciłyście mi tematy do przemyślenia. mam nadzieję, że wszystko zmierza ku dobremu.
dziękuję

Ostatnio edytowany przez Ania (2010-09-28 20:02:43)


"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."

ks. Jan Twardowski

Offline

 

#7 2010-09-29 15:18:13

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: Jak odnaleźć się w społeczeństwie?

Sądzę, że warto porozmawiać z tym księdzem. Tym bardziej, że jest to neoprezbiter. Oczywiście to, że z nim porozmawiasz nie musi zaraz wszystkiego zmieniać, ale nie musi być też tak, że będzie szło w złym kierunku. Spacery, filmy itp. nie są czymś złym jeśli zaplanuje się je w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób. Wcale nie musicie z tego zrezygnować, ale można to w pewnym stopniu zmienić. U mnie we wspólnocie też są różnego rodzaje wypady czy imprezy jednak jak ktoś przegina to potrafimy pohamować siebie nawzajem. Ostatnio właśnie była taka sytuacja, że pewne osoby wpadły na pomysł, że zamiast jechać na kurs ewangelizacyjny to pojedziemy sobie do kina, jeszcze na jakaś tandetną bajkę w 3D. Jak dla mnie pomysł do bani, bo co bajka ma wspólnego z formacją? Powiedziałam to wprost, wyraziłam swoje zdanie, że nie podoba mi się to. Że możemy sobie pojechać na to 3D w indywidualnym czasie, a nie w ramach formacji. Zobaczymy jak to się skończy. Oczywiście spotkałam się z komentarzem "tak jedź na kurs i od razu idź do zakonu". Ale to są wyniki niedojrzałości ludzkiej po prostu.


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#8 2010-10-28 00:58:26

Natala

Gość

Re: Jak odnaleźć się w społeczeństwie?

Niestety nie jest to nowość w tych czasach spotkać się z takim zachowaniem. Stało się to po prostu modne. Takim 'czymś' niektórzy chcą 'zaimponować' jacy to oni nie są, czego oni to nie robią i jaki to oni mają wyluzowany styl bycia. Osoba ułożona, mająca swoje cele życiowe, zatroskana itd. nie jest tak samo atrakcyjna społecznie jak: luzak który leci przez życie jak burza.. imprezy, olewka, lans.. To przykre ale prawdziwe. Żeby być wyjątkowym, trzeba pozostać po prostu sobą, pomimo wieeeeelu sprzeciwień losu. Nie doceni tego 100 ludzi.. ale znajdzie się zawsze chociaż 1 i to on będzie prawdziwym przyjacielem, a nie przelotnym huraganem emocji.

Lepiej być nienawidzonym za to, kim się jest.. niż być kochanym za to, kim się nie jest.

Jeżeli pragniesz rozmowy.. napisz Widzę, że mamy wiele wspólnych cech.

Ostatnio edytowany przez Natala (2010-10-28 00:59:41)

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
tytanes.pl wskrak.pl systemy podnoszenia