"Furta"

Ogłoszenie


Jest to forum powołaniowe, którego celem jest wspólne dążenie do Pana Boga, szukanie Go, odkrywanie swego powołania..., a więc modlimy się za siebie :)

1.Używamy tylko jednego konta i nie tworzymy podobnych nicków ani avatarów.
2.Dbamy o język na forum. Nie używamy wulgaryzmów.
3.Szanujemy się wzajemnie. Nie obrażamy, nie oczerniamy, nie wyśmiewamy innych forumowiczów.
4.Używamy ogólnie przyjętych zasad kultury.
5.Wszelkie naruszenia regulaminu czy jakieś zaistniałe konflikty powinny być zgłoszone administracji.
6 Nie piszemy krótkich postów typu: "ok.", "acha", "super" itd.
7.Nie tworzymy nowych wątków, jeśli taki temat już istnieje, szukamy.
8.Kolor czerwony jest przeznaczony tylko dla administratorów i moderatorów forum.
9.Jeśli wklejamy coś z jakiegoś źródła, wklejamy też link lub piszemy skąd to wzięliśmy, żeby nie naruszać praw autorskich.
10. Dbamy o porządek na forum. Staramy się nie pisać posta pod postem, używamy funkcji "edytuj", wyjątkiem może być odświeżenie tematu.
11. W związku z przeprowadzanymi na forum porządkami, przynajmniej raz na rok trzeba napisać chociaż jeden post. Osoby nieaktywne będą usuwane z forum.

Rangi na forum są jedynie symboliczne, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.

#1 2011-07-22 00:19:13

siostramojejsiostry

Gość

POWOŁANIE W RODZINIE...

Witam serdecznie
Zajrzałam na Wasze forum przez przypadek, zaczęłam czytać i wsiąknęłam na dłużej. Moja siostra (rodzona ) prawie rok temu wstąpiła do Zgromadzenia. Jestem (byłam?) bardo z nią zżyta i ciężko to przeżyłam- i nadal przeżywam. Niby obie jesteśmy dorosłe (w tym ja bardziej, w każdym razie rocznikowo), ale strasznie mi ciężko bez takiego swobodnego kontaktu, jaki miałyśmy wcześniej. Teraz jest jeszcze ciężej, w okresie nowicjatu kanonicznego kontakt jest ograniczony do minimum. Jednocześnie wiem, że ona jest tak szczęśliwa, jak za swojego "świeckiego żywota" pewnie nigdy nie była. Nawet teraz jak to piszę to znów płaczę... Bardzo mi ciężko bez NIEJ...
Czy u Was też Wasi bliscy mocno przeżywają Waszą decyzję? Ja nie mogę się do dziś tak do końca pogodzić z tą rozłąką. To świadczy przecież o moim egoizmie? Wiem to, ale tak Ją kocham,że nie chciałabym się z Nią z nikim dzielić )

 

#2 2011-07-22 08:32:36

Animado Angel

Gość

Re: POWOŁANIE W RODZINIE...

To, co czujesz jest zupełnie naturalne. Rodzinie ciężko pogodzić się z wyborem dziecka, szczególnie jeżeli jest to zakon. Pewnie w wielu przypadkach ich ból byłby mniejszy, gdyby dziewczyna wyszła za mąż i wyjechała za ocean. Kontakt opiera się wówczas na podobnej albo i mniejszej częstotliwości, ale łatwiej jest to rodzinie zrozumieć. To trudna sytuacja i potrzeba dużo czasu, aby ją zaakceptować. Myślę że Twój żal powinien łagodzić fakt, że Twoja siostra jest prawdziwie szczęśliwa i że tutaj nigdy by takiego szczęścia nie doznała. Kiedy skończy się nowicjat kanoniczny i siostra przyjmie śluby to będziecie mogły się częściej swobodnie widywać. To "rozstanie" pokazuje Ci, co w siostrze kochasz najbardziej i umocni waszą więź, choć teraz nie łatwo w to uwierzyć. Moim zdaniem członek w rodziny w zakonie to ogromne błogosławieństwo. Bądź silna! Otwórz się na Pana, a On wypełni pustkę.

Ostatnio edytowany przez Animado Angel (2011-07-22 08:36:35)

 

#3 2011-07-22 10:24:12

A-psik

Gość

Re: POWOŁANIE W RODZINIE...

Może inni nie podzielą mojego zdania, ale, z własnego doświadczenia, zauważam, że słowo zakon (a gdy dodamy do niego wstąpić) wywołuje u innych silne emocje (raczej należące do kanonu tych nieprzyjemnych: lęk, złość etc.). Moja mama początkowo, gdy odbierała moje gadanie jako takie tam bajdurzenie wykazywała (deklaratywnie) pełną akceptacje ("jesteś dorosła", "to twoje życie"). Kiedy okazało się, że może w tym być coś więcej iluzja akceptacji rozpadła się na kawałki. A kiedy dostrzegła tytuł jednej z pochłanianych przeze mnie ksiąg ("Formacja integralna do życia w zakonie") wybuchła...teraz taktycznie milczymy na ten temat. Przyjdzie czas na rozmowę.
Moja siostra, wczoraj, z niedowierzaniem dopytywała: "czy ty serio myślisz o zakonie". Odpowiedziałam: "tak". Na co ona: "ja nie byłabym w stanie tak żyć (chodzi o zależność od przełożonych)". Więc odpowiedziałam: "każdy z nas ma inne powołanie. Najwidoczniej twoje jest inne". "Nie widzę Cię w tym zakonie" - skonkludowała na koniec
Myślę tak sobie, że jednak nie tylko wstąpienie do zakonu jest trudnym przeżyciem dla bliskich (zwłaszcza rodziców). Pamiętam jak ryczałam po ślubie mojego starszego brata, kiedy pakował swoje rzeczy by na stałe zamieszkać ze swoją prawowitą małżonką. Minęło ponad 10 lat i...przywykłam już do tego stanu rzeczy A teraz czas na moje odejście z domu i pójście za moim Oblubieńcem

 

#4 2011-07-22 19:13:01

dzidziuś

Gość

Re: POWOŁANIE W RODZINIE...

Witam Cię. Dobrze, że napisałaś. Ja sama mam siostrę w zakonie- czas jej nowicjatu, a więc tego rzadszego kontaktu doskonale pamiętam, bo jest ona świeżo po nim.
Gdybyś mnie spytała 4 lata temu co czuję, powiedziałabym to samo, co Ty. A nawet ubrałabym to w mocniejsze słowa. Kiedy dowiedziałam się, że ona planuje wstąpić do klasztoru byłam strasznie zdruzgotana. Miałam dosyć jej i jej Jezusa. Wiedziałam tylko tyle, że On mi ją zabiera.. Tak, zabrał ją w pełnię Swojej Miłości, ale dał mi coś innego- zrozumienie własnego powołania. Miałam mieszane uczucia... Z jednej strony nie znosiłam jej, bo jak ona może mnie opuścić (eh, i ten mój śmieszny egoizm, który wtedy wydawał mi się wielką miłością) a z drugiej strony nie mogłam sobie wyobrazić tego, że nie będę mogła pogadać z nią kiedy chcę. I rozumiem Cię, że brakuje Ci jej, ale pamiętaj, ze ona się za Ciebie modli. Ja sama pamiętam ile łez wypłakałam. Zakon- to było dla mnie coś nowego, innego, niezrozumiałego. Jednak kiedy zbliżał się czas jej wstąpienia i wiedziałam, że już nic nie mogę zdziałać, że ona i tak to zrobi- chciałam trochę się nią nacieszyć, bo nie mogłabym sobie darować tego, że rozstałyśmy się w niezgodzie.
Jednak kiedy wstąpiła, kiedy poznałam jej siostry, kiedy pierwszy raz byłam w tym klasztorze... moje serce zapłonęło taką prawdziwą miłością do Stwórcy. Nigdy nie czułam się tak spokojnie jak wtedy, nigdzie nie czułam tej Miłości tak mocno jak w klasztorze... Od tego czasu wszystko się zmieniło. Pochwalę się, że ani razu nie płakałam od tego czasu, bo teraz wiem, że tam jest Jezus, a ona jest z nim i to mi wszystko wynagradza. To, że nie ma jej przy mnie fizycznie- to nie problem. Ważne, że pamięta o mnie w modlitwie. I tak sobie myślę, że jeśli ona wstąpiła do zakonu mimo tych moich wszystkich wyrzutów- to dobrze, widać tam jest jej miejsce. Przecież wszyscy szukamy szczęścia- starajmy więc pomóc odnaleźć je naszym bliskim.
Największą tego ironią jest to, że dziś sama myślę nad wstąpieniem... Wiem, że gdybym podjęła taką decyzję to czeka mnie ciężki czas, ale dla Niego można znieść wszystko
I podsumowując, mogę Ci poradzić Kto pomógł mi wszystko zrozumieć:
Miłość mi wszystko wyjaśniła,
Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.


A tą Miłością jest Jezus, który uleczył moje serce i wlał w nie pokój i radość. Tak, więc zaufaj Mu, a On pomoże Ci w zrozumieniu decyzji Twojej siostry, która stała się Jego Oblubienicą.

 

#5 2011-07-22 22:15:30

 sanderka1000

s. Maksymilla

5330629
Call me!
Skąd: Lębork
Zarejestrowany: 2009-09-19
Posty: 1373
Punktów :   10 
WWW

Re: POWOŁANIE W RODZINIE...

W tym roku, kiedy jechaliśmy na Lednicę, jechały z nami dwie siostry, rodzone, w tym jedna zakonna. Kiedy pytałyśmy jak to wyglądało u nich w rodzinie to mówiły, że było ciężko, ale to kwestia czasu.

Moja rodzina nie jest religijna, więc na zakon reagują jak diabeł na święconą wodę. Nie rozmawiam z nimi o tym, ale wiem, że jeżeli wstąpię to na pewno będzie im ciężko. Ostatnio jak podpuściłam mamę i zapytałam co by zrobiła gdybym wstąpiła, odpowiedziała "wyrzekłabym się Ciebie". Miło! Mogę natomiast zaobserwować reakcję mojej przyjaciółki. Ostatnio byłyśmy na plaży i wracając usiadłyśmy na murku. Ona nagle przytuliła się do mnie i nagle mi mówi, że nie chce. Pytam się jej, czego nie chce, bo zbytnio nie zrozumiałam, taka odskocznia od tematu. A ona do mnie: a będę mogła przyjeżdżać? Zaszokowało mnie to trochę, bo ni stąd, ni zowąd zaczęła temat i płakała. Widać, że jest jej ciężko. Skoro tak ciężko jest naszym znajomym, to co dopiero rodzicom, którzy nas wychowali i rodzeństwu, z którym dzieliło się całe swoje życie...


Bo On jest dobry, bardzo dobry...

Offline

 

#6 2011-07-26 18:23:43

siostramojejsiostry

Gość

Re: POWOŁANIE W RODZINIE...

Dzięki za odpowiedzi Myślę jednak, że nie do końca mnie zrozumiałyście, nie mam problemów z tym, że ona wybrała akurat takie, a nie inne życie. Moim zdaniem to nie to samo, jak pisze Animado Angel, jak wtedy, gdy ktoś wyjedzie za ocean. W nowicjacie kanonicznym kontaktu w zasadzie nie ma wcale- albo jest tak akurat w Zgromadzeniu mojej Siostry. Straciłam nie tylko siostrę, ale i najlepszego przyjaciela. Wiem, że już z nikim nie zbuduję takiej więzi. Może to dziwnie zabrzmi, ale nawet z narzeczonym.
Dodatkowo w tym roku czekają mnie duże zmiany w życiu, przygotowuję się do sakramentu małżeństwa i jest mi strasznie żal, że nie mogę się swoimi emocjami podzielić z siostrą. No i dodatkowo miałyśmy ustalone od zawsze, że będzie matką chrzestną mojego pierwszego dziecka i świadkiem na moim ślubie. Tymczasem chrzestną nie zostanie- to poniekąd logiczne, nie będzie mogła zająć się dzieckiem w przypadku, gdyby nam, rodzicom biologicznym, coś się stało, a dodatkowo przełożona odmówiła nam tego, by Siostra była moim świadkiem. Może uznacie to za szczyt egoizmu, ale nie wyobrażam sobie (i nie chcę sobie wyobrazić) innej osoby na tym miejscu. Nie wiem nawet, czy Siostra dostanie pozwolenia na przyjazd na nasz ślub. Jestem zrozpaczona...

 

#7 2011-07-27 12:26:53

A-psik

Gość

Re: POWOŁANIE W RODZINIE...

Ja tam nie widzę w tym co piszesz "szczytu egoizmu"...zmiany w relacjach i odejścia bliskich wywołują różne emocje, nawet te za które się wstydzimy (złość, poczucie krzywdy etc.) i to jest normalne. Zabrzmi to jak slogan, ale "czas i tylko czas może zaleczyć rany" i przyzwyczaić do tej jakże nowej sytuacji (nie tylko dla Ciebie, bo myślę czytając to co piszesz, że i dla niej jest to trudny czas, w którym radość z bycia ze swym Oblubieńcem miesza się z tęsknotą za tymi którzy kiedyś byli tak blisko, a teraz tak daleko są... ).

Ostatnio edytowany przez A-psik (2011-07-27 12:37:54)

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
naszepowolanie.pun.pl