Gość
Szczęść Boże jestem tu nowym uczestnikiem i mam pytanie odnośnie pójścia do zakonu: jak to zakon rozpatruje tzn.: obecnie mam 29 lat i pracuje zarabiam niezbyt dużo ale na utrzymanie siebie i rodziców i odkładanie na czarną godzinę starcza i mam zamiar wstąpić w tym roku do zakonu tylko jeśli wstąpię mogą być problemy w domu z praca rodziców nie wiem czy dadzą sobie radę z jeden strony powołanie a z drugiej życie tego problemu 3 lata temu nie było ale o zakonie jakoś poważnie nie myślałem. Jak np. to zakon cysterski by rozpatrzył
s. Maksymilla
To u zakonu cysterskiego trzeba pytać Takie rzeczy to tylko u źródeł, bo na to nie ma jakiegoś ogólnego uzasadnienia, wyjścia.
A czy Twoi rodzice wiedzą, że chcesz wstąpić? Czemu musisz na nich zarabiać? Nie mogą znaleźć sobie pracy, pracować czy nie chcą, bo wiedzą, że Ty ich utrzymasz? Na te dwa ostatnie pytania nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz, ale to może też jakoś pomóc, pokazać, w którą stronę się kierować. Jednak tak jak wspomniałam na początku - najlepiej pytać u źródła, czyli w zakonie, do którego masz zamiar wstąpić.
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Gość
Dokładnie Ja słyszałam często, że w przypadku kobiet to jest problem gdy jest jedynaczka i rodzice w podeszłym wieku - ale to zależy od zgromadzenia i indywidualnej oceny sytuacji. Powodzenia Ci życzę!
Gość
rodzice nie wiedzą bo im i jeszcze nie mówiłem bo po co mam na wiatr mówić i jeszcze pytanko jak ze zdrowiem czy sa jakieś urazy kończyn które dyskwalifikują kandydata do zakonu nawet jeśli ma powołanie a nie wyleczył tego tylko dlatego że współcześni lekarze to wyzyskiwacze a nie lekarze
s. Maksymilla
A może warto ich uświadomić? Może skłoni to ich do szybszego znalezienia pracy, czy dokładniejszego jej poszukiwania?
Kiedy się wstępuje to z reguły przynosi się ze sobą zaświadczenia lekarskie, które także są rozpatrywane w samym Zgromadzeniu. To pewnie zależy jak bardzo ten uraz przeszkadzałby Ci w późniejszej pracy i służbie jako kapłan/brat.
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
ja jestem w podobnej sytuacji - też nie powiedziałam rodzicom. wiem że w moim przypadku to było przeszkoda w jednym klasztorze - mam uszkodzoną nogę i alergię pokarmową.
Offline
wierzący - niepraktykujący
Łukasz napisał:
rodzice nie wiedzą bo im i jeszcze nie mówiłem bo po co mam na wiatr mówić i jeszcze pytanko jak ze zdrowiem czy sa jakieś urazy kończyn które dyskwalifikują kandydata do zakonu nawet jeśli ma powołanie a nie wyleczył tego tylko dlatego że współcześni lekarze to wyzyskiwacze a nie lekarze
A jak bym tak napisał, ze wszyscy ksieza to wyzyskiwacze? Nie uwazasz, ze nie wolno tak wrzucac wszystkich do jednego worka? Trzeba na prawde wlozyc w to duzo trudu, zeby leczyc ludzi. A zli ludzie sie trafiaja wszedzie.
Offline
Gość
"Trzeba na prawdę włożyć w to dużo trudu, żeby leczyć ludzi" to jestem ciekaw jak byś się zachował jak by ci lekarz wpakował leki które tylko pogarszają stan a kolejne leki lecza te objawy poprzedniego niepoprawnego leku skutek masz rozwalony system odpornościowy, nerki i problem z przyswajanie witamin a na dodatek musisz przyjmować lek bo masz braki ale ostrożnie by nie rozwalić doszczętnie nerek a starczyło tylko być tylko lekarzem który leczy a nie wyzyskuje troszkę przeszłem wiec wiem co mówię lekarze to wyzyskiwacze wszyscy podobnie jak księża którzy przyjmują innych do swej wspólnoty na podstawie biurokracji i papierku a nie powołania jak by przyjmowali na podstawie powołania to by nikt nie gada ł na nich
nie sądźmy, byśmy nie byli sądzeni
Offline
Gość
Szczęść Boże.
Witam serdecznie mam pytanie jak to dzis jest tak duzo muwi sie o kryzysie powolaniowym ,o braku kandydatow do kaplanstwa i i zycia zakonnego.
A kiedy czlowiek pragnie wstapic do wspólnoty zakonnej mimo ze juz ma za soba 3 zgromadzenia zakonne, mimo tego niepowodzenia czuje powolanie i pragnie wstapic do zakonnu to sa problemy i negatywnie patrzenie przez przełozonych na kandydata,nie mozna osadzac człowieka kiedy osobiscie sie go nie pozna.Mam sasiada ktory ma za soba juz trzy zgromadzenia i pragnie wstapic do zakonnu i muwi ze niestety negatywnie na nieo patrza.
Nie rozumiem tego
Gość
Kryzys- kryzysem, ale gdyby przyjmowali wszystkich tych, którzy chcą wstąpić ,,jak leci" to wcale nie byłoby to takie dobre i mądre. Różne są motywy i nie każdy jest dobry i święty.
Nie wiem, jak jest w przypadku Twojego sąsiada, ale zakony nie zawsze są przekonane co do przyjmowania osób, które kilkakrotnie wstępowały do różnych wspólnot- bo z czegoś musi wynikać taka zmienność. Sama bym się zastanowiła i zapytała, jakie były powody odejścia z poprzednich zgromadzeń, czy zadecydowali o tym przełożeni czy sam kandydat. Są różne przypadki, niektórzy odchodzą sami, bo nie potrafią się odnaleźć, mają problem z wejściem we wspólnotę, inni odchodzą, bo tak decydują przełożeni.
Nie mi to osądzać, myślę, że to wszystko zależy od indywidualnego podejścia.
Gość
Własnie czs wspólnego poznania się zdaje mi sie że jest to Postulat i wspólne spotkanie i rozmowa.Pan prowadzi różnymi drogami .Nie można osądzac człowieka dopuki się go bliżej nie pozna.
Mojim zdanie samo to że mimo niepowodzen pragnie dalej poświęcic swoje życie w słuzbie Bogi drugiemu człowiekowi.Ja bym mu dał szance .jak faktycznie by sie nie nadawał lub n ie miał powołania do bym powiadomił go i bym prosił go o opuszczenie zgromadzenia .Ja rozumiem ze przełożeni są ostrozni z takimi kandytatami ale czeba poznac człowieka osobisci .
Boli mnie to wasnie ze przełożeni zgromadzen maja takie podejscie do kandytatów i nawet szansy nie chcą dac i blizej poznac takiej osoby
Gość
Ale przecież ten sąsiad kilka takich postulatów odbył, poza tym nie zapominajmy że "dusza chce czy nie, zawsze pełni moją wolę" - tak powiedział Jezus do św. Faustyny. Może taka jest wola Boża, nie zrzucajmy wszystkiego na przełożonych. Szymon Hołownia też dwukrotnie odbywał nowicjat u Dominikanów i w końcu "dał sobie spokój". Może to nie ta droga dla tego sąsiada? Myślę, że takie sprawy należy osobiście rozstrzygać na modlitwie