"Furta"

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie


Jest to forum powołaniowe, którego celem jest wspólne dążenie do Pana Boga, szukanie Go, odkrywanie swego powołania..., a więc modlimy się za siebie :)

1.Używamy tylko jednego konta i nie tworzymy podobnych nicków ani avatarów.
2.Dbamy o język na forum. Nie używamy wulgaryzmów.
3.Szanujemy się wzajemnie. Nie obrażamy, nie oczerniamy, nie wyśmiewamy innych forumowiczów.
4.Używamy ogólnie przyjętych zasad kultury.
5.Wszelkie naruszenia regulaminu czy jakieś zaistniałe konflikty powinny być zgłoszone administracji.
6 Nie piszemy krótkich postów typu: "ok.", "acha", "super" itd.
7.Nie tworzymy nowych wątków, jeśli taki temat już istnieje, szukamy.
8.Kolor czerwony jest przeznaczony tylko dla administratorów i moderatorów forum.
9.Jeśli wklejamy coś z jakiegoś źródła, wklejamy też link lub piszemy skąd to wzięliśmy, żeby nie naruszać praw autorskich.
10. Dbamy o porządek na forum. Staramy się nie pisać posta pod postem, używamy funkcji "edytuj", wyjątkiem może być odświeżenie tematu.
11. W związku z przeprowadzanymi na forum porządkami, przynajmniej raz na rok trzeba napisać chociaż jeden post. Osoby nieaktywne będą usuwane z forum.

Rangi na forum są jedynie symboliczne, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.

#1 2013-05-03 10:28:36

innameshkorez

Gość

Historia Mojej wiary

"SPIS DUSZY"
                                 "Od kiedy pozwoliłam Mu wprowadzić się,           
                                                                        moje życie nabrało sensu"

   Jedna siostra zakonna zaproponowała mi  napisać wspomnienia o obecności Boga w moim życiu. Zgodziłam się. Teraz zastanawiam się co mogę napisać i czy można w ogóle wyrazić słowami uczucia w te momenty, kiedy Bóg był najbardziej obecny w moim  życiu? Brakuje mi słów, żeby opisać wszystko. Czasami sama nie mogę pojąć tego, żadne słowa nie mogą przekazać wszystko co odczuwa dusza, poszukująca Boga. Postaram się, jak potrafię, opisać najbardziej zapamiętane przeze mnie momenty obecności Boga.
  Urodziłam się 29 listopada 1993 roku w niewielkim miasteczku na północy Kazachstanu - w Tajynsze. Moja rodzina składa się w 4 osób: mama, tata, brat i ja.
Z opowiadań rodziców, dowiedziałam się o tragicznym wypadku z mojego dzieciństwa.  Kiedy chodziłam do przedszkola, spadłam z górki (rodzaj huśtawki) u iderzyłam się w głowę. Zachorowałam. Wpadłam do szpitala, leżałam tam z mamą. Wszyscy mówili, że jestem dobrym dzieckiem, takim "żywym".  Lekarzy myśleli, że mam wewnętrzrne-czaszkowe ciśnienie. Leczyli mnie od tej choroby. Mój stan pogarszał się. Przez długi czas leżałam pod kroplemierzem, byłam w ciężkim stanie.  Rodzice nie wiedzieli co robić: lekarzy leczą, ale jest mi gorzej. Cała rodzina i wielu ludzi w szpitalu modliło się za mnie. Potem mamie poradzili pojechać do innego znanego lekarza, pamiętam jego nazwisko - dr Ruc. Po badaniach powiedział, że jestem zdrowa i lekarze po prostu kaleczą mnie. Po tym wypadku musiałam nanowo uczyc się czytać, pisać, mówić, chodzić itd. Było to moje drugie urodzenie. Skutkiem tej choroby był zły wzrok, ale Bóg mnie uratował.
* * *
Kiedy babcia, po śmierci dziadka, przeprowadziła się do naszego miasta, lubiłam spędzać czas z nią. Moja babcia jest Polką. Jej rodzice w 1936 roku zostali deportowani z terenów Ukrajmy (wcześniej były to granice Polski). Jest wierzącym człowiekiem. Pamiętam w dzieciństwie opowiadała mi o swojej młodości i o tym, jak Bóg pomógł jej przeżyć trudne czasy. Uczyła mnie modlić się, śpiewałyśmy religijne piosenki.  Podobały mi się te zajęcia.
Chodziłam na zajęcia języka polskiego przez rok do nauczycielki z Polski, ale potem ona wróciła do Polski.
Co niedzielę chodziła babcia do kościoła. Pamiętam jak wybiegałam na powitanie jej. 
Dzięki babcie poszłam na przygotowania do chrztu. To był 2003 rok. Mama chodziła ze mną i czekała na mnie w kościele, a my spotykaliśmy w zachtystii. Pamiętam jak ksiądz na niektórych spotkaniach żartował z jednej dzieczynki. Ona miała dobre poczucie humoru i zawsze śmiała się. Po zajęciach, stawaliśmy w kółko i modliliśmy głośno razem "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo". Mama kupiła mi książke pt. "Katechizm mały", z której uczyłam modlitwy. Te modlitwy, których trzeba było nauczyć się, oznaczłam czerwonym ołówkiem. Kiedy nasz proboszcz wyjechał do Polski, zastąpił go inny ksiądz z sąsiedniej parafii. Pamiętam jak robiliśmy wspólne zdjęcie przed ołtarzem. Do tej pory mam to zdjęcie. Samego chrztu nie pamiętam. Nie wiem jak to się stało, że nie pamiętam tak ważnego momentu. Wiem tylko, że była to sobota 12 kwietnia 2003 roku.
Tego samego roku miałam operację na polepszenie wzroku - skleroplastykę. Po niej długo nie mogli mnie obudzić od narkozy. I znowu cała rodzina modliła się za mie. I znowu Bóg mnie uratował. Czasami myślę, dlaczego? Może miał jakieś inny plany wobec mnie?
Niestety, po chrztu przestałam chodzić do kościoła. Przykro to, że będąc ochrzczoną, 9 lat nie chodziłam, ale wszystkiemu swój czas.
Modliłam się, rozmawiałam z Bogiem przez cały ten czas. Nad moim łóżkiem zawsze wisiał obraz Jezusa Miłosiernego i w kiszeni torebki też mama położyła Go. Nie chodząc do kościoła, sprawiałam ból swojej babcie. Mówiła mi, że nie można tak, ale wtedy nie słuchałam jej.
Wszystkie te lata były czasem drogi do Boga: poszukiwania, błądzenia, grzechu.
Robiłam wiele rzeczy, za które nie jestem dumna. Wpadłam w dół, i jeżeliby nie Jezus, który szukał mnie, jeszcze byłabym tam.
"Chrześcijaństwo jest pójściem w dół, poznanie swojego ubóstwa" - tym cytatem można określić te 9 lat mojego życia. Piłam alkohol, próbowałam palić, przeklinałam, wróżyłam, nie szanowałam rodziców, miałam seksualne stosunki, innymi słowy popełniałam wszystkie ciężkie grzechy. Bóg nie chciał namawiać  mnie, chciał, żebym sama przyszłam do Niego. Cierpliwie czekał na mnie, aż sama wrócę do Niego. Czegoś mnie brakowało w życiu, szukałam czegoś większego. Moje nawrócenie było niespodziewanym.
Po skończeniu szkoły, poszłam studiować  do technikuma na tłumacza języka angielskiego. Na kierunek nie nabrali tylu ludzi, ile trzeba było  i połączyli kilka kierunków razem. Mnie to nie pasowało i my z mama zabrałyśmy moje dokumenty. Pamiętam jak namawiali nas na studiowanie innego kierunka, wtedy powiedziałam mamie: "Wybieram Polskę!" Tak zaczęło się  moje nawrócenie.
Zapisałam się na zajęcia języka polskiego w mieście niedaleko mojego, bo nie mieliśmy nauczycielki jeszcze. 11 listopada 2011 roku zdawałyśmy z mamą dokumenty na Kartę Polaka. Powiedzieli mi, jeżeli nie mam 18 lat i mama nie ma Karty Polaka, żebym nawet nie próbowałam. Bardzo chciałam miec Kartę Polaka. Wyszłam wtedy na korytarz i powiedziałam Jezusowi, jeżeli mi pomożesz, to pójdę do kościoła... Kiedy weszłam do Pana Konsula na rozmowę, nie pytał mnie ile mam lat i w ogóle o nic nie pytał. Byłam w szoku. Wyszłam od Niego radosna. Jak i obiecałam, poszłam do kościoła, w tym samym mieście, w którym byłam.
Kiedy weszłam do kościoła, poczułam spokój. Wróciłam do domu, bo przyjechała do mojego miasta nauczycielka z Polski. Poprosiłam koleżankę, z której przyjaźnimy się i mieszkamy niedaleko, żeby poszła ze mną do kościoła. Poszłyśmy razem. Spodobało się nam i zaczęłyśmy chodzić co niedzielę, potem częściej. Pamiętam jak patrzyłam na ludzi, którzy przyjmują Komunię. Kiedy patrzyłam na nich, mówiłam koleżance: "Też tak chcę". Poszłyśmy na zajęcia, przygotowujące do Komunii Świętej. Bardzo czekałam na ten dzień, kiedy będę mogła przyjmować Pana Jezusa. Często chodziłyśmy do kościoła. Zapisałyśmy na zajęcia dla młodzieży. To były bardzo dobre czasy. Tęsknię za tymi ludźmi, z którymi przez cały rok siedzieliśmy obok na tych zajęciach.
Pamiętam dzień 1 Komunii Świętej - 26 lipca 2012 roku. Przyjechała moja chrzestna, ciocia z Rosji. Byłam ubrana na biało, siedziałam na pierwszej ławce z pomarańczową świecą (mam ją jeszcze). Byłam szczęśliwa, uśmiech był przez cały dzień na mojej twarzy. Po Msze Świętej zostaliśmy na herbatę, rozmawialiśmy, było fajnie.
W Tajynszy pracują siostry Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz zobaczyłam ich. To był maj 2011 roku, mieliśmy przerwę między lekcjami w szkole. Byliśmy na schodach, stałam obok klasa i wtedy zobaczyłam je. Dwie siostry szły w kierunku mnie, habity rozwijały się od wiatru. Podeszły do mnie i zapytały gdzie mogą znaleźć nauczyciela języka polskiego. Powiedziałam im. Nie rozumiem, dlaczego podeszły do mnie. Może dlatego, że stałam sama?
Kiedy znowu zaczęłam chodzić do kościoła, przyjaźniłam się  z nimi. Patrzyłam na nich i podziwiałam się nimi. Pamiętam jak jeździliśmy do sąsiedniego miasta, w którym też są te siostry. 
Z moim kościele wisiał duży obraz Bożego Miłosierdzia i św. Siosty Faustyny Kowalkiej. Nie wiedziałam o niej nic.
Pewnego razu, przed świętami Bożego Narodzenia byłam na nocnej adoracji. Leżała tam książka "Dzienniczek św. Siosty Faustyny". Pierwszy raz wtedy wzięłam go do rąk. Przeczytałam wtedy połowę chyba. Potem w domu, znalazłam go w internecie i czytałam online.
Pamiętam jak z koleżanką zimą szłyśmy z Kościoła. Było zimno. Rozmawiałyśmy o tym, jak podoba się nam  wszystko. Powiedziałyśmy wtedy, że chciałybyśmy zostać siostrami zakonnymi i być tacy jak nasze kochany siostry. Chcialyśmy razem pójść. Marzyłyśmy, że kiedy pójdę do Polski, będę czekać na nią i wstąpimy razem. Już wtedy myślałam o tym. Było to moim marzeniem. pamiętam jak napisałam o tym e-mailem księdzowi, który zajmował się młodzieżą. On napisał, że nie może być powołania bez takiego "przełomowego momentu". nie rozumiałam wtedy o co Mu chodzi. Ten ksiądz bardzo dużo zrobił dla mnie, dzięki Niemu jestem, taką jaką jestem teraz. On zauważał, wszystko czego nie widział nikt inny. Dzięki Bogu za Niego.
Potem zdałam ekzaminy z języka polskiego. Kiedy powiedziałam się, że zerówkę bedę studiować w Łodzi, jedna z sióstr powiedziała mi, że Faustyna też tam była.
W Polsce za jakieś pół roku, moje marzenia o wstąpieniu powiększyły się.
Tu zaczęłam poważnie myśleć o swoim powołaniu, częściej chodzić do kościoła i stałam praktykującym katolikiem. Mamy niedaleko kościoł, więc to nie było trudne.
Pamiętam, chciałam pójść do spowiedzi, ale nie umiałam spowiadać się w języku polskim. Wtedy po mszy świętej podeszłam do ministranta i zapytałam o tym, czy zna jakiś ksiądz język rosyjski. Powiedział, że jest jeden salezjanin i prowadził mnie do Niego. Po spowiedzi ksiądz zaproponował mi przychodzić do Duszpasterstwa Akademickiego, które On prowadził "Węzeł". Zaczęłam chodzić na spotkanie wspólnot "OAZA" i "Kana". Chodziłam na Mszę. Ten ksiądz stał moim spowiednikiem, bo lepiej mi było spowiadać się po rosyjsku. Chodziłam na duchowe rozmowy, pomagał mi nie zabłądzić się.
* * *
Kupiłam obraz Jezusa Miłosiernego i dziennik św. Siostry Faustyny. Pewnego razu, kiedy wychodziłam z zachrystii, poszłam do obrazu Jezusa Miłosiernego. Uklęknęłam i po prostu w milczeniu patrzyłam Mu w oczy. Wtedy coś poczułam w moim sercu, jakby płomień gorący i wszystko węwnętrznie drżało, potem zaczęły spadać łzy. Nie przestawałam patrzeć Mu w oczy. Nie wiem co to było. Czułam spokój, jakby Jezus był z moim sercu. To były niesamowite uczucia.
* * *
Chodziłam na Seminarium Odnowy Wiary przed Bożym Narodzeniem. Na przedostatnim spotkaniu, była moja pierwsza modlitwa wstawiennicza. Nade mną modlili się. Wtedy znowu poczułam w sercu teń płomień i drżanie, i znowu łzy spadały. Czułam na swojej głowie wszystkie ręce. Potem, podszedł ksiądz, położył ręce i zaczął modlić się, mówiąc: "Panie, pomóż jej znaleźć drogę do Ciebie..". Jego ręce były cieplej, niż wszystkie, jakby ręce Boga. Po tej modlitwie długo nie mogłam przestać płakać, ciągle łzy mi spadały. Podzeszła do mnie jedna dziewczyna i powiedziała: "Nie bój się pójść za Nim!" ...
* * *
Koleżanka zaprosiła mnie  na rekolekcje, prowadzące przez sióstr karmelitanek w Łodzi. Zgodziłam się. Rekolekcje odbywały się co miesiąc. Podoba mi się chodzić tam, cisza, spokój, skupienie. Rozważamy różne tematy. Jeden raz był temat o powołamiu. Na stole leżały różne książki. pamiętam jak podeszłam i wzięłam pierwszą jaką zobaczyłam. Otworzyłam ją i pierwsze co rzuciło się mi w oczy, był to napis "PÓJDŹ ZE MNĄ". ...
* * *
Na ferije jeździłam do koleżanki na Białoruś. 
24 grudnia 2012 roku przyjęłam tam, podarowany SZKAPLERZ z rąk wikariusza Jurija (Karmelita Bosy) Stojałam na kolanach w zachrystii, a ojciec  Jurij nadzieł na mnie szkaplerz. Powiedział, żeby modliłam się każdy dzień modlitwą "Pod Twoją Obronę". Kiedy wyszłam z zachrystii,wstałam na kolana i patrzyłam na ołtarz i kiedy modliłam się  łzy mnie spadały. 25 grudnia 2012 roku po Mszy Św. weszłam do tego samego ojca, bo obiecał porozmawiać ze mną. Powiedziałam, że mam do Niego tylko jedno pytanie: "Jak Rozpoznać swoje powołanie?" On powiedział, że to ciężkie pytanie i trzeba takiego człowieka, któremu opowiedziałabym wszystkie doświadczenia. Zapytalam, czy on ma czas, żeby tak zrobić. Zgodził się. Powiedziałam Jemu tylko o najważnieszych rzeczach, bo nie miał dużo czasu (wyjeżdżał o 17.00, a wraca dopiero 4 stycznia, kiedy mnie już nie będzie). Powiedziałam o tym, że 9 lat i nie chodziłam do kościoła po Chrzcie; o tym jak zaczęłam chodzić. O tym do jakiej kongregacji mnie przyciąga i dlaczego. I że za nim ostatnie słowo, bo wszyscy mówią: "Poczekaj, Skończ studia itd." On powiedział: "Spróbuj, a może to twoje?" I na te słowa czekałam, nikt mnie w życiu nigdy takiego nie mówił. Właśnie tego potrzebowałam. On mniej, niż za 5 minu, powiedział mnie więcej, niż wszyscy za całe życie. Kiedy zobaczyłam Go pierwszego razu, pomyślałam o tym, że gdzieś widziałam już go. Teraz wiem, znałam że on mnie pomoże. Po prostu wiedziałam to . Powiedział, żebym jeździłam na rekolekcje różne do tych sióstr. I lepiej, jeżelibym skończyła studia, bo jeszcze jestem młoda.Chciałam poprosić Go o kierownictwo duchowe, więc napisałam do Niego list.  Kiedy wszyscy już spali, nie mogłam zasnąć. Wstałam, wzięłam kartkę z długopisem i poszłam do kuchni. Pisałam o tym, o czym myśliałam, "myśliłam głośno".
26 grudnia koleżanka, u której byłam, pojechała z kościoła do sióstr, a ja nie chciałam i pojechałam do domu. Weszłam do autodusa i kiedy on już jechal, zobaczyłam, że nie wystarczy mnie pieniędzy na bilet. I tak pomyślałam sobie "Pamie, pomóż mi!" I odkrywam kieszeń torebki i widzę pieniądze! Na bilet. (To jej mama dawała mi, a ja zapomniałam) Bóg chciał, żebym pojechała dotąd. Myślałam wtedy, że nie wrocę do Polski taką samą jaką byłam. "Po spotkaniu z Jezusem nic nie będzie takie same"  .
Babcia tej dziewczyny podarowała mi obrazek Jezusa Miłosiernego, były tam wypisane  wszystkie słowa, wypowiedziane przez Jezusa.
Zobaczyłam także, że ma dziennik św. Siostry Faustyny, taki samy jaki pierwszy raz wzięłam do rąk w Tajynszy. 
* * *
Kiedy szłam do Węzła, myślałam o tym, że na próźno chodzę dotąd, że nikomu nie jestem potrzebna i marnuję czas. I w ogóle zabłądziłam się.  A kiedy dzieliliśmy się opłatkami i składaliśmy życzenia to usłyszałam tyle dobrych rzeczy o sobie. Powiedzieli, że jestem takim maleńkim płomieniem i iskrą, świadkiem miłości Boga. Dziękowali za to, że jestem z nimi. Płakałam. Ksiądz powiedział, żebym kochała Jezusa, żebym był moją miłością i wtedy odpowiedzi na wszystkie pytania przyjdzą same. Nie trzeba lękać się.  Mówili, żeby znalazłam drogę, robiła to, co podoba mi się. Mowili tyle dobrych rzeczy o mnie, że miałam łzy w oczach. Kiedy  mowiłam do nich, tez mieli łzy w oczach i mówili, że jeszcze nie mówili im takich pięknych życzeń. A jedna dziewczyna płakała. Potem weszłam do kaplicy, klęknęłam i podziękowałam Jezusowi za to doświaczenie. Płakałam i mówiłam mu, że kocham Go. Zrozumiałam wted, że jedynym kogo kocham jest Jezus.  Jedyne czego chcę - pójść za nim. Znowu na Mszę płakałam na kazaniu. Doznałam, że jestem kochana, że komuś jestem potrzebna. Mowili, że podziwiają się mnie, że tak daleko wyjechałam i jestem taką wytrwałą.
* * *
Bóg zawsze  jest ze mną, dowodem tego może być przykład. W czasie Seminarium, skończyły się pieniądze i prawie już nie miałam co jeść. Otworzyłam fragment pisma św. na ten dzień i były tam następujące słowa: "Nie martwcie się więc, co będziecie jeść lub co będziecie pić... Ojciec Wasz niebieski wie, że tego porzebujecie..."  I za parę chwil zadzwoniła do mama  i powiedziała, że wysłała pieniądze do mie. Następnego dnia już miałam co jeść. .
* * *
Będąc już w Polsce,  wspomniałam to, o czym mówiła mi siostra w Tajynszy, że św. Siostra Faustyna też była w Łodzi. Zaczęłam szukać w internecie o niej i znałazłam. Okazało się, że Faustyna pierwszy raz zobaczyła Jezusa w Łodzi w parkie im. Słowackiego pod drzewem. Długo planowałam wybrać się do tego parku, ale czekałam dopóki stanie cieplej, bo droga była daleka Pewnego razu spacerowałam, i jakoś pomyślałam o tym parku. Postanowiłam pójść do niego. Nie zauważyłam nawet jak szybko doszłam do niego. Kiedy stałam przed wielką jamą, zauważyłam naprzeciwko duży krzyż. Nie chciałam obchodzić, więc poszłam przez tę jamę. Podszedłam do tego krzyża. Kilka minut stojałam tam. Potem zobaczyłam niedaleko tego miejsca w środku dużej łąki, stare i wielkie drzewo. Podszedłam do Niego. To było ono. Na nim wisiał obraz Faustyny i Jezusa Miłosiernego. Także był tam napis o tym, że Faustyna miała 19 lat, kiedy zobaczyła tu Jezusa. Ja też mam 19 lat . Paradoks. Serce mi pukało szybciej na  tym miejscu. Spędziłam tam długi czas, dopóki nie zmarzłam.
* * *
Byłam w Toruniu na rekolekcjach Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. To były najlepsze 3 dni w moim życiu. Czułam się tam jak w domu. Cieszyłam się nawet z tego, że pomogałam coś robić na kuchnie, sprzątać, z prostych rzeczy.
* * *
Czuję obecność Boga w moim życiu. Chcę żebyś czuł się dobrze w moim sercu.
Pracuję nad sobą. Chcę jak najlepiej spełniać wolę Boga w swoim życiu. Zaczęłam codziennie odmawiać różaniec i koronkę do Miłosierdzia Bożego. Jeszcze nie jestem pewna o tym, jaką drogę przygotował dla mnie Pan Bóg. Ciągle szukam. I oddaje przyjęcie decyzji w Jego ręce, bo On wie lepiej, czego potrzebuję. Nie wiem , co mnie czeka. Wierzę, że Bóg mnie prowadzi dobrymi ścieżkami.
Dziękuję Bogu za ludzi, których stawi na mojej drodze.  Oni pomogają mnie wtedy, kiedy nie wiem co robić. Dziekuję za kierownika duchownego, bez którego już dawno zagubiłabym się. Dziękuję za wszystkich ksieży i sióstr zakonnych postawionych na mojej drodze.
W przestrzeni czasu widzę działanie Boga nawet w trudnych dla mnie momentach. Kiedy byłam złamana i nie wiedziałam co robić. Bóg zawsze był ze mną. Taki cichy, pokorny, nie chciał zmuszać do czegoś. Chciał, żebym sama przyszła. Wiele jest innych momentów obecności Boga, o których wie tylko On i Ja. Kocham Go. Co by mnie nie spotkało, wiem, że  Jezus będzie ze mną.
Czasami myślę  o tym, że nie cierpiałam tak jak święci, męczenniki, więc nie jestem w stanie pojąć prawdziwą obecność Boga. Potem rozumiem, że Bóg daje tyle, ile możesz znieść. jeżeli da cierpienia, da i siłę, żeby przeżyc. Wie, że potrafisz to zrobić.
Chciałabym być świętą. Święci są najbliżej Boga . Podziwiam się ich.

* * *
LIST DO JEZUSA
Witam Cię, kochany Jezu!
Wybacz, nie wiem od czego zacząć.
Ja tak długo biegłam od Ciebie,
Że teraz już nie wiem, czego chcę naprawdę.

Jesteś  zawsze przy mnie Boże,
Jesteś ze mną, nawet w biedach,
Wiesz, że Ciebie potrzebuję,
I nie mogę nic bez Ciebie?

Myślę, może pomyliłam,
I wybrałam nie tę drogę?
Proszę, pomóż mnie zrozumieć
I wypełnić Twoją wolę!

Nie rozumiem, mój Kochamy,
Jak potrafisz wszystkich kochać?
Jak wybaczasz wszystkim grzechi?
Jest tak wielkie Twoje serce!

Chcę przeprosić Cię, mój Jezu,
Za to wszystko, co zrobiłam,
I powiedzieć szczerym sercem,
"Wejdź Kochany w moje życie!"

 

#2 2013-05-03 12:33:59

 Marzenak

wierna Panu- moderator

Skąd: Dolny Slask,Ateny
Zarejestrowany: 2009-11-09
Posty: 1063
Punktów :   17 

Re: Historia Mojej wiary

Piekne swiadectwo,urzeklo mnie Twoje pragnienie bycia dla Pana i ufnosc. Zycze Ci bys zawsze byla dla Niego,realizuj swoje powolanie


BOGU MEMU UFAM ON PROWADZI MNIE

Naśladuj Chrystusa-kochaj i służ

Offline

 

#3 2013-05-03 15:44:13

 olga

szukająca,rozeznająca

Skąd: świat
Zarejestrowany: 2013-04-21
Posty: 56
Punktów :   

Re: Historia Mojej wiary

Pięknie. Modlę sie za ciebie!

Offline

 

#4 2013-05-04 11:35:25

innameshkorez

Gość

Re: Historia Mojej wiary

Dziękuję wszystkim

 

#5 2013-05-04 16:22:59

 Wirydiana

- moderator

7551960
Skąd: Koszalin
Zarejestrowany: 2011-08-28
Posty: 321
Punktów :   

Re: Historia Mojej wiary

Ja również jestem pod wrażeniem świadectwa, dziękuję Ci za nie.

Offline

 

#6 2013-05-05 21:15:21

terestynkaa

Gość

Re: Historia Mojej wiary

Szczerze powiedziawszy, na początku zdziwiła  mnie ilość tekstu, jednak o przeczytaniu komentarzy osób wyżej, stwierdziłam, że chcę je przeczytać. Jest naprawdę piękne. Twoja droga i wiara jest piękna.
Rozwijaj się Dobrze, że jesteś

 

#7 2013-05-05 21:54:23

 kamcia

Mistrzyni Nowicjatu

28860759
Call me!
Zarejestrowany: 2012-02-16
Posty: 1919
Punktów :   14 

Re: Historia Mojej wiary

ja przyznam, ze czytałam trochę na raty ponieważ nie miałam, aż tyle czasu, żeby przeczytać całość
rzeczywiście widać obecność Boga w naszym życiu cały czas
piękne świadectwo


Nie umiem dziękować Ci Panie, Bo małe są moje słowa. Zechciej przyjąć moje milczenie, I naucz mnie życiem dziękować.

https://www.facebook.com/ForumFurta

Offline

 

#8 2013-05-05 22:06:26

karmolcia

Gość

Re: Historia Mojej wiary

coś niesamowitego...

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
HornĂ­ BeneĹĄov nĂĄdrĹže na vodu hotelstayfinder.com Wiek auf RĂźgen Lodging Desenzano del Garda Alojamiento Bagnolet