Gość
Więc chodzi o to, że zawsze chciałem być policjantem. Kręciło mnie to i wogóle. Ale od jakiegoś miesiąca znam się z pewnym księdzem, który w jakiś sposób odmienił moje życie. On opowiada mi o Bogu, motywuje mnie, żebym się modlił, i często spowiadał. Moja chęć pracy w policji osłabła i praktycznie wogóle jej nie ma. Natomiast pojawiło się pragnienie bycia kapłanem. Codziennie się modlę od miesiąca (czego nigdy wcześniej nie robiłem), cieszę się, gdy mam iść do kościoła, lubię mówić innym o Bogu i spowiadam się regularnie co 2, 3 tygodnie. Zawsze mi się podobało kapłaństwo, od dziecka. Teraz czasem czuję, że na pewno chcę być księdzem, a czasem uważam, że się nie nadaję. Mam wątpliwości, czy to co odczuwam to powołanie, czy zwykłe zafascynowanie kapłaństwem? Jak myślicie?
Drogi Adamox, nie jest powiedziane, że być może to jest znak iż to ma być twoja droga. Na twoim miejscu na razie pojeździła bym na różne rekolekcje powołaniowe, które organizują seminaria, na pewno by tobie w pewien sposób pomogło. Bo przez takie rekolekcje człowiek odkrywa na nowo boga, po za tym masz możliwość zobaczenia jak wygląda życie w seminarium w każdym razie no jego cząstka. Również dużo bym się modliła o światło ducha świętego oraz rozmawiała z panem Bogiem, myślę, że on tobie wskaże drogę =)
Pozdrawiam.
Offline
Adamox napisał:
Więc chodzi o to, że zawsze chciałem być policjantem. Kręciło mnie to i wogóle. Ale od jakiegoś miesiąca znam się z pewnym księdzem, który w jakiś sposób odmienił moje życie. On opowiada mi o Bogu, motywuje mnie, żebym się modlił, i często spowiadał. Moja chęć pracy w policji osłabła i praktycznie wogóle jej nie ma. Natomiast pojawiło się pragnienie bycia kapłanem. Codziennie się modlę od miesiąca (czego nigdy wcześniej nie robiłem), cieszę się, gdy mam iść do kościoła, lubię mówić innym o Bogu i spowiadam się regularnie co 2, 3 tygodnie. Zawsze mi się podobało kapłaństwo, od dziecka. Teraz czasem czuję, że na pewno chcę być księdzem, a czasem uważam, że się nie nadaję. Mam wątpliwości, czy to co odczuwam to powołanie, czy zwykłe zafascynowanie kapłaństwem? Jak myślicie?
piszesz ze chodzenie do Kościoła sprawia Ci radość, ale tez ze poznałeś nowego kapłana... to bardzo dobrze
nie wiem bo Cie nie znam, ale mam taką znajomą która też poznała nowego kapłana i od tamtej pory mimo iż się wyprowadziła do innej części miasta, chodzenie do kościoła sprawia jej radość... ale uwaga!! Nie chodzi o chodzenie do Kościoła do Boga, tylko o chodzenie do tego konkretnego kościoła, jako budynku do kościoła w którym posługuje ten kapłan. Po prostu bardzo się nim zafascynowała.
I tak samo inna znajoma, którą cieszy chodzenie do kościoła bo tam są 'fajne' siostry zakonne.
Nie osądzam Cię, ani też nic nie twierdze. Po prostu miałam taką myśl gdy czytałam Twoje pytanie.
Zgadzam się z Shikani powinieneś jeździć na rekolekcje, nie tylko powołaniowe. I nie podejmować zbyt szybko decyzji, osobiście znam takie osoby które myślały o życiu zakonnym i nagle w jeden dzień podjęły decyzje, mówiły że sa pewne tej drogi, a tuż przed nowicjatem występowały. Lub taki hardcore dzień przed wieczystymi. Dlatego ważny jest czas rozeznawania I nie ma takiego człowieka, który powiedziałby Ci jakie jest Twoje powołanie.
Ale dobrze, ze pytasz i się nad tym zastanawiasz
Offline
Gość
Shikani, bardzo dziękuję za odpowiedź. Jestem wdzięczny.
Kamcia: właściwie to niestety, ale nie chodzę do parafii z tym księdzem, którego poznałem. Ogólnie uczestnictwo w Eucharystii sprawia mi przyjemność. Ale może jednak muszę się głębiej zastanowić co tak na prawdę sprawia mi radość w chodzeniu do kościoła. I też Ci dziękuję za odpowiedź.
Użytkownik
Adamox, nie wiem co to znaczy u ciebie, ale mogę ci powiedzieć że u mnie zaczęło się bardzo podobnie, jedynie z tą różnicą, że tym początkowym motorem była znajoma siostra, a nie ksiądz... u mnie trwa to już 8 lat... siostra dawno temu wyjechała (i to na misje do Kongo, więc miałam z nią kontakt chyba 2 razy od tego czasu), wszystko się zmieniło, a ta miłość do Boga, która wtedy zrodziła się w moim sercu, przetrwała, więcej, nieustannie wzrasta... jasne, że po drodze było mnóstwo różnych wyjazdów, akcji, rekolekcji, wiele różnych zawirowań w moim życiu, w międzyczasie byłam już też przez kilka miesięcy w Zgromadzeniu, wiele rzeczy na tej drodze pomaga w rozeznawaniu powołania i nie dzieje się to w jednej chwili... ale ta jedna chwila z samego początku nieustannie mi towarzyszy i utwierdza w tej drodze powołania... przed tobą zapewne jeszcze bardzo długa droga (zresztą przede mną też), na której będziesz musiał przejść dwie chyba najtrudniejsze próby: próbę wierności i próbę słuchania... bo łatwo jest zacząć, a trudno jest dotrwać do końca... i łatwo jest raz usłyszeć Boży głos, ale trudniej jest później nie zwolnić się z tego słuchania i nieustannie żyć w przylgnięciu do Bożej woli, która czasami po latach potrafi wszystko wywrócić do góry nogami, czego ostatnio bardzo mocno doświadczam... ale bez względu na to, co będzie, pamiętaj o dwóch fragmentach z Pisma Świętego, które mi osobiście nieustannie dodają sił i sprawiają, że po tylu latach jeszcze kroczę tą drogą... pierwsze to "Bóg jest wierny", a drugie "wystarczy ci Mojej łaski"... powodzenia! niech Ci Bóg błogosławi na drogach, które dla ciebie wybiera...
Offline
Użytkownik
A tak trochę na wesoło - znam jednego policjanta, który w pewnym momencie swojego życia podjął decyzję o zmianie rodzaju niesionej służby, wstąpił do zakonu i został w nim kapłanem
Offline
Gość
A mi się podsunął taki cytat, który dziś przeczytałam :
"Ten, który Cię stworzył wie również, co ma z Tobą zrobić"
Gość
No, cytat mega. muszę go sobie zapamiętać.
A co do tego policjanta, to gość musiał być zdeterminowany, żeby tak zrezygnować z służby i wstąpić do zakonu.
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.
Słuchałam konferencji, gdzie ks. powiedział słowa, że jeśli dziś nie wiesz jaka jest Twoja droga tzn., że to nie jest czas, więc spokojnie wszystko w swoim czasie Najwżniejsze to jest troska o Twoje życie duchowe, czyli spowiedź św., Eucharystia, Pismo święte (co wiąże się z poznaniem Boga) itd. Jeśli będziesz dbał o życie duchowe, to zobaczysz jak Pan będzie Cię prowadził, zapalał światło, rozpalał Twoje pragnienia, że będziesz wiedział czego chcesz i do czego zmierzasz ( u mnie tak się działo, gdy oddałam życie Jezusowi). Bardzo ważna jest modlitwa w ciszy, by nie tylko mówić, ale dać Bogu czas, by to On mówił (mówił w Twoim sercu, przez pragnienia, przez ludzi i na wiele różnych sposobów, z pomocą Ducha św. na pewno dostrzeżesz te znaki)
Offline