Za Króla! Za Ojczyznę! Za ile?
kamcia, to nie jest TYLKO 17 dni, to jest AŻ 17 dni.
Z nieodpowiednimi ludźmi to będzie piekło.
Offline
Hebronka, jeśli to będzie piekło, a sie zapowiada ...
... to może w ten sposób będę mogła się zbliżyć do Pana, po prostu nie będę siedziała z ludźmi tylko ciągle w kaplicy, wezmę ze sobą Brewiarz, Pismo Święte, zgram sobie jakieś fajne kazania, np. ks. Pawlukiewicza i powinnam przetrwać a może wyciągnę z tego jakieś owoce. I jeszcze w ostatnim dniu na świadectwach powiem, ze przez tą beznadziejną sytuacje tak się zbliżyłam do Pana, że .... (i tu wymienię co się stało ) Jedna z Sióstr zakonnych uczyła mnie odnajdywać dobre rzeczy w tych złych, co prawda dopiero się tego uczę, no ale ...
Wiem, że będzie ciężko, ale chce jechać, jeśli uczestnicy nie dadzą mi żyć to mam takie znajomości u księży, że moderator zrobi z tym porządek, dostane oddzielny pokój, lub pokój z jakimiś Siostrami - jeśli pojadą - albo jakimiś animatorkami np. muzycznymi:)
o tyle dobrze że na wyjazdach moderatorzy działają bo na parafii różnie to bywa
Offline
s. Maksymilla
Takie "okropne" wyjazdy uczą też cierpliwości i pokory. Choć z drugiej strony może też się zdarzyć tak, że ludzie, którzy z początku wydają się straszni to na koniec wyjazdu zostają najlepszymi znajomymi Wiem to z własnego doświadczenia, ale nie z wyjazdów oazowych, bo z tymi nie mam nic wspólnego. Z Oazą łączy mnie tylko to, że mam dobry kontakt z jej moderatorem i z reguły się przekomarzamy o to, która wspólnota jest lepsza (w żarcie oczywiście)
Także ja "nawracam" go na Rycerstwo Niepokalanej, a on mnie na Oazę
Jedyne, co łączy mnie z Oazą to to, że mam podpisaną krucjatę. No i może też to, że Oaza ma coś wspólnego z Rycerstwem. Jeśli nie czujecie się dobrze w tej wspólnocie to może spróbować w jakiejś innej?
Bo On jest dobry, bardzo dobry...
Offline
Kamcia, jedziesz z nastawieniem 'ludzie będą beznadziejni!'. Jesteś na to niemal zaprogramowana. A może być przecież zupełnie inaczej.
Czy ktoś Cię tam czasem nie potrzebuje? W Twojej wspólnocie, środowisku oazowym? Twojego świadectwa życia i ciepłego uśmiechu? Nie izoluj się na rekolekcjach, to nie wyjdzie Ci na zdrowie . Spróbuj spojrzeć tak na człowieka, by zobaczyć w nim nie zło, nie ocenić według jego czynów, ale doszukać się w nim dobra. Naprawdę można. W każdym z nas jest cała masa dobra, jesteśmy w końcu dziećmi Bożymi! I najważniejsze: pojednanie, wybaczenie. Miałam kiedyś podobny problem na rekolekcjach i rozwiązaniem było właśnie wybaczenie innym nieodpowiedzialności, niedojrzałości, ich zachowań. Takie noszenie urazy hamuje nas niesamowicie. Nasza relacja z Bogiem nie ułoży się dobrze, jeśli będziemy nosili w sobie żal i urazy.
Myślę, Kamciu, że jesteś po prostu dojrzalsza od znajomych, na Oazę Nowej Drogi jeżdżą gimnazjaliści, a wiadomo jaki 'mądry' to wiek (nie w każdym przypadku oczywiście!).
Postępuj tak jak Ci serducho podpowiada .
W Twojej parafii jest jeszcze jakaś inna wspólnota?
"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."
ks. Jan Twardowski
Offline
Za Króla! Za Ojczyznę! Za ile?
Jak jesteście masochistkami - to mi nic do tego , owszem, trudne sytuacje nas kształtują, ale ja nie chcialłbym przechodzić tego po raz drugi, bo za bardzo szanuję swoje zdrowie
Offline
no wlasnie u mnie w parafii sa same ruchy jakis starszych pań . . .
nie wiem co mam zrobić, wszystko się wali, nie mogę jechać na żadne rekolekcje bo terminy nie odpowiadają lub wiekowo jest wyższy próg, w jednym dniu mam 3 wydarzenia o jednej godzinie (wszystkie bardzo ważne), a wszystko to po ciężkim i długim nocnym wyjeździe na drugi koniec Polski. Ksiadz powiedział ze sie nie nadaje na ten stopien oazy na który chce jechac, więc sie z nim pokłóciłam. Nie mam siły. a dziś jestem pewna że Bóg zadziałał i mnie oraz innych uratował
już kompletnie nie wiem co mam robić, ale chyba pojade na tę oazę i nie wiem co zrobie, ale potrzebuje odpocząc od tego pędzącego świata, odpoczac właśnie w Jego ramionach.
a ludzie na oazie . . . nie tylko ja twierdze ze sa okropni inni tez to widza no ale zobacze
naprawde nie wiem co mam robić więc teraz chwycie sie wszystkiego w czym jest Bóg i większość czasu poświęcona dla Niego.
Offline
Na który stopień chcesz jechać? OND III?
ja posłuchałabym księdza, sami jesteśmy złymi sędziami we własnej sprawie, a możliwe, że rzeczywiście stopień, na który chcesz jechać nie jest dla Ciebie odpowiedni. on chce dla Ciebie dobrze
jeśli problemem jest termin, poszukaj w innych diecezjach. co prawda, turnusy są w tym samym czasie wszędzie, ale możliwe, że stopień XYZ, który u Ciebie jest w I turnusie, w sąsiedniej diecezji będzie w turnusie II.
Zdziwiło mnie, że są tam u Ciebie takie problemy, bo oaza w diecezjach z południa Polski ma się naprawdę bardzo dobrze. Trzymaj się
"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."
ks. Jan Twardowski
Offline
teraz juz pozostaje tylko, a moze aż problem finansowy
pojade, chociażby dlatego żeby odpocząć ale pojade
dziękuję
Offline
Za Króla! Za Ojczyznę! Za ile?
i co kamcia, wyruszyłaś na rekolekcje wakacyjne ?
Jak tak Aniu po II?
Offline
Gość
Kochani, ja jestem związana z Ruchem Oazowym od daaaaaaaaaaaaawna. Obecnie posługujemy z siostrami na Oazach jako "siostra moderator" Zachęcam wszystkich do podejmowania trudów formacji oazowej, to zaowocuje po latach, zobaczycie. Po co siedzieć w domu skoro można fajnie przeżyć kilka dni z różnymi, nowymi ludźmi, poznać Pana Boga, podzielić się swoimi przeżyciami, posłuchać świadectwa innych... zachęcam bardzo.
Chociaż jesteśmy obecnie w Diecezji Sandomierskiej, to moje korzonki sięgają Diecezji Ełckiej
Pozdrawiam!
ja właśnie w sierpniu jadę na oaze
zobaczymy, jak wrócę to zadecyduje czy podejmuje formacje czy odchodzę z ruchu
Offline
Siostro, toż to ja jestem z diecezji Ełckiej!
Moja dwójka była niesamowita, jak tylko będę miała dłuższą chwilkę podzielę się tutaj świadectwem .
"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."
ks. Jan Twardowski
Offline
Długo kazałam na siebie czekać, ale w końcu zebrałam się w sobie i napisałam kilka słów na temat moich ostatnich rekolekcji.
Ten drugi stopień Oazy Nowego Życia był
1. wymarzony
2. wymodlony
3. wyczekany.
Prawie rok przygotowywałam się do tych rekolekcji. Niestety jako jedyna z mojej parafii przeżyłam ONŻ I, wiele czynników złożyło się na to, że nie dołączyłam do innej wspólnoty. Do mojej grupki zaliczałam się ja, konspekt i notatnik. 10 notatników, 10 kroków, 10 drogowskazów - miesiące pracy. Początek był bardzo trudny, czułam, że praca z notatnikiem zdezorganizowała mi wszystko - mój czas wolny, moją modlitwę z wielkim trudem usystematyzowaną po jedynkowych uniesieniach. Podeszłam do sprawy poważnie. Nie było łatwo, odzywało się we mnie lenistwo, potrzebowałam wiele samodyscypliny. Mimo wszystko, to był piękny czas. Teraz wiem, widzę bardzo wyraźnie, że tak miało być. Posiadając świetną animatorkę, grupkę, być może zatrzymałabym się na pewnej powierzchowności oazy. Pracując sama bardziej we wszystko się zagłębiłam, poznawałam charyzmat Ruchu, coraz bardziej siebie w nim odnajdowałam, żyłam Pismem Świętym, wyczekiwałam Namiotu Spotkania, Niepokalana, Duch Święty, Kościół, Agape. Zmieniałam się. Przylgnęłam maksymalnie do Ruchu.
I oto ja tak bardzo zakochana w oazie i zapatrzona w Chrystusa pojechałam na te bardzo wymodlone rekolekcje drugiego stopnia (sytuacja z rodzicami jest jaka jest, ale się zgodzili ). Wiedziałam, że będą piękne, całkowicie dla Boga, rozmodlone.... i okazało się, że Pan Bóg zaplanował mi ten czas zupełnie inaczej. Pamiętam, że w dniu przyjazdu podczas Mszy Świętej, powiedziałam Chrystusowi, że cokolwiek by się nie działo, ja zostanę, nie wyjadę, wytrwam do końca. Panie, jestem Twoja, czyń co chcesz, jak chcesz, Ty mnie przez te rekolekcje prowadź, niech one będą takie, jak Ty chcesz! Już pierwsze dni przyniosły spore trudności. Czułam się przytłoczona intensywnością zajęć, nieprzeczytaną Księgą Wyjścia, trudnymi zagadnieniami teologicznymi, liturgicznymi śpiewami na głosy, brakiem czasu wolnego, odpoczynku... Czwartego dnia wyruszyliśmy dwójkami ewangelizować. Najpierw kilka osób nas dosyć niegrzecznie spławiło. Kolejne małżeństwo było już bardziej chętne do rozmowy... Pytanie kto kogo ewangelizował. Czułam się maksymalnie odewangelizowana, pojawiły się wątpliwości. Miałam podczas tych rekolekcji masę problemów. Nie umiałam się modlić tak jakbym chciała, nie umiałam się skupić, czułam się gorsza od innych. Były też piękne, cudowne chwile, ale jednak całość byłą dla mnie bardzo trudna. Chociaż momentami chciałam już uciekać, a nawet byłam pewna, że 'koniec z oazą, koniec z tymi szopkami, wyjadę i pożyję sobie normalnie', byłam wierna mojej obietnicy z początku tych rekolekcji. Pan też nie zostawiał mnie bez pomocy. Nagła wizyta ks moderatora i słowa 'Wiesz, Aniu, dobrze, że Ty tu jesteś.' i takie ciepełko na sercu
. Bardzo długo nie rozumiałam dlaczego te rekolekcje są tak znacząco inne niż ja je sobie zaplanowałam. Na szczęście w końcu zrozumiałam, że nie muszę rozumieć, że Pan mnie przez ten czas prowadził. Powierzyłam Panu i On tego nie zignorował
. Dziękuję Panu za ten czas, za doświadczenie, trudności, smutku, pustyni, ale też wspaniałej wspólnoty, bliskości drugiego człowieka, czystej radości, wsparcia. Wyjeżdżając nie widziałam jeszcze owoców, ale wiedziałam, że będą. I to nie jeden - całe kosze owoców. Teraz już zaczynam te owoce widzieć i wiem, że tak miało być. JA NIE MUSZĘ OGARNIAĆ. PAN BÓG OGARNIA
. Poza trudnościami, jak już wspominałam odczułam też wspaniałą wspólnotę i wiele cudownych chwil. Rozkochałam się w tak niezrozumiałej początkowo Księdze Wyjścia, w Liturgii. Wyjechałam ze słowami PRAGNĘ SŁUŻYĆ i towarzyszą mi one po dzień dzisiejszy
. Chyba dojrzałam chyba się umocniłam, chyba jestem stabilniejsza. Chwała Panu!
"Wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać,
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku."
ks. Jan Twardowski
Offline
Gość
Aniu, czytając Twoje świadectwo miałam wrażenie jakbym czytała o swoich rekolekcjach. Dokładnie o mojej jedynce, bo dwójka akurat była czasem cukierków od Boga. Natomiast I ONŻ, czas pustyni, bez emocji, bez nadzwyczajnych przeżyć. Cudownie, że dostrzegasz to, jak ważne są takie chwile. Przyznam, że miewam często problemy tego typu, że gdy na modlitwie przychodzi oschłość i brak uczuć, to zaczynam się poddawać i modlić "byle jak". Super to ujęłaś, że my nie musimy ogarniać. Dzięki za świadectwo